Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ach ta straszna rusofobia - felieton Wojciecha Wybranowskiego

Wojciech Wybranowski
Wojciech Wybranowski
Polska nie ma problemu z „rusofobią”, jaką niektórzy próbują nam przypisywać.
Polska nie ma problemu z „rusofobią”, jaką niektórzy próbują nam przypisywać. pixabay
Krytyczny stosunek - jak się wydaje - większości Polaków wobec Rosji to efekt doświadczeń popartych chłodną analizą rozwoju sytuacji za wschodnią granicą. Polska nie ma problemu z „rusofobią”, jaką niektórzy próbują nam przypisywać. Ma natomiast problem z aktywnością „pożytecznych idiotów” - jak to przed wiekiem określał Lenin - także w naukowych, opiniotwórczych środowiskach, powielających moskiewską narrację.

Szefowa Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen – w swoim orędziu poświęconym stanowi UE – poświęciła sporo uwagi zagrożeniu imperializmem rosyjskim, mówiąc, że trzeba było słuchać Polski.

- Mamy nauczkę z tej wojny. Trzeba było wsłuchać się w głosy wewnątrz UE, w Polsce, krajach bałtyckich, w całej Europie Środkowo-Wschodniej. Oni od lat nam mówili, że Putin się nie zatrzyma

- powiedziała von der Leyen.

Mądry Europejczyk po szkodzie? I tak i nie. Trzeba przecież pamiętać, że nie tylko z naszej części Europy dobiegały głosy wskazujące na potencjalne zagrożenie naszego bezpieczeństwa imperialistyczną polityką Rosji; wystarczy wspomnieć choćby publikacje Edwarda Lucasa, korespondenta „The Economist” i autora książki „Nowa zimna wojna. Rosja Putina. Zagrożenie dla Zachodu”. Większość z tych ostrzeżeń, z różnych powodów: politycznych, towarzyskich, biznesowych – była wyśmiewana bądź bagatelizowana. Czy to się zmieni po zakończeniu wojny Rosji z Ukrainą? Zakładam, że w niewielkim stopniu, za kilka lat kolejny rosyjski satrapa będzie z honorami przyjmowany przez europejskie salony, a ewentualne ostrzeżenia przed Rosją i „rosyjską duszą” będą w podobny sposób wyśmiewane.

Pytanie czy głos Polski, ostrzegający przed Rosją, mógł być słyszalny bardziej? Niestety, wiele środowisk w naszym kraju, z przyczyn przede wszystkim politycznych, ale można domniemywać, że niekiedy również w jakiejś mierze również finansowych, robiło wiele, by te obawy przed Rosją wyśmiać. Ot, weźmy chociażby artykuł portalu Onet opublikowany na miesiąc przed rosyjską agresją na Ukrainę, w którym zastrzeżenia, co do Rosjan, ich mentalności, działań aparatu władzy zamknięto w zbiorze „rusofobia”. Czytamy tam m.in. „(…)nawet jeśli rosyjskie aspiracje są owego imperializmu wyrazem, to nie czyni to tych aspiracji w oczach nikogo poza nami samymi złymi, niesłusznymi, amoralnymi i niegodnymi uwagi. Nasze szczere zdziwienie, ilekroć nasi zachodni partnerzy uwzględniają rosyjskie interesy, dowodzi nie naszego rzekomego znawstwa Rosji, a jedynie naszej niedojrzałości”.

W marcu 2020 roku na łamach tygodnika „Przegląd” prof. Witold Modzelewski tak upraszczał polskie obawy przed rosnącą w siłę Rosją. „Ktoś dużo zainwestował w naszą rusofobię – to zapewne bardzo opłacalna inwestycja. Pytanie, na które nie znam odpowiedzi, brzmi: kto tu odgrywa rolę pożytecznego idioty, a kto jest świadomym wykonawcą tego zadania?”.

Z kolei w 2016 r. prof. Andrzej de Lazari biorąc udział w debacie na Zamku Królewskim, przekonywał „W Polsce przeraża mnie narastająca rusofobia, która jest bardzo niesprawiedliwa. Bierze się ona z potrzeby posiadania wroga, bo wróg jednoczy”. Z kronikarskiego obowiązku wspomnijmy jeszcze o wystąpieniu prof. Stanisława Bielenia, który w 2014 r, komentując pierwszy konflikt rosyjsko- ukraiński, mówił: „Jedynie z Rosją Polska stale bazuje na geopolitycznych uzasadnieniach, które mają charakter ideologiczny.”

Można jeszcze wspomnieć o politycznych zagrywkach: politykach PSL straszących, że „ rusofob Kaczyński wywoła wojnę z Rosją”, prorosyjskim otwarciu rządu Donalda Tuska, czy Romanie Giertychu mówiącym onegdaj o groźnej „rusofobii” zwolenników PiS.

Dzisiaj z perspektywy czasu, wydarzeń, jakie rozgrywają się za naszą wschodnią granicą można powiedzieć, że Polska nie miała i nie ma problemu z rusofobią; nasz stosunek do Rosji jest wręcz analitycznie trzeźwy. Mamy problem z czymś, co w języku służb określa się – ostro- „pożytecznymi idiotami” powielającymi bezkrytycznie rosyjską narrację lub równie bezkrytycznie oceniających sytuację w Rosji. Nota bene to określenie ukute jeszcze przez Lenina wobec dziennikarzy zachodnich bezkrytycznie piszących o bolszewickiej rewolucji. Zmieniło się tyle, a niewiele się zmieniło.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski