Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ambasador Królestwa Niderlandów: Holendrzy także zwężali ulice na potrzeby rowerzystów

Paulina Jęczmionka
Europejski Dzień Bez Samochodu w Poznaniu
Europejski Dzień Bez Samochodu w Poznaniu Lukasz Gdak
O prezydencji w Unii Europejskiej, kryzysie imigracyjnym, nowoczesnym zarządzaniu miastem i współpracy polsko-holenderskiej mówi Adriaan Palm, ambasador Królestwa Niderlandów.

Holenderska prezydencja w Unii Europejskiej upływa pod znakiem kryzysu imigracyjnego. Jaki macie pomysł na jego zażegnanie?
Problem uchodźców jest bardzo skomplikowany, nie ma jednego, prostego rozwiązania. Żeby je znaleźć, najpierw należy przyjrzeć się głównym przyczynom napływu uchodźców. To je musimy niwelować. I podjęliśmy już wiele różnych kroków. Pierwszym był program pomocy dla Grecji. Zależało nam, żeby jak najszybciej pobrać odciski palców od osób tam napływających, przesłuchać je i później odpowiednio relokować. Druga była współpraca z Turcją. Przedstawiciele Unii odbyli szereg spotkań z władzami tego kraju, podczas których omawiali możliwości zredukowania liczby uchodźców napływających z Turcji do Europy. A trzecia była decyzja o wzmocnieniu zewnętrznej kontroli granicznej Unii.

Nie oznacza to końca idei otwartej Unii Europejskiej?
Mówimy tylko o granicy zewnętrznej Unii. Cały czas chcemy utrzymać swobodny przepływ ludzi i towarów wewnątrz UE. Zależy nam też na tym, żeby zmniejszyć presję na kraje, z których uchodźcy pochodzą. Chcemy im pomóc. Dlatego nasz minister udał się do Republiki Mali w Afryce, by dowiedzieć się, jak możemy pomóc temu krajowi i powstrzymać migrację ludności. Próbujemy więc dotrzeć do źródła, szukamy przyczyny ruchu ludności, walczymy też z ich przemytem. Wszystko to układa się w łańcuch działań, na końcu którego jest przyjęcie i realokacja uchodźców w godziwy, uczciwy sposób.

Są w Unii państwa, jak chociażby Polska, których rządy zdecydowanie się temu sprzeciwiają. Jak w Holandii się z nimi współpracuje? Jest w ogóle możliwe wypracowanie kompromisu?
Przede wszystkim próbujemy być uczciwym pośrednikiem pomiędzy wszystkimi zainteresowanymi stronami. Inicjujemy dialog, by znaleźć właściwe dla wszystkich, oparte o zasadę solidarności, rozwiązanie.
Wydaje się to mało możliwe.
To pani opinia. Osiągnęliśmy już bardzo dużo. Wzmocniliśmy granicę zewnętrzną Unii, co początkowo wydało się trudne. Niektórzy mówili chociażby, że nie da się w krótkim czasie wzmocnić straży przybrzeżnej, że potrzeba przynajmniej roku. Udało się o wiele szybciej. Oczywiście, poza pomysłami, potrzebna jest wola polityczna. Zarówno przedstawiciele Holandii, jak i Komisja Europejska, doskonale znają stanowisko polskiego rządu w sprawie uchodźców. Ale prowadzimy dialog. Nie chcemy uprzedzać faktów i z góry czegokolwiek zakładać.

A jak współpracuje się Wam z Donaldem Tuskiem, przewodniczącym Rady Europejskiej?
To przede wszystkim rola stolicy i premiera Holandii, a nie ambasadora. Ale z tego, co wiem, współpraca układa się bardzo dobrze. Wszystko sprowadza się do sposobu rozwiązywania palących problemów Unii. Przewodniczący Rady Europejskiej ma ogromne pole do popisu, bo kieruje np. pracą nad rozwiązaniem wspomnianego problemu migracji ludności. A jest jeszcze wiele innych, np. ataki terrorystyczne czy wyzwania gospodarcze.

Holandia, o czym wielu poznaniaków chyba nie wie, ściśle i regularnie współpracuje także z Poznaniem. Np. Uniwersytet Nauk Stosowanych NHTV w Bredzie i poznańska, prywatna uczelnia Collegium da Vinci utworzyły wspólny, międzynarodowy kierunek studiów z zarządzania i rozwoju miasta.
Współpraca polsko-holenderska rozwija się od ładnych paru lat. Nie bez powodu podczas pierwszej, oficjalniej wizyty król i królowa Niderlandów odwiedzili Poznań. To ważne miasto dla holenderskich biznesmenów. Widzą tutaj możliwości rozwoju i współpracy. Ponadto, Holandia i Polska stoją przed wieloma podobnymi wyzwaniami. A to daje szansę do współdziałania i dzielenia się doświadczeniem.

Na przykład w zarządzaniu miastem i jego przestrzenią?
Tak, choć to skomplikowane i wymaga szukania zintegrowanych rozwiązań. Stąd polsko-holenderski program „City in Transition”, czyli miasto w fazie przekształceń, transformacji. Na przykładzie transportu można tę integrację dobrze pokazać. Nie wystarczy tylko wybudować drogi, bo to spowoduje zwiększenie ruchu drogowego. Wzrost ruchu może z kolei spowodować wzrost zanieczyszczenia powietrza. A skoro to zanieczyszczenie rośnie, należałoby zadbać o zieleń miejską. A jeśli się w nią zainwestuje, wzrośnie poziom życia w całym mieście. To więc złożony proces zazębiających się spraw i działań. Właściwie powinniśmy skupić się na jednostce, pojedynczym obywatelu i zapytać o to, co robimy, żeby ułatwić mu życie. Odpowiedzą może być inwestowanie zarówno w edukację, środowisko, drogi, jak i ogólnie w budownictwo.

Polska i Holandia stoją przed takimi samymi wyzwaniami?
Tak. Dlatego też w ubiegłym roku prezydent jednego z holenderskich miast przyjechał do Poznania, by podzielić się spostrzeżeniami na temat podobnych problemów. Mając do czynienia z decentralizacją, to lokalna administracja ma więcej obowiązków i bierze odpowiedzialność za pojedynczego obywatela. Nie można czekać na działania centralne. Choć nie można też spychać wszystkiego na władze miast. W związku z tym zawiązuje się współpraca pomiędzy instytucjami, np. uniwersytetem w Bredzie i Collegium da Vinci w Poznaniu. To wymiana informacji na poziomie uniwersyteckim.
Jak może przełożyć się na praktykę?
Uczelnie współpracują ściśle zarówno z administracją samorządową, jak i biznesem. Dzięki takim kontaktom osoby posiadające specjalistyczną wiedzę będą mogły wprowadzić ją w życie. Jednym z dobrych przykładów jest rolnictwo w Holandii. W produkcję żywności angażują się nie tylko rolnicy, ale i duży biznes, uczelnie, centra wiedzy, samorządy, rząd. A w dolinie technologicznej w Eindhoven Uniwersytet Techniczny ściśle współpracuje z firmami produkującymi układy scalone, np. z Philipsem i rządem, który stymuluje rozwój infrastruktury lokalnej.

Holendrzy już pomagają Poznaniowi w zarządzaniu przestrzenią miejską. Wasz rząd wspomógł finansowo przygotowanie koncepcji rewitalizacji, zagospodarowania terenów nad Wartą. Jakimi pomysłami możecie się tu podzielić?
Mówimy o naturze, a ona ma tendencję do brania spraw w swoje ręce. Co nie znaczy, że nie możemy nic zrobić. Jest wiele możliwości, niekoniecznie za miliardy. Wspomagamy już Mazowsze w rozwoju systemów rzecznych, turystyki, rolnictwa i ochrony środowiska. Polski rząd jest bardzo zainteresowany naszym doświadczeniem w transporcie wodnym, bo u nas przewozi się tą drogą 39 procent towarów. A w Polsce to zaledwie jeden procent. Jeżeli chcecie to zmienić, musicie zacząć od podstaw, czyli rozwoju sieci wodnej i przemysłu stoczniowego. Tak jak w przypadku kolei i doskonałego połączenia pomiędzy portem w Rotterdamie a terminalem CLIP w Swarzędzu. Jak mówiłem na początku, trzeba stosować zintegrowane podejście, nie wystarczy mieć tylko jednego rodzaju transportu. Tu leży siła Holandii.

A co podpowiedziałby Pan władzom Poznania, które chciałyby zrobić z miasta drugi rowerowy Amsterdam, tyle że mieszkańcy niekoniecznie chcą się przesiąść z czterech kółek na dwa?
To długotrwały proces. Ale postępuje. Już widać zmianę mentalności Polaków. Jeszcze kilka lat temu rowerów na ulicach było znacznie mniej. Ludzie przekonują się, że to zdrowszy tryb życia i czyste środowisko. Oczywiście, przede wszystkim potrzebna jest infrastruktura. W Holandii mam pewność, że bez przeszkód dojadę rowerem do pracy, szkoły, sklepu. Ale sieć kanałów też nie ma ścieżek rowerowych. Jeśli wybudujemy sześciopasmową autostradę bez ścieżek rowerowych, ludzie na pewno będą jeździć samochodami.

Ale czy wybieramy dobrą kolejność? Łatwiej i bez kontrowersji jest zaplanować ścieżkę rowerową na etapie projektowania drogi niż później ją przebudowywać, np. kosztem pasa dla samochodów.
Nie będę dyktował Poznaniowi, co ma zrobić. Nie znam aż tak dobrze miasta. Zapewniam, że nie jest jedynym, w którym zwęża się ulice na rzecz ścieżek rowerowych. My też często to robiliśmy. Nie chodzi jednak o same drogi. Musimy stymulować zainteresowanie rowerami, tworząc też dodatkową infrastrukturę, np. stojaki, parkingi rowerowe w pobliżu szkół, by rodzice nie musieli wozić dzieci samochodami, albo sieć stacji roweru miejskiego. Rewelacyjne, proste i tanie rozwiązanie, które zachęca do przesiadania się na rower.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski