- Próbowałem uniknąć walki, jednak nie interesowały go moje tłumaczenia. Na koniec stwierdził, że jest u siebie i może robić co tylko chce - wspomina rozżalony Abraham Loliga, piłkarz, który miał zostać zaatakowany przez kolegę z drużyny Nielby Wągrowiec, z którym wracał z treningu. Z obdukcją lekarską piłkarz zgłosił się na policję.
Czytaj także:
Wielkopolska: Skrajna prawica w natarciu
Wągrowiec: "Nie" dla rasizmu
- Sprawa, po zapoznaniu się z nią prokuratorów, została przesłana do Sądu Rejonowego w Wągrowcu, w celu dalszego rozpatrzenia - wyjaśnia Renata Bocheńska-Bejnarowicz, prokurator rejonowy w Wągrowcu.
Sprawa nie trafiła jednak jeszcze na wokandę sądową. - Aktualnie jest na etapie postępowanie wstępnego. Na tę chwilę nie mogę jednak zdradzić więcej szczegółów z racji tego, że nie mamy wniosku pokrzywdzonego na ujawnienie postępowania. Bez takiego wniosku sprawa będzie toczyła się z wyłączeniem jawności - tłumaczy sędzia Jacek Bytner, wiceprezes Sądu Rejonowego w Wągrowcu.
Jak zapewnił nas Jacek Relewicz, adwokat poszkodowanego piłkarza, będzie on dociekał sprawiedliwości i chce, aby napastnik, jego dawny kolega z drużyny poniósł karę.
Całej sytuacji zaprzecza piłkarz, który rzekomo miał napaść na Loligę. - To wszystko nie prawda i wymysł Loligi, który nie mógł się porozumieć z klubem i dlatego chyba to wymyślił - tłumaczy w rozmowie telefonicznej. Jednak jak informują władze klubu, za ową sytuację piłkarz miał zostać ukarany finansowo.
Loliga skierował do sądu pracy także sprawę rozwiązania z nim kontraktu przez Nielbę.
- Mieliśmy zastrzeżenia odnośnie wypowiedzenia przez klub umowy o pracę, była skonstruowana w taki sposób, że postanowiliśmy złożyć odwołanie do sądu pracy w Gnieźnie - informuje Relewicz.
Całą sytuację inaczej przedstawiają władze Nielby.
- Klub nie zalega Lolidze ani złotówki - stanowczo twierdzi Ryszard Kołacki, wiceprezes klubu i dodaje: - Piłkarz ten od dłuższego czasu nie pojawiał się zarówno na treningach, jak i meczach. Początkowo miał zwolnienie lekarskie, jednak nawet wtedy, gdy ono wygasło, także nie bywał na zajęciach. Liczyliśmy, że wyjaśni nam tę sytuację. Tak się jednak nie stało. Dlatego zgodnie z kodeksem pracy, kiedy to pracownik nie przychodzi do niej, rozwiązaliśmy kontrakt z nim. Mam zamiar tę sprawę wyjaśnić do końca, gdy tylko wrócę do kraju - przyznaje przebywający na wakacjach Kołacki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?