Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

150 wozów strażackich w jednym, małym pokoju [FOTO]

Ewelina Samulak-Andrzejczak
Od starych samochodów strażackich po nowoczesne i w pełni wyposażone wozy. W sumie 150 sztuk, które mieści się w jednym, małym pokoiku mł. asp. Szymona Zielińskiego, strażaka Państwowej Straży Pożarnej w Kaliszu oraz Ochotniczej Straży Pożarnej Kalisz-Lis.

Wszystko zaczęło się siedem lat temu od jednego małego modelu samochodu ratowniczego - holownika Mega-City. Właśnie ten egzemplarz spowodował, że jego kolekcja stała się mocno ukierunkowana. Na początku miało być pięć modeli, potem mała jednostka straży pożarnej, a w tej chwili jest to ogromna baza strażacka na miarę wielkiego miasta.

- Teraz czasami dokupuję auta firm spedycyjnych, ale generalnie jestem wierny straży pożarnej - mówi mł. asp. Szymon Zieliński.

W swojej kolekcji strażak ma już 150 modeli, umieszczonych na makietach, które są odwzorowaniem remiz strażackich lub konkretnych akcji pożarników. Całość może być warta około 20 tysięcy złotych, ponieważ koszt jednego modelu to średnio 130 zł.

- Te zwykłe modele z serii, którą zbieram, można kupić bardzo łatwo w polskich sklepach, gdzie największym problemem jest zwykle cena. Ale mam też w swojej kolekcji parę takich, które było bardzo trudno dostać, a także egzemplarze, które sam wykonałem od początku do końca, łącząc dwa albo nawet trzy samochody w jeden - tłumaczy Szymon Zieliński.

Przykładem własnoręcznie robionego modelu jest tatra, która została wykonana na wzór cysterny, która stoi w kaliskiej remizie.

- Bywa, że spodoba mi się coś wyjątkowego i szukam tego najczęściej w serwisach aukcyjnych w Niemczech, a wypatrywanie trwa godzinami - dodaje.

Wygląda na to, że w jego przypadku pasja stała się pomysłem na życie, a jednocześnie praca przeniosła się na czas wolny i stała się hobby.

- W latach szkolnych zawsze lubiłem samochody i modele, potem przyszła pasja strażacka. Przed zdawaniem do szkoły aspirantów, mniej więcej rok wcześniej, zaczęło się hobby z modelami. I tak jest do dnia dzisiejszego i mam nadzieję, że będzie jak najdłużej - opowiada strażak.

Jak przyznaje Zieliński, praca nad wymyślonymi modelami wymaga ogromu cierpliwości, czasu i pomysłu. Auto wykonuje się w dwóch etapach - osobno podwozie i nadwozie. Każdą częścią należy zająć się osobno i pieczołowicie. Łącząc dwa modele w jeden często trzeba wydłużać podwozie, sklejać każdą część i malować, a jeszcze na koniec zadbać o szczegóły. To, co wymaga sporego nakładu czasu, jednocześnie przynosi wielką radość i wytchnienie od codziennych, bardzo poważnych służbowych obowiązków.

- Mam taki pokoik w domu. Włączam sobie muzykę i dłubię po trzy-cztery godziny dziennie, a żona tylko zagląda do mnie od czasu do czasu i sprawdza, jak mi idzie. Mam też inne sposoby na odstresowanie się, ale w tym przypadku widać fajne efekty, chociaż - jak coś nie wychodzi - to bywa nerwowo. Wtedy odpuszczam, bo zepsuć można bardzo szybko - dodaje Szymon Zieliński i od lat robi swoje, nie zważając na żarty kolegów, którzy na początku twierdzili, że to młody strażak, więc jeszcze bawi się zabawkami.

Teraz większość z nich jest zdania, że pasja Zielińskiego zasługuje na szacunek. A kolekcję strażaka z Kalisza podziwiają też inni modelarze, z którymi spotyka się na wystawach modelarskich w całej Polsce. Bowiem, kiedy czas pozwala, zabiera swoje modele i jeździ po kraju. Czasami zabiera ze sobą tylko modele samochodów, ze względu na transport delikatnych elementów. Natomiast na niedawnych kaliskich Dniach Modelarza i Pasjonata mógł pozwolić sobie również na zaprezentowanie całych makiet.

Mł. asp. Szymon Zieliński w kaliskiej Państwowej Straży Pożarnej pełni bardzo ważną funkcję - jest dyspozytorem. To od niego zależy, jak szybko na miejsce dotrą kaliscy strażacy i jaką wiedzę przed dotarciem na miejsce będą posiadać.

- Ta praca jest bardzo stresująca. Z pierwszego zgłoszenia musimy wyciągnąć jak najwięcej informacji od osoby zgłaszającej. Jeśli jest to osoba postronna, to jeszcze idzie to w miarę dobrze, ale gdy zgłaszają nam problem mieszkańcy np. domu, który się pali, albo osoby, które uczestniczyły w wypadku samochodowym, to naprawdę bardzo ciężko jest zdobyć konkretne informacje - wyjaśnia kaliski strażak. - Wtedy trzeba wydedukować na bazie tych szczątkowych danych, co, dokąd i w jakiej liczbie wysłać. Zatem, dopóki pierwszy zastęp tam nie dojedzie, to cała odpowiedzialność spoczywa na nas - dyspozytorach. Bywa, że dzwonimy do tych osób drugi raz, żeby uzyskać więcej informacji - opowiada mł. asp. Szymon Zieliński.

Niestety, zdarza się również i tak, że telefon bezpośrednio dotyczy samego dyspozytora. Szymon Zieliński przyznaje, że jedną z najtrudniejszych wezwań, które do tej pory odebrał, to była informacja o pożarze restauracji, w której lada moment miało odbyć się jego wesele. Na szczęście koledzy z jednostki bardzo szybko zareagowali i ślub odbył się zgodnie z planem.

Natomiast jako druh OSP Kalisz-Lis Szymon Zieliński bierze sprawy swoje ręce i niejednokrotnie sam uczestniczy w strażackich akcjach, gasi pożary i ratuje ludzi z opresji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski