Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

5-letnia Zuzia z Poznania zginęła na wakacjach [NOWE FAKTY]

Rafał Święcki, Katarzyna Sklepik
Dziewczynka zginęła podczas zabawy na hamaku.
Dziewczynka zginęła podczas zabawy na hamaku. sxc.hu
Ciężki kloc drewna przydusił 5-letnią Zuzię. Dziecko nie żyje.

Zuzia, pięcioletnia wychowanka Domu Dziecka nr 3 w Poznaniu, zginęła podczas wypoczynku na warsztatach teatralnych w Wolimierzu, koło Świeradowa Zdroju. Do tragicznego wypadku doszło w sobotę, około godziny 21. Dziewczynkę przygniótł olbrzymi kloc drewna, do którego przymocowany był ogrodowy hamak. Bawiły się na nim inne uczestniczące w warsztatach dzieci.

Zajęcia dla dziesięcioosobowej grupy wychowanków poznańskiego domu dziecka zorganizowali aktorzy teatru Klinika Lalek, którego siedzibą jest dawny dworzec kolejowy w Wolimierzu. Dzieci spędzały wakacje w tym miejscu już po raz drugi. Pięcioletnia Zuzia była najmłodszą uczestniczką obozu. Grupą opiekowały się dwie wychowawczynie z domu dziecka.

- Po zajęciach dzieci zjadły kolację. Później miały chwilę czasu na relaks, książki, laptopy. Była odrobina zamieszania, jak to przy zabawie dzieci - mówi Wiktor Wiktorejczyk, szef teatru. - Wtedy w jednej sekundzie doszło do tragedii. To był nieszczęśliwy wypadek - dodaje.

Na Zuzię przewrócił się ciężki drewniany bal o wysokości prawie dwóch metrów. Do niego z jednej strony był przymocowany hamak, na którym siedziała dziewczynka. Z drugiej strony podwiązano go do belki budynku.

Zdaniem Wiktorejczyka i policjantów, którzy przeprowadzili oględziny miejsca wypadku, hamak był solidnie przymocowany. Prokuratura ustala dokładne przyczyny wypadku.

Według jednej z wersji, mógł się do niego przyczynić ośmioletni brat Zuzi, który wdrapał się na pal i zeskoczył na hamak. Belka przewróciła się pod jego ciężarem. Dziewczynka zmarła na rękach wychowawczyni mimo akcji reanimacyjnej, którą przeprowadzili ratownicy pogotowia.

Inną wersję przedstawia Artur Nawrot, dyrektor Domu Dziecka nr 3 w Poznaniu, który zaalarmowany przez pracowników przyjechał w niedzielę do Wolimierza.

- Wychowawcy byli kilka metrów od tego miejsca. Dzieci spokojnie siedziały na hamaku. Naprawdę trudno wytłumaczyć, dlaczego wywrócił się taki ogromny kawał drewna, którego nie mogło podnieść dwóch mężczyzn - mówi Artur Nawrot, dyrektor.

Wstrząśnięta tą tragedią jest także Maria Remiezowicz, dyrektor Wydziału Zdrowia i Spraw Społecznych Urzędu Miasta Poznania. O wypadku późnym wieczorem poinformował ją telefonicznie dyrektor domu dziecka.

- Dyrektor placówki, razem z psychologiem i dodatkowymi wychowawcami z placówki jeszcze w nocy udali się na miejsce tej tragedii - mówi Maria Remiezowicz. - Trudno w tej chwili mówić o szczegółach wypadku. Wiem, że trwa dochodzenie, a dzieci są pod opieką psychologa.

Na początku dzieci zadeklarowały chęć pozostania na warsztatach w Wolimierzu do końca - czyli do wtorku. Jednak, po konsultacji z psychologiem, pod którego opieką są dzieci, dyrektor Artur Nawrot podjął decyzję o skróceniu pobytu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski