Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

22-letnia Ola zginęła pod kołami tramwaju w Poznaniu. Prokuratura umorzyła śledztwo. Rodzina chce jego wznowienia

Justyna Piasecka
Justyna Piasecka
Grzegorz Dembiński/archiwum prywatne
Kolejna kontrowersyjna opinia biegłego sądowego Adama Pachołka. Tym razem chodzi o dramatyczny wypadek, w którym zginęła 22-letnia Aleksandra. Dziewczyna straciła życie pod kołami tramwaju w Poznaniu. Czy to wyłącznie ona przyczyniła się do tej tragedii? Zdaniem biegłego tak. Inną wersję przedstawia jednak rodzina zmarłej.

Adam Pachołek to biegły sądowy z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych oraz eksploatacji pojazdów, techniki samochodowej i ruchu drogowego. Jest on częstym autorem opinii, które mają decydujące znaczenie dla wyników prokuratorskiego śledztwa. Jego ekspertyzy są podstawą do np. oskarżenia o spowodowanie wypadku, jak też i umorzenia sprawy. Biegły Pachołek wydał m.in. opinię w głośnej sprawie wypadku, w którym zginęła dziennikarka „Głosu Wielkopolskiego” Anna Karbowniczak, czy obwinionego o spowodowanie kolizji policjanta. Teraz dotarliśmy do kolejnej sprawy, w której opinia biegłego Pachołka jest podważana.

Czytaj też: Wątpliwe opinie biegłego. To on wydał ekspertyzę w sprawie wypadku Anny Karbowniczak

Zabrakło jednego kroku

Poznań, 2 grudnia 2020 roku. 22-letnia Aleksandra Jarząbek wybrała się na zakupy do pobliskiego sklepu. Po przejechaniu jednego przystanku wysiadła na osiedlu Rzeczypospolitej. Poczekała, aż tramwaj, którym przyjechała, odjedzie, po czym weszła na przejście dla pieszych. Przechodząc przez torowisko, została potrącona przez nadjeżdżający z jej prawej strony tramwaj linii nr 7. Wszystko wskazuje na to, że zabrakło jej zaledwie jednego kroku, by uniknąć zderzenia. Niestety, Ola nie przeżyła wypadku. Koło tramwaju zahaczyło o jej prawą nogę. 22-latka znalazła się między tramwajem a rampą przystanku. Zginęła na skutek uduszenia. Miała żyć jeszcze po przyjeździe karetki, jednak - z uwagi na jej położenie - nie było szans na udzielenie jej skutecznej pomocy.

Ola pochodziła z Koszalina. Studiowała filologię angielską i pedagogikę na UAM w Kaliszu. Po licencjacie chciała rozpocząć studia magisterskie w Poznaniu. Jej plany pokrzyżowała pandemia koronawirusa. Ola wyprowadziła się z akademika i wróciła do rodzinnego domu. Pod koniec października wyjechała do Poznania, gdzie znalazła pracę.

- 27 listopada, w piątek, przyjechała nas odwiedzić. Została na weekend, w niedzielę 29 listopada wróciła do Poznania. Dobrze, że przyjechała. To był ostatni raz, kiedy widzieliśmy Olę…

- wspomina Artur Jarząbek, tata Oli.

W sprawie wypadku, w którym zginęła Ola opinię wydał biegły Adam Pachołek, która wpłynęła na decyzję śledczych. Już po niespełna trzech miesiącach poznańska prokuratura zamknęła śledztwo, umarzając postępowanie. Dotarliśmy do tego dokumentu.
Po wypadku przeprowadzono komisyjne oględziny i badanie tramwaju, w którym uczestniczył biegły sądowy Adam Pachołek. Ustalił on, że stan techniczny tramwaju nie miał wpływu na zaistniałe zdarzenie. Takie wnioski wyciągnął, pomimo stwierdzenia, że nie wszystkie hamulce szczękowe w drugim wagonie tramwaju były sprawne. W protokole widnieje bowiem zapis „I wagon II oś nie trzyma”. Dodatkowo, podczas próby hamowania wykazano: „hamowanie elektrodynamiczne wyniosło 1,18 m/s² - wymagane 1,1 m/s², hamowanie nagłe 1,92 m/s² - wymagane 2,0 m/s²”.

Biegły podkreślił, że badanie zostało przeprowadzone na mokrym torze, „co mogło wpłynąć na pogorszenie przyczepności i co za tym idzie, uzyskanie niższych pomiarów opóźnienia hamowania”.

W tym miejscu należy zauważyć, że zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Infrastruktury z 2 marca 2011 roku w sprawie warunków technicznych tramwajów i trolejbusów oraz zakresu ich niezbędnego wyposażenia, próba hamowania powinna być przeprowadzona na suchym, a nie mokrym torze. Ma to na celu zbadanie maksymalnych sił hamowania, co nie jest możliwe na mokrych szynach. Badanie na mokrym torze przypomina sytuację gdybyśmy rolki hamowni, podczas badania diagnostycznego samochodu, polali olejem, a zatem celowo uniemożliwili właściwą diagnostykę. Prokuratura jednak, pomimo powyższych nieścisłości, uznała, że tramwaj był sprawny.

Dalej prokuratura odnosi się do postępowania motorniczego bezpośrednio przed zdarzeniem. Wskazuje, że z odczytu tachografu tramwaju wynika, że motorniczy użył hamulców elektrodynamicznych, hamulców szynowych i dzwonka zewnętrznego.

- Podczas hamowania motorniczy nie zwolnił pedału tzw. czuwaka, jednakże w warunkach ograniczonej przyczepności mogło to doprowadzić do poślizgu/zablokowania kół tramwaju. W wyniku użycia hamulców szynowych automatycznie zadziałał dzwonek wewnętrzny

- czytamy w uzasadnieniu postanowienia.

Podkreślić należy, że w dniu wypadku nie padało, szyny były suche, więc wystąpienie poślizgu było wręcz nieprawdopodobne.

W tym miejscu, aby zrozumieć kwestie techniczne, należy wskazać na system hamowania w tramwaju, co opisał później ekspert z Koszalina w prywatnej opinii. Tramwaj wyposażony jest w hamulec elektrodynamiczny, który działa podobnie jak hamowanie silnikiem w samochodzie. Hamulca tego używa się, gdy nie istnieje żadne zagrożenie. „Hamulce szczękowe włączają się automatycznie na pierwszy stopień mocy (są dwa stopnie), gdy prędkość tramwaju maleje. Takie hamowanie gwarantuje zatrzymanie się pojazdu i utrzymanie go w postoju. Hamowanie nagłe polega na maksymalnym wciśnięciu pedału hamowania, co powoduje uruchomienie hamulców szynowych, a po obniżeniu prędkości do około 25 km/h dodatkowo puszczenia czuwaka, co spowoduje dalsze uruchomienie włączonych już hamulców bębnowych, ale na drugi stopień mocy”.

Zapis tachografu nie został udostępniony w wersji cyfrowej, czego później domagała się rodzina zmarłej Oli. Są to jedynie wydruki diagramów. Wynika z nich, że motorniczy najpierw użył dzwonka zewnętrznego, a dopiero później rozpoczął hamowanie.

W dalszej części uzasadnienia o umorzeniu postępowania, prokurator - powołując się na zapis z kamery monitoringu odjeżdżającego tramwaju, którym jechała Ola - wskazuje, że „widać pokrzywdzoną zbliżającą się do przejścia dla pieszych, a także na sygnalizatorze dla pieszych, na części przejścia wydzielonego przez torowisko ,widać palące się światło koloru czerwonego”. Prokurator zaznacza też, że Ola przez cały czas trzyma telefon komórkowy w ręce, głowę ma skierowaną w jego stronę, jest na nim skupiona.

Poza motorniczym tramwaju, który potrącił 22-latkę, świadkiem zdarzenia była pasażerka pojazdu. Kobieta zeznała, że kiedy Ola przechodziła przez torowisko, sygnalizacja wskazywała pionową kreskę, co świadczyło, że tramwaj mógł jechać. Dodała, że dziewczyna szła wolno ze spuszczoną głową. Według relacji świadka, 22-latka miała nie reagować na sygnały dźwiękowe wydawane przez tramwaj.

- Motorniczy w pewnym momencie zaczął krzyczeć „kobieto rusz się, bo cię zabiję, czy potrącę”, czy jakoś tak

- zeznała kobieta.

Wątpliwości budzi za to zapis ze sterownika sygnalizacji świetlnej. Specjalista ITS z Zarządu Dróg Miejskich w Poznaniu wskazał, że piesza przechodząc przez przejście, miała czerwone światło. Należy jednak zauważyć, że w aktach sprawy znajduje się lakoniczny e-mail od firmy obsługującej sterowniki, z którego wynika, że zapis jest cofnięty o około 20 minut, czyli jeśli wypadek był o godz. 14.28, to odczyt tak naprawdę wskazywał godz. 14.08.

Prywatna opinia przedstawia inną wersję

Rodzina Oli ma wiele zastrzeżeń, co do poczynionych ustaleń. Ich zdaniem m.in. na nagraniu monitoringu nie widać, by 22-latka trzymała w ręce telefon podczas przechodzenia przez torowisko. Poza tym jej bliscy zwracają uwagę na niewyjaśnione kwestie, chociażby te dotyczące stanu technicznego tramwaju, czy zachowania motorniczego, który zamiast najpierw hamować, użył dzwonka, a ponadto nie puścił pedału czuwaka, który automatycznie uruchamia wszystkie dostępne w pojeździe hamulce.

W związku z powyższym bliscy Oli złożyli zażalenie na postanowienie o umorzeniu postępowania i poprosili doświadczonego dr inż. Piotr Krzemień z Koszalina, który wcześniej pracował w Instytucie Ekspertyz Sądowych im. prof. dra J. Sehna w Krakowie, by wykonał prywatną opinię w tej sprawie.

Jakie płyną z niej wnioski? Ekspert wykazał wiele kwestii mogących świadczyć o tym, że motorniczy tramwaju mógł przyczynić się do zaistnienia wypadku. Ekspert z Koszalina stwierdził, że „motorniczy nie spóźnił się z reakcją na powstałe zagrożenie, jednak zamiast hamowania nagłego, najpierw uruchomił dzwonek zewnętrzny. Hamowanie nagłe wdrożył z około 1-sekundowym opóźnieniem, co już samo w sobie pozbawiło go możliwości uniknięcia wypadku.”

Ponadto, jego zdaniem, postępowanie obojga uczestników stanowiło przyczynę wypadku.

Sąd, który rozpatrywał zażalenie, prawomocnie umorzył śledztwo. Rodzina Oli nie dała za wygraną i postanowiła zwrócić się do Prokuratury Krajowej z pismem o podjęcie na nowo umorzonego śledztwa, domagając się jednocześnie powołania biegłego z zakresu rekonstrukcji wypadku. Do pisma dołączono także prywatną opinię.

Na początku 2021 roku poznańska prokuratura powołała biegłego, o którego wnioskowała rodzina. Był to Adam Pachołek, ten sam, który wykonał badanie tramwaju niezgodnie z wymogami rozporządzenia. Rodzina Oli wnioskowała o powołanie innego biegłego, ale bezskutecznie.

W kwietniu 2022 roku prokuratura odmówiła wszczęcia na nowo umorzonego postępowania, powołując się na opinię biegłego Adama Pachołka oraz zeznania uzupełniające specjalisty ITS z ZDM Poznań, który wyjaśnił kwestię przesunięcia czasu pracy sygnalizacji o 20 minut. Wskazał, że w dniu wypadku nastąpiła awaria sygnalizacji, która została usunięta przed godziną 10. Jego zdaniem nie miało to jednak żadnego znaczenia w sprawie, a „dołączony diagram do akt przedstawia rzeczywisty zapis sygnalizacji w momencie zdarzenia, bez względu na fakt, iż wskazany czas jest nieprawidłowy.”

Biegły Adam Pachołek w swojej opinii wysnuł wnioski, że „główną przyczyną zaistniałego wypadku drogowego było zachowanie pieszej”, która przechodziła przez torowisko, mając czerwone światło. Biegły stwierdził jednocześnie, że „brak jest technicznych podstaw, by uznać, że kierujący tramwajem mimo podjętych reakcji (w chwili wystąpienia zagrożenia nie miał możliwości uniknięcia wypadku), swoim zachowaniem przyczynił się do zaistnienia wypadku drogowego”. Potwierdził swoje wcześniejsze ustalenie, że stan techniczny tramwaju nie miał wpływu na zdarzenie.

Ekspert wytyka błędy biegłego

Po wydanej przez Pachołka opinii, rodzina Oli poprosiła Piotra Krzemienia o kolejną pozaprocesową ekspertyzę, która miała m.in. stanowić analizę opinii biegłego powołanego przez prokuraturę.

Autor prywatnej opinii wskazał, że jego zdaniem „istnieją poważne, zbagatelizowane argumenty przemawiające za uzasadnionym podejrzeniem o kluczowym wpływie istotnej niesprawności tramwaju w chwili wypadku na jego zaistnienie oraz znaczącej roli zachowania się motorniczego w kontekście potrącenia pieszej”.

Wytknął też Pachołkowi stwierdzenie, że motorniczy użył dzwonka zewnętrznego jeszcze zanim piesza rozpoczęła wchodzenie na przejście, a zatem przed powstaniem stanu zagrożenia, gdy Ola stała przed przejściem. Taki stan rzeczy nasuwa wątpliwości, co do poprawności obliczeń biegłego.

- To przeczy nawet zeznaniom motorniczego, który podaje, że dzwonek i hamulec szynowy włączył po wejściu pieszej na przejście. Miał wrażenie, że hamulec nie hamuje w 100 proc., podając powód prawdopodobnie śliskiej szyny, a jak wykazano na wstępie, szyny były suche i nie mogły być oblodzone. Jest to więc spójne z niesprawnością układu hamulcowego tramwaju i brakiem puszczenia czuwaka, który uruchamia dodatkowe hamulce szczękowe

- czytamy w prywatnej opinii.

Zdaniem eksperta z Koszalina, biegły Pachołek błędnie ustalił mechanizm potrącenia Oli, wskazując, że po potrąceniu przewróciła się i została najechana przez przednie prawe koło tramwaju.

- Gdyby tak było, to nie dostałaby się między rampę a bok tramwaju, bo kolejne koła tramwaju przejechałyby po niej. Mechanizm był inny. Piesza po uderzeniu została odbita od tramwaju w miejsce, gdzie już była rampa, a następnie hamujący tramwaj najechał na nią przednim prawym kołem, dociskając jednocześnie do rampy. Nie ma bowiem śladu wleczenia ciała pod tramwajem od przejścia dla pieszych aż do miejsca zdarzenia

- zauważył Piotr Krzemień.

Ekspert zwraca też uwagę na stwierdzenie Pachołka, że „wydruk prędkości tramwaju jest przedstawiony w funkcji drogi, co uniemożliwi ustalenie odległości tramwaju w chwili powstania stanu zagrożenia”.

- Warto więc zwrócić uwagę, dlaczego biegły nie zawnioskował o pełne dane w formie cyfrowej, o co wnioskował pokrzywdzony. Ale i tak stwierdzenie biegłego nie jest prawdziwe. Dane te są wystarczające do odtworzenia drogi tramwaju, bo przecież droga jest podana wprost

- ocenia ekspert i wskazuje na własne obliczenia wykonane programem symulacyjnym, którego biegły nie stosował.

I dodaje: - Biegły posiłkuje się więc ustaleniem usytuowania tramwaju względem słupa, robiąc to niejako „na oko” i w dodatku posługując się czasem z fragmentu filmu innego tramwaju, na którym nie widać potrącenia pieszej. Tutaj bardzo istotne jest to, że czas z rejestratora jazdy tramwaju nie jest zsynchronizowany z czasem monitoringu tramwaju, który nie brał udziału w zdarzeniu.
Ekspert z Koszalina zauważa też, że „biegły [A. Pachołek - red.] używa cały czas pojęcia »oszacowania«, czyli nie wykonał wystarczająco precyzyjnych obliczeń w sytuacji, gdy było to możliwe”.

Piotr Krzemień wyliczył, że w chwili początku reakcji motorniczego tramwaj znajdował się w odległości ok. 53 m przed miejscem potrącenia, tymczasem Pachołek wskazał, że około 66,5 m. Jak wykazuje specjalista, mimo tak dużej różnicy, w opinii prywatnej obliczono, że mając na uwadze prawidłowy stan techniczny tramwaju, wypadku dałoby się uniknąć - piesza zeszłaby z toru jego jazdy.

I dodaje, że gdyby tak wcześnie - jak podaje Pachołek - „motorniczy rozpoczął reakcję i hamował dokładnie tak, jak to uczynił (brak puszczenia czuwaka i uruchomienie hamulca szynowego po 2 s od powstania zagrożenia), to nawet przy wykazanej wadzie układu hamulcowego tramwaj zatrzymałby się ok. 4,6 m przed pieszą, gdyż całkowita droga zatrzymania pojazdu wyniosłaby 61,9 m, co wynika wprost z zapisu rejestratora”.

Powyższe uwagi stanowią jedynie część zastrzeżeń wskazanych przez eksperta do opinii biegłego Pachołka.

- Zakres nieprawidłowości, jakimi dotknięta jest opinia biegłego Adama Pachołka, całkowicie dyskwalifikuje ją jako źródło wiadomości specjalnych, a zarazem budzi podejrzenia co do tego, czy charakter i powaga błędów są jedynie przypadkowe

- podsumował Piotr Krzemień.

Poprosiliśmy biegłego Adama Pachołka, by odniósł się do różnic między jego opinią a tą stworzoną przez eksperta z Koszalina, w tym m.in. dlaczego uznał, że stan techniczny tramwaju nie wzbudzał wątpliwości mimo, że nie wszystkie hamulce były sprawne, co wynika z protokołu.

Biegły wskazał, że nie pamięta szczegółów sporządzonej przez siebie opinii. Podkreślił, że jeśli coś takiego było, to jest to zawarte w jego opinii.

Czytaj też: Ile poczekamy na opinię ws. śmierci Ani Karbowniczak? Polscy "biegli" patologią wymiaru sprawiedliwości

Mimo decyzji prokuratury, rodzina Oli wciąż się nie poddaje. Dlaczego?

- To nie jest tak, że nie jesteśmy w stanie przyjąć do wiadomości, że do wypadku mogło dojść z winy Oli, która zdaniem prokuratury przechodziła na czerwonym świetle. W sprawie tej jest jednak wiele niewyjaśnionych kwestii i nieścisłości, dlatego zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by została ona przeanalizowana jak należy

- mówi Artur Jarząbek, tata Aleksandry.

Rodzina 22-latki złożyła kolejne pismo do Prokuratury Krajowej, licząc na wznowienie śledztwa i powołanie nowego biegłego, który wykona opinię nie pozostawiającą żadnych wątpliwości .

- Pismo to zostało przekazane do Prokuratury Regionalnej, która następnie skierowała je do prokuratury okręgowej z poleceniem przeprowadzenia analizy tego postępowania, które zostało umorzone

- mówi Anna Marszałek, rzeczniczka Prokuratury Regionalnej w Poznaniu.

Wątpliwe opinie biegłego

Wypadek 22-letniej Oli to nie jedyna sprawa, w której opinia biegłego Adama Pachołka budzi wątpliwości. Przykładem, który już wielokrotnie poruszaliśmy na łamach „Głosu Wielkopolskiego”, jest sprawa naszej dziennikarki Anny Karbowniczak, która zginęła w wypadku samochodowym. Biegły Pachołek sporządził opinię w tej sprawie. Na podstawie jego ekspertyzy, prokuratura umorzyła śledztwo, a kierowcę i pasażerów busa, biorących udział w wypadku, oskarżyła jedynie o nieudzielenie pomocy dziennikarce, wycofując jednocześnie wcześniej postawione zarzuty, w tym m.in. kierowcy busa.

Dopiero po publikacjach „Głosu Wielkopolskiego” i serwisu onet.pl, Prokuratura Krajowa wznowiła śledztwo i powołała nowy zespół biegłych. Stało się to po tym, jak w prywatnej opinii sporządzonej przez wieloletniego eksperta Jerzego Hyżorka, wykazaliśmy, że to nie Anna Karbowniczak spowodowała wypadek, lecz kierowca busa. Nowa opinia, którą wykonali biegli z Krakowa, wykazała, że zarówno dziennikarka, jak i kierowca mogli przyczynić się do wypadku. Mając dwie różne opinie - biegłego Pachołka i biegłych z Krakowa - prokuratura powołała trzeci zespół biegłych, który sporządzi kolejną opinię.

Opinia biegłego Pachołka miała decydujący wpływ na wyrok sądu w sprawie policjanta z Poznania, który został obwiniony o spowodowanie kolizji. Sąd uznał, że to funkcjonariusz doprowadził do zderzenia z innym samochodem. Mając wątpliwości co do orzeczenia sądu opartego na opinii biegłego Pachołka, Kancelaria Adwokacka Wiza & Paplaczyk, reprezentująca policjanta, zwróciła się do innego eksperta o sporządzenie prywatnej opinii. Ten podważył ustalenia biegłego Pachołka i wykazał, że do kolizji doprowadziła kobieta, która kierowała drugim samochodem biorącym udział w zdarzeniu.

Sprawa, na skutek apelacji, trafiła do sądu drugiej instancji. Sąd Okręgowy w Poznaniu uchylił pierwszy wyrok i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania. Kiedy sąd rejonowy ponownie zajął się sprawą, powołał biegłego Bolesława Parulskiego, który sporządził nową opinię. Biegły wskazał, że z analizy materiału dowodowego wynika, iż wersja policjanta co do przebiegu zdarzenia ma większe odzwierciedlenie w materiale dowodowym niż wersja przedstawiona przez kobietę kierującą audi. Ostatecznie policjant został uniewinniony.

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]

Obserwuj nas także na Google News

W lutym 2013 roku mieszkanka Poznania wracając w nocy z towarzyskiego spotkania została skrępowana i zgwałcona przez nieznanego mężczyznę. Dzięki badaniom DNA policjanci zatrzymali podejrzanego, który już wcześniej dopuścił się gwałtów. Zobacz też - Zapadł wyrok w głośnej sprawie pedofila z Lubska: Przejdź dalej -->

Nierozwiązane i tajemnicze sprawy to specjalność tych policj...

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski