O merchandiserze krążą już anegdoty. Podobno chcąc poderwać na dyskotece dziewczynę , wystarczy powiedzieć jej: "Jestem regionalnym visual merchandiserem w dużej brytyjskiej firmie". Brzmi o niebo lepiej niż "wykładam towar w Tesco". A jeśli nasza angielszczyzna kuleje, możemy przedstawić się też jako dekorator, ekspozytor, promotor, animator sprzedaży czy menadżer aranżacji przestrzeni sklepowych.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Po angielsku w Poznaniu się nie dogadasz. Na razie
Głos Wielkopolski »
Poznań: Znamy nazwy dworca i galerii handlowej
Co ciekawe, dystans do nowej mody na angielskie nazwy stanowisk mają nawet osoby tę modę kreujące. Grażyna Walenta z agencji Savoir, zajmującej się... merchandisingiem:
- Często nawet osoby zajmujące to stanowisko nie do końca wiedzą, o co chodzi w tej nazwie. Dlatego wpisujemy w nawiasie obok "wykładacz towaru".
Profesor Jacek Fisiak, anglista, twierdzi, że w przypadku nazw stanowisk pracy nie powinniśmy drżeć o los polszczyzny. Bo język sobie poradzi.
- Nadużywanie zapożyczeń to nic nowego. Ten fenomen opisał już Żeromski w "Postępie i snobizmie" - mówi Fisiak. I dodaje: - Gdyby nie zapożyczenia, angielski byłby niezwykle ubogi, bo 75 proc. słów pochodzi z obcych języków.
Zapożyczeń nie można całkowicie potępiać. W branży informatycznej wprowadzanie na siłę polskich odpowiedników wydaje się nierealne.
- Istnieją względy praktyczne, które przemawiają za obcojęzycznym nazewnictwem - mówi profesor Tadeusz Zgółka, językoznawca. - Chodzi o to, aby nasze ogłoszenie zrozumiała tylko osoba obyta w nomenklaturze danej dziedziny. Ma to też sens w przypadku wyrównywania nazewnictwa w firmach o zasięgu międzynarodowym.
Z drugiej strony zapożyczenia są coraz częściej używane bez potrzeby. Językoznawcy akceptują jedynie te "funkcjonalnie uzasadnione". Ale przeglądając ogłoszenia o pracę na popularnych serwisach, ciężko to "funkcjonalne uzasadnienie" dostrzec. Firmy na przykład szukają jednocześnie specjalisty do spraw marketingu i marketing managera ? I skąd tak absurdalne dwujęzyczne oferty jak: "Accountant z German w innym województwie"?
Obco brzmiące nazwy stanowisk znajdziemy obecnie w ogłoszeniach większości koncernów: w GlaxoSmithKline, Nivei czy w firmie Philips. Rzecznik Philipsa Magdalena Tarnowska tłumaczy, że rekrutacje w Philipsie odbywają się "na poziomie globalnym", więc podawanie stanowisk tylko po polsku byłoby dyskryminujące dla osób nieposługujących się polskim.
- Niektóre dziedziny nie mają jeszcze przyjętych polskich odpowiedników, np. trade marketing czy key account manager. Najlepsze z odpowiedników brzmią egzotycznie: marketing klienta i kierownik ds. kluczowych klientów.
Coraz częściej spotykamy się też z pojedynczymi, brzmiącym "po angielsku" słowami, które w języku polskim pojawiły się nie wiadomo skąd i po co. Bo co to jest kontroling? (A może controling lub controlling?)
Tadeusz Zgółka: - To zapożyczenie niefunkcjonalne. Nie wierzę, że dział controllingu zajmuje się czymś innym niż kontrolą. Mamy polskie słowo, którego należy tutaj użyć.
Z zapożyczeniami trudno walczyć. Często używane, z czasem staną się zrozumiałe. Co zrobią wtedy firmy, żeby wykładacza towaru nobilitowanego do roli merchandisera uatrakcyjnić jeszcze bardziej?
Z problemem nadużywania zapożyczeń borykają się też Niemcy. Zażartował z tego tygodnik "Der Spiegel". Na swojej stronie internetowej stworzył "jednorękiego bandytę": po kliknięciu w "wajchę" otrzymujemy nazwę swojego stanowiska i jednym kliknięciem możemy wydrukować sobie "internationalną" wizytówkę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?