Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ajchlerowie, czyli… zamiana braci w Sejmie

Krzysztof Sobkowski
Romuald  Ajchler urodził się 19.01a 1949 r. w Dusznikach.  W 1968 roku ukończył Technikum Rolnicze w Szczecinku. Dwa lata później działał już w PZPR. Posłem został w 1993 roku i mandat sprawował do 2015 roku (z przerwą na jedną kadencję). Wywodził się z Socjaldemokracji Rzeczpospolitej Polskiej, a następnie przystąpił do SLD.
Romuald Ajchler urodził się 19.01a 1949 r. w Dusznikach. W 1968 roku ukończył Technikum Rolnicze w Szczecinku. Dwa lata później działał już w PZPR. Posłem został w 1993 roku i mandat sprawował do 2015 roku (z przerwą na jedną kadencję). Wywodził się z Socjaldemokracji Rzeczpospolitej Polskiej, a następnie przystąpił do SLD.
Reprezentujący Zjednoczoną Lewicę Romuald zdobył więcej głosów, ale to jego młodszy brat Zbigniew zasiądzie w Sejmie. Jako poseł PO. Odmienne poglądy polityczne zaważyły na ich relacji rodzinnej. Teraz spróbują ją odbudować.

Obaj są związani z powiatem międzychodzkim. Jeden jest mieszkańcem Sierakowa, drugi podsierakowskiej wsi Mylin. Łączą ich więzy rodzinne, wspólne nazwisko rodowe i zamiłowanie do polityki i biznesu. Jeden od 1993 roku był - i jeszcze przez kilka dni będzie - posłem na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej. Drugi od 1998 roku był - i nadal jest - radnym Sejmiku Województwa Wielkopolskiego. Miał też aspiracje na bycie senatorem, w końcu w ostatnich wyborach został wybrany posłem RP. Zawsze był to rodzinny duet doskonały, który uzupełniał się w najważniejszych kwestiach. Gdzie Zbigniew nie mógł, tam Romualda posłał. Gdzie Romuald nie zdążył, tam Zbigniew uzupełnił. Czy wszystko ma jednak swoją granicę?

Wygląda na to, że tam gdzie wkracza polityka, kończą się nawet braterskie, rodzinne sentymenty. Niedawno bracia stanęli po przeciwnych stronach politycznej barykady. Obaj walczyli o mandaty poselskie w ostatnich wyborach parlamentarnych i nie szczędzili sobie słów krytyki.

Romuald w okręgu pilskim zdobył prawie 12,6 tysiąca głosów, a mandatu posła nie dostał, bo jego Zjednoczona Lewica nie osiągnęła w kraju progu wyborczego. W tym samym okręgu Zbigniew zyskał tych głosów mniej, bo niespełna 7,3 tysiąca i mandat zdobył, bo bardzo dobry wynik w okręgu miała jego Platforma Obywatelska. Kim są i co różni braci Romualda i Zbigniewa Ajchlerów?

Romuald Ajchler wygrał, ale przegrał
Romuald (poseł od 1993 roku) wywodził się z Socjaldemokracji Rzeczpospolitej Polskiej (SdRP), następnie przystąpił do Sojuszu Lewicy Demokratycznej (SLD). W 2004 roku wstąpił do Socjaldemokracji Polskiej, a rok później bezskutecznie ubiegał się o ponowny mandat poselski. W 2006 został radnym powiatu międzychodzkiego. W wyborach parlamentarnych w 2007 roku udało mu się ponownie zdobyć mandat.

W 2008 roku został członkiem Klubu Poselskiego Lewica przemianowanego później na KP SLD i zrezygnował z członkostwa w SDPL. W trakcie kadencji został ponownie członkiem SLD. W 2011 roku po raz piąty został posłem, a w 2014 roku miał ambicje bycia europosłem, ale to się nie powiodło.

W tym roku po raz szósty wystartował do walki o mandat poselski. W okręgu pilskim był „jedynką” na liście Zjednoczonej Lewicy. Od lat był zresztą tak zwaną wyborczą lokomotywą lewicy w okręgu. I tym razem wygrał, choć przegrał. Może więc czuć się rozczarowany. Uzyskał bardzo dobry wynik, który dałby mu mandat posła, jeśli tylko jego ugrupowanie przekroczyłoby próg wyborczy. Tak się jednak nie stało. Romuald Ajchler zdobył 12544 głosy.

- W okręgu te wybory wygrałem, ale zaskoczył mnie wynik mojej partii w całym kraju i przez to nie zdobyłem mandatu. Byłem politykiem przez prawie ćwierć wieku. Życzę nowym posłom, by działali tak jak ja. Nie znikam z polityki, bo ludzie mnie z niej nie usunęli. Teraz muszę odpocząć, to będzie mój pierwszy urlop od ponad 30 lat i kto wie, może zajmę się samorządem? - mówi Romuald Ajchler. Poseł na nudę nie narzeka. - Wie pan, ja w miejscu usiedzieć nie potrafię, więc szybko znajdę sobie zajęcie. Cały czas jestem członkiem Krajowej Rady Spółdzielczej, więc mam co robić - przyznaje.

Zbigniew Ajchler przegrał, ale wygrał
Zbigniew od sześciu kadencji, czyli od samego początku, jest radnym Sejmiku Województwa Wielkopolskiego. Pięciokrotnie dostawał się do niego z list SLD (jako bezpartyjny), a w 2014 roku jako członek PO z listy Platformy Obywatelskiej. W 2011 roku zrezygnował z bycia członkiem klubu radnych SLD Sejmiku w proteście przeciwko ponownemu wyborowi Leszka Millera na szefa Sojuszu.

- To gwóźdź do trumny partii i marnowanie trudu bardzo wielu ludzi lewicy w oczach społeczeństwa. Postawa i konkretne działania obecnego przewodniczącego są dla mnie nie do przyjęcia - mówił wówczas rozgoryczony Zbigniew Ajchler.

W kuluarach mówiło się, że namawiał do tego także starszego brata Romualda. Ten miał jednak uważać, że lewica ma przed sobą świetlaną przyszłość i nie zamierzał z partii odchodzić.

Zbigniew dwukrotnie ubiegał się też o mandat senatorski z list SLD. Bezskutecznie. I choć niedawno zapewniał, że w 2015 roku nie będzie się ubiegał o mandat senatorski czy poselski, w końcu został „szóstką” na liście PO do Sejmu w okręgu pilskim. Miała to być propozycja nie do odrzucenia. W głosowaniu 25 października zdobył 7275 głosów, co dało mu trzeci wynik na liście PO, a partia wywalczyła w okręgu cztery mandaty.

Polityczna decyzja na wagę rodzinnych relacji

Rodzinny konflikt przybrał na sile w trakcie kampanii wyborczej. Romuald nie szczędził - młodszemu o ponad sześć lat bratu - słów krytyki. Zbigniew był nieco bardziej powściągliwy.

- Ważne, by mieszkańcy powiatu mię-dzychodzkiego nie zapomnieli, kto jest kim. Jeśli na listach wyborczych poza SLD pojawi się nazwisko Ajchler, to albo jest to fałszywka, albo zbieżność nazwisk - mówił publicznie Romuald Ajchler. - Jest mi po prostu przykro i nie będę tego komentował. Tym bardziej że brat cały czas zapewniał mnie, że nie wystartuje w wyborach do Sejmu. Widać łatwo jest się podpisać pod czyjąś pracą - zaznaczał.

Jak komentował to Zbigniew Ajchler?
- To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu, którą podjąłem pod silną argumentacją najwyższych władz PO w naszym kraju. Przeważyły argumenty ogromnego doświadczenia zawodowego i samorządowego, które PO chciała przekuć na konkretne, innowacyjne rozwiązania ustawowe dynamizujące jeszcze bardziej Polską gospodarkę - mówił przed miesiącem. - Polskie rolnictwo i wieś potrzebują odważnych zmian, a osób w tej problematyce PO nie ma zbyt wiele. Mam pełną głowę przemyślanych gospodarczych projektów, chciałbym nadać im życie, a Sejm jest najwłaściwszym miejscem.

I dodał: - Co do mojego brata, dla wielu naszych przyjaciół nie jest tajemnicą, że mamy zupełnie odmienne poglądy na wiele spraw. Potwierdzeniem tego jest chociażby nasza przynależność partyjna. Mimo że wielu wyborców deklaruje oddanie swojego głosu na osobę, którą zna, to jednak według obowiązującej u nas ordynacji wyborczej najważniejsza jest liczba głosów oddanych na partię, a w drugiej kolejności na konkretnego kandydata. Staram się zawsze podejmować decyzje rozważnie i ostrożnie, z poszanowaniem ludzi. Tak też było i tym razem - przekonywał Zbigniew Ajchler.

Do słownego starcia doszło także podczas wyjazdowej sesji Sejmiku Województwa Wielkopolskiego w Międzychodzie, na krótko przed wyborami. Sejmik wyjechał poza Poznań na wniosek właśnie radnego Zbigniewa Ajchlera. Na spotkaniu pojawił się jednak poseł Romuald Ajchler, który otwarcie krytykował działaczy partyjnych PO, uderzając tym samym w wizerunek brata. Ten drugi sprawę przemilczał.

Jak ocenia ostatnie głosowanie?
- Czuję niedosyt niedojrzałości nas wszystkich. Tyle się mówiło o tym, że kraj jest w ruinie, a jednocześnie nikt nie dodawał tego, że jesteśmy szóstą gospodarką w Europie, że nasz kraj się rozwija, choć nadal panuje kryzys gospodarczy. Myślę, że PiS zwiodło ludzi na fali ogólnego niezadowolenia, choć PO oczywiście nie jest bez winy. Na nieszczęście zostaję posłem opozycji, bo to zawsze utrudnia realizację pomysłów. Postaram się wykorzystać całe swoje doświadczenie i energię, aby wykonać to wszystko, co zapowiadałem - mówi Zbigniew Ajchler.

(PO)wyborcze (PO)jednanie?
Po wyborach emocje nieco opadły. Zbigniew mógł otworzyć szampana, Romuald zresztą też - zdobył w końcu liczbę głosów wystarczającą na mandat, choć go nie zdobył. Co bracia mówią po wyborach? Czy jest szansa na braterskie pojednanie?

Romuald przyznaje, że już teraz można sobie ręce podać, bo człowiek uczy się przez całe życie. Zastrzega jednak, że z tego trzeba wyciągnąć wnioski. Zbigniew sprawy komentować nie chce. Twierdzi, że to rodzinne problemy, które oni sami muszą rozwiązać, bez kamer, fleszy i obecności mediów.

Ajchlerowie to polityczne zwierzęta. Romuald jest posłem ponad 20 lat i przez ten czas udawało mu się uniknąć politycznych skandali. W trudnych czasach dla lewicy pozostał wierny ideałom i przegrał.

Zbigniew z kolei, kiedy lewica zaczęła tracić i przystąpił do Platformy Obywatelskiej, choć teraz będzie posłem opozycji. Z drugiej jednak strony Romuald przegrał, bo przegrała lewica, a nie jako poseł Ajchler, i przy tym zdobył o wiele więcej głosów niż Zbigniew. Ponoć co w rodzinie, to nie zginie...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski