Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agnieszka Pachciarz: Pracowałam dla dobra pacjenta

Paulina Jęczmionka
Pochodząca z Jarocina Agnieszka Pachciarz przez półtora roku kierowała NFZ. W grudniu premier, na wniosek ministra, ją odwołał.
Pochodząca z Jarocina Agnieszka Pachciarz przez półtora roku kierowała NFZ. W grudniu premier, na wniosek ministra, ją odwołał. Archiwum
Z Agnieszką Pachciarz, odwołaną niedawno ze stanowiska prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia, rozmawia Paulina Jęczmionka.

Kiedy kolejki do lekarzy i zabiegów będą krótsze?
Agnieszka Pachciarz
: Kolejki są konsekwencją bardzo wielu elementów. Aby je skrócić trzeba zacząć od eliminowania ich przyczyn. Potrzeba zmian w przepisach, zatem aktywności ministerstwa. W dużej mierze czas oczekiwania wynika także z organizacji pracy samych poradni i szpitali. W ubiegłym roku okazało się, że pacjenci czekali na endoprotezę - w skali kraju - średnio dwa razy krócej niż podano przy pierwszej wizycie. Niestety, skomplikowane przepisy też nie pomagają ani pacjentom, ani szpitalom. Dlatego przy jesiennej nowelizacji ustawy proponowałam zmiany. Propozycja nie została jednak wykorzystana.

Czytaj również: Długie kolejki do specjalistów. Jest źle, a będzie jeszcze gorzej

Ale raport NIK za 2012 r. pokazał, że kolejki są za długie. Dla przykładu: w Wielkopolsce na wizytę u kardiologa czekało się dwa miesiące, u endokrynologa - trzy. Na operację zaćmy - średnio 1,5 roku, a na wszczepienie endoprotezy - 288 dni.
Agnieszka Pachciarz
: No i okazało się, że w tym ostatnim przypadku realny czas oczekiwania był krótszy. Choć, oczywiście, lepiej żeby te kolejki jeszcze zmniejszyć. Do tego prowadzi np. zmiana dokonana przez NFZ, która weszła w życie od 1 stycznia tego roku. To zmiana wycen zabiegów zaćmy, które nadal będą dochodowe, ale jednak niżej wycenione. Dzięki temu będzie można wykonać rocznie 54 tys. zabiegów więcej. O tyle skrócą się kolejki. Trzeba też pamiętać, że przywołane z raportu NIK liczby dotyczą nowych pacjentów. Tymczasem, podczas kontroli, które zlecałam, często okazywało się, że np. poradnia zostawia więcej niż 90 proc. wartości kontraktu na pacjentów, których już ma pod opieką.

Może trzeba to powstrzymać?
Agnieszka Pachciarz
: Tak, trzeba uregulować kwestię właściwego leczenia we właściwych miejscach. W wielu przypadkach pacjent niepotrzebnie trafia do szpitala. Ze zjawiskiem tzw. nadhospitalizacji nie dyskutuje nikt, kto choć trochę zna się na ochronie zdrowia.

Pani, jako prezes NFZ, zrobiła coś, by skrócić kolejki?
Agnieszka Pachciarz
: W pewnym stopniu tak. Efekty będą widoczne zwłaszcza w tym roku. Ale i w 2013 roku doprowadziliśmy do tego, że w specjalistycznych poradniach udzielono ponad 400 tys. świadczeń - zabiegów lub kompleksowej diagnostyki - więcej. Tak zmieniliśmy ich strukturę i wyceny pomiędzy szpitalami a opieką specjalistów w poradniach, by lekarze bardziej chcieli, by bardziej im się opłacało zajmować się pacjentami we właściwy sposób. Najlepiej zadziałało to w urologii i laryngologii. A w tym roku weszły w życie zmiany dotyczące kolejnych blisko stu procedur, które motywują poradnie do realizacji zabiegów. Wydzieliliśmy też w umowach pieniądze na zabiegi. To duża zmiana. Dalsze były przygotowywane tak, by weszły w życie od połowy tego roku.

Pani zarządzenia budziły jednak kontrowersje w szpitalach.
Agnieszka Pachciarz
: Tam również porządkowaliśmy sytuację. W wielu schorzeniach może pomóc lekarz w poradni, albo lekarz rodzinny. Szpital ma być ostatecznością. Jednak są tysiące przypadków, gdy pacjent był w szpitalu wyłącznie dla RTG, USG czy EKG. A często nie wiedział, z jaką diagnozą wychodzi.

Jak to w ogóle możliwe?
Agnieszka Pachciarz
: Przyczynił się do tego także przyjęty kilka lat temu system rozliczeń. Nie ma mobilizacji, również finansowej, do tego, by pacjent wyszedł po kompleksowych badaniach, z właściwym rozpoznaniem. Dlatego przez półtora roku starałam się poprawiać te zasady. Zrobiliśmy największą od czterech lat analizę szpitalnych tzw. jednorodnych grup pacjentów, których jest ok. 500. W ponad stu z nich, dzięki zarządzeniom, które weszły w życie od stycznia, NFZ wprowadził zmiany, które mają zwiększyć dostępność dla pacjentów rzeczywiście potrzebujących leczenia w szpitalu.

Lekarze z Ginekologiczno-Położniczego Szpitala Klinicznego w Poznaniu alarmują, że swoim zarządzeniem wstrzymała Pani finansowanie procedur po urodzeniu dziecka, jak np. monitorowanie funkcji życiowych, obserwacja w inkubatorze czy diagnostyka żółtaczki.
Agnieszka Pachciarz
: Absolutnie nie. Żadna procedura ani dla dzieci, ani dla dorosłych nie zniknęła, co zresztą wynika z rozporządzeń ministra zdrowia. W przypadku noworodków okazało się, że większość nowo narodzonych dzieci była rozliczana z NFZ jako dzieci poważnie chore. Ale wykonane przy tych maluchach czynności medyczne już tego nie wskazywały. Opowieści, że Polki nie dbają o siebie w ciąży, też mnie nie przekonywały. Wprowadzone przeze mnie zmiany mają więc spowodować, by szpitale przekazywały dane odzwierciedlające prawdę. Podobna zmiana dotyczy kobiet w cięży, które szpitale przyjmowały np. tylko na USG i to badanie rozliczano z NFZ za 1800 zł. A celem moich decyzji jest to, by te same pieniądze lepiej wydać. Nawet, jeśli trzeba będzie więcej popracować i np. wyjść ze szpitala później niż o godz. 12. Choć nie mam tu na myśli sytuacji w Wielkopolsce. Poza tym, wszyscy - także szpitale - mieli czas na zaopiniowanie przygotowanych przez NFZ zmian. Nie przypominam sobie, byśmy dostali wiele takich opinii.

A zmian, także budzących niezadowolenie lekarzy, było sporo.
Agnieszka Pachciarz
: W innych dziedzinach również wprowadzono porządkujące zmiany. W części zmierzające do prawdziwości przekazywanych danych i adekwatnej do tego zapłaty, a w części - jak we wspomnianej okulistyce - polegające na zmianie wycen. Bowiem najpoważniejsze i jednocześnie pionierskie zmiany w czasie mojej pracy w NFZ dotyczyły właśnie wycen procedur. Prace były prowadzone w oparciu o trzy niezależne metody ekonomiczne. Wiele zmian weszło jeszcze w 2013 r., jak np. podwyższenie wycen w pediatrii (dla której zresztą zakończono prace nad ponad tysiącem rozpoznań na ten rok), zmiany w kardiologii i poradniach specjalistycznych. Najwięcej emocji pod koniec roku wzbudziła jednak wspomniana okulistyka. Teraz, po moim odwołaniu, mogę się tylko obawiać, że pod szyldem np. wzruszających, chwytliwych tematów - w efekcie lobbingu - będzie nacisk na zmianę tego zarządzenia.

Zobacz też: Agnieszka Pachciarz: Będą nowe zasady wypisywania recept na leki refundowane

Czyjego lobbingu?
Agnieszka Pachciarz
: Niektórych właścicieli placówek, którym te zmiany zmniejszyły zysk. Tyle, że na spotkaniach w drugiej połowie grudnia ich przedstawiciele nie byli w stanie podważyć ani metody obliczeń, ani wycen. Poza tym, wszyscy doskonale wiedzieli, że w każdym rodzaju świadczeń muszą być wydane zarządzenia prezesa NFZ, bo w grudniu, w ostatniej chwili minister zdrowia wydał rozporządzenia określające tzw. koszyki świadczeń.

Mówi Pani o samych dobrych zmianach. A jednak minister zdrowia Bartosz Arłukowicz miał inne zdanie, skoro Panią odwołał. Oficjalnie za złe działanie eWUŚ - systemu elektronicznej weryfikacji uprawnień pacjentów.
Agnieszka Pachciarz
: Jeszcze dwa tygodnie wcześniej, podczas posiedzenia komisji zdrowia, eWUŚ był chwalony przez jednego z wiceministrów. Dane na temat uprawnień fundusz ma głównie z ZUS-u i KRUS-u, a przepisy dotyczące funkcjonowania Centralnego Wykazu Ubezpieczonych stworzył właśnie minister zdrowia. Dlatego nie chcę odnosić się do jego stanowiska.

Ale lekarze od dawna krytykują system. Twierdzą, że czerwone światło pojawia się często przy pacjentach, którzy mają prawo do leczenia. Czy eWUŚ można więc nazwać sukcesem?
Agnieszka Pachciarz
: Najlepiej zapytać samych pacjentów w poradni. Ci, którzy mieli nieaktualną książeczkę ubezpieczeniową, odetchnęli z ulgą, że już nie muszą iść po pieczątkę. To system sprawdza ich uprawnienia do leczenia. Nie męczy ani pacjentów, ani lekarzy.

To może przyczyną odwołania było to, że głośno mówiła Pani o zbyt małej kasie na leczenie?
Agnieszka Pachciarz
: Rzeczywiście uważałam, że musimy rozmawiać o pieniądzach na ochronę zdrowia. Przekazuje się na nią mniej niż 5 procent PKB. To zdecydowanie za mało. NFZ w ostatnim roku przedstawiał poważną analizę dotyczącą finansowania ochrony zdrowia, w tym obciążeń poszczególnych uprawnionych.

Poszła też Pani do ministra po 700 mln zł na leczenie nieubezpieczonych.
Agnieszka Pachciarz
: Wielokrotnie apelowałam do resortu, by urealnił kwotę pieniędzy dawanych na ten cel. Trzeba zapomnieć w końcu o 200 mln zł, które zostały wyliczone w czasach, gdy sprawdzalność uprawnień była mizerna. Wydatki na leczenie pacjentów za granicą, zakaźnie chorych, dzieci niezgłoszonych do ubezpieczenia przez rodziców czy nieubezpieczonych kobiet w ciąży po prostu wzrosły. Jeśli państwo zdecydowało się (i słusznie), na finansowanie ich leczenia, to trzeba zabezpieczyć pieniądze. Od ignorowania problemu, problem nie znika.

Przeczytaj: Wielkopolskie szpitale będą likwidować łóżka? NFZ chce obciąć im pieniądze

Dlatego złożyła Pani pozew do sądu administracyjnego o zapłatę za nieubezpieczonych?
Agnieszka Pachciarz
: To czynność administracyjna.

A nie wytoczenie wojny Bartoszowi Arłukowiczowi?
Agnieszka Pachciarz
: Nie. Minister wiedział o problemie od początku, a o sprawie administracyjnej od sierpnia. Wtedy nikt nie zgłaszał zastrzeżeń. Ale zdawałam sobie sprawę z ryzyka. Tyle, że przyszłam do NFZ z ideą zmieniania systemu dla dobra pacjentów. To o pieniądze dla nich tu chodzi.

Niektórzy politycy burzyli się z kolei na to, w jaki sposób NFZ dzieli pieniądze na leczenie. Poprzednie władze wielkopolskiego oddziału NFZ nie wliczyły do szpitalnych kontraktów procedur nielimitowanych. Nowe władze, by załatać powstałą dziurę, obniżyły więc kontrakty na 2014 r. A gdy Mazowsze w 2012 r. było w takiej sytuacji, dostało dodatkowe 400 mln zł.
Agnieszka Pachciarz
: Nie tak było. Po pierwsze, wielkopolskie szpitale dostały na ten rok 2 proc. więcej pieniędzy. Po drugie, rzeczywiście oddział NFZ miał problem, bo nie zabezpieczył pieniędzy na świadczenia nielimitowane, czyli porody, przeszczepy, zawały. Takie posunięcie było szalenie ryzykowne i nieprawidłowe. W związku z tym nowy dyrektor i szpitale stanęli przed niełatwym zadaniem naprawienia starego błędu. Poradzili sobie, co zasługuje na duże uznanie.

Arłukowicz odwołał Panią z dnia na dzień. Zostawiła Pani jakieś niedokończone sprawy?
Agnieszka Pachciarz
: Na pewno zostawiłam w NFZ lepsze podejście do finansowania z myślą o pacjencie. To jemu mamy pomagać. Wprowadzone eWUŚ czy ZIP są przykładami udanych projektów informatycznych. W 2013 r. prowadziliśmy bez opóźnień projekt Karty Ubezpieczenia Zdrowotnego. Mam nadzieję, że będzie to kontynuowane. Zostawiłam także dwa gotowe do wdrożenia projekty. Jeden z nich dotyczy rozliczania nie tylko pojedynczych procedur, ale systemu koordynacji chorób. Chodzi o to, by zmobilizować szpital do zajęcia się całościowo pacjentem - od diagnostyki, przez leczenie, po określony efekt. Tak ma być np. przy raku piersi. Szpital ma zacząć od diagnozy, a skończyć nawet na rekonstrukcji piersi. I zapłata ma objąć całość wskazaną medycznie dla pacjentki. Jest też gotowy projekt dotyczący leczenia ran przewlekłych. Przed moim odejściem, planowaliśmy wdrożenie tych projektów od drugiego kwartału 2014 r. Mam nadzieję, że tak się stanie. Choć przez półtora roku mojej pracy w NFZ pojawiło się wiele nowości, to mam też poczucie zatrzymania w pół drogi.

Jaka teraz będzie Pani droga?
Agnieszka Pachciarz
: Za wcześnie, by o tym mówić. Ale planuję zostać w Wielkopolsce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski