Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

70. urodziny Jimi Hendrixa. Czy ma następców? [POSŁUCHAJ]

Marcin Kostaszuk
Marcin Kostaszuk
Jimi Hendrix miałby dziś 70 lat
Jimi Hendrix miałby dziś 70 lat Archiwum Polydor
Muzyczne gusta zmieniają się niemal z roku na rok, toteż nikogo nie dziwią przetasowania w rankingach najlepszych piosenek, zespołów, czy wokalistów wszech czasów. Z jednym wyjątkiem: najwybitniejszym gitarzystą rockowym dla wszystkich pozostaje Jimi Hendrix, który dziś skończyłby 70 lat.

- Początkowo nie lubiłem Hendrixa. Jego brzmienie było zbyt brudne, nieokiełznane. Dopiero po latach zauważyłem, że to Hendrix miał wpływ na większość gitarzystów: wtedy i dzisiaj - mówi Wojciech Hoffmann, lider grupy Turbo. Dziś z Leszkiem Cichońskim przypomni on utwory Jimiego w poznańskim klubie Lizard King (Stary Rynek 86, godzina 20).

Tego typu koncerty to pierwszy ze składników legendy: pięć płyt Hendrixa wydanych za jego życia to nie tylko kanon do opanowania dla debiutantów, ale też poligon doświadczalny i pretekst do ugruntowania swej pozycji nawet przez artystów z uznaną już reputacją. Nie tylko z kręgu rocka: za rok prawdopodobnie usłyszymy Hendrixa w ramach poznańskiego festiwalu Made In Chicago, w interpretacji... flecistki Nicole Mitchell.

Drugi składnik legendy "Henia" (jak pieszczotliwie nazywają go polscy muzycy) to intrygująca osobowość, a tak naprawdę rozdźwięk pomiędzy wizerunkiem artysty w popkulturze, a prawdziwym życiem. Ze zdjęć scenicznych i okładek płyt bije pewność siebie rockowego bożka, któremu świat (i kobiety) kładą się do stóp. Kładły się zresztą, ale raczej na własną prośbę, bo Hendrix był chorobliwie nieśmiały i zamknięty w sobie. A przy tym niezwykle rodzinny.

- Naszego ojca ciągle nie było, miał problemy z alkoholem... Jimi opiekował się mną, zastępował mi ojca. Budził mnie rano do szkoły, robił drugie śniadanie. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak bardzo jesteśmy biedni, bo dawał mi pewność siebie - mówił niedawno brat muzyka Leon w wywiadzie dla "Dziennika Bałtyckiego".

Potrzebne było coś jeszcze: miłość do instrumentu.

- Nie wypuszczał go z rąk, niezależnie od tego czy gotował, rozmawiał przez telefon czy nawet, gdy szedł do toalety - wspominał Ernie Graham, współlokator Hendrixa.

Efektem było coś więcej, niż biegłość w opanowaniu gitary - to był nierozerwalny związek człowieka i przedmiotu. Dziećmi tego związku były nie tylko kompozycje i niesłyszane wcześniej dźwiękowe triki, ale też popisy graniczące ze sztuką cyrkową. Na koncertach potrafił grać z gryfem wystającym spomiędzy nóg, za plecami, zamiast palców używać zębów, a wszystko to podsumowywać morderstwem swej sześciostrunowej kochanki, wbijanej we wzmacniacze, rozwalanej o deski sceny czy palonej na stosie innych instrumentów.

Wieści o takich wyczynach rozchodziły się lepiej niż jakakolwiek reklama. Niestety, była to także jedna z przyczyn jego załamania nerwowego i uzależnienia od narkotyków.

- Najbardziej drażni mnie to, że ludzie wciąż żądają ode mnie spektaklu. Mnie nigdy na tym nie zależało, chciałem tylko, żeby dotarła do nich muzyka - mówił w jednym z z wywiadów udzielonych w Londynie na krótko przed śmiercią.

Zgon jest ostatnim składnikiem legendy Hendrixa. Do dziś trwają spory: samobójstwo, nieszczęśliwy wypadek? Znana jest tylko przyczyna: połknięcie 9 ampułek ze środkiem nasennym i inhalacja wywołanych nim wymiotów do płuc 27-letniego wówczas artysty.

Co jakiś czas ogłaszany jest kolejny następca wielkiego Jimiego: mianem tym określano od 1970 roku setki gitarzystów. Prawda jest jednak taka, że osoba, którą można by ochrzcić mianem spadkobiercy giganta z Seattle... nie istnieje. trzeba by ją raczej ulepić z kilku innych, łącząc Toma Morello z Rage Against The Machine (fantazja), Lenny' ego Kravitza (talent wokalno-instrumentalny), Eddiego Van Halena (technika), Jacka White'a z The White Stripes (pracowitość). A hybryda i tak nie przetrwałaby długo z pierworodnym genem autodestrukcji patrona.

POSŁUCHAJ POPISÓW TOMA MORELLO Z RAGE AGAINST THE MACHINE (od 1.20):

Dziś radia całego świata przypomną największe utwory Hendrixa. Na co dzień nie puszczają ich w ogóle: mimo upływy ponad 40 lat nadal są zbyt mocne, szokujące, wywrotowe. I może to jest najważniejszy dowód, że legenda buntownika z gitarą trwa i będzie trwać.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski