24 marca Andrzej Ceglarek ukończył 40 lat, a osiem dni później wygrał prestiżowy Międzynarodowy Konkurs Akor-deonowej Muzyki Rozrywkowej w Giżycku. Przewodniczący jury prof. Joachim Pichura podkreślał piękno brzmienia instrumentu, technikę jego gry oraz fakt, iż dwie z trzech granych kompozycji opracował sobie sam na akordeon.
Ceglarek urodził i wychował się w Kaliszu. Tu skończył Szkołę Podstawową nr 16 i Technikum Elektryczne, a także podstawową i średnią szkołę muzyczną. Przez 11 lat jego nauczycielem był śp. Leszek Serafiński, a w ostatniej klasie Sławomir Moch.
Edukacja przebiegała bez problemów, aż do egzaminu dyplomowego na koniec szkoły muzycznej, który odbył z ogromnym bólem w dole pleców. Potem okazało się, że ma kamienie na nerce. W piątej klasie technikum jeździł na konsultacje do Łodzi i po roku zdał egzaminy wstępne do klasy prof. Bogdana Dowlasza w Akademii Muzycznej. Podczas studiów stworzył duet akordeonowy z Waldemarem Zybałą, z którym zdobył wiele nagród. W duecie wygrał jesienią 1999 r. Festiwal Akordeonowy w Mławie, a rok potem Międzynarodowe Spotkania Akordeonowe w Sanoku, zajął drugie miejsce na Międzynarodowym Konkursie Akorde-onowym w niemieckim Klingenthal oraz czwarte w podobnym konkursie w Castelfidardo we Włoszech. Zdobył także nagrodę specjalną Słowackiego Konserwatorium, dając przy okazji cykl koncertów na Słowacji w okolicy Dunajskiej Stredy.
Pasję muzyczną łączył ze sportową. W łódzkim AZS-ie przeszedł różnego rodzaju szkolenia, pisał teksty do „Akademickiego Przeglądu Sportowego”. Długo pełnił funkcję weryfikatora.
- Wykrywałem „lewych” zawodników z legitymacjami AZS na inne niż swoje nazwisko. Byłem w tej kwestii nieugięty, bo przepisy przede wszystkim - podkreśla.
Po studiach wrócił do Kalisza i zaangażował się, jak to określa, w tworzenie klimatu dla piłki nożnej. Był wiceprezesem KKS-u i nawet kandydatem na prezesa. Cieszył się dobrą opinią i sympatią, także kibiców i zawodników. Pieniędzy jednak z tego nie było, a na miejscu nie mógł znaleźć pracy, choć w miejscowym sporcie jego akademickie doświadczenie na pewno by się przydało. Jeden z kaliskich włodarzy miał mu poradzić, żeby pracy raczej szukał za granicą, więc... wrócił do Łodzi.
Tutaj związał się z Teatrem Muzycznym oraz z Łódzkim Towarzystwem Muzycznym. Przez dziewięć lat zagrał kilkadziesiąt spektakli, m.in. „Skrzypka na dachu”, „Greka Zorbę”, czy „Can Can” Cola Portera.
Nad Prosnę wrócił w 2012 r. ze swoim nowym, autorskim Gomand Trio, z trębaczem i kontrabasistą i grającym już nieco inną muzykę - folk, jazz, muzykę alternatywną, ale także biesiadną i weselną.
Jednak od ponad roku koncertuje sam.
- Koledzy angażowali się w inne projekty, bywało, że z tego powodu musiałem odmawiać na propozycję występów, więc postanowiłem wrócić do gry solowej - wyjaśnia.
Grywa w całej Polsce, przy różnych okazjach, np. na rozpoczęciu mistrzostw Europy w badmintonie i brydżu, czy na otwarcie wystawy prac pejzażysty Janusza Maksymiuka w Zakopanem. W lutym koncertował w Willi Kmicic w Zakopanem, która słynie jako miejsce powstania kilku wielkich przebojów Skaldów. Od pół roku gra na nowym akordeonie marki Giustozzi i jest przedstawicielem tej firmy w naszym kraju. - W marcu skończyłem 40 lat i postanowiłem spróbować ponownie swoich sił w zestawieniu z innymi - wyjaśnia swój bardzo udany start w Międzynarodowym Konkursie Akordeonowej Muzyki Rozrywkowej.
Konkurs w Giżycku wyglądał podobnie jak inne z kategorią muzyki rozrywkowej. Program nie jest narzucany, gra się dowolne utwory z czasem występu 15-18 minut. W tym roku ciekawostka. O ile kategoria zawodowa była mocno obsadzona, o tyle w kategorii zespołów amatorskich startował tylko jeden.
- Nie przyznano mu żadnej nagrody, co pokazuje, że jury poważnie ocenia każdy występ - uważa pan Andrzej.
Zapewnia, że na tym sukcesie nie poprzestanie. Już w ten weekend rywalizować będzie w kategorii zawodowej na Międzynarodowym Konkursie Interpretacji Muzycznej w Przemyślu, w którym w innych kategoriach jest członkiem jury. Natomiast pod koniec kwietnia stanie w szranki z innymi akordeonistami na Międzynarodowych Spotkaniach Akordeonowych w Sanoku.
Nadal łączy obie pasje, bo działa w AZS-ie, m.in. jako organizator obozów studenckich, wakacyjnych wyjazdów dzieci i seniorów.
A jeśli chodzi o muzykę, jest świetnym ambasadorem Kalisza, bo na początku każdego koncertu opowiada o swoich korzeniach, ciekawostkach związanych z rodzinnym miastem, zachęca do przyjazdu do grodu nad Prosną, dziwiąc się, że jest to ciągle biała plama w przewodnikach Pascala. On sam przyjeżdża tu regularnie, zaczynając wizytę od Cmentarza Miejskiego, gdzie został pochowany jego tata.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?