Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agnieszka Duczmal: Orkiestra to najpiękniejszy instrument

Marek Zaradniak
Agnieszka Duczmal, dyrygentka i dyrektor Orkiestry Kameralnej Polskiego Radia Amadeus
Agnieszka Duczmal, dyrygentka i dyrektor Orkiestry Kameralnej Polskiego Radia Amadeus Grzegorz Dembiński
Agnieszka Duczmal: Góry cały czas tkwią we mnie i choć teraz już nie chodzę po nich, to zasady kontaktów między ludźmi, jakie tam obowiązują, wciąż we mnie są i bezwiednie przenoszę je do mojego życia domowego i zawodowego

Ostatnio otrzymała Pani tytuł honorowej obywatelki miasta Poznania. Czym jest Poznań dla Pani?
Poznań jest moim miastem. Tu zapuściłam korzenie. Nie wyobrażam sobie mieszkania gdzie indziej. W innym mieście, w innym kraju. To jest taka moja mała ojczyzna. Tu mam miejsca, które uwielbiam, z którymi wiąże się moje życie. Różne jego etapy i ważne wydarzenia. To co wiąże człowieka z miejscem, w którym mieszka. Gdy wracam z jakiejkolwiek podróży, to tu czuję się u siebie. To jest to moje miejsce. Kocham to miasto.

Nigdy nie miała Pani propozycji, aby orkiestra się przeniosła? Przecież tu warunki nie zawsze były sprzyjające...
Oczywiście były takie propozycje, ale trudno było sobie wyobrazić, że mielibyśmy przenosić się gdziekolwiek.

Mówi Pani o ulubionych, ważnych dla Pani miejscach. Które to?
Najpierw wzgórze św. Wojciecha.

Dlaczego?
Bo mam wyjątkowy sentyment do tego miejsca. Do kościółka, do którego kiedyś należałam mieszkając na Libelta. Jako dziecko tam przystąpiłam do I komunii świętej. Stąd więc rozpoczynam moją małą podróż po ważnych dla mnie miejscach w Poznaniu. Przejdźmy teraz do klasztoru ojców Dominikanów znajdującego się prawie obok miejsca, w którym mieszkałam. W duszpasterstwie akademickim spędziłam całą moją wczesną i późniejszą młodość. Dalej opera, w której najpierw byłam tylko słuchaczem i odwiedzającym, kiedy mój tato był jej wicedyrektorem w okresie władania tą instytucją przez mistrza Zdzisława Górzyńskiego. A potem ja sama przez dziewięć lat byłam operowym dyrygentem. Niedaleko od opery jest Aula Uniwersytecka, która wiąże się z prawie wszystkimi moimi koncertami i z Filharmonią Poznańską, i z Orkiestrą Kameralną PR Amadeus. Oczywiście obok zahaczamy o budynek Akademii Muzycznej, w której spędziłam całą moją edukację muzyczną, bo w tych budynkach mieściły się kiedyś moja podstawowa i średnia szkoła muzyczna oraz ówczesna Państwowa Wyższa Szkoła Muzyczna, którą ukończyłam. Dalej jest ulica Berwińskiego, przy której w starej willi cesarskiej mieści się obecna rozgłośnia Radia Merkury. W studio na parterze przez wiele lat odbywaliśmy próby jako orkiestra Polskiego Radia. I teraz wracam przez Libelta, gdzie mieszkałam przez ponad 30 lat do Alej Marcinkowskiego. Od kilkunastu lat pod numerem trzecim mieści się siedziba Orkiestry Kameralnej Polskiego Radia Amadeus.

Nie żałuje Pani, że nie wybudowała dużej siedziby orkiestry? Były przecież takie plany...
Były plany, ale uważam, że nie ma sensu żałować tego, co się nie udało. Widocznie tak było lepiej dla nas. W tej chwili patrząc na kłopoty z utrzymywaniem budynków przez instytucje artystyczne myślę sobie, że może dobrze się stało. Chociaż oczywiście żal mi, że nie mamy swojej salki, swojego studia koncertowego, w którym mogły by się odbywać koncerty, ale wtedy też żal mi byłoby tego, że nie gramy w Auli Uniwersyteckiej... Bo to wyjątkowa sala, z wyjątkowym gospodarzem. Wszyscy dotychczasowi rektorzy byli melomanami. Urok tej sali jest wyjątkowy. To jedna z piękniejszych sal, w których grywamy. Ze wspaniałą akustyką. Tam dokonujemy naszych nagrań, wykonujemy nasze koncerty. Pewnie by mi było trochę tego żal. A jeśli chodzi o siedzibę, to kroi nam się wreszcie zrealizowanie remontu. Powiększymy obecne studio, dzięki czemu będzie można tam również organizować minikoncerty kameralne.

Jesteście orkiestrą radiową, ale od pewnego czasu także marszałkowską. Co się zmieniło?
Trochę zmienił się sposób funkcjonowania, choć nie do końca, bo tak jak dawniej naszym zadaniem jest również dokonywanie nagrań i koncertów dla Polskiego Radia. Współpracujemy bardzo ściśle z Radiem Merkury. Poza tym - podlegamy innym przepisom niż dotychczas, gdyż wyszliśmy organizacyjnie ze spółki handlowej, a jesteśmy teraz prowadzeni przez Urząd Marszałkowski i podlegamy przepisom Ministerstwa Kultury. A więc wszystkie sprawy prawne wyglądają trochę inaczej. Mamy trochę więcej biurokracji, bo jesteśmy instytucją samodzielną, a nie oddziałem spółki na zasadach prawa handlowego.

Nie kusi Panią, aby wystąpić o grant do Unii Europejskiej na waszą działalność?
Właśnie staramy się o to na przebudowę naszej siedziby.

Dlaczego została Pani dyrygentką? Wtedy był to rzadki zawód wśród kobiet.
Tak, ale orkiestra to jest instrument najpiękniejszy na świecie. Moje zauroczenie tym instrumentem było tak wielkie, że już w dzieciństwie postanowiłam na nim grać i w związku z tym zostać dyrygentem.

Jaka była wtedy konkurencja? A jaka jest teraz?
Teraz zdecydowanie więcej kobiet startuje w tym zawodzie, ale nie powiedziała bym, żeby miały dużo łatwiej. Jest ich więcej. W związku z tym może o tyle mniej jest dyrygentów panów? Kobiety są twarde i twardo walczą, żeby zaistnieć w tym zawodzie. I coraz częściej im się to udaje.

Czy kobiecie dyrygentowi jest łatwiej niż mężczyźnie kierować orkiestrą?
To zależy od charakteru i sposobu współpracy z ludźmi. Nie ma na to recepty. Trzeba być po prostu sobą. Jeżeli człowiek realizuje siebie i jest akceptowany przez grupę ludzi, to pierwszy krok do sukcesu. Bez względu na płeć, choć zawsze jednak łatwiej jest mężczyznom.

Jakie zasady obowiązują w Pani orkiestrze?
Uważam, że dyrygent jest pierwszym wśród równych, ale jednak decydującym. Tak, że do końca w orkiestrach nie może być demokracji, bo jednak głos tego prowadzącego musi być konkretny i zdecydowany. Musi wytyczać linię. A gdy wszyscy naraz chcą mówić, to robi się sejmik.

Wspomniała Pani, że orkiestra to najpiękniejszy instrument, ale proszę powiedzieć na jakich instrumentach Pani grała?
Grałam na fortepianie i na flecie.

I co się z nimi stało? Zarzuciła Pani zupełnie te instrumenty?
Fortepian siłą rzeczy jest stale w użyciu, choć nie koncertowo. A na flecie już nie gram.

Orkiestra dokonuje wielu nagrań. Które szczególnie utkwiły Pani w pamięci. Były szczególnie ważne?
Myślę, że bardzo ważne były Wariacje Goldbergowskie Jana Sebastiana Bacha Koflera. Ale wiele nagrań było naprawdę ważnych. Z ostatnich wymienię "Obrazki z wystawy" Modesta Musorgskiego. Bardzo ważne były też nagrania utworów Mieczysława Weinberga. Cały cykl symfonii nagrała moja córka, a ja zrobiłam inne utwory kameralne. Koncerty i utwory ze skrzypcami solo. Ale ważne były też moim zdaniem nasze nagrania takich kompozytorów jak Wojciech Kilar, Krzysztof Knittel i jego Pasja według św. Mateusza, Kwintet fortepianowy Zarębskiego z Ewą Pobłocką, co przyczyniło się do odkrywania Zarębskiego przez słuchaczy. Utwory Lutosławskiego, które ukazały się na naszych radiowych płytach i Sinfonietty Krzysztofa Pendereckiego, których nie mamy na płytach, ale w formie nagrań radiowych.

Nie będzie ich na płytach?
Być może, że wydamy je także na płytach.

A którego z solistów Pani szczególnie pamięta. Było ich przecież wielu. Wymieńmy na przykład wiolonczelistę Mishę Maisky'ego...
Misha Maisky, kontrabasista Garry Karr, pianistka Marta Argerich. Może właśnie oni znaleźli szczególne miejsce w mojej pamięci i w moim sercu, bo były to takie ścisłe przyjaźnie muzyczne? Nie chcę wymieniać całej listy, na której widnieją wspaniali artyści polscy. Nie wystarczyłoby miejsca w tym wywiadzie.

Mówi Pani Garry Karr. Kiedyś wspomniała Pani, że on wróci. Miało to być na ostatnim koncercie sylwestrowym Amadeusa. Najpierw Pani mówiła, że być może się uda. Potem koncertu miało nie być, bo rektor UAM planował zorganizowanie balu. Ostatecznie koncert sylwestrowy doszedł do skutku, ale bez Garry'ego Karra. Dlaczego?
W ostatnim momencie pan rektor zmienił zdanie, ale to już było za późno, aby negocjować z Garry Karrem.

Wróci?
Nie wiem. On też ma swoje lata i w zasadzie nie występuje, ale tęskni bardzo, więc może się da namówić.

Nie jest to jeszcze wiekowy człowiek, a muzycy zwykle grają jak najdłużej. Swego czasu zaskoczyła mnie i wielu melomanów informacja, że rozstaje się on z działalnością koncertową.
Z instrumentem nie rozstał się na stałe, bo nagrywa płyty i prowadzi kursy dla młodych kontrabasistów, tak że jest czynny. Ale wędrówki za morze ograniczył. Mieszka w Kanadzie w Vancouver, a to daleko.

Było też wiele Pani podróży. Które szczególnie Pani pamięta?
Oczywiście La Scala. To dla mnie szczególne miejsce, nie mówiąc o spotkaniach z Herbertem von Karajanem. Ale jedne z najpiękniejszych podróży to egzotyczne dla nas wyjazdy do Japonii.

Regularnie tam jeździcie?
Byliśmy tam kilkakrotnie i jeszcze powrócimy.

Jakie znaczenie miał dla Pani sukces na Konkursie Herberta von Karajana?
Myślę, że kluczowe, bo dzięki tym konkursom znalazłam się w Radiu i stworzyłam orkiestrę radiową i dzięki temu ta orkiestra miała przez tyle lat etaty w Radiu. To wszystko, całe nasze życie, wszystko co się działo, to jednak było pokłosie tych konkursów.

Dyrygowanie orkiestrą to jedno, ale wiem też, że lubi Pani chodzić po górach. Czy to jest forma odreagowania?
Tak było. To była taka druga moja miłość, przez długie lata każdą wolną chwilę spędzałam w górach. To była nauka życia i radość odkrywania przestrzeni, i zachwyt nad pięknem świata. Kiedy człowiek zmęczony wspinaczką wchodzi na szczyt i spogląda na bezmiar przestrzeni, to zupełnie inaczej oddycha tym światem. Góry cały czas tkwią we mnie i chociaż teraz już nie chodzę po nich, to zasady kontaktów między ludźmi, jakie tam obowiązują, odpowiedzialności za drugiego człowieka cały czas we mnie są i niemal bezwiednie przenoszę je na moje życie domowe i zawodowe.

A dom Agnieszki Duczmal to dwie córki, syn i mąż. Wszyscy z wyjątkiem syna jesteście muzykami.
Syn nie jest muzykiem, chociaż trochę też uczył się grać na skrzypcach. Jest informatykiem, ale również jest związany z nami, z muzyką, z orkiestrą. Można powiedzieć, że cała moja rodzina oddaje swoje umiejętności orkiestrze.

Jedna córka jest wiolonczelistką, druga dyrygentką. Jak Pani odpiera zarzuty, że z orkiestry zrobiła Pani rodzinną firmę? Mąż przecież też gra w orkiestrze, a córka często nią dyryguje.
Tak się złożyło, bo wszyscy oni rośli razem z orkiestrą. Męża poznałam, gdy zaczął pracować w orkiestrze 46 lat temu. Moje dzieci rodziły się w orkiestrze i ich życie było cały czas związane z nią. No i tak się złożyło, że dziewczyny odziedziczyły talenty po rodzicach. Są świetne. Dzięki zaangażowaniu utalentowanej rodziny przetrwał i rozwinął się np. w Warszawie Teatr Żydowski. Gdy macierzysta instytucja nie jest traktowana jako jeden z przystanków na drodze do kariery, inny jest stosunek emocjonalny prowadzących. Tak jak wiele rodzin aktorskich, również jest wiele rodzin muzycznych. Tak się składa, że moja rodzina też jest muzyczna. Powiedział mi prezes Polskiego Radia zgadzając się na współpracę mojej córki z orkiestrą, że w zawodach artystycznych nie ma nepotyzmu. Nasz zawód jest zawodem podlegającym stałym egzaminom. Każde wyjście na estradę jest oceniane przez słuchaczy, muzyków, krytyków. Życie dzieci znanych artystów naprawdę jest trudne. One bez przerwy muszą udowadniać... Poznań powinien być szczęśliwy i dumny, że ma tak utalentowanych ludzi i że mogą się pokazywać, mogą się produkować, mogą sławić to miasto, bo legitymują się Poznaniem wszędzie gdziekolwiek są. Bo grają nie tylko tutaj, występują w Polsce i w innych krajach. W filharmonii często występował młody Sanderling, grali utalentowani synowie znanych dyrygentów. Maisky występuje ze swymi dziećmi, Danczowska gra z córką, Salwarowski z synem… można podawać wiele przykładów. A Jeremy Menuhin, który jest świetnym pianistą, często mówił jakie miał problemy będąc synem słynnego skrzypka. Mógł najpiękniej zagrać i zawsze przyszedł ktoś mówiąc: A jak się czuje tatuś? Dzieci znanych rodziców mogłyby napisać wspólną książkę o tym, jak trudno być dziećmi sławnych rodziców.

A dlaczego Pani do tej pory nie napisała książki o sobie. Nie ma książki o Agnieszce Duczmal?
A musi być? Nie musi.

Ale Pani ma tyle doświadczeń...
Zajmuję się muzyką, a nie pisaniem.

Teraz każdy pisze książki o sobie...
Na razie nie bardzo mam czas i nie mam impulsu, aby pisać. Na razie mam impuls do grania.

Plany orkiestry

Przedstawimy nowych kompozytorów: Zagramy Roxany Panufnik "Four World Seasons", czyli cztery pory roku z różnych, orientalnych stron świata na skrzypce i smyczki. Zaprezentuje go z nami Jarosław Żołnierczyk. Drugi to Airat Ichmouratov, kompozytor kanadyjski pochodzenia rosyjsko-żydowskiego. Zagramy jego III Symfonię na smyczki. Niemal wszystkie proponowane kompozycje będą polskimi premierami.

W styczniu zapraszamy Ivo Pogorelica. 10 stycznia zagra jeden z koncertów Chopina. Będzie to szczególny koncert, bo będą to moje okrągłe urodziny. I z tej okazji w drugiej jego części zagramy Kwartet smyczkowy "From My Life Bedricha Smetany.
Będziemy orkiestrą Konkursu Wieniawskiego. Natomiast jeszcze w tym roku zagramy Kwintet fortepianowy Edwarda Elgara z Pawłem Wakarecym w wersji kameralnej. Będzie to pierwsze wykonanie w Polsce.

Mamy też opracowaną przez Jakuba Kowalewskiego Toccatę i fugę d-moll Jana Sebastiana Bacha. W listopadzie Łukasz Kuropaczewski wykona nowy utwór Mikołaja Góreckiego na gitarę i smyczki. W koncercie tym solistą będzie też Bartłomiej Nizioł, w którego wykonaniu usłyszymy Koncert skrzypcowy Mendelssohna. Obaj panowie wspólnie zagrają Double concerto Piazzolli.

W tym sezonie melomani usłyszą także Sonatę Księżycową Beethovena i jego V Koncert fortepianowy w wersji na smyczki.

Mimo niewielkiego budżetu na działania artystyczne planowane koncerty zawierają repertuar, który powinien usatysfakcjonować nawet początkujących melomanów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski