Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Adam Z.: Nie pamiętam, jak się rozstaliśmy. Nie wybaczę sobie

Joanna Labuda
Joanna Labuda
Adam Z.: Nie pamiętam, jak się rozstaliśmy. Nie wybaczę sobie
Adam Z.: Nie pamiętam, jak się rozstaliśmy. Nie wybaczę sobie Waldemar Wylegalski
Prokuratura zamknęła śledztwo i skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Adamowi Z. Dotarliśmy do rozmów oskarżonego, w których opisuje m.in., jak dowiedział się o zaginięciu Ewy i próbuje przypomnieć sobie, co działo się feralnej nocy

Prokuratura zakończyła śledztwo dotyczące najgłośniejszej sprawy kryminalnej ostatnich miesięcy. Do Sądu Okręgowego w Poznaniu w czwartek po południu wpłynął akt oskarżenia przeciwko Adamowi Z. Śledczy są pewni, że materiał dowodowy, jakim dysponują, jest na tyle mocny, by postawić go przed sądem.

Nagrania, notatka, zwłoki
Czy dowody faktycznie są niepodważalne? Choć rozmach z jakim prokuratura prowadziła postępowanie był ogromny, to jeszcze zanim odnaleziono zwłoki, śledczy opierali się głównie na monitoringu i zeznaniach policjantów. Nagrania z kamer pokazują jednak tylko drogę, jaką para pokonała od momentu wyjścia z klubu przy ulicy Wrocławskiej w Poznaniu do mostu św. Rocha. Nie wyjaśniają najważniejszego – co wydarzyło się nad rzeką.

Tego – według śledczych – ma dowodzić notatka policjantów, którym Z. rzekomo przyznał się do zabójstwa. Z ich zeznań wynika, że oskarżony najpierw zepchnął Ewę ze skarpy, a następnie nieprzytomną (ale żywą) zaciągnął do koryta rzeki i wrzucił do wody.

Adam Z. nigdy oficjalnie się do tego nie przyznał. Wyjaśniał natomiast, że nad rzeką doszło do nieszczęśliwego wypadku. Podczas pierwszego eksperymentu procesowego tłumaczył, że Ewa wyrwała się mu i wpadła do Warty. Później się z tego wycofał.

Kluczowym dla śledztwa miało być odnalezienie zwłok. Jak się jednak okazuje, nawet ten długo oczekiwany przełom nie przyniósł odpowiedzi na najważniejsze pytania. Po roku od zaginięcia kobiety nadal nie wiadomo, czy zanim znalazła się w wodzie była już martwa, czy też utonęła.

Wstępne ustalenia sekcji zwłok nie przyniosły przełomu. Aby wskazać przyczynę śmierci, prokuratura zleciła przeprowadzenie specjalistycznych badań w poznańskim zakładzie medycyny sądowej. Osoba, która jest związana ze sprawą, mówiła nam wówczas, że w przypadku zwłok Ewy Tylman szanse na precyzyjne ustalenie mechanizmu śmieci są minimalne. To ostatecznie potwierdziło się kilka dni temu – biegli z ZMS wstrzymali się bowiem przed jednoznacznym określeniem przyczyny zgonu.

W odpowiedzi na to pełnomocnicy rodziny Tylman złożyli wniosek, by dodatkowe badania przeprowadzili specjaliści z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. Jana Sehna w Krakowie. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, sporządzenie takiej ekspertyzy trwałoby nawet do dziewięciu miesięcy. Śledczy nie uwzględnili wniosku.

– Prokuratura wychodzi z założenia, że materiał jest już kompletny. Natomiast my po analizie opinii biegłych czujemy niedosyt. Dlatego złożyliśmy taki wniosek – tłumaczy mec. Wojciech Wiza, pełnomocnik rodziny. I dodaje: Sprawa jest na tyle skomplikowana i tyle środków zostało już wykorzystanych, że na tym etapie powinno zostać zrobione wszystko, co jest możliwe w kwestii ustalenia przyczyn śmierci. Widzimy pewne braki w opinii biegłych i chcemy, by zajął się tym najbardziej doświadczony w tego typu sprawach instytut w Polsce.
„Boję się o nią. A jeśli jej coś zrobiłem?”
Mimo wielu niewiadomych Adam Z. nie uniknie procesu. W czwartek do poznańskiego Sądu Okręgowego wpłynął akt oskarżenia. Nadal nie ma jednak pewności, o co dokładnie śledczy oskarżyli mężczyznę. Magdalena Mazur-Prus, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, nie chciała powiedzieć, czy po analizie zebranych dowodów postawione w ub. roku zarzuty ostały się, czy też uległy zmianie. Tego dowiemy się w poniedziałek.

Adam Z. nie przyznaje się do winy i zasłania niepamięcią. Dotarliśmy do rozmów ze znajomymi, jakie prowadził w dzień po zaginięciu 26-latki z Konina. Opisuje w nich, kiedy dowiedział się o zniknięciu Ewy, swoich zeznaniach i kontakcie z partnerem zaginionej. Próbuje też przypomnieć sobie, co wydarzyło się feralnej nocy.

Adam rozmawiał tego dnia (23 listopada) z koleżanką, która także brała udział w imprezie. Z rozmowy wynika, że oboje niewiele pamiętają z poprzedniego wieczoru. Kobieta ma luki w pamięci, mówi, że „odcięło” ją w pijalni. Adam twierdzi, że wracał z Ewą, ale „gdzieś mu zniknęła”. Pamięta też, że po drodze z klubu przewracali się i płakał.

W trakcie rozmowy Z. poinformował koleżankę, że Ewa nie wróciła do domu. Rzekomo dowiedział się o tym od Adama O., chłopaka Tylman, który zadzwonił do niego ok. godz. 15. Ze strony koleżanki padły pytania o to, jak i kiedy rozstał się z Ewą. - Wydaje mi się, że wsiadła do autobusu na Serafitku - pisał Z.

Do rozmowy wrócili wieczorem. Adam opowiadał koleżance o składaniu zeznań. Z jego relacji wynika, że tego samego dnia do drogerii, w której pracował, przyjechali po niego funkcjonariusze. Przesłuchanie trwało dwie godziny (wtedy był tylko świadkiem w sprawie). Później pojechał z nimi do centrum, by pokonać trasę, którą feralnej nocy przeszedł z Ewą. To jednak miało nie przynieść żadnego rezultatu, a mężczyzna nie przypomniał sobie, gdzie widział zaginioną po raz ostatni.

Adam wspomina, że ma rany na ręce i twarzy, o które pytali policjanci. Tłumaczył im, że w klubie chciał ochronić Ewę przed upadkiem i oboje przewrócili się na parkiecie. Dziewczynę, z którą rozmawiał, pytał, czy rzeczywiście tak było, czy tylko mu się wydaje. Znajoma potwierdziła, że mógł się wtedy skaleczyć.

- Jestem jedyną osobą, która może pomóc, a nic nie pamiętam - mówi koleżance Z. - Boję się, że jej coś zrobiłem. Nie wybaczę sobie tego. To najbliższa mi kobieta w Poznaniu. Nie chcę iść siedzieć za głupotę i alkoholizm.
Skasowana pamięć
To, czy Adam Z. faktycznie może nie pamiętać feralnej nocy, zbadali biegli psychiatrzy. Z zapisów monitoringu wiemy, że był pod wpływem alkoholu, ale jednocześnie był na tyle przytomny, by prowadzić Ewę w kierunku domu.

– Z mojego doświadczenia wynika, że nie ma możliwości, aby ten mężczyzna nie pamiętał zupełnie niczego. Pytanie, jak on reaguje na alkohol. Myślę, że prokurator przesłuchała ludzi, którzy nie mają związku z tym zdarzeniem, ale kiedyś uczestniczyli z nim w imprezach i potrafią ocenić jego wcześniejsze zachowania – mówi były szef poznańskiego CBŚ, insp. Jerzy Jakubowski.

Jego zdaniem kluczowym dla śledztwa jest moment, kiedy Z. dzwoni do swojego partnera, a później zamiast prosto do swojego mieszkania na Wildzie, wraca na rondo Rataje. – Jeśli to prawda, że znowu poszedł w kierunku jej miejsca zamieszkania, to obraz, że dziewczyna na jego oczach wpadła do wody mógł się w jego świadomości nie zachować. To, co powiedział swojemu partnerowi, jest kluczowym momentem dla śledztwa – dodaje Jakubowski.

Były szef poznańskiego CBŚ pod koniec lat 80. prowadził sprawę o zabójstwo pod Stęszewem, w której podejrzany również zasłaniał się niepamięcią. Wtedy materiał dowodowy był mocny: ślady krwi na ubraniu, odciski butów wokół domu i wyjaśnienia samego podejrzanego. Mężczyzna twierdził, że rano obudził się koło zamordowanej kobiety, ale niczego nie pamięta. Po badaniach biegli psychiatrzy stwierdzili, że mają do czynienia z upojeniem patologicznym. Mężczyznę uznano za niepoczytalnego, a sprawa została umorzona.

– Czasami po alkoholu z ludzkim mózgiem i pamięcią jest jak ze skasowaną kasetą magnetofonową. Budząc się, człowiek niczego nie pamięta lub pamięta tylko fragmenty. Właśnie tak było w tej sprawie ze Stęszewa – wspomina Jerzy Jakubowski.
Kalendarium
Ewa Tylman zaginęła w nocy z 22 na 23 listopada 2015 roku. Ostatnią osobą, która jej towarzyszyła, był znajomy Adam Z. Rozpoczęły się poszukiwania kobiety. Na prośbę rodziny w sprawę zaangażował się Krzysztof Rutkowski.

1 grudnia policja zatrzymała Adam Z. Mężczyzna wziął udział w eksperymencie procesowym, podczas którego wyjaśniał, że Ewa wyrwała mu się i wpadła do rzeki. Później się z tego wycofał. Dwa dni później usłyszał zarzut zabójstwa w zamiarze ewentualnym.

4 grudnia sąd przychylił się do wniosku prokuratora i zastosował wobec Z. środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztu na trzy miesiące. Od tego momentu areszt przedłużano aż trzykrotnie. Sąd tłumaczył swoje decyzję tym, za czyn, który mógł popełnić Adam Z. jest zagrożony wysoką karą więzienia, dlatego mężczyzna mógłby próbować uciec lub mataczyć.

Ciało zaginionej kobiety wypłynęło 25 lipca 2016 roku w okolicach Czerwonaku. Choć proces rozkładu zwłok był zaawansowany, o tym, że jest to Ewa Tylman świadczył ubiór i przedmioty osobiste. Tożsamość kobiety oficjalnie potwierdziły jednak dopiero badania genetyczne. Nawet badania specjalistyczne, które przeprowadzono w poznańskim ZMS nie wskazały przyczyny zgonu.

Zobacz komentarz: Pamięć o niepamięci

10 listopada prokuratura zamknęła śledztwo w sprawie śmierci Ewy Tylman. Do poznańskiego Sądu Okręgowego wpłynął akt oskarżenia przeciwko Adamowi Z.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski