Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

30 lat temu zginęła Anna Jantar: Słońca jakby mniej...

Marek Zaradniak
Ił 62 „Mikołaj Kopernik” spadł w pobliżu Okęcia  14 marca, około godziny 11.15. Zginęli wszyscy pasażerowie i cała załoga
Ił 62 „Mikołaj Kopernik” spadł w pobliżu Okęcia 14 marca, około godziny 11.15. Zginęli wszyscy pasażerowie i cała załoga fot. Michał Kulakowski/REPORTER
Gdyby nie tęskniła za rodziną, zapewne nie wsiadłaby do feralnego Iła 62 14 marca 1980 roku. Z Ameryki Anna Jantar miała bowiem wrócić 22 marca i zapewne wróciłaby szczęśliwe - przypomina Marek Zaradniak

Zaraz po Bożym Narodzeniu 1979 roku Anna Jantar wyjechała na koncerty do USA. Mąż i córka zostali w kraju. Trzy miesiące zaplanowanego tam pobytu dłużyły się niemiłosiernie.

- W marcu 1980 roku odwiedziliśmy Jarka w Warszawie. Ania telefonowała wtedy z Ameryki - była bardzo stęskniona i trudno się dziwić, już trzy miesiące przebywała poza domem. Swój powrót planowała na 22 marca. Wtedy nie podejrzewaliśmy, że go przyspieszy i zamiast witać ją w Poznaniu będziemy ją żegnać na cmentarzu - wspomina dziś Lech Konopiński.

Maszyna Polskich Linii Lotniczych LOT "Mikołaj Kopernik" miała wystartować z Nowego Jorku 13 marca około godziny 19 czasu lokalnego, ale silna śnieżyca i będąca jej konsekwencją konieczność oczyszczenia samolotu i pasa startowego spowodowały, że start nastąpił o godzinie 21.18. Około 11.12 14 marca maszyna pilotowana przez kapitana Pawła Lipowczana zbliżała się do Okęcia. Na około minutę przed planowanym lądowaniem załoga przekazała wieży kontrolnej, że nie zaświecił się wskaźnik wysunięcia podwozia. Takie awarie zdarzały się często w samolotach typu Ił 62.

Kontroler polecił, aby samolot z pułapu 250 metrów przeszedł na pułap 650 metrów. Gdy na polecenie kapitana mechanik pokładowy zwiększył moc silników, pękł wał turbiny niskiego ciśnienia silnika nr 2. Turbina obracająca się swobodnie w strudze gazów rozpędziła się do prędkości która spowodowała jej rozerwanie i całkowite zniszczenie silnika. W rezultacie uszkodzeniu uległ też silnik nr 1, a odłamki przebiły kadłub. Przestały działać silniki nr 2 i 3. Zniszczeniu uległy układy sterownicze i zasilania czarnej skrzynki.

Ostatnich 26 sekund lotu nie udało się zarejestrować. Właśnie po 26 sekundach bezwładnego spadania samolot ściął prawym skrzydłem drzewo uderzając w powierzchnię pokrytej lodem fosy. Samolot rozpadł się na wiele części. Aby je wydobyć trzeba było częściowo wypompować wodę z fosy. Ciała ofiar leżały porozrzucane wśród szczątków samolotu. Nikt się nie uratował: zginęło 77 pasażerów i 10 członków załogi. Wśród ofiar tragedii była Anna Jantar.

W raporcie powołanej przez rząd komisji badającej przyczyny katastrofy czytamy:
"W końcowej fazie lotu, podczas podejścia samolotu do lądowania nastąpiło zniszczenie turbiny lewego, wewnętrznego silnika na skutek niekorzystnego i przypadkowego zbiegu okoliczności i ukrytych wad materiałowo-technologicznych, które doprowadziły do przedwczesnego zmęczenia wału silnika. Częściami zniszczonej turbiny zostały uszkodzone dwa inne silniki i układy sterowania samolotem: ster wysokości i kierunku".

Ustalenia komisji wysłano do Związku Radzieckiego, ale Rosjanie odrzucili raport jako niewiarygodny. Dopiero po późniejszej o siedem lat tragedii lotu nr 5055, spowodowanej pęknięciem wału silnika, bardzo niechętnie zaakceptowali ustalenia komisji.
Jak zapamiętali te dramatyczne chwile przyjaciele Anny Jantar?

- Wcześnie rano 14 marca 1980 roku wyruszyliśmy z żoną samochodem do Krynicy. Włączyliśmy kasetę z piosenkami Ani i rozmawialiśmy o jej powrocie do kraju z USA. Na kolejnej kasecie, jakiej słuchaliśmy, były piosenki Krzysztofa Krawczyka, a wśród nich kompozycja Jarka Kukulskiego z moimi słowami: "To co dał nam świat, niespodzianie zabrał los". Na miejscu dowiedzieliśmy się, że w Warszawie spadł samolot Ani. Byliśmy wstrząśnięci - wspomina Lech Konopiński.

- Byłem przekonany, że ona nie leci tym samolotem. Na kartce napisała mi późniejszy termin: miała przyjechać do Lublina w sprawie naszej dalszej współpracy. Gdy nad ranem dowiedziałem się, że samolot się rozbił i Ania nie żyje, napisałem utwór o dużej ekspresji, który do tej pory nie miał tekstu. Andrzej Mogielnicki dopisał go i tak powstała piosenka "Słońca jakby mniej". Tyle mogliśmy zrobić, aby ją pożegnać - mówi Romuald Lipko.

Autor tekstów Andrzej Mogielnicki do dziś dziwi się swym ówczesnym przeczuciom.
- Na początku roku 1980 zaproponowałem Budce Suflera tekst o katastrofie lotniczej. Powiedzieli mi "Stary, takie rzeczy się nie zdarzają". Przyznałem im rację... Wcześniej napisałem tekst do jednego z ostatnich przebojów Anny "Nic nie może przecież wiecznie trwać". Wspomnianego tekstu o katastrofie lotniczej w pierwotnej formie nigdy nie nagrano. Natomiast powstała druga wersja tej piosenki "Tyle z tego masz" - mówi Mogielnicki. Zarówno "Słońca jakby mniej", jak i "Tyle z tego masz" znalazły się na krążku Budki o równie wymownym tytule "Ona przyszła prosto z chmur".

- Po raz ostatni widzieliśmy się podczas wakacji nad morzem w 1979 roku. Spędzaliśmy je pod Ustką. Gdy, któregoś dnia zajrzeliśmy do Ustki spotkaliśmy tam spacerujących Anię, Natalię i Jarka. Nazajutrz były imieniny Ani, na które nas zaprosiła. "Co ty tak ciągle wyjeżdżasz w świat Piotrek? Powinieneś częściej śpiewać w kraju. Ja mam w planach jeszcze wyjazd do Stanów, a gdy wrócę, Jarek zarezerwuje studio w Wifonie i nagramy płytę w duecie" zaproponowała mi wtedy Ania - wspomina Piotr Kuźniak. - Będąc w Finlandii 14 marca słuchałem Polskiego Radia na falach długich i dowiedziałem się, że Ania zginęła w katastrofie lotniczej. Wiedziałem już, że tej płyty już nie nagramy - żałuje Piotr Kuźniak.

Pogrzeb odbył się na warszawskim Wawrzyszewie, na który przyszły ogromne tłumy, w tym wiele innych osób ze świata artystycznego.

- Ale tak to jest, gdy odchodzi młody człowiek, który dał się poznać w krótkim okresie życia z tak znakomitymi przebojami. A poza tym przecież Ania była dziewczyną o ogromnej kulturze - uważa Lech Konopiński.

- To zadziwiające, że minęło tyle lat, a co roku o tej porze dostaję telefony dotyczące jej. To świadczy o tym jak bardzo była kochana - dodaje Romuald Lipko.
- To była wspaniała dziewczyna, która poszła mocno do przodu. Ludzie ją kochali - wspomina Zbigniew Wodecki.

Halina Frąckowiak, która przyjaźniła się z Anną Jantar dla zachowania pamięci o niej nagrała piosenkę Jarosława Kukulskiego i Janusza Kondratowicza "Anna już nie mieszka tu". To z jej inicjatywy na festiwalu piosenki w Opolu najlepszemu wykonawcy koncertu "Debiuty" od 1984 roku przyznawana jest Nagroda im. Anny Jantar. Jej laureatami są m.in: Mieczysław Szcześniak i Justyna Steczkowska. W 1990 roku ukazała się płyta z przebojami Anny Jantar w wykonaniu m.in. Eleni, Bogusława Meca, Mieczysława Szcześniaka i Magdy Dureckiej. W 2007 roku Annie Jantar poświęcony był bydgoski festiwal "Pejzaż bez Ciebie". W Poznaniu na początku lat 90. z inicjatywy fanklubu Anny Jantar odsłonięto tablicę pamiątkową na domu, w którym mieszkała przy ul. Kasprzaka 7. Wielbiciele artystki apelują, by w najbliższą niedzielę poznaniacy przynieśli pod ten budynek zapalone znicze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski