Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afera mieszkaniowa: Gigantyczny proces byłego piłkarza i pani notariusz

Łukasz Cieśla
Mariusz T. został zatrzymany w czerwcu 2011 roku. Po kilku miesiącach wyszedł na wolność za kaucją
Mariusz T. został zatrzymany w czerwcu 2011 roku. Po kilku miesiącach wyszedł na wolność za kaucją Paweł Miecznik
We wtorek w poznańskim sądzie rozpocznie się gigantyczny proces o oszustwa i wyłudzanie mieszkań. Na ławie oskarżonych w tzw. aferze mieszkaniowej zasiądą m.in. doradca finansowy Mariusz T., były piłkarz Warty Poznań oraz poznańska notariusz D. Są głównymi oskarżonymi, razem mają 316 zarzutów. W sprawie występuje łącznie 39 oskarżonych i 249 pokrzywdzonych, których straty mają wynosić 44 mln zł.

Mariusz T., krótko ostrzyżony 40-latek, gdy kilka lat temu zainteresowaliśmy się jego działalnością, zapewniał, że po prostu pomaga ludziom. Tym w trudnej sytuacji finansowej, „złą” historią w bankach, komornikiem na karku. Pożycza pieniądze pod zastaw ich nieruchomości i pozwala zostać w mieszkaniu. Warunek: muszą regulować ustalone opłaty.

Pies był pogrzebany właśnie w wysokości tych opłat i w kwotach udzielonych pożyczek. Coraz więcej klientów Mariusza T. zaczęło się skarżyć, że pożyczył im znacznie mniej pieniędzy niż wynikało z aktów notarialnych. Że wpędził ich w dodatkowe opłaty, zwłaszcza w konieczność spłacania kredytów, które zaciągnął pod ich mieszkania.

Teraz Mariusz T., były napastnik poznańskiej Warty, z kilkunastoma meczami w polskiej ekstraklasie (bez gola na koncie), czeka na swój proces. Zacznie się we wtorek, w poznańskim Sądzie Okręgowym. Po zakończeniu kariery sportowej zaczął pracować w banku, potem stał się doradcą finansowym. Ostatecznie z napastnika stał się oskarżonym, który będzie bronił się przed zarzutami oskarżyciela publicznego oraz byłych klientów.

Na ławie oskarżonych nie będzie sam. Przede wszystkim towarzyszyć mu będzie poznańska notariusz D., do której przyprowadzał prawie wszystkich swoich klientów. Zarzuty wobec pani rejent dotyczą m.in. wprowadzania klientów w błąd. Sądzili, że biorą pożyczkę pod zastaw nieruchomości, a tracili swoje majątki. Oboje są głównymi oskarżonymi. Razem mają 316 zarzutów, z czego Mariusz T. ma ich 151, a pani rejent 165.

Łącznie na ławie oskarżonych zasiądzie 39 osób. Śledczy doliczyli się 249 pokrzywdzonych oraz oszustw na kwotę 44 mln zł. Będzie to jeden z największych procesów w Poznaniu w ostatnich latach. Oskarżonych byłoby 50, ale jedna osoba się ukrywa, a dziesięć kolejnych dobrowolnie poddało się karze (więzienia w zawieszeniu).

Wśród osób, które przyznały się do winy i ujawniły swój udział w procederze, jest m.in. Jerzy M., dawny współpracownik Mariusza T. Gdy Jerzy M. poczuł, że sprawy idą w złym kierunku, zaczął nagrywać Mariusza T. Doradcę nagrywała także policja - miał telefon na podsłuchu. Nagrania pokazały „dobroduszność” doradcy.

Według prokuratury doradca kazał „wypierd...” z domów tych klientów, którzy chcieli walczyć w sądzie o utracone mieszkania. A w razie dociekań policji ws. pożyczek, kazał nie „pękać” na przesłuchaniu. Trzeba bowiem twardo obstawać, że to, co zapisano w aktach notarialnych jest „święte”. Z nagrań wynika też, że grupa ustalała treść zeznań, by na przesłuchaniach zdyskredytować niezadowolonych klientów.

Proces odbędzie się częściowo na nowych zasadach, dzięki czemu prokurator nie będzie musiał odczytywać całego, kilkusetstronicowego aktu oskarżenia. Poprzestanie na przytoczeniu głównych tez. To ułatwi rozpoczęcie sprawy. Może jednak dojść do obstrukcji ze strony oskarżonych czy nagłych chorób. Jednak prokurator Sebastian Domachowski ma nadzieję, że proces ruszy bez kłopotów.

- To leży w interesie każdej ze stron, również oskarżonych, którzy twierdzą, że są niewinni. Proces będzie dla nich okazją, by udowodnić przed sądem swoje racje - mówi prokurator Sebastian Domachowski z poznańskiej Prokuratury Okręgowej, który wspólnie z KWP w Poznaniu wyjaśniał „aferę mieszkaniową”.

Prokuratura prowadzi jeszcze jeden wątek związany z „aferą mieszkaniową”. Chodzi o kredyty, które były zaciągane pod przejmowane nieruchomości. Śledczy podejrzewają, że Mariusz T. stworzył sieć „słupów”, ludzi bez zdolności kredytowej, którzy jednak dziwnym trafem dostawali olbrzymie kredyty „na cele inwestycyjne”. „Słupy” kupowały nieruchomości, które od swoich klientów nabył wcześniej Mariusz T. i inne osoby.

Niektóre osoby będące „słupami”, czyli oficjalni kredytobiorcy, przyznały już, że nie miały zdolności, ale mimo to dostały kredyty. Bo tworzono papiery, z których wynikało, że sporo zarabiają. A pracownicy banków mieli przymykać oczy. Wysokość udzielanych kredytów często znacznie przewyższała wartość danej nieruchomości. Rodzi to pytania o uczciwość operatów szacunkowych, rzetelność rzeczoznawców, o profesjonalizm pracowników banków udzielających kredytów.

Jedna z osób znających wątek kredytów podała nam taki przykład: - Małżonkowie K., którzy współpracowali z Mariuszem T., w ciągu trzech miesięcy zaciągnęli trzy kredyty na zakupy nieruchomości. Potem okazało się, że pan K. zarabiał 3-4 tys. zł miesięcznie, a jego żona była na bezrobociu. Miesięczne raty kredytów, które mieli spłacać, były wyższe od ich dochodów - mówi nasz rozmówca.

Śledczy uważają, że Mariusz T. finansował swoją działalność właśnie z kredytów. Chodzić miało o swoiste „perpetuum mobile” - udzielał pożyczek pod zastaw nieruchomości, potem je przejmował i dochodziło do ich obciążenia wielkim kredytem. Z jednej strony były właściciel mieszkania, poprzez obciążenie hipoteki, stawał przed koniecznością spłaty olbrzymich kwot. Z drugiej - kredyty dawały Mariuszowi T. pieniądze na dalszą działalność. Ale „perpetuum mobile” zaczęło szwankować, gdy niezadowoleni klienci zaczęli zgłaszać się na policję oraz do mediów.

Obecnie wiele kredytów zaciągniętych przez „słupy”, zostało sprzedanych przez banki do firm windykacyjnych. One ścigają dłużników. Oprócz tego w sądach toczą się liczne sprawy cywilne. Byli klienci Mariusza T. starają się o odzyskanie mieszkań.

Adw. Tomasz Terpiński, reprezentujący niektórych klientów: - Kilka spraw zakończyło się pełnym sukcesem, rodziny odzyskały swoje nieruchomości. Ale są przypadki, gdy mimo wpisu właścicieli do księgi wieczystej, trudno mówić o zakończeniu sprawy. Wiele nieruchomości ma obciążone hipoteki. Będziemy dążyć w sądach do wykreślenia tych obciążeń przez banki. Na przykład jedna z moich klientek straciła dom w Poznaniu po zaciągnięciu pożyczki u Mariusza T. Potem zaczęto jej oraz jej pełnoletnim dzieciom grozić eksmisją. Dzieci tej kobiety zaciągnęły więc kredyt, by ratować dorobek życia swoich rodziców. Ta oraz inne historie są dramatyczne. Teraz trzeba znaleźć skuteczne rozwiązania.

Mariusz T. i pozostałe osoby nie przyznają się do winy. - Ich stanowisko jest takie, że nikogo nie wprowadzili w błąd, a klienci wiedzieli, jakie dokumenty podpisują - mówi adw. Łukasz Mieloch, obrońca Mariusza T. i Jakuba Sz. - Prokuratura w niektórych wątkach umorzyła postępowanie. Dotyczyło to zadowolonych klientów pana Mariusza, którzy cenili sobie współpracę z nim. Zarzuty, które mu postawiono, w znacznym stopniu dotyczą klientów, którzy często nie regulowali zaciągniętych zobowiązań. Teraz wszystko rozstrzygnie się przed sądem. Mamy w zanadrzu wnioski dowodowe potwierdzające stanowisko oskarżonych. Złożymy je w trakcie procesu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski