Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

1050. rocznica chrztu Polski: Czy państwu i Kościołowi jest po drodze?

Karolina Koziolek
Tak autorzy filmu Zdzisława Cozaca pt. „Krzyż i korona” odwzorowali Chrzest Polski - obraz namalowany przez Jana Matejkę
Tak autorzy filmu Zdzisława Cozaca pt. „Krzyż i korona” odwzorowali Chrzest Polski - obraz namalowany przez Jana Matejkę Kadr "Krzyż i korona"
Chrzest Polski 1050 lat temu rozpoczął wspólną drogę państwa polskiego i Kościoła. Jak mówią historycy, zarówno państwo, jak i Kościół, żyły w „skutecznej symbiozie”. Takie były początki, później bywało różnie.

Odwołując się tylko do historii najnowszej wiemy, że pięćdziesiąt lat temu państwo i Kościół jubileusz chrztu świętowały obchodziły oddzielnie. Tym razem obchody są przygotowywane ramię w ramię przez kancelarię prezydenta (jeszcze Bronisława Komorowskiego) oraz rząd. Czy oznacza to jednak, że państwu i Kościołowi jest po drodze?

Po co nam ta rocznica?
Przedstawiciele Kościoła w Polsce uważają, że obchody jubileuszu Chrztu Polski są dobrą okazją, by zastanowić się, co się stanie, kiedy Europa zostanie „wypłukana z chrześcijaństwa”. - Ludzie nie mający żadnych korzeni łatwo ulegają manipulacji i kończą w różnego rodzaju nonsensach - mówi biskup Damian Bryl, przedstawiciel archidiecezji poznańskiej w komitecie organizacyjnym Jubileuszu.

Mimo iż 50 lat temu, podczas obchodów milenijnych, świętowaliśmy 1000 lat państwa polskiego, o samym chrzcie Mieszka się nie mówiło. To jednak dziś historycy nie mają wątpliwości, że bez chrztu państwa polskiego by nie było.

- Chrzest Mieszka był w istocie aktem, który uznawany jest jako kamyk (chrzest osoby), który uruchomił lawinę (chrystianizacja), ale najczęściej przyjmuje się, że akt chrztu władcy, tak czy inaczej, pociągał za sobą chrystianizację (przynajmniej formalną) jego ludu. Chrzest Mieszka jest więc swoistym aktem założycielskim nowej religii i jednocześnie symbolem chrystianizacji Polski - mówi nam historyk prof. Józef Dobosz, dyrektor Instytutu Historii na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza.

ZOBACZ TAKŻE: 1050. rocznica chrztu Polski: Od środy Wielkopolska w centrum kraju

- Z czasem nowa religia, funkcjonująca w skutecznej symbiozie z młodym państwem stała się podporą tronu, podporą korzystającą przez kilka stuleci z jego osłony. Sojusz tronu i ołtarza okazał się wydolny, trwały i z czasem coraz lepiej cementujący polską państwowość.

Co wiemy o tamtych wydarzeniach?
Jak mówi prof. Józef Dobosz, chrzest Mieszka jest od wielu dziesiątków lat wyzwaniem dla historyków. Głównie dlatego, że brakuje źródeł. O chrzcie Mieszka właściwie nie napisał żaden żyjący wówczas kronikarz.

- Jedynie merseburski biskup Thietmar, autor znanej kroniki, piszący u progu XI stulecia podał nam garść informacji na ten temat. Na następne wzmianki źródłowe trzeba było czekać około sto lat. Nieco inaczej wydarzenia związane z chrztem Mieszka opisał Anonim, tzw. Gall, w pierwszych dziesięcioleciach XII wieku, a częściowo jego tropem podążali kolejni polscy dziejopisarze - mówi prof. Józef Dobosz.
Historyk zwraca uwagę, że informacje zawarte w przekazach kronikarskich i rocznikarskich, czasami znacząco się między sobą różnią - głównie rozłożeniem akcentów i kolejnością zdarzeń. Co więcej, zapisy kronikarskie, a przekazy rocznikarskie - najczęściej zresztą późne, bo w większości z XIII-XV wieku - niekiedy zadziwiają różnicami w datach.

Historyk przypomina, że zintensyfikowane, zwłaszcza po drugiej wojnie światowej, badania wciąż dostarczają nowych i interesujących materiałów do wczesnych dziejów dynastii i państwa piastowskiego (w tym najstarszego polskiego Kościoła), które zmuszają do stawiania niektórych pytań na nowo, a czasem nawet do reinterpretacji, wydawałoby się, że pewnej już i dobrze ugruntowanej wiedzy.

- W sumie możemy powiedzieć, że nieźle potrafimy rozpoznać kontekst historyczny przyjęcia chrztu, czyli narodziny monarchii piastowskiej, nakładające się na rozwój Christianitas w X stuleciu. Znamy datę roczną chrztu, choć i ona budzi pewne wątpliwości - mieści się w przedziale 965-967, ale osobiście nie dostrzegam potrzeby odchodzenia od ustalonej jeszcze gdzieś u schyłku XIX stulecia, na podstawie analizy zapisów rocznikarskich, daty 966 - opowiada prof. Józef Dobosz.

- Ogólnie możemy powiedzieć, że problem pojawia się momencie, gdy Mieszkowe państwo wchodzi do historii „pisanej”, to znaczy pojawia się na kartach kronik, a więc sprowadza się to do pierwszej połowy lat 60. X wieku. Regularne kontakty z konstruktami politycznymi, już chrześcijańskimi, wprowadzają władcę piastowskiego w krąg ówczesnej Christianitas i jest tylko kwestią czasu zmiana postawy religijnej. Sojusz z Czechami, przypieczętowany małżeństwem z córką tamtejszego władcy Bolesława I - księżniczką Dobrawą - chyba decyzję Mieszka stymuluje i przyspiesza. Mamy więc tutaj następującą kolejność wydarzeń - sojusz z Czechami, przybycie Dobrawy (965), małżeństwo Mieszka i Dobrawy, chrzest (966). Dynamiki procesowi zakorzeniania się chrześcijaństwa w kraju Polan nadaje przybycie pierwszego biskupa (Jordan w 968) i jego wczesne działania misyjne. Tu powoli przechodzimy od chrztu władcy i związanych z nim elit do rozpoczęcia mocno rozciągniętego w czasie procesu chrystianizacji całego piastowskiego władztwa - tłumaczy prof. Józef Dobosz.

Poznański hierarcha, biskup Damian Bryl powołuje się z kolei na krakowskiego uczonego prof. Krzysztofa Ożoga, który niedawno wydał książkę „966.Chrzest Polski”. - Jak dowodzi profesor Ożóg, Mieszko realistycznie oceniał ówczesną sytuację, dostrzegał potrzebę wprowadzenia swego władztwa w obręb ówczesnego świata chrześcijańskiego, którego cywilizacja była atrakcyjna i wzmacniała pozycję panującego, podkreślając władzę monarszą. Z tego świata, jak utrzymuje krakowski uczony, książę czerpał też wzorce dla organizacji rozrastającego się państwa - mówi bp Damian Bryl. - Tą jedną decyzją Mieszka kultura polska zyskała dziedzictwo 1700 lat historii kultury śródziemnomorskiej.
Niezwykłą rolę w całym tym procesie miała czeska księżniczka Dobrawa. Przyjechała do kraju Polan długo przed ślubem, by przyszłemu mężowi, Mieszkowi, pokazać, co to znaczy być chrześcijanką. Dobrawa w chwili chrztu miała od 16 do 22 lat. Do Polski przyjechała w asyście duchownych. Nie ulega wątpliwości, że rola Dobrawy w nawróceniu Mieszka na chrześcijaństwo była znacząca.

- W tym czasie było więcej podobnych, mówiąc językiem współczesnym, „wpływowych” kobiet w Europie. Księżna Ludmiła w Czechach, księżna Olga z Kijowa, Królowa Helena w Chorwacji, na Węgrzech królowa Gizela, w Polsce Dobrawa. Wszystkie przedstawiane są jako świątobliwe kobiety, które prowadziły działalność ewangelizacyjną, przywiodły kraj swych mężów do chrześcijaństwa, doprowadziły do trwałej konwersji, były ponadto współzałożycielkami nowoczesnych dynastii. Pamiętajmy, że księżna Dobrawa była matką pierwszego wielkiego, koronowanego króla Polski - Bolesława Chrobrego. Dobrawa spędziła w Wielkopolsce 12 lat, miała niemały udział w licznych działaniach politycznych, gospodarczych a także wojskowych państwa Piastów, które za jej życia potroiło swoją powierzchnię - mówi bp Damian Bryl.

Według zgodnej opinii kronikarzy - Galla Anonima i niemieckiego biskupa Thietmara, główną zasługą Mieszka było poślubienie Dobrawy, bo to w efekcie doprowadziło do chrystianizacji państwa.

Biskup Damian Bryl uważa, że nie można zrozumieć Polski, nie patrząc przez pryzmat religii i Kościoła. - Gdy jednak poznajemy początki sprzed 1050 lat i ich konsekwencje w historii, możemy zauważyć, że nie sposób zrozumieć dziejów narodu polskiego bez Chrystusa i chrześcijaństwa, o czym przypomniał nam Jan Paweł II w czasie pamiętnej homilii na placu Zwycięstwa w Warszawie 2 czerwca 1979 roku. Chrześcijaństwu zawdzięczamy powstanie narodowej wspólnoty, naszą tożsamość, dalej trwanie tej wspólnoty przez ponad tysiąc lat. Kościół jako instytucja, jako wspólnota wiernych, niosła polskość przez lata, broniła naszej tożsamości w trudnych czasach próby, w okresie zaborów, komunizmu, polskiej Solidarności, która także z chrześcijaństwa wyrosła - mówi duchowny.
Państwo i Kościół razem, i osobno
Jego zdaniem chrzest wprowadził Polskę w nowy świat, czyli w nową kulturę, a ta była odpowiedzialna za powołanie nowych instytucji, nowe struktury państwa, stanowienie nowego prawa. - Obchodzić Jubileusz Chrztu Polski to świadczyć własnym życiem o Chrystusie. Takie odważne świadectwo w niełatwych czasach PRL-u złożyli katolicy w 1966 roku, w czasie obchodów milenijnych (czytaj str. 30). W tamtym czasie władze komunistyczne próbowały zasłonić tamten Jubileusz obchodami 1000-lecia państwa polskiego, by zatrzeć związek między chrztem a narodzinami polskiej państwowości - mówi bp Damian Bryl.

Papież Paweł VI był gotowy, by przyjechać do Polski w 1966 r. (czytaj str. 38). Rozmowy między polskimi władzami, episkopatem, a Watykanem trwały długo i długo też nie było wiadomo, jaki przyniosą rezultat. Pawłowi VI przyjazd do Polski wydawał się na tyle prawdopodobny, że przygotował już dary dla Jasnej Góry. Klasztor miał otrzymać Złotą Różę, zaś wierni m.in. złoty medalion z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej. Ostatecznie, jak wiadomo, nie zezwolono na przyjazd papieża do Polski. Reprezentował go prymas Stanisław Wyszyński. Na czas obchodów papież mianował go swoim legatem. I tym razem na obchodach papieża reprezentować będzie legat.

Do Wielkopolski przybędzie kardynał Pietro Parolin. Będzie on obecny podczas wszystkich uroczystości jubileuszowych w Gnieźnie i w Poznaniu.

Jak wiadomo, na obchodach nie będzie papieża Franciszka. Za to przyjedzie w tym roku do Polski na obchody Światowych Dni Młodzieży do Krakowa. 28 lipca Ojciec Święty odprawi mszę w podziękowaniu za 1050 lat chrześcijaństwa w Polsce. Msza rozpocznie się o godz. 10.30 na wałach jasnogórskich.

Chrzest Mieszka odczytany na nowo
Tyle jeśli chodzi o historię, ale przecież obchody, intencja organizatorów, mają nieść aktualne przesłanie. Zdaniem bpa Bryla to okazja do tego, by zastanowić się nad siłą polskiej państwowości, przemyśleć, co znaczy bycie chrześcijańskim państwem w Europie, szczególnie wobec tzw. kryzysu migracyjnego związanego z uchodźcami z Bliskiego Wschodu, ale nie tylko.

- Obchody tegoroczne są okazją m.in. do tego, by zastanowić się, co mogłoby się stać, jeśli Polska i Europa zostanie „wypłukana z chrześcijaństwa”, o czym mówił niedawno abp Stanisław Gądecki. To, co obserwujemy w tej chwili w Europie, właśnie to zagubienie w obliczu narastającej siły terrorystów, jest po części efektem właśnie wypłukania chrześcijaństwa. Ludzie, nie mając żadnych korzeni, łatwo ulegają manipulacji i kończą we wszelkiego rodzaju nonsensach. W tym kontekście ważną, także dla kształtowania współczesnego społeczeństwa polskiego, rocznicę - 1050. rocznicę Chrztu Polski, potraktujmy jako czas refleksji nad naszą tożsamością, nad wartościami chrześcijańskimi, nad podstawami naszego bytu narodowego, jako dziedzictwo, które chcemy na nowo odkrywać i rozwijać - mówi hierarcha.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: 1050. rocznica chrztu Polski: Czy państwu i Kościołowi jest po drodze? - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski