Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Adam Adamczak: Chętnie gotuje w telewizji, ale nie w domu

Anastazja Bezduszna
Adam chce otworzyć  małą restaurację, ale na razie kieruje wieloosobowym zespołem
Adam chce otworzyć małą restaurację, ale na razie kieruje wieloosobowym zespołem M.Zakrzewski
27-letni Adam Adamczak nieoczekiwanie dla siebie wszedł do finału 4. edycji programu "Top Chef". Swoją przygodę kulinarną zaczął w wieku 16 lat od kręcenia pizzy. Dziś rządzi w kuchni poznańskiej restauracji Concordia Taste.

Czy ktoś w Pana rodzinie gotuje profesjonalnie? Skąd ta pasja?
Adam Adamczak: Nie, nie mam kucharzy w rodzinie. Ale od dziecka marzyłem o pracy w tym zawodzie. Przyciągnął mnie też mój przyjaciel, który był starszy o kilka lat i zaczął pracować w kuchni trochę wcześniej.

Jaka była droga od pizzy do szefowania w kuchni?
Adam Adamczak: Pracowałem przy pizzy całe siedem lat. Wielokrotnie chciałem coś zmienić w swoim życiu, by bardziej się rozwijać w kulinarnym kierunku. Pierwszym moim krokiem było to, że zacząłem jeździć po różnych restauracjach i hotelach i dodatkowo pracować. Często za marne pieniądze, a czasami nawet za darmo, ale bardzo chciałem się uczyć. Później zatrzymałem się na rok w restauracji Ostoja w Pobiedziskach. Początkowo pracowałem tam jako dodatkowy kucharz, z czasem dostałem stanowisko kucharza.

A Concordia? Jak udało się Panu do niej trafić?
Znałem Tomasza Purola, wtedy szefa kuchni Concordii Taste. Gdy od znajomej usłyszałem, że szuka on kucharza, postanowiłem spróbować swoich sił.

Przeżyłem szok, gdy zobaczyłem kuchnię w Concordii, mój zapał zaczął stygnąć. Pomyślałem: - Oni mnie nie wezmą. Zero doświadczenia, siedem lat wypiekania pizzy i rok kręcenia devolay'ów. Gdzie ja tu...?

Ale ta przestrzeń - jasna, czysta, urządzona według unikalnego konceptu i profesjonalny sprzęt w kuchni - zakochałem się od pierwszego spojrzenia i zrozumiałem, że muszę dostać tę prace! Okazało się, że zostałem obdarzony przez właścicielkę Concordia Taste, Ewę Veolkel-Krokowicz, sporym kredytem zaufania. No i udało się...

Początki pewnie były trudne...
Adam Adamczak: Zaczynałem od starterów, czyli sałatek i takich nieskomplikowanych dań. Ale bardzo szybko chciałem więcej..., chciałem się uczyć. Już po dwóch tygodniach stanąłem przy piecu i smażyłem mięsa. Dla mnie, początkującego, to było bardzo odpowiedzialne zadanie. Odkrywałem dania z tej wyższej półki, wieloskładnikowe, trudniejsze do zrobienia. Wrażenie zrobił na mnie na przykład sos demi glace, na przygotowywanie którego potrzeba całych siedmiu dni! I do tego z bardzo wielkiego garnka zostaje nie więcej niż trzy litry sosu. Miałem się czego uczyć, w Concordii mamy bardzo rozbudowaną i często zmieniającą się kartę dań. Poza propozycjami obiadowymi i kolacyjnymi, mamy też śniadania, launch'e tematyczne (każdego dnia inne), a do tego dochodzą jeszcze wielkie imprezy cateringowe.

No i w końcu zobaczyliśmy Pana w telewizji. Chciał Pan stać się sławny, czy może raczej powodowała Panem chęć zmierzenia się z innymi kucharzami?
Adam Adamczak: Organizatorzy zadzwonili do restauracji z propozycją wzięcia udziału w programie. Początkowo ani ja, ani Tomasz Trąbski nie chcieliśmy wystąpić. Ale po rozmowie z żoną i oczywiście i z zespołem, zgodziłem się. Konsultacje były konieczne, bo przecież wypadałem z pracy i musieliśmy uzgodnić nowy grafik, chociaż starałem się łączyć pracę z telewizją.

Nie jestem specjalnie wymagający. Należę do zwolenników kotleta schabowego i sznycla z jajkiem

Trudniej pracować w kuchni telewizyjnej niż w restauracji?
Adam Adamczak: Na początku było dziwnie, czuć na sobie "podgląd" kilku kamer jednocześnie, ale już w drugim odcinku poczułem się pewniej i wkręciłem się w zabawę. Tak, że doszedłem do samego finału.

Bardzo chciał Pan wygrać?
Adam Adamczak: Najpierw wcale nie myślałem o tym, że mogę walczyć o pierwsze miejsce. Oczywiście, gdzieś w skrytości ducha marzyłem o tym, ale założyłem sobie, że jak dojdę chociażby do piątego odcinka, to już będzie sukces. Udało się nawet więcej. W każdej kolejnej części programu apetyt rósł, aby zostać na następny odcinek. Tak po ósmym odpuściłem sobie tę walkę i po prostu bawiłem się naszą rywalizacją.

W jednym z ostatnich odcinków, musieliście przygotować swoje "CV na patyku". Coś poszło nie tak....
Adam Adamczak: Dostaliśmy niezwykłe zadanie grillowe. Miałem na nie pomysł. Chciałem przygotować szaszłyki, takie jak robiliśmy z ojcem dla naszej rodziny. To miał być schab, polędwiczka wieprzowa oraz boczek wędzony wymieszane z wielką ilością przypraw i zgrillowane z kolorowymi warzywami. Ale niestety, dało się w znaki zmęczenie. Do tego jeszcze dostaliśmy nowy sprzęt, na którym nigdy nie pracowałem. No i stało się - nie zdążyłem usmażyć tego mięsa. Wolałem podać pusty talerz niż zaserwować jury niegotowe danie.

Później jednak udało się Panu zmobilizować.
Adam Adamczak: W pierwszej dogrywce gotowaliśmy w prawdziwej, hotelowej kuchni. Następne zadanie to było przygotowanie czerniny... bez krwi. Tu przydała się moja pasja szykowania prostych dań . Lubię gotować według tradycyjnych, sprawdzonych receptur. To jednak nie oznacza, że nie lubię eksperymentować. Ostatnio na przykład zaciekawił mnie rokitnik ze swoim niejednoznacznym smakiem. Próbuję go tak serwować, by nie był gorzki i dopełniał smak dania.

Eksperymenty na talerzu nie są więc Panu obce, prawda?
Adam Adamczak: Tak, umiem "się bawić" z kuchnią molekularną. Ale najbardziej lubię te dania, po których moi goście wychodzą najedzeni i zadowoleni. To najczęściej prosta, smaczna kuchnia. Natomiast ta rozkładana na czynniki chemiczne najczęściej zamawiana jest na próbę lub dla zabawy.

A co najczęściej gotuje Pan w domu?
Adam Adamczak: Powiem szczerze, nie gotuję. Zostawiam to żonie, ale też nie zmuszam jej. Bardzo ważny jest dla mnie czas spędzony z rodzinną, dlatego unikam sytuacji, gdy jestem w domu, a ona działa w kuchni. Raczej wychodzimy coś zjeść na miasto.

Żona dobrze gotuje?
Adam Adamczak: Bardzo dobrze! Chociaż, może to dziwnie zabrzmi, nie jestem specjalnie wymagający. Należę do zwolenników kotleta schabowego, ziemniaków z koperkiem, sznycla z jajkiem czy devolay'a.

Czy program zmienił coś w Pańskiej pracy?
Adam Adamczak: Po zakończeniu Top Chefa na liczne prośby poznaniaków przygotowuję w Concordii specjalne menu. Tak, aby goście mogli spróbować dań, które serwowałem dla czworga bardzo wymagających smakoszy - Wojciecha Modesta Amaro, Ewy Wachowicz, Macieja Nowaka oraz Grzegorza Lapa-nowskiego. Już 19 czerwca podczas kolacji degustacyjnej w Cocordii Taste podam słynne lody z buraka na biszkopcie z mąki dyniowej, a także comber z królika ze smardzami, żółtą marchewką i szparagami.

Czyli dzięki konkursowi ma Pan nowe przepisy?
Adam Adamczak: Nie tylko. Dzięki programowi działam też charytatywnie. Ostatnio na przykład brałem udział w Qulinarnej majówce, gdzie z innymi kucharzami zbieraliśmy pieniądze (oczywiście gotując) na poważną operację kręgosłupa dla 12-letniej Mai Grzegrzółki.

Adam Adamczak -

Pochodzi z Czerwonaka koło Poznania. Znany jak finalista czwartej edycji programu Top Chef. Od 11 lat pracuję w zawodzie kucharza. Obecnie szef kuchni restauracji Concordia Taste, dla której pracując zdobył tytuł Kucharza Roku 2013 miesięcznika "Kuchnia".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski