Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afera gruntowa: Psychiatra dawał podejrzanym "lewe" zwolnienia?

Łukasz Cieśla
Afera gruntowa: Psychiatra dawał podejrzanym "lewe" zwolnienia?
Afera gruntowa: Psychiatra dawał podejrzanym "lewe" zwolnienia? Piotr Krzyanowski / zdjęcie ilustracyjne
Poznański psychiatra wystawiał „lewe” zwolnienia podejrzanym o przestępstwa? Zawiadomienie w tej sprawie złożył Sąd Okręgowy, biegli zakwestionowali "diagnozy" psychiatry, ale policja umorzyła dochodzenie.

Czy poznański psychiatra wystawiał fikcyjne zwolnienia ludziom z półświatka i kierował ich do szpitali psychiatrycznych, by uniknęli odpowiedzialności za swoje przestępstwa?

Wątpliwości miał poznański Sąd Okręgowy, który zawiadomił prokuraturę. A psychiatrzy z Gorzowa Wlkp., którzy oceniali dokumentację wystawianą przez lekarza z Poznania, stwierdzili w niej istotne braki, niespójności i błędy. Jednak policja umorzyła dochodzenie.

Zróbmy z niego wariata

Sprawa zwolnień jest związana z tzw. aferą gruntową. Dotyczy ona podstępnego przejmowania nieruchomości pod pozorem udzielania pożyczek. Proces 18 oskarżonych - ludzi z półświatka, paserów i kilku prawników - toczy się od trzech lat w poznańskim Sądzie Okręgowym.

Jedynym oskarżonym, który poszedł na współpracę i przyznaje się do oszustw, jest Paweł B. Jak wspomina, spotkały go za to różne szykany ze strony dawnego środowiska. Miał być zastraszany, pobity, a potem, jak mówi, zaczęto z niego robić „wariata”. Ściślej mówiąc w interesie współoskarżonych byłoby, gdyby okazało się, że Paweł B. jest chory psychicznie. To zniszczyłoby jego wiarygodność.

Tzw. żółte papiery w końcu się znalazły. Kilkanaście miesięcy temu adwokat Żanna Dembska przedstawiła w sądzie zwolnienia lekarskie Pawła B., z których wynikało, że od 2001 roku leczył się u pewnego poznańskiego psychiatry. Skąd miała te dokumenty?

Żanna Dembska, w procesie o aferę gruntową, broni swojego wychowanka - adwokata R. Został on oskarżony o doradzanie gangowi oszustów. Adwokat R. broni się, że domniemani oszuści, w tym Paweł B., byli jedynie jego klientami. Gdy adwokat R. został zawieszony w czynnościach, jego tymczasowym zastępcą została właśnie mecenas Dembska. Wskutek tego, jak tłumaczyła, uzyskała dostęp do różnych spraw prowadzonych wcześniej przez jej zawieszonego wychowanka. M.in. odnalazła się stara dokumentacja lekarska Pawła B., który kiedyś miał korzystać z pomocy psychiatry.

- Byłem zaskoczony, gdy na rozprawie ws. afery gruntowej pokazano mi tę dokumentację. Wtedy dowiedziałem się, że psychiatra przed laty „wykrył” u mnie chorobę afektywną dwubiegunową - mówi Paweł B.

Kupmy sobie zwolnienie

Po obejrzeniu tych dokumentów Paweł B. powiedział w sądzie, że grupa przestępcza, w której działał, korzystała z usług tego psychiatry. To znaczy płaciła mu za „lewe” zwolnienia lekarskie.

- Do psychiatry jeździł jeden z naszych ludzi, który dobrze się z nim znał. Dla mnie kupował zwolnienia, gdy kiedyś miałem sprawę karną za jazdę pod wpływem alkoholu. Starałem się ją maksymalnie przeciągać przy pomocy właśnie tamtych, fikcyjnych zaświadczeń. Nie wiedziałem jednak, co lekarz wpisywał w dokumentację mojego rzekomego leczenia - opowiada Paweł B.

Poznański Sąd Okręgowy zareagował bardzo szybko na jego słowa. Zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu poświadczenia nieprawdy przez psychiatrę. Śledczy przekazali materiały Komisariatowi Policji Poznań Jeżyce. Dochodzenie prowadziła starsza posterunkowa Paulina Kozłowska. Policjantka wezwała kilku oskarżonych z afery gruntowej. Albo zaprzeczyli, by byli u psychiatry na wizytach, albo też mówili, że się leczyli, ale wszystko odbywało się uczciwie. Jedynie Paweł B. mówił, że zwolnienia były fikcyjne.

W sierpniu 2015 r. policja po raz pierwszy umorzyła sprawę. Co ciekawe, nawet nie przesłuchała lekarza, który miał wystawiać fikcyjne zwolnienia ludziom z półświatka. Dlaczego?

Prowadząca postępowanie Paulina Kozłowska, w rozmowie z „Głosem Wielkopolskim”, stwierdziła, że nie było polecenia ze strony prokuratury, by przesłuchać psychiatrę. Gdy zanotowaliśmy jej słowa, wycofała się z nich. Stwierdziła, że „źle się wyraziła”. Po chwili powiedziała, że to policja uznała, że nie trzeba przesłuchiwać lekarza.

Gdzie recepty na chorobę?

Jednak sprawa się nie zakończyła. Sąd, odpowiadając na zastrzeżenia innych oskarżonych i ich obrońców wobec stanu zdrowia Pawła B., wysłał go na obserwację do szpitala w Gorzowie Wlkp.

Ku niezadowoleniu innych oskarżonych, Paweł B. okazał się zdrowy psychicznie. Psychiatrzy z Gorzowa Wlkp. stwierdzili też, że ma inteligencję powyżej przeciętnej. Opinia ekspertów, którzy obserwowali Pawła B. na oddziale psychiatrycznym, powstała we wrześniu 2015 roku. Paweł B. udostępnił nam tę opinię.

Biegli z Gorzowa Wlkp. odnieśli się też do starej dokumentacji, którą przed laty wytworzył poznański psychiatra. Napisali, że w dokumentacji medycznej wytworzonej przez medyka z Poznania dostrzeżono liczne i istotne braki, niespójności oraz błędy. Powodują one, zdaniem gorzowskich lekarzy, że tamta dokumentacja nie może być uznana za wiarygodne źródło informacji o zdrowiu Pawła B.

Gorzowscy lekarzy wskazali na przykład, że z dokumentów wynika jakoby w 2003 roku poznański psychiatra kierował Pawła B. do szpitala, na pilne przyjęcie, z powodu nasilonych tendencji samobójczych. Lekarz potem napisał w dokumentacji, że Pawła B. nie przyjęto na oddział z powodu braku miejsc. Dla gorzowskich lekarzy taki scenariusz jest niewiarygodny. Bo nie ma śladu po piśmie, w którym szpital odmawiałby przyjęcia Pawła B. Ponadto, jeśli pacjent rzeczywiście ma nasilone myśli samobójcze, szpital przyjmuje chorego choćby na materac. W ich ocenie Paweł B. prawdopodobnie w ogóle nie pojawił się wtedy w szpitalu.

Kolejny przykład: poznański psychiatra miał kiedyś zdiagnozować u Pawła B. poważne zaburzenia, czyli chorobę afektywną dwubiegunową. Ale jak wskazali gorzowscy lekarze, od 2007 roku, czyli od czasu istnienia elektronicznej bazy danych, nie ma śladu ani jednej recepty na leki psychotropowe dla Pawła B. Biegli wskazali, że nie jest możliwe, aby tak poważna choroba ustąpiła bez śladu.

Co na to psychiatra? - Różni biegli mogą mieć różne zdanie na temat pracy innych lekarzy. Każdy zespół ekspertów będzie przedstawiał swoje racje - mówi psychiatra w rozmowie z „Głosem Wielkopolskim”.

Co wyniknie z nagrań?

Po krytycznej opinii biegłych, sąd wysłał kolejne pismo do prokuratury. Dochodzenie wznowiono i tym razem psychiatra został przesłuchany. Jednak prowadząca postępowanie policjantka Paulina Kozłowska, choć udostępniła nam różne akta postępowania, nie pokazała protokołu przesłuchania lekarza. Stwierdziła, że tak nakazał jej przełożony.

Z kolei lekarz psychiatra tłumaczył nam, że trudno mu komentować sprawę.

- Obowiązuje mnie tajemnica lekarska. Nie mogę więc powiedzieć czy dana osoba się u mnie leczyła, czy nie. Na pewno jednak takie zarzuty nie są przyjemne. Z drugiej strony trzeba się przyzwyczaić, że pacjenci korzystający z pomocy psychiatry będą zaprzeczać różnym zdarzeniom ze swojego życia. Zdarza się, że manipulują otoczeniem, by uzyskać dla siebie jakąś korzyść - mówi nam lekarz psychiatra.

Poznańska policja ponownie umorzyła sprawę w lutym 2016 roku. Policjantka Paulina Kozłowska w uzasadnieniu tej decyzji napisała, że mimo „szeregu czynności” nie znaleziono dowodów dostatecznie uzasadniających popełnienie przestępstwa. Proces ws. afery gruntowej trwa. Paweł B. niedawno powiedział w sądzie, że dysponuje nagraniami, które potwierdzą, że grupa oszukiwała ludzi i na różne sposoby próbowała zapewnić sobie bezkarność.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Afera gruntowa: Psychiatra dawał podejrzanym "lewe" zwolnienia? - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski