Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

90 lat minęło, czyli Poznań według profesora Stefana Stuligrosza

Marek Zaradniak
Prof. Stefan Stuligrosz: Chciałbym pracować tak długo jak Pan Bóg pozwoli
Prof. Stefan Stuligrosz: Chciałbym pracować tak długo jak Pan Bóg pozwoli Marek Zakrzewski
Dyrygent, chórmistrz, organista, pedagog, przez 14 lat rektor poznańskiej Akademii Muzycznej, kompozytor, publicysta, dziennikarz - wszystkie te określenia pasują do profesora Stefana Stuligrosza, który w przyszły czwartek obchodzić będzie swe 90. urodziny.

Twórca "Poznańskich Słowików" od lat jest ikoną Poznania i trudno sobie wyobrazić kulturę Wielkopolski bez tej barwnej postaci. Od dziś aż do dnia rocznicy urodzin profesora publikować będziemy na łamach dziennika "Polska Głos Wielkopolski" teksty o Druhu - jak nazywają go nie tylko jego śpiewacy.

Opowieść o jego barwnym życiu planowaliśmy rozpocząć od historii związanych z jego rodzinnym miastem. Wstępem do naszej rozmowy okazała się nieznana do tej pory piosenka jubilata, którą dziś publikujemy.

- "Poznaniu, kocham Cię!" powstała dwa lata temu. To piosenka bardzo osobista - myślałem, że zaśpiewam ją na moje 90-lecie, ale z moim głosem nie jest już najlepiej - wyznaje Stefan Stuligrosz. - Pojawia się most Chrobrego, ponieważ mieszkałem na Śródce, przy ulicy Ostrówek 18. Była to parafia katedralna. Przez pewien czas śpiewałem w Chórze ks. Wacława Gieburowskiego. Podczas wojny, gdy katedrę poznańską zamknięto, śpiewaliśmy w kościółku Najświętszej Maryi Panny. Chcąc, nie chcąc, często chodziłem przez most Chrobrego - wspomina profesor Stefan Stuligrosz.

Kiedy rodzina Stuligroszów mieszkała na Śródce, młody Stefan należał do Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej KSMM.

- Naszym opiekunem był ksiądz Aleksander Woźny. Myśmy o nim inaczej nie mówili jak ksiądz Oleś. Grał z nami w piłkę. Miałem tam też własną orkiestrę i chórek. Skomponowałem wtedy operetkę "Sieroca dola". Chodziliśmy do księdza Olesia na wikariatkę. To właśnie tam spotkałem długowłosą dziewczynę z warkoczami. Wtedy nie myślałem, że w przyszłości będzie to moja żona. Dopiero po wojnie przez naszego śpiewaka dr. Wojtka Woźnego - jednego z najlepszych uczniów prof. Wiktora Degi - poznałem moją Barbarkę - śmieje się Stefan Stuligrosz. Dodaje, że jego ojciec był bardzo szlachetnym i dobrym człowiekiem, ale jego dobroć wykorzystali koledzy.

Był kierownikiem kasy głównej na poczcie przy ulicy Pocztowej (dziś 23 Lutego). Był mężem zaufania. Miał kontakty z Domem Handlowym Franciszka Woźniaka i zawsze przed świętami można było kupować tam towary po atrakcyjnych cenach. Koledzy niestety podsuwali ojcu weksle do żyrowania i w rezultacie ojciec musiał płacić ich długi. Matka Stefana Stuligrosza, ratując sytuację, założyła na Śródce pralnię, prasowalnię i zakład prężenia firan. Przez dwa lata wyprowadziła ojca ze wszystkich długów. Był rok 1939 - w sierpniu zapłaciła ostatnie zobowiązania, a we wrześniu wybuchła wojna.

- Dopiero po latach zdałem sobie sprawę, jakie to było wzorowe małżeństwo. Inna kobieta, widząc długi męża, pewnie by odeszła od niego. Tymczasem ona wytrwała i ratowała go - zauważa Stefan Stuligrosz.

Urodził się jednak Stefan Stuligrosz na Starołęce w domu swojej babci Franciszki przy ulicy Starołęckiej 82. Rok temu na tym domu odsłonięto tablicę pamiątkową.

- Dawniej to była ulica Kolejowa. Starołęka zawsze kojarzyć mi się będzie z nauką w szkole przy ulicy św. Antoniego i ulicą Bystrą 39 na tak zwanej kolonii, gdzie mieszkaliśmy. Z moją młodością - mówi profesor Stefan Stuligrosz.

Miejscem, które na trwałe wpisało się w życie Stefana Stuligrosza jest też ulica Grobla. - Pierwszy raz w mojej działalności organistą byłem właśnie w kościele Wszystkich Świętych przy Grobli. Tam 20 stycznia 1952 roku wziąłem ślub z moją Barbarką. Tam poczęły się wszystkie moje trzy córki: Anna, Maria i Stefania i tam wreszcie rozpoczęła się tuż po wyzwoleniu działalność naszego chóru - mówi profesor.

Z Grobli rodzina Stuligroszów przeprowadziła się na ulicę Mickiewicza 30.
- To był kolejny etap. Mieliśmy piękne mieszkanie. Tam spędziliśmy wspaniałe lata naszej pracy i życia. Nieraz odbywały się tu lekcje ze studentami, którymi się opiekowałem: zajęcia z dyrygentury czy ze śpiewu solowego. Powstawało tam wiele moich utworów sakralnych i co ważne stamtąd, jako rektor, miałem bardzo blisko na Akademię Muzyczną. Pędziłem więc zawsze piechotą - mówi chórmistrz.

Z ulicy Mickiewicza Stefan Stuligrosz podążał nie tylko w kierunku swojej uczelni, ale również na ulicę Kościuszki 99, gdzie znajduje się kościół i klasztor poznańskich dominikanów.

- Miałem tam wielu przyjaciół: ojciec Kalikst, ojciec Angelik, ojciec Honoriusz czy jeszcze żyjący ojcowie Czesław Bartnik i Walenty Potworowski. Nasz chór tam śpiewał, a ja grałem na organach tak zwanej "nygusce", czyli ostatniej niedzielnej mszy świętej - mówi profesor Stefan Stuligrosz.
Twórcę "Poznańskich Słowików" można było też często spotkać na ulicy Święty Marcin - dawniej Armii Czerwonej.

- Przez 14 lat byłem rektorem Akademii Muzycznej. Miałem zawsze dobre relacje ze studentami, ale przede wszystkim sam tam kończyłem moje studia. Tam byli moi cudowni pedagodzy jak prof. Gertruda Konatkowska, u której studiowałem fortepian i teorię muzyki czy prof. Maria Trąmpczyńska, u której studiowałem śpiew solowy. Profesor Walerian Bierdiajew uczył mnie dyrygentury, a prof. Tadeusz Szeligowski - czytania partytur. Przy Świętym Marcinie pod numerem 81 mieści się też Filharmonia Poznańska, która przygarnęła nasz chór w 1950 roku. Bardzo serdeczna przyjaźń łączyła mnie z ówczesnym dyrektorem Zdzisławem Śliwińskim oraz z szefem artystycznym prof. Stanisławem Wisłockim czy Janem Krenzem, który swoje pierwsze lata też spędził tu w Poznaniu, a potem przeniósł się do Warszawy. W Sali Kameralnej Filharmonii do dziś odbywamy nasze słowicze próby. Mimo mojej starości jeszcze pracuję z moimi chłopakami.

Towarzyszy nam nasz II dyrygent Maciej Wieloch. Chciałbym się powoli, powoli wycofać, ale z drugiej strony tak jak mój idol Jan Paweł II chciałbym pracować tak długo, jak Pan Bóg pozwoli. Dzielimy się z Maciejem pracą - podsumowuje Stefan Stuligrosz.

Najważniejsze daty z życia jubilata

- 26 sierpnia 1920 - urodziny w Poznaniu
- 1939 - gdy aresztowany ksiądz Wacław Gieburowski opuścił Poznań, 19-letni Stefan Stuligrosz z grupą śpiewaków rozpoczął konspiracyjne próby
- 1950 - "Poznańskie Słowiki" zaczynają pracę pod auspicjami Filharmonii Poznańskiej
- 1951 - dyplom z muzykologii u prof. Adolfa Chybińskiego na UAM
- 1953 - dyplom z dyrygentury symfonicznej u prof. Waleriana Bierdiajewa i ze śpiewu solowego u prof. Marii Trąmpczyńskiej oraz fortepianu i teorii muzyki u prof. Gertrudy Konatkowskiej na Akademii Muzycznej. Jednocześnie od 1953 praca na uczelni od stopnia asystenta do profesora
- 1956-1963 - kierownik redakcji muzycznej Polskiego Radia w Poznaniu
- 1967-1981 - rektor Akademii Muzycznej.
- 1971-1990 - prezes Towarzystwa Muzycznego im. Henryka Wieniawskiego
- 1995 - doktorat honorowy UAM
- 2000 - doktorat honorowy Papieskiego Instytutu Muzyki Sakralnej w Rzymie
- 2002 - doktorat honorowy Akademii Muzycznej w Poznaniu
- 16.09.2005 - "Diamentowa batuta" Polskiego Radia
- 6.01.2006 - Ogólnopolska Nagroda Pierścień Mędrców Betlejemskich
- 22.09.2008 - "Mistrz mowy polskiej"
- 2009 - doktorat honorowy Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego

"Poznaniu, kocham Cię"

Gdy jeszcze byłem dziecięciem małym, nad Warty pędziłem brzeg, 
Wiosną, jesienią, w letnie upały, czy miasto otulał śnieg,
I wtedy już, Poznaniu nasz, oddałem Ci serce swe,
Przy Tobie wciąż ja wiernie trwam...Tak bardzo kocham Cię!...
Poznań, Poznań, miasto mych dziecięcych snów,
Poznań, Poznań...Jakbym porzucić Cię mógł?

Cudne nad Wartą dziewczę spotkałem, do serca przypadła mi.
Kiedy ją czule ucałowałem, wyznałem przez szczęścia łzy:
Poznaniu mój, o grodzie nasz, tu szczęście znajduję swe,
Z dziewczyną mą przy Tobie trwam, bo tak kochamy Cię!...
Poznań, Poznań, miasto mych młodzieńczych snów,
Poznań, Poznań...Jakbym porzucić Cię mógł?

Z żoną, z córkami, często nad Wartą wolny spędzałem swój czas,
Patrząc z radością na moje miasto, słońcem promieniał mój głos:
Poznaniu mój, o grodzie nasz, Ty szczęściem obdarzasz mnie,
Z rodziną swą przy Tobie trwam, bo tak kochamy Cię!...
Poznań, Poznań, miasto mych dojrzałych snów...
Poznań, Poznań...Jakbym porzucić Cię mógł?...

W życia jesieni z mostu Chrobrego w Warty wpatruję się toń,
Wnuki przytulam do serca swego, a ono bije, jak dzwon:
Poznaniu mój, o grodzie nasz, Powierzam Ci wnuki swe,
Ja z nimi wciąż przy Tobie trwam!...Bardzo kochamy Cię!...
Poznań, Poznań, miasto mych sędziwych snów,
Poznań, Poznań...Jakbym porzucić Cię mógł?
Poznań, Poznań...Nawet gdy Bóg wezwie mnie,
Mój Poznaniu zostawię Ci serce swe.

słowa i muzyka: Stefan Stuligrosz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski