Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afera mailowa: Z kim Augustyn omawiał przetarg na Rubieży

Łukasz Cieśla, Michał Kopiński
Paweł Augustyn był prezesem ZKZL przez kilka miesięcy. Miał zaprowadzić nowe porządki. Ale będzie pamiętany z afery mailowej i słów o "gównie"
Paweł Augustyn był prezesem ZKZL przez kilka miesięcy. Miał zaprowadzić nowe porządki. Ale będzie pamiętany z afery mailowej i słów o "gównie" Grzegorz Dembiński
We wtorek, wskutek tzw. afery mailowej ujawnionej przez "Głos Wielkopolski", ze stanowiskiem wiceprezydenta Poznania pożegnała się Agnieszka Pachciarz. W czwartek prezydent Jaśkowiak ogłosił, że ze stanowiskiem żegna się również m.in. Paweł Augustyn, prezes ZKZL. Przedstawiamy nowe, nieznane szczegóły "afery mailowej". Chodzi o przetarg na dużą inwestycję ZKZL, którą odwołany prezes, jeszcze przed ogłoszeniem przetargu, omawiał z jednym przedsiębiorców.

Jakie są przyczyny "afery mailowej"? Nowy, a właściwie już "stary" prezes ZKZL Paweł Augustyn twierdzi, że pod jego nieobecność podwładni wykradli mu maile z komputera i "wysłali" w miasto. Skutki są takie, że we wtorek do dymisji podała się wiceprezydent Agnieszka Pachciarz. Z kolei w czwartek prezydent Jacek Jaśkowiak ogłosił, że odwołał prezesa ZKZL oraz dwoje członków rady nadzorczej tej spółki: prof. Eryka Kosińskiego i Jolantę Rekowską.

Co takiego było w korespondencji, że doszło do politycznej burzy? Jeszcze w poniedziałek, około godziny 15, prezes Augustyn zapewniał nas, że nie prowadził korespondencji, która "poszła w miasto". Niebawem jednak pojechał na policję, by złożyć zawiadomienie o włamaniu do jego komputera. Wciąż jednak nie chciał rozmawiać o prowadzonej przez siebie korespondencji. Do dymisji podać się nie zamierzał, bo - jak mówił - nie będzie rezygnował po tym, gdy doszło do przestępstwa. Wczoraj wyręczył go prezydent. Ogłosił, że Augustyn żegna się z ZKZL.

W krążącej po mieście korespondencji pojawiają się różne wątki. Oprócz kwestii politycznych, jednym z najciekawszych jest sprawa dużego przetargu na budowę bloków komunalnych przy ul. Rubież. Augustyn, jak się dowiedzieliśmy, niedawno konsultował Specyfikację Istotnych Warunków Zamówienia z poznańskim przedsiębiorcą Łukaszem Ferchminem.

Ferchmin najpierw pisał do Augustyna, że przy obecnej formule przetargu, firma, którą reprezentuje, nie będzie mogła w nim uczestniczyć. Z dalszej korespondencji wynika, że panowie po pewnym czasie najpewniej doszli do porozumienia. Bo Ferchmin informował, że firma przygotowała już wycenę.

Augustyn: ludzie mają ręce w g...e
W czwartek zadzwoniliśmy do Pawła Augustyna. Gdy zapytaliśmy o jego rozmowę z przedsiębiorcą o szczegółach przetargu przy ul. Rubież, zdenerwował się.

- To jest ten poziom gnoju, który jest w tym mieście. Maile zostały mi wykradzione przez pracowników spółki, bo nie było żadnych śladów włamania. Nie będę komentował dowodów przestępstwa. Może ktoś się odważy napisać, że niektóre osoby, które dostały maile, mają kodeksowy obowiązek zawiadomienia prokuratury. Dla mnie to jest szambo najniższego poziomu. Wy, dziennikarze, macie swoje tajemnice, swoich informatorów. Ale jeżeli dotyczy to radców prawnych, ludzi sprawujących najwyższe dostojności w mieście, niech się zastanowią, w którą stronę idą. Proponuję, żeby wszyscy w mieście się publicznie obnażyli, ściągnęli sobie majtki i pokazali swoje prywatne skrzynki pocztowe. Będziemy w tej materii prowadzić dyskusję - tak brzmiały wywody prezesa ZKZL.

Kiedy zwróciliśmy Augustynowi uwagę, że jego korespondencja dotyczyła spraw publicznych - choćby inwestycji prowadzonej przez spółkę miejską - odpowiedział tak:

- Pan może to sobie komentować, jak pan chce. Powinien pan zgłosić sprawę do prokuratury. Byłem przesłuchiwany. Jeśli policja i prokuratura będą mi chciały przedstawić zarzuty, to zrobią to, są do tego uprawnione. Ale pan wybaczy, nie będę komentował ludzi, którzy mają ręce w gównie, do samych łokci pochlapane. Bo manipulują informacjami i nie dostarczają informacji, skąd mają dostęp do mojego prywatnego życia.
Krótko po naszej rozmowie z nim, dowiedzieliśmy się, że został odwołany ze stanowiska przez prezydenta Jaśkowiaka.

Ferchmin: to tylko konsultacja
W czwartek zadzwoniliśmy także do Łukasza Ferchmina. To poznański przedsiębiorca działający w branży deweloperskiej. Znany jest także ze swojej działalności społecznej. Jest członkiem zarządu poznańskiego Klubu Inteligencji Katolickiej. Ferchmin przypomina sobie korespondencję prowadzoną z prezesem ZKZL. Tłumaczy ją tak:

- Pan Augustyn zwrócił się do nas z prośbą o konsultację techniczną przy tym przetargu. Chodziło o wprowadzenie możliwości budowy przy zastosowaniu nowych technologii, mam na myśli budowę przy użyciu prefabrykatów. To obniżało cenę metra kwadratowego o kilkaset złotych w stosunku do technologii tradycyjnej - opowiada Łukasz Ferchmin.

O jakich "nas" chodziło? Ferchmin stwierdził, że on był tylko konsultantem i nie reprezentował żadnej firmy.Wskazaliśmy mu jednak, że z krążącej korespondencji jasno wynika, że wprost twierdził, że przy obecnej formule "nasza firma" nie będzie mogła wystartować w przetargu. Co na to Ferchmin? O jakiej "naszej firmie" mówił?

- Musiałbym zobaczyć, do czego pan się odnosi. Nie mam tego przed oczyma. Nie wiem, o jakiej firmie pan mówi - stwierdza Ferchmin.

Dopytywany, nie chciał odpowiedzieć, jaką firmę reprezentował w kontaktach z prezesem Augustynem. Nie chciał też powiedzieć, czy ta firma była zainteresowana startem w przetargu na budowę bloków przy ul. Rubież.

- Nie jestem do tego upoważniony - przekonywał Łukasz Ferchmin. - Pan Augustyn zwrócił się do mnie o konsultacje, żeby dopuścić do przetargu firmy, których technologie będą tańsze. Nie chodziło o jedną konkretną firmę. Jak dotarł do mnie prezes ZKZL? To nie jest trudne. Działam w branży, można mnie znaleźć przez internet, a może ktoś mnie polecił.

Kilkanaście minut po tej rozmowie, Łukasz Ferchmin zadzwonił, by podzielić się jeszcze jedną uwaga. Wskazał, że jest na urlopie i dopiero teraz przeczytał, co się ostatnio wydarzyło w Poznaniu. Zaznaczył, że nie ma z tym nic wspólnego, żadne gierki polityczne go nie interesują, zajmuje się tylko biznesem. Zapewnia też, że jego konsultacje z Augustynem były zgodne z prawem i etyką. Jednak firmy, którą reprezentował, konsekwentnie nie chciał podać.

"Nasze" zasoby
Z krążącej korespondencji wynika również, że były już prezes ZKZL do konkursu był przygotowywany przez posła Jacka Tomczaka z PO. Ten miał mu przesyłać materiały dotyczące ZKZL-u, struktury spółki, jej uchwał. Tomczak te materiały miał z kolei dostać od Mirosława Kruszyńskiego, do 2014 roku wiceprezydenta Poznania, który przez lata nadzorował m.in. ZKZL.
Kolejne materiały wskazują, że już po wyborze prezes Augustyn dopytywał Tomczaka oraz prawnika z dużej kancelarii prawnej, związanego z politykiem PO, kogo z ich "zasobów" zatrudnić w ZKZL?

W grę wchodziła pensja 12-14 tys. zł brutto miesięcznie. Zwracał się do nich "panowie oficerowie". Relacjonował, kogo znajomego ma w spółce Poznańskie Inwestycje Miejskie. Prosił także posła Tomczaka o wskazanie radnych miejskich, z którymi, zgodnie z sugestią Tomczaka, miałby się spotkać. Jacek Tomczak, w reakcji na nasze artykuły, przysłał do redakcji oświadczenie. "Nikogo nie rekomendowałem panu Augustynowi ani nie wysyłałem żadnego maila w tej sprawie. Nie znam żadnej osoby zatrudnionej przez prezesa ZKZL. Łączenie mojego nazwiska z przebiegiem konkursu oraz z decyzjami co do wyboru władz ZKZL uznaję za wysoce niesprawiedliwe i godzące w moje dobre imię" - napisał Jacek Tomczak.

Z kolei Mirosław Kruszyński, były wiceprezydent Poznania, nie chciał komentować krążącej korespondencji.

Dymisja Agnieszki Pachciarz
O krążącej po Poznaniu korespondencji dowiedzieliśmy się tydzień temu, tuż przed weekendem. Ustaliliśmy też, że materiały trafiły do kilku polityków i szykuje się polityczny skandal.

Z korespondencji wynikało również, że prezes Augustyn informował wiceprezydent Agnieszkę Pachciarz o możliwościach storpedowania planowanej koalicji między PO i SLD, której chciał prezydent Jaśkowiak. Oboje dyskutowali też o audycie w PTBS-ie, którym zarządzał wcześniej Arkadiusz Stasica, nowy wiceprezydent Poznania ze wskazania SLD.

W poniedziałek spotkaliśmy się z prezydentem Jackiem Jaśkowiakiem. Powiedział, że zachowanie Agnieszki Pachciarz jest skrajną nielojalnością z jej strony. Następnego dnia, po naszym tekście, Agnieszka Pachciarz podała się do dymisji. Podkreślała, że nie ma sobie niczego do zarzucenia i że była lojalna wobec Jaśkowiaka. Stwierdziła jednak, że w kontekście wypowiedzi prezydenta ich dalsza współpraca nie ma sensu.

Agnieszka Pachciarz w publicznych wypowiedziach oraz w oświadczeniu, które do nas przesłała, wskazywała, że naruszyła pewne układy w mieście. "Z kilku rozpoczętych przeze mnie kontroli i audytów zakończyły się w ZKZL raptem dwie, tj. dotyczące zgodności z prawem zawierania części umów i wewnętrzna analiza dokonywanych zamian mieszkań. Pierwszy zakończył się stwierdzeniem, że kilka umów, na kwoty odpowiednio ponad 500 i 600 tys zł, zostały zawarte niezgodnie z ustawą, co może ostatecznie stwierdzić Rzecznik Dyscypliny Finansów Publicznych" - napisała Pachciarz i wyraziła obawę, że po jej odejściu planowane kontrole już niewiele wykażą.

Prezydent Jaśkowiak zapewnia, że wszystkie planowane kontrole zostaną przeprowadzone. Dystansuje się od sugestii Pachciarz, że zbierano na nią haki, bo naruszyła układy. Zdaniem Jaśkowiaka, Pachciarz po prostu okazała się nielojalna.

Miasto straciło 15 mln zł?
Były prezes ZKZL, przed dymisją, rozwiązał Biuro Zamiany Mieszkań ZKZL. Bo jak nam mówił, funkcjonowało na złych zasadach. Przypomnijmy, że z zamiany mieszkania w ZKZL skorzystał działacz PO i urzędnik Tadeusz Czyżyk, który potem zamienił się na lokale z ówczesnym szefem PO Filipem Kaczmarkiem. - Analizowałem tę i inne zamiany. Bardzo często dochodziło do zamiany mieszkania małego na dużo większe - mówi Paweł Augustyn, były szef ZKZL. - Obliczyłem, że miasto straciło na tych zamianach ok. 15 mln zł, bo wielu ludzi de facto za darmo dostało część mieszkań - wskazuje.

Przypomnijmy, że Tadeusz Czyżyk wynajmował od miasta 48 metrowe mieszkanie, ale zamienił je na 137 metrowy pustostan. Potem tanio go wykupił z olbrzymią bonifikatą. I po chwili w drodze zamiany przekazał swojemu znajomemu z partii Filipowi Kaczmarkowi. Z kolei Kaczmarek dał mu na własność nowe mieszkanie w bloku, w którym Czyżyk, tak naprawdę, mieszkał już od dłuższego czasu.

Biuro Zamiany Mieszkań było w przeszłości nadzorowane przez Ewę Bartosik. Nasi informatorzy wskazują, że to na jej konto należy "wpisać" zamianę, jaką kilka lat temu przeprowadził jej znajomy z pracy Tadeusz Czyżyk. Teraz, po odwołaniu Augustyna, Ewa Bartosik została tymczasową szefową ZKZL-u. Zamiana do dzisiaj nie została wyjaśniona. Sprawę wciąż wyjaśnia prokuratura, która obecnie prowadzi czynności sprawdzające. Także biuro audytu Urzędu Miasta wyjaśnia zamianę. Kontrole wszczęto po naszym tekście z maja tego roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski