18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

20 godzin w Galerii Miejskiej Arsenał [RELACJA NA ŻYWO]

Kamil Babacz
"Nie mamy wyjścia - 20 godzin w Arsenale"
"Nie mamy wyjścia - 20 godzin w Arsenale" Kamil Babacz
Wraz z mniej więcej dwudziestoma innymi osobami zamknąłem się w Galerii Miejskiej Arsenał. Przebieg akcji „Nie mamy wyjścia” będę relacjonował na żywo przez 20 godzin.

16:30

Kilkanaście minut temu ostatecznie zamknęły się drzwi galerii. Rozpoczyna się akcja artystyczno-krytyczna „Nie mam wyjścia”. Spędzimy w galerii 20 godzin bez przerwy – wyjdziemy z niej dopiero jutro w południe. W akcji, która jest wyrazem sprzeciwu wobec pomysłu prezydenta miasta, by galerię zlikwidować, a następnie powołać ponownie, przekazując ją wybranej w konkursie organizacji pozarządowej, miało wziąć około 50 osób. Jest jednak około 20. Protest przeciwko przekazaniu galerii organizacji pozarządowej przyjmuje właśnie formę bardziej happeningową. Na podłodze wylądowały poduszki, poznajemy się. Są wśród nas pracownicy naukowi, które poprowadzą z nami warsztaty i performerki.

Mamy komputer, projektor, tablicę do pisania, czajniki elektryczne. Wyznaczono także miejsce do palenia papierosów. Spotkanie rozpoczynamy od rozmowy o Arsenale. Padają propozycje na pomysły koszulek, na przykład „Nie liczę się, bo chodzę na wernisaże” i „1+1 nie równa się 2”, odwołujące się do argumentów urzędników dotyczących frekwencji na wystawach, czy synergii instytucji i organizacji pozarządowej – o tym wkrótce porozmawiamy więcej, bo właśnie rozpoczynają się warsztaty, które prowadzi dr Agata Skórzyńska z Instytutu Kulturoznawstwa na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza.

18:00

- Dlaczego tu przyszliście? - pyta Karolina Sikorska, zastępca dyrektora galerii.

- Mamy obawy, to strasznie śmierdzi.
- Władze miasta chcą oddać ten budynek w inne ręce, by mieć z niego większe pieniądze.

Po zrekonstruowaniu całej sytuacji Arsenału, rozmawiamy o wątpliwościach dotyczących pomysłu przekazania galerii organizacji pozarządowej. Przede wszystkim o efektywności galerii, czyli o tym, co stanowi ostatnio główną kość niezgody - czy do galerii przychodzi zbyt mało ludzi i czy jej działalność mogłaby być bardziej spektakularna.

Prowadzący warsztaty zwracają uwagę, że wydarzenia spektakularne - np. koncert Kraftwerk - choć generują pokaźne statystyki, to jednak nie są dla każdego, lecz tylko dla tych, którzy mają pieniądze. A galeria to nie miejsce eventowe, nie przyciąga codziennie tłumów, ale jest otwarte dla każdego.

- Miasto myśli o kulturze stadionem - mówi Maciej Frąckowiak, socjolog z UAM.

- Napinamy się na bycie metropolią, którą nie jesteśmy – Poznań nie powinien konkurować z Warszawą, bo z nią nie wygra - mówi Agata Skórzyńska.

Jej zdaniem Poznań nie jest przyjazny artystom, nie tworzy się dla nich pracowni, nie stwarza miejsca do funkcjonowania, dlatego artyści wyjeżdżają do innych miast.

Rozpoczyna się performans przygotowany przez Magdę Starską i Karolinę Kubik. Jedni trą na tarce mydło. Inni nakładają fartuchy, a na głowy szczotki na opasce. Przez plastikowe rury wypluwają wodę do kwadratowego basenu, powoli go napełniając. Mydło ląduje w basenie - rozpoczyna się bicie piany.

19:30

Dziewczyny w fartuchach stoją przy witrynie, szorują ją przyczepionymi go głów szczotkami i... rozchylają kitle. Zaskoczeni przechodnie śmieją się, machają do nas, podchodzą do okna, obserwują, co się tu dzieje. Wspólnie opróżniamy basen przy pomocy wiader. Panuje swobodna, wesoła atmosfera, choć da się już odczuć pewne zmęczenie - w dosyć dusznej sali jesteśmy już półtorej godziny. Zaraz zaczniemy kolejne warsztaty.

21:00

Wysłuchaliśmy dość długiego i szczegółowego wykładu o krytyce instytucjonalnej - jak powstała jako krytyka instytucji przez artystów, by potem to same instytucje stały się autokrytyczne. Agata Skórzyńska i Marta Kosińska mówiły o tym, że muzea i galerie nie są wolne od nacisków władzy, bo sam dobór wystaw stanowi rodzaj upolitycznionej narracji, a także o wpływie globalnego rynku na to, co dzieje się w sztuce.

- Biennalizacja, festiwalizacja tworzy ze świata sztuki park tematyczny – służy zyskom ekonomicznym, a nie wspieraniu twórczości artystycznej - mówiła Skórzyńska.

- Cała ta arsenałowa sytuacja to dla mnie okazja do zastanowienia się, na ile moja praca ma znaczenie? Co mogę realnie zrobić? Kto nas słucha? Sprawdzamy naszą skuteczność, naszą obecność w tym mieście, a w tym mieście coraz trudniej się żyje – wyprowadzają się moi przyjaciele, absolwenci. Poznań, razem z Rynkiem, z tym co się dzieje naokoło, zaczyna wyglądać niepokojąco - mówi Marta Kosińska, doktor kulturoznawstwa.

Do tej pory akcja ma niestety trochę przebieg jednostronnego wykładu. Da się odczuć, że większość jej uczestników to osoby związani z galerią. Nie wszyscy czują się z tym komfortowo - Kama, Daniel i Ewelina, którzy dopiero od 1,5 tygodnia mieszkają w Poznaniu - mówią, że myśleli, że akcja będzie miała nieco inny przebieg - że będzie więcej performansów, zabawy, a czują się trochę jak na wykładzie. Być może wkrótce role się nieco odwrócą - mamy właśnie wspólnie wypracować nasze pomysły na galerię. Podzieliliśmy się na dwie grupy - jedna zajmuje się tematami "miasto" i "publiczny", druga "wystawy" i "pod-teksty".

23.00

Pracuję z grupą, która zajmuje się "wystawami" i "pod-tekstami". Zadaliśmy sobie trzy pytania: "Po co sztuka?", "Jacy odbiorcy?", "Jakie są bariery, zakłócenia, problemy w kontakcie ze sztuką?".

Każdy z nas opowiedział, jakim jest odbiorcą. Jedni szukają, czegoś co ich poruszy, inni czegoś, co będzie miało na nich jakiś wpływ. Jedni zagadują kuratorów i artystów, inni do wniosków dochodzą sami. Zastanawiamy się, czy jesteśmy odbiorcami wyrobionymi i co to wyrobienie miałoby w ogóle oznaczać? Czy galeria jest hermetyczna, czy nie? Czy zaprasza różnych odbiorców, czy reprodukuje wyłącznie w kółko to samo środowisko? Uznaliśmy, że jedną z podstawowych przeszkód bywa obsługa galerii i muzeów - to, że patrzy nam na ręce, zabrania dotykać obiektów, chodzi za nami.

Stworzyliśmy mapę potrzeb związanych z kontaktem ze sztuką. Są wśród nich tak różne potrzeby jak: inspiracja, przeżycie, poszukiwanie, wiedza, przyjemność, podniecenie, potrzeba towarzyska, identyfikacji, spełnienia kulturalnego, tożsamości, spędzenia wolnego czasu, interakcji, ale też związane ze środowiskiem, prestiżem i obyciem, a nawet zabawa czy wernisażowe wino. Zastanawiamy się też, co z osobami, które nie chodzą do galerii - co można im zaproponować i czy w ogóle można i trzeba ich tu przyciągnąć?

1:00

Spróbowaliśmy podzielić grupy na odbiorców według ich potrzeb. Wyróżniliśmy odbiorców rozrywkowo-eventowych (takich, którzy odwiedzają galerię np. podczas Nocy Muzeów), naukowo-zawodowych (ich obecność w galerii związana jest z profesją - to krytycy, naukowcy artyści i kuratorzy), uczniów (zaspokajających potrzeby edukacyjne, bez względu na wiek), "pragmatyków-romantyków" (przychodzą po inspirację, wiedzą gdzie ją znaleźć), środowiskowych (dla towarzystwa, prestiżu, obycia), tzw. "ludzi kulturalnych" (uważają, że raz na jakiś czas wypada zajrzeć do galerii), krytykantów (przychodzą, by ponarzekać - że to głupie, bez sensu, że to nie sztuka) oraz "lokalsów", przywiązanych do miejsca.

Zastanawiamy się też, kto do galerii nie przychodzi. Doszliśmy do wniosku, że nie ma tu dzieci, mieszkańców Starego Rynku, rodzin, uczniów gimnazjów i liceów, ludzi w wieku 40+ i tzw. wyższej klasy średniej. Doszliśmy do wniosku, że nie można mówić o żadnym przeciętnym mieszkańcu Poznania - to grupy bardzo różnorodne, do których trzeba dotrzeć w różny sposób. Nie da się tego zrobić w ciągu miesiąca - to muszą być długotrwałe, zaplanowane działania.

Stwierdzamy, że jedną z przeszkód jest sam wygląd galerii z zewnątrz - tworzy próg, przez który te osoby nie chcą przejść. Chociażby dlatego, że sama przestrzeń nie przyciąga - brakuje tu zieleni, może np. powinna przed Arsenałem powstać plaża? By przyciągnąć ludzi na wystawy, trzeba zaplanować dłuższy łańcuch, którego ostatnim ogniwem będzie wystawa. Być może trzeba skupić się na przyciągnięciu tu dzieci, z którymi przyjdą bardzo różni rodzice.

Pada sporo pomysłów, ale też wątpliwości. Jednym z problemów jest Stary Rynek - przestrzeń i turystyczna, i rozrywkowa, i mieszkalna. Być może, by skutecznie ją animować, należałoby zawiązać koalicję rynkową z innymi instytucjami.

Na razie jednak odkładamy pracę na później. Cytując "Lśnienie" Kubricka - "All work and no play makes Jack a dull boy". Czas na zabawę - będziemy grać w "Mafię". Część uczestników akcji powoli odpada i idzie spać.

2:00

Miastem rządzi mafia - wynika z naszej zabawy. Siedzimy w kółku, jedna osoba rozdaje każdej osobie po jednej karcie. Dwie osoby, którym trafi się joker, są mafiosami i wybierają kogo zabić. Dwa asy to policjanci - wybierają, kogo chronić. Każdy uczestnik zabawy tworzy miasto, próbując wytypować, kto zabija. Gdy miasto zamyka oczy, budzi się mafia. Potem budzi się policja, na końcu miasto. Każdy podejrzewa każdego, ale trochę nam nie wychodzi - przeżywa tylko jeden obywatel miasta i dwaj mafiosi.

Pod Arsenał czasem podchodzą przechodnie, zwykle pijani. Jedni się śmieją, inni próbują do nas dołączyć, są i tacy, którzy próbują się dowiedzieć, o co nam chodzi.

3:00

Po "Mafii" przyszedł czas na grę w "Tabu". Jest swobodnie, wesoło, ale i coraz więcej osób idzie spać. Na razie kończę relację z akcji - do poczytania rano!

9:30

Po mniej więcej czterech godzinach snu budzą mnie szepty dochodzące z kąta sali. Próbuję je zignorować i przewracam się z boku na bok na niewygodnej karimacie, ale chwilę później rolety idą w górę i wiem, że już "nie mam wyjścia". Karolina Sikorska chodzi po sali, zdecydowanie za głośno pytając "Gramy w karteczki?" (tzw. "Ktosia", w którego cześć uczestników akcji bawiła się wczoraj późno w nocy). Panuje klimat zaspano-kawowy. Teraz już naprawdę mam ochotę stąd wyjść, ale jeszcze tylko 2,5 godziny.

11:45

Nie lenimy się. Od rana kontynuujemy prace. Zastanawiamy się, jak pozyskać nowych odbiorców - dzieci, gimnazjalistów, licealistów i osoby powyżej 40 lat. Pomysły są różne - by oddać dzieciom przestrzeń do zaaranżowania wystawy, stworzyć dla nich parki rozrywki i sztuki, wciągnąć w gry miejskie, skatalizować młodzieńczy bunt przez wspólne tworzenie graffiti lub zinów, starszych zaprosić np. do robótek ręcznych czy warsztatów malarstwa.

Dochodzimy też do wniosku, że przestrzeń galerii powinna być bardziej przyjazna - galerii brakuje czytelni, otwartej kawiarni, zieleni. Powraca pomysł ogródka na dachu galerii, w którym można by miło spędzić czas, spotkać się z kimś, czy nawet uprawiać jogę.

Powoli kończymy pracę - przekuwamy efekt naszych prac na plakatowe hasła, które powiesimy na zewnątrz galerii, by przechodnie mogli dopisywać, co o nich myślą. Odnoszą się do potrzeb odbiorczych - m.in. "W sztuce szukam przeżycia. A ty?", "Chcę, żeby galeria była moim miejscem" lub "Nie wiem, czego szukam, ale wiem, gdzie znajdę". Druga grupa zapisuje efekt swoich prac na drewnianym kubiku, który także stanie przed galerią. Znalazły się na nim wypracowana misja galerii i postulaty, m.in. "Chcemy być krytyczni i powodować zmiany", "Chcemy uznania, że sztuka to praca", czy "Chcemy, by Poznań się nami chwalił".

Za 15 minut wyjdziemy z galerii, więc kończę swoją relację - krótsze i nieco bardziej uporządkowane sprawozdanie znajdziecie jutro w "Głosie Wielkopolskim". To nie był zmarnowany czas - przedyskutowaliśmy dużo spraw, zastanowiliśmy się, jaka galeria powinna być i do kogo ma trafiać, przy okazji nieźle się przy tym bawiąc. 20 godzin minęło o wiele szybciej, niż się spodziewałem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski