Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agnieszka Grodzińska: Angażują mnie wyłącznie moje własne poszukiwania

Cyprian Lakomy
Cyprian Lakomy
Agnieszka Grodzińska: granica między twórcą a odbiorcą sztuki bywa niejednoznaczna
Agnieszka Grodzińska: granica między twórcą a odbiorcą sztuki bywa niejednoznaczna Archiwum artystki
O subiektywnym odbiorze dzieł i sytuacji poznańskiego środowiska twórczego mówi Agnieszka Grodzińska, zdobywczyni Medalu Młodej Sztuki w dziedzinie sztuk wizualnych.

Jesteś absolwentką Wydziałów Malarstwa i Edukacji Artystycznej na poznańskiej ASP. Uczepię się tego drugiego. Można w ogóle nauczyć się odbierać sztukę?
Agnieszka Grodzińska: Tak, choć równie ważne jak sama edukacja są własne poszukiwania. Jesteśmy różni i mamy różne zainteresowania, ale sztuka daje bardzo szerokie pole do badań problemów, które nas indywidualnie interesują.

Jak ważny jest przepływ komunikatu pomiędzy twórcą a odbiorcą?
Bardzo. Nie można temu zaprzeczyć. Żyjemy w czasach, w których sztuka coraz częściej jest wykorzystywana do działań społecznych. Instytucje widzą w tym ubarwienie programu, który realizują w ramach rozmaitych dotacji. Z drugiej strony - artyści wchodzą w te projekty, bo w ten sposób najczęściej można uzyskać środki na realizację własnych pomysłów. Z kolei w sferze nieinstytucjonalnej jest jeszcze inaczej. Internet umożliwił rekonfigurowanie wszystkiego - także sztuki. Granica między odbiorcą a artystą nie jest już oczywista i jednoznaczna.

Pod adresem sztuki współczesnej coraz częściej pojawia się zarzut, że więcej mówią o niej opisy kuratorskie niż ona sama…
Tak jest od wielu lat i nic nie zapowiada tego, by miało się to zmienić. Nie ubolewam nad tym. Każdy może stworzyć w ten sposób własny system interpretacji i opowiadać o pracy w nowy sposób. Potrzebujemy tych objaśnień, bo dzięki nim poznajemy inne światy. Niejednokrotnie stajemy twarzą w twarz z dziełem, którego nie znamy i które jest dla nas niezrozumiałe. Ten początkowy dyskomfort jest niezwykle istotnym punktem zapalnym, dzięki któremu zaczynamy szukać rozwiązania. Gdy już zbadamy, przeczytamy, obejrzymy - wówczas dopiero udaje nam się połączyć z tym dziełem dane systemy znaczeń. A kiedy ich nie znajdziemy - z większą świadomością możemy powiedzieć: "nie rozumiem". Nigdy nie będziemy jednak pewni, czy praca tych znaczeń nie ma, czy też po prostu nie udało nam się ich odnaleźć.

Tegoroczny Medal Młodej Sztuki otrzymałaś za twórcze gry z tradycyjnymi modelami odbioru sztuki. Istnieją takie w ogóle?
Istnieje coś, co można by nazwać tradycyjnym postrzeganiem. Wynika ono jednak bardziej z percepcji kulturowych czy geograficznych modeli odbioru. To na nich opiera się przekazywana z pokolenia na pokolenie estetyka, którą przyjmujemy niejako z góry: obrazy oprawiamy w ramy, rzeźby stawiamy w ogrodach, książki trzymamy na półce. Te rzeczy nie zmieniają się od setek lat i nie chodzi o to, aby je zmienić na siłę, ile raczej z nimi polemizować i je przemieszczać.

Uważasz się za artystkę zaangażowaną?
Angażują mnie wyłącznie moje własne poszukiwania. Kierunek, w którym te poszukiwania zmierzają, nie jest zestrojony z aktualną dyskusją na temat problemów politycznych ani społecznych.

Od polityki pewnie nie uciekniemy. Rozmawiamy świeżo po mianowaniu nowego dyrektora Galerii Miejskiej Arsenał. Niedawno ze strony dotychczasowego kierownictwa galerii padł zarzut, że jednym z kryteriów, które komisja konkursowa brała pod uwagę, były poglądy polityczne kandydata. Jak się czujesz w tej nowej, powyborczej rzeczywistości?
Niezbyt dobrze. Biorąc pod uwagę wystawy, jakie do tej pory realizował Piotr Bernatowicz, trudno mi widzieć przyszłość galerii w jasnych barwach. Konsekwencja dotychczasowego zespołu Arsenału wynosiła poznańskich artystów daleko poza lokalny świat sztuki. Na ich wystawy przyjeżdżali ludzie z różnych stron - w tym m.in. z Warszawy i zagranicy. Nowemu dyrektorowi bliższe jest raczej konserwatywne spojrzenie na sztukę, okraszone czymś, co on sam nazywa street artem. Ta podejście na podobnym poziomie, co gazeta "Arteon", którą kieruje. Ta ostatnia z roku na rok obniża loty, publikując artykuły o dawnej, antykwarycznej sztuce i promując działania laureatów trzeciorzędnych akademickich konkursów. Brakuje dobrych recenzji, tekstów o wystawach, które rzeczywiście mają znaczenie. Mam obawy, że skoro nie ma na nie miejsca w "Arteonie", to w Arsenale pana Bernatowicza tym bardziej go nie będzie.

Da się jakoś temu zapobiec?
Nie sądzę. Tracimy naprawdę dobrą instytucję artystyczną. Ludzie od lat wyjeżdżają stąd do Warszawy i innych miast, w których na sztukę jest zapotrzebowanie. Teraz może być takich osób jeszcze więcej.

W Poznaniu nie ma rynku na sztukę? Dlaczego?
Brakuje inicjatyw, które łączyłyby pokazywanie dobrej sztuki z jej sprzedażą. Ta ostatnia odbywa się co najwyżej w domach aukcyjnych i dotyczy ściśle określonych dzieł. Prezentacja młodych artystów z reguły nie przekłada się na ich skuteczną promocję ani nie zmienia ich sytuacji komercyjnej. Brakuje Poznaniowi nowych galerii prywatnych, niezwiązanych z instytucją Uniwersytetu Artystycznego. Brakuje wydarzenia na miarę Salonu Zimowego w Warszawie, stawiającego na młodych twórców.

W ubiegłorocznym projekcie "Genealogie pracy" przedstawiłaś proces twórczy, poprzedzający pojawienie się dzieła. Jesteś jedną z nielicznych znanych mi osób, które chcą o nim mówić...
Proces twórczy jest często pomijany, ponieważ z reguły jesteśmy obserwatorami efektu końcowego i nie zastanawiamy się nad całym szeregiem czynności, które do tego efektu prowadzą. Sztuka zajmuje się pokazywaniem tego, co poprzedza dzieło, od lat 60. ubiegłego wieku. Nie jest to więc zjawisko nowe. Wciąż jednak należy przypominać o tym, że moment, w którym naniesiemy farbę na płótno czy robimy zdjęcie jest tylko rezultatem bardziej złożonego ciągu podejmowanych przez artystę decyzji. Bywa, że dokonują się one w ciągu długich lat rozważań, ale też - że pojawiają się nagle i gwałtownie, odwracając dany pomysł o 180 stopni.

Jakie plany na nadchodzące miesiące ma Agnieszka Grodzińska?
Pracuję nad nowym, całorocznym projektem z Leną Szczesną z Warszawy oraz nad własną książką To będzie rzecz poświęcona reprodukcjom i ich współczesnej percepcji.

Medal Młodej Sztuki… Czy wciąż uważasz się za artystkę młodą?
Jak najbardziej! Głównie wypełniając rozmaite wnioski, według których nadal mieszcze się w tym przedziale. Pewnie dopiero będąc sędziwym twórcą można uwolnić się od tej biurokracji i zająć pracą w spokojnym, ciągłym rytmie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski