Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aleksander Gołębiowski z kabaretu Tey: Mieliśmy pewne przywileje, w sklepach, na stacjach benzynowych

Kamilla Placko-Wozińska
Grzegorz Dembiński
Z Aleksandrem Gołębiowskim, obchodzącym właśnie jubileusz 50-lecia działalności artystycznej, rozmawiamy o życiu w kabarecie i... kabarecie w życiu. W poniedziałek w Swarzędzkiej Sali Koncertowej odbędzie się benefis popularnego artysty z udziałem m.in. Danuty Błażejczyk, Grażyny Łobaszewskiej, Krzysztofa Daukszewicza i Rudiego Schubertha. Wszystkie bilety są już wyprzedane.

Jak to było 50 lat temu, gdy trzech studentów Wyższej Szkoły Wychowania Fizycznego zakładało kabaret Klops, z którego powstał później Tey?
To był newralgiczny rok 1968, najpierw marzec, a potem sierpień z Czechosłowacją… Gomułka skutecznie skłócił studentów i inteligencję z robotnikami. Ostrzegali nas na uczelni, żeby nie dać się złapać na żadnych rozruchach, bo można z roku wylecieć albo i ze studiów. No a my mieliśmy już Klopsa. Byliśmy, przyznam, hołubieni przez dziekana, rektora i wykładowców. Trochę łatwiej nam się zdawało, ale trzeba było występować na imprezach uczelnianych. Zenek zawsze musiał coś napisać.

Czego wówczas dotyczyła wasza satyra?
Oj, dostawało się naszej kadrze, ale miała na szczęście poczucie humoru.

Zenon Laskowik, Krzysztof Jaślar i pan - jak udało się waszej trójce odnaleźć?
Jak to bywa - przez przypadek. Zenek nie planował początkowo studiowania wychowania fizycznego. Był bardzo zdolnym człowiekiem, umiał matematykę, a tata namawiał go na politechnikę, na którą dostał się w Gliwicach. Po pierwszym semestrze doszedł jednak do wniosku, że to nie to, wrócił do Międzyrzecza i w tym samym roku zdał na WSWF w Poznaniu, bo był bardzo utalentowanym piłkarzem, stoperem Orła Międzyrzecz. Ja maturę zdawałem w Rybniku (tak a propos moja szkoła gra właśnie szpital w serialu „Diagnoza”), a na studia dostałem się w Krakowie. Tam zrobiłem pierwszy rok. Wtedy mój tata przeniósł się do pracy w Winnejgórze pod Miłosławiem, tam gdzie spoczywa serce Józefa Wybickiego i rodzice stwierdzili, że po co kochany syn (jestem jedynakiem) ma mieszkać na jakimś pokoju, lepiej, żeby przeprowadził się z nimi. Trafiłem więc na WSWF w Poznaniu na drugi rok, na którym był już Zenek. Dwa lata później na uczelnię dostał się Krzysztof Jaślar. No i założyliśmy nasz kaberecik…

Dlaczego akurat Klops?
Bo nasz pierwszy występ, a było to w klubie Arizona w barakach przy Grunwaldzkiej, to była popelina, kompletna klapa. Zenek z Krzyśkiem napisali scenariusz, występowały z nami jeszcze dwie dziewczyny i kolega. Nasz pianista musiał bardzo uważać, żeby palcem trafiać w klawisz. Ręce miał jak bochny, był miotaczem... Dodatkowo za nazwą przemawiało to, że klopsy były najpopularniejszym daniem w studenckiej stołówce. Pod tym szyldem działaliśmy do lat siedemdziesiątych.

Czym bawiliście kolegów studentów?
Skupiliśmy się początkowo na seksie, bo zawsze byliśmy seksownymi ludźmi... Nasz pierwszy znany spektakl „Sekso 68” graliśmy we wszystkich klubach studenckich. Następny to było „Czymu ni ma dżymu”, zarazem pierwsza premiera Teya, gdzie do składu dokoptowaliśmy Michała Grudzińskiego, Tadeusza Wojtycha i Mariana Pogasza. I tak się zaczęło. Krzysiu Jaślar, który w 1970 kończył studia i miał załatwioną pracę w szkole w Bytomiu, już tam nie dotarł….

W dalszej części rozmowy przeczytasz:

  • Jakie problemy miał kabaret Tey poza Poznaniem,
  • Jak wyglądała współpraca kabareciarzy z cenzurą,
  • Za co zakaz występów dostał jeden z członków kabaretu Tey.

POLECAMY:

Pedofile i gwałciciele z Wielkopolski

Posiłki w szpitalach ciągle szokują

Poznań dzisiejszy czy dawny. Odróżnisz?

Tu powstają nowe mieszkania w Poznaniu

10 najgorszych transferów Lecha

Taki był Poznań w latach 30. XX wieku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski