Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agenci carycy, praca organiczna i Szkoci, czyli bogata historia Poznania

Błażej Dąbkowski
Maciej Brzeziński jest pracownikiem poznańskiego IPN i blogerem
Maciej Brzeziński jest pracownikiem poznańskiego IPN i blogerem Waldemar Wylegalski
Główne wydarzenia z historii miasta, jak wybuch Powstania Wielkopolskiego i Poznański Czerwiec, są znane większości mieszkańców, choć często obrastają mitami - uważa Maciej Brzeziński, założyciel bloga „Poznańskie historie”.

Poznaniacy to wyjątkowo dumni ludzie, bo i mamy się czym pochwalić, począwszy od kluczowej roli w powstaniu polskiej państwowości, aż po pierwszy robotniczy zryw skierowany przeciwko komunistom. Czy za tą dumą stoi też, w Pana opinii, wiedza?
Poznaniacy mają mnóstwo powodów do dumy ze swego miasta. Wspomniał już pan o kluczowej roli w powstaniu polskiej państwowości i Poznańskim Czerwcu 1956 r., ja bym do tego jeszcze dodał wzorowo przeprowadzoną lokację miasta w 1253 r., renesansowy ratusz, ponoć najpiękniejszy tego typu obiekt na północ od Alp, Akademię Lubrańskiego i kolegium jezuickie, jedne z najlepszych szkół swych czasów. Do tego można dodać jeszcze pracę organiczną, dwa zwycięskie powstania z 1806 r. i lat 1918/19. Później był wspaniały rozwój miasta z przełomu XIX i XX wieku, czego pamiątką są dziś niezwykłe kamienice na Łazarzu, Jeżycach i Wildzie oraz Dzielnica Cesarska z zamkiem Wilhelma II. Okres międzywojenny to przede wszystkim Targi i PeWuKa, później poznańscy matematycy, którzy rozszyfrowali Enigmę, a po wojnie to głównie Poznański Czerwiec.

Sporo się tego nazbierało przez lata.
Mógłbym długo tak jeszcze wymieniać, bo w końcu Poznań liczy sobie ponad tysiąc lat. Co do wiedzy na temat historii miasta, to jest różnie. Oczywiście, główne wydarzenia z historii miasta, jak wybuch Powstania Wielkopolskiego i Poznański Czerwiec są znane większości mieszkańców, choć często obrastają mitami, które mogą zaciemniać obraz tamtych wydarzeń. Co do wiedzy o pozostałych wydarzeniach z dziejów Poznania, bywa z tym gorzej, choć pasjonatów nie brakuje.

Wprawdzie nie jest Pan rodowitym poznaniakiem, ale już od wielu lat prowadzi Pan bloga „Poznańskie historie”. Skąd się wzięła ta miłość do badania przeszłości stolicy Wielkopolski?

To prawda, nie jestem rodowitym poz-naniakiem, choć mój ojciec tu się urodził i spędził dzieciństwo i młodość. Ja pochodzę z okolic Wrześni. Moje zainteresowanie miastem rozwijało się stopniowo. Przyjechałem tu na studia i tak krok po kroku poznawałem Poznań. Zacząłem szukać odpowiedzi na pytanie, skąd wziął się taki, a taki budynek, kim była ta i ta osoba, dlaczego układ miasta jest taki, a nie inny? Tak to się zaczęło. Poczułem silną więź z Poznaniem i mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał stąd wyjeżdżać. Pięć lat temu postanowiłem podzielić się pasją i wiedzą z innymi i tak powstały „Poznańskie historie”.
Czy w poznawaniu dziejów miasta jest chociaż jedna historia, która Pana zaskoczyła?
Oj, takich historii jest mnóstwo i ciągle odkrywam nowe. Kiedy zacząłem zajmować się historią Poznania, uderzył mnie fakt, że na poznańskim Chwaliszewie w 1511 r. spalono pierwszą, poświadczoną źródłowo czarownicę, ale jednocześnie w Poznaniu w 1639 r. Wojciech Regulus wydał książkę piętnującą stosowanie tortur wobec kobiet oskarżonych o czary. Zaskoczyły mnie też kilkakrotne próby podniesienia kolegium jezuickiego do rangi uniwersytetu w XVII i XVIII w., torpedowane przez Uniwersytet Jagielloński. Bardzo interesująca jest także postawa króla Władysława III Warneńczyka, który sam nie będąc nigdy w Poznaniu, obdarzył miasto licznymi przywilejami i praktycznie stworzył aglomerację poznańską, która przetrwała do II rozbioru Polski w 1793 r.

No i Poznań był mocno wielokulturowy.
Zaskakujące jest także to, że w Poznaniu okresu „złotego wieku”, mieszkali obok siebie Polacy, Żydzi, Niemcy, Szkoci, Grecy i Ormianie, a mimo dzielących ich różnić, potrafili razem działać na rzecz miasta i bronić swych praw przed zakusami szlachty. Warto sobie uświadomić, że Poznań nigdy nie był miastem jednonarodowym i jednowyznaniowym. Do dziś przecież w Poznaniu funkcjonuje ponad dwadzieścia Kościołów i związków wyznaniowych.

Co z wybitnymi postaciami? W ostatnich dniach wiele mówiło się o Januszu Kulasie, bohaterze Czerwca ‘56, który po 60 latach „otrzymał” swoją ulicę. To była jedna z osób, o której milczano. Ile jeszcze takich osób możemy odkryć?
Długo można wymieniać wybitne postaci z historii Poznania, o których niewielu już pamięta, jak chociażby jedyna córka Przemysła II, Elżbieta Ryksa, królowa Czech i Polski, żona Wacława II Czeskiego, kobieta wielkiego umysłu i niezłomnego charakteru. Później był na wpół legendarny podróżnik i nawigator, poznański Żyd Gaspar da Gama, który dotarł do Indii i oddał wielkie usługi portugalskim żeglarzom. Nazwisko zawdzięczał swemu ojcu chrzestnemu, Vasco da Gamie. Kolejny poznański Żyd rabin Jehuda Löw ben Becalel, miał stworzyć w Pradze legendarnego golema. Biskup poznański Wawrzyniec Goślicki napisał dzieło „De optimo senatore” („O najlepszym senatorze”), które zrobiło prawdziwą furorę w XVII i XVIII wieku na Wyspach Brytyjskich, gdzie było wielokrotnie wznawiane, a ponoć znał je sam Szekspir. Według legendy, mieli je również czytać Ojcowie-Założyciele Stanów Zjednoczonych, którzy wykorzystali niektóre rady Goślickiego podczas pracy nad konstytucją USA, ale to raczej piękna legenda.
Rozmawiamy przy okazji imienin miasta, więc nie sposób nie wspomnieć o św. Piotrze i Pawle. Tacy patroni nie wzięli się z przypadku?
Święty Piotr był patronem katedry poznańskiej, a św. Pawła dodano w XIX wieku. Katedra w Poznaniu jest najstarszą katedrą w Polsce, zatem otrzymała patrona katedry rzymskiej, jako dowód szczególnego wyróżnienia. Św. Piotr stał się więc patronem diecezji, a wkrótce, wraz ze św. Pawłem, wzięli w opiekę miasto, co zostało uwiecznione w herbie.

Ale to nie wszyscy patroni miasta. Mało kto wie, ale Poznań ma ich jeszcze czterech.
To prawda, do grona patronów miasta zaliczają się jeszcze święci: Benon z Miśni, Roch, Andrzej Corsini i Jan Nepomucen. Ze wszystkich nieszczęść, jakie spadały na miasto, najbardziej obawiano się zarazy i powodzi, stąd, aby ustrzec się przed nimi, modlono się do świętych, których „specjalnością” była ochrona przed epidemiami i powodziami. „Świętymi od zarazy” byli święci: Benon, Roch i Andrzej Corsini. Benona i Rocha Rada Miejska ustanowiła patronami Poznania w 1684 r. Kult św. Andrzeja Corsiniego rozwijali poznańscy karmelici, jako że należał on właśnie do tego zakonu. Od powodzi z kolei chronił św. Jan Nepomucen, czego świadectwem jest jego pomnik na Starym Rynku.

Czy w historii miasta, Pana zdaniem, jest osoba, która mogłaby być świeckim patronem?
Myślę, że takich osób jest mnóstwo. Osobiście wskazałbym trzech takich ludzi: Przemysła I, księcia, który przeprowadził lokację miasta na lewym brzegu Warty, Karola Marcinkowskiego, lekarza-społecznika, jednego z twórców pracy organicznej i prezydenta Cyryla Ratajskiego, człowieka, który uosabiał rozwój Poznania w okresie międzywojennym.
Mimo boomu na historię, coraz częściej dochodzi do odbrązawiania konkretnych postaci lub zjawisk historycznych. Są takie, których poznaniacy mogliby się wstydzić? Do dziś opowiada się przecież dowcipy o braku partyzantki w naszym regionie podczas II wojny.

Co do zjawisk, to raczej trudno mi jednoznacznie wskazać konkretne wydarzenia. Na historię Poznania trzeba patrzeć zawsze w szerszym kontekście i brać pod uwagę zjawiska i wydarzenia, które miały miejsce w Polsce, Europie i na świecie. Poznań nie był samotną wyspą. Co do postaci, które niezbyt dobrze zapisały się w dziejach miasta, to znaleźlibyśmy ich bez liku. Kontrowersyjną postacią był chociażby Kazimierz Raczyński, dziadek Edwarda, z jednej strony człowiek wielce zasłużony dla miasta jako przewodniczący Komisji Dobrego Porządku, ale z drugiej przeciwnik Konstytucji 3 Maja, pobierający pensję od Katarzyny II. Nie lepszy był także współczesny mu biskup poznański Andrzej Młodziejowski, także płatny agent rosyjskiej carycy, podejrzewany ponadto o defraudację części majątku po skasowanym w 1773 r. zakonie jezuitów. Przed wojną w Poznaniu działał jako architekt Marian Spychalski, w okresie PRL marszałek i jeden z czołowych dygnitarzy partyjnych. Oczywiście, lista ta jest dłuższa.

Wyobraźmy sobie taką sytuację: trafia do Panu grupa zagranicznych turystów, którzy nie mają ochoty oglądać koziołków. Chcą, by oprowadził ich Pan po mieście, po miejscach, których nie znajdziemy w oficjalnych przewodnikach. Gdzie ich Pan zabiera?

To wbrew pozorom trudne pytanie. Myślę, że zabrałbym ich na wycieczkę po historycznych przedmieściach Poznania, jak Śródka i Chwaliszewo, aby pokazać, że te miasta, leżące w cieniu Poznania, miały jednak swoją historię i własną tożsamość. Zrobiłbym także wycieczkę śladem zabytków bamberskich, aby pokazać wkład tych osadników w rozwój Poznania. Myślę, że niedocenianie są jeszcze cały czas zabytki techniki. Wycieczka śladem dawnych fabryk poznańskich też mogłaby być ciekawa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski