To niecodzienna sprawa, którą w „Głosie Wielkopolskim” zaczęliśmy opisywać w 2010 roku, gdy poznańskie prokuratury umarzały pierwsze zgłoszenia ofiar Mariusza T. Potem zaczęły zgłaszać się kolejne ofiary. Prokuratura i policja połączyły wszystkie wątki i w efekcie prokurator Sebastian Domachowski w grudniu 2014 roku skierował do sądu akt oskarżenia przeciwko 40 oskarżonym. Najwięcej zarzutów usłyszała notariusz Violetta D., którą oskarżono o 165 przestępstw. Mariusz T. miał 151 zarzutów. Na ławę oskarżonych trafili też inni współpracownicy mężczyzny: inni doradcy finansowi, paserzy, którzy nabywali nieruchomości pochodzące z oszustw oraz „słupy”, czyli osoby, na które przepisywano wyłudzone mieszkania.
Niektórzy do końca próbowali uniemożliwić ogłoszenie wyroku. We wtorek rano sędzia Antoni Łuczak z poznańskiego Sądu Okręgowego poinformował, że został złożony wniosek o jego wyłączenie ze sprawy. Zarządził pół godziny przerwy. Gdyby wniosek został uwzględniony, oznaczałoby to fiasko procesu i konieczność rozpoczęcia procesu od nowa.
- Stawiam, że wniosek o wyłączenie sędziego złożył jeden z pokrzywdzonych, który dogadał się z oskarżonymi. Pewnie mu zapłacili
– komentował w przerwie jeden z uczestników procesu.
Sprawdź też:
Po przerwie sędzia Łuczak wskazał, że wniosek o jego wyłączenie rzeczywiście złożył jeden z pokrzywdzonych. Ale zagrywka się nie udała, bo sąd nie wyłączył sędziego Łuczaka. Dzięki temu sędzia mógł zakończyć gigantyczny proces.
Sędzia Antoni Łuczak przez trzy godziny ogłaszał wyrok. Nakazał policji zatrzymanie Mariusza T. i zaprowadzenie do celi
W tej niecodziennej sprawie niecodzienne były także okoliczności ogłoszenia wyroku. We wtorek sędzia Antoni Łuczak ogłaszał wyrok przez trzy godziny. Mógłby zdecydowanie dłużej, bo same zarzuty zajmowały aż 425 stron akt. Sędzia skorzystał jednak z przepisu umożliwiającego nieodczytywanie wszystkich stawianych zarzutów. Przez trzy godziny, na stojąco, ogłaszanego wyroku wysłuchiwali oskarżeni, adwokaci, prokurator oraz kilkunastu spośród kilkuset pokrzywdzonych osób w tej aferze. Po godzinie usiąść mogły jedynie osoby w wieku emerytalnym.
Doradca finansowy Mariusz T., główny oskarżony, był przygotowany na wyrok skazujący. Do sądu przyszedł w garniturze i z torbą sportową. Był spakowany na wypadek skazania i tymczasowego aresztowania. I tak też się stało. Sędzia Antoni Łuczak najpierw uniewinnił go od 33 stawianych mu zarzutów, ale potem skazał za pozostałe. Wymierzył mu karę 12,5 roku więzienia, 10-letni zakaz pełnienia funkcji związanych z doradztwem i finansami, obowiązek naprawienia szkody wobec niektórych ofiar, grzywnę w wysokości 480 tysięcy złotych oraz poniesienie kosztów procesu w wysokości 96 tysięcy złotych.
Sprawdź też:
Ponadto sędzia, po ogłoszeniu wyroku, nakazał policji zatrzymanie Mariusza T. Najbliższe pół roku ma spędzić w areszcie w oczekiwaniu na rozprawę apelacyjną. Sędzia wskazał, że w obliczu nieprawomocnego wyroku skazującego Mariusz T. mógłby na wolności utrudniać postępowanie. Doradca opuszczał więc salę rozpraw w kajdankach, ku zadowoleniu ofiar, które wskutek jego działalności traciły swoje nieruchomości. Niektórzy mieli łzy w oczach.
Czytaj też Doradca Mariusz T. w sądzie skarży się na nasze artykuły i zapewnia, że pomagał swoim klientom
Notariusz Violetta D. skazana na 14 lat więzienia. Miała najwięcej zarzutów spośród wszystkich oskarżonych w aferze mieszkaniowej
Podobny wyrok usłyszała notariusz Violetta D., nieobecna podczas ogłaszania wyroku. Ona została uniewinniona od 22 zarzutów, ale skazana za pozostałe na 14 lat więzienia. Oprócz tego ma zapłacić taką samą grzywnę i koszty, jak współpracujący z nią doradca Mariusz T. Wobec pani notariusz orzeczono ponadto 10-letni zakaz wykonywania zawodu. I ona ma trafić do aresztu na 6 miesięcy. Policja została o tym poinformowana przez sędziego.
We wtorek sąd skazał łącznie 35 osób, a jedną osobę, która miała jeden zarzut, uniewinnił. Wśród skazanych są m.in. żona oraz ojciec Mariusza T. Oni usłyszeli wyroki więzienia w zawieszeniu. Wyroki w zawieszeniu wydano też wobec niektórych innych oskarżonych.
Do więzienia mają za to trafić inni współpracownicy Mariusza T. Wśród są m.in.: zajmujący się doradztwem finansowym Anna K., Krzysztof P., Jakub Sz. oraz Piotr Sz. Wyrok jest nieprawomocny.
Sędzia Antoni Łuczak w ustnych motywach wyroku wskazał, że część oskarżonych z oszustw uczyniła sobie stałe źródło dochodu.
- Najistotniejszym dowodem były zeznania pokrzywdzonych. Oskarżeni przedstawiali im wizję bezpiecznych pożyczek pod zabezpieczenie, ale nie mówili dokładnie, jak ma to wyglądać. Na ofiary, po poznaniu ich sytuacji majątkowej, wybierano osoby starsze, potrzebujące pomocy finansowej, naiwne. Te osoby najczęściej skupiały się na wizji uzyskania pomocy, były wprowadzane w błąd w sprawie zasad udzielania pożyczek lub niezgodnie z prawdą mówiono im, że pewne zapisy są fikcyjne i nic im nie grozi. Pokrzywdzeni byli nieświadomi, co podpisują. Ich nieruchomości były obciążane. Podpisywali pełnomocnictwa do rozporządzenia ich mieszkaniami, ale te dokumenty były im podsuwane w ciągu różnych dokumentów, nie wiedzieli więc, co podpisują. Istotna była także rola oskarżonej notariusz, która ręczyła za uczciwość innych oskarżonych. Notariusz ponadto nie informowała pokrzywdzonych o szczegółach transakcji, nie upewniła się, że rozumieją, co podpisują. Czynności w kancelarii przebiegały w atmosferze pośpiechu, podczas aktów prowadzono rozmowy odbiegające tematyką od samej czynności
– wskazywał sędzia Antoni Łuczak.
Sprawdź też:
Dodał, że wśród oskarżonych były osoby doskonale zorientowane w finansach i procedurach pożyczkowych, bo zawodowo zajmowały się doradztwem i nieruchomościami. Zwrócił ponadto uwagę, że wiele do sprawy wniosły wyjaśnienia Dariusza K. oraz Jerzego M., którzy brali udział w przestępstwach i potem poszli na współpracę ze śledczymi. Opowiedzieli o kulisach działalności Mariusza T. i jego współpracowników. Oni oraz część innych oskarżonych miała odrębny proces.
Ofiara afery mieszkaniowej: niech Mariusz T. idzie do kamieniołomu. Przez tę aferę straciłam męża, który nie doczekał końca sprawy
Wyrok z zadowoleniem przyjął obecny na sali prokurator Wojciech Zysnarski.
- Jestem usatysfakcjonowany tym, że sąd w znacznej mierze podzielił stanowisko prokuratury. Częściowo jednak uniewinnił oskarżonych od niektórych czynów i będzie to przedmiotem naszej analizy po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku - stwierdził po rozprawie prokurator Wojciech Zysnarski.
Wyroku wysłuchali też niektórzy z pokrzywdzonych, w tym pani K., która była bohaterką naszego pierwszego tekstu z 2010 roku. Nie ukrywała zadowolenia, gdy Mariusz T. wychodził w kajdankach z sali rozpraw.
- Niech idzie jeszcze do kamieniołomu. Ta sprawa wiele nas kosztowała, mojego męża działania doradcy wpędziły do grobu, nie doczekał jej końca. Nadal mieszkamy w mieszkaniu przejętym przez Mariusza T. Płacimy czynsz do spółdzielni, remontujemy je, a właścicielem jest nieznana nam osoba, które niczego się nie dopomina. Staramy się żyć normalnie – opowiadała nam pani K.
Wtorkowy wyrok zapewne zostanie zaskarżony przez oskarżonych. Mariusz T. i Violetta D., podobnie jak wielu innych oskarżonych, nie przyznawali się do winy. Doradca finansowy przekonywał wręcz, że był dobroczyńcą i pomagał ludziom w trudnej sytuacji finansowej. Ale ani prokuratura, ani sąd nie uwierzyły w jego opowieść.
Zobacz też:
Morze alkoholu i impreza za imprezą. Tak żyła polska mafia w...
Sprawdź też:

Szymon Hołownia ma duże ego, większe ma tylko Lech Wałęsa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?