Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Amerykanin chce pokazać jak piękna i kolorowa jest Polska

Norbert Kowalski
Amerykanin chce pokazać jak piękna jest Polska
Amerykanin chce pokazać jak piękna jest Polska Adrian Wykrota
Erik Witsoe pochodzi z Seattle, lecz od 2011 roku mieszka w Poznaniu. I to właśnie w tym mieście przy ul. Ratajczaka otworzył niewielką kawiarenkę. A w wolnych chwilach stale zajmuje się fotografowaniem Poznania. Dzisiaj zarówno kawiarenka, jak i jego zdjęcia, znane są już wielu mieszkańcom Poznania.

Amerykanin, przybysz z Seattle, właściciel kawiarenki, fotograf oraz mieszkaniec Poznania. To wszystko można o Panu powiedzieć. Jednak kim naprawdę Pan jest?
Do tej pory się nad tym nie zastanawiałem. Przede wszystkim jestem Erik. Na pewno jestem też połówką Agnieszki, czyli mojej narzeczonej. Jesteśmy razem już prawie 10 lat. Przyjechaliśmy do Poznania z Seattle i tutaj układamy sobie życie. Kim jednak jestem najbardziej? Nie wiem. Jestem artystą, obserwatorem świata. Jestem też osobą, która ma kawiarenkę i lubi robić kawę.

Amerykanin fotografuje Poznań. I to jak fotografuje!

Amerykanin fotografuje Poznań. I to jak fotografuje! [ZDJĘCIA]

W 2011 roku przybył Pan do Polski. Dlaczego?
To wszystko z powodu Agnieszki. Spotykałem się z nią już w Stanach Zjednoczonych. Po jakimś czasie zaczęła jednak tęsknić za rodziną. Kiedy powiedziała mi po raz pierwszy, że chciałaby wrócić do Polski, przez trzy tygodnie byłem przerażony. Zastanawiałem się, co będziemy tam robić. Uznałem jednak, że tam, gdzie ona pojedzie, tam i ja. Ostatecznie w 2011 roku przylecieliśmy do Polski. Wszystko było dla mnie zupełnie inne.

Rodzina i znajomi byli pewnie zdziwieni, gdy usłyszeli, że przeprowadza się Pan do Polski.
Byli bardzo zaskoczeni. I myślę, że do tej pory nic ich aż tak bardzo z mojej strony nie zaskoczyło. Być może uznali to nawet za szalone, ale wspierali mnie i Agnieszkę. I sądzę, że odkąd zacząłem spotykać się z Agnieszką, spodziewali się, że taki dzień może nadejść.

Dlaczego ostatecznie padło na Poznań, a nie inne miasto?
To był przypadek, ponieważ Agnieszka dostała się tutaj na studia, mimo że próbowała tego także w Krakowie czy Wrocławiu. Z drugiej strony może tak właśnie miało być. Drzwi do Poznania stanęły przed nami otworem i na pewno wyszło nam to na dobre.

Początki w Polsce zapewne nie należały do łatwych.
Byłem onieśmielony wszystkim dookoła. Agnieszka poszła na studia, a ja próbowałem poznać miasto i dowiedzieć się, jak dostać się z jednego miejsca do drugiego. Na początku chodziłem w okolicach mostu Teatralnego i ul. Fredry, bo bałem się pójść gdzieś dalej, by się nie zgubić. I do tego dochodził jeszcze język, którego w ogóle nie znałem. Przez pierwsze dni nie wiedziałem, jak cokolwiek zrobić. Byłem głodny i nie wiedziałem nawet, jak mam coś zamówić. Teraz wspominam to jednak ze śmiechem.

Bariera językowa była największym problemem?
Tak, ale tylko z mojego powodu. To dlatego, że byłem nieśmiały, by mówić do kogoś po angielsku. Byłem nieśmiały, by wejść do kawiarenki i zamówić kawę. Obawiałem się, by w moim nowym domu nie nadepnąć nikomu na odcisk. Miałem obawy, by nie urazić ludzi.

Miał Pan okazję być wcześniej w Poznaniu przed przeprowadzką?
Kiedyś jedynie przejeżdżałem przez Poznań pociągiem, ale nigdy się tu nie zatrzymywałem. Dopiero po wysiadce z samolotu po raz pierwszy postawiłem swoją stopę na poznańskiej ziemi. Obecnie już dobrze wiem, jak funkcjonuje to miasto i lepiej rozumiem tutejsze społeczeństwo.
Jest coś, co się nie zmieniło, odkąd przybył Pan do Poznania?
Na pewno nie zmieniło się to, że wciąż kocham to miejsce. Wciąż szukam kawałków magii w tym mieście, których szukałem już od pierwszego tygodnia pobytu. I to właśnie ten pierwszy tydzień był najważniejszy dla tego, jak się czuję dzisiaj w Poznaniu. Dla mnie wszystko wciąż jest nowe. Z pierwszych dni nawet nie pamiętam zbyt dużo, bo byłem zbyt onieśmielony wszystkim.

Przez kilka lat zdążył już Pan pewnie poznać Polaków. Co Pan o nas myśli?
Jesteście bardzo mili i przyjaźni. A ponadto ciekawi świata, choć czasami może introwertyczni. Bez wątpienia Polacy są za to najlepszymi gospodarzami na świecie. Nie ważne kogo odwiedzę, zawsze słyszę pytania: czego się napiję, czy coś zjem itp. To jest niesamowite. Na ulicach tego nie widać, bo ludzie są skupieni na tym, gdzie idą, a nie rozmowach z innymi.

Zwiedził Pan już Polskę?
Zwiedziłem cały kraj. Jedynym miejscem, gdzie jeszcze nie byłem, są Mazury. Rodzina Agnieszki żyje we Włodawie, niewielkim mieście nad rzeką Bug na granicy białorusko-ukraińskiej. Stale tam podróżujemy. Widziałem takie miasta jak Lublin, Kraków, Zakopane, zwiedziłem góry, wschód, północ. Naprawdę widziałem prawie całą Polskę. To bardzo interesujący kraj i pełen niespodzianek. Wschód bardzo różni się od zachodu, a północ od południa. To widać nawet po różnych dialektach języka. Uwielbiam to zróżnicowanie.

Co w takim razie wie Pan o naszym kraju?
Znam Polskę dzięki Agnieszce. Spotkaliśmy się 10 lat temu w Seattle i to był początek naszej wspólnej przygody. Jednak moje pierwsze doświadczenie z Polską pochodzi z czasów, kiedy chodziłem do szkoły artystycznej. Jeden z nauczycieli pokazał nam fantastyczne plakaty filmowe z Polski z lat 50. czy 60. i 70. To były różne grafiki, które były majstersztykiem. Bardzo się różniły od plakatów, które mieliśmy w Stanach Zjednoczonych. To mi utkwiło w pamięci. Jeden z moich ulubionych plakatów dotyczył filmu Alfreda Hitchcocka „Ptaki”.

Czy interesuje się Pan tym, co na co dzień dzieje się w Polsce? Mam na myśli np. wydarzenia polityczne.
Jestem świadomy tego, co się dzieje, ale trzymam się od tego z daleka. Staram się nie rozmawiać o polityce, bo ona dzieli ludzi. Każdy ma swoją opinię na jakiś temat, lecz ja wolę w tych kwestiach zachować neutralność.

Czy po pięciu latach życia w Poznaniu czuje się Pan związany z tym miastem?
Jestem bardzo związany z tym miastem, ale z drugiej strony wciąż mogę być jak turysta i odkrywać nowe rzeczy. Mogę wstać z rana i pójść do swojej kawiarni i wtedy czuję się jak mieszkaniec Poznania. A jednocześnie mogę zobaczyć wschód słońca i wtedy czuję się jak turysta. Ta dwoistość pozwala mi naprawdę doceniać miejsce, w którym się znajduję.

Rozmawiamy dużo o Poznaniu i Polsce nie tylko dlatego, że Pan tutaj mieszka, ale również z powodu fotografii, którą się Pan zajmuje. Na swoich zdjęciach często dokumentuje Pan Poznań. Czy jest jakieś miejsce w tym mieście, które szczególnie lubi Pan fotografować?
Jest kilka takich miejsc z różnych powodów. Jedno z nich to ul. Dąbrowskiego, kiedy idzie się w stronę mostu Teatralnego podczas wschodu słońca. To, co wtedy można zobaczyć, zawsze wywołuje u mnie uśmiech. Ponadto onieśmiela mnie historia, którą można zobaczyć wszędzie dookoła na Starym Rynku.

Poznań to dobre miasto dla fotografów?
To świetne miasto, bo jest wiele rzeczy do okrycia.

Jakie jest Pańskie najlepsze odkrycie?
Moje najlepsze odkrycia dotyczą zachowania ludzi w mieście. I dlatego robię tyle zdjęć ludziom. Interesuje mnie, jak oni tutaj żyją, jak idą do pracy, czy wykonują codzienne czynności. To są dla mnie najbardziej ekscytujące odkrycia.

Ta zwyczajność codziennych czynności jest aż tak nadzwyczajna?
Jest fascynująca i niesamowita. Nigdy nie sądziłem, że spodoba mi się fotografia miejska, ale tak się stało. Ciekawi mnie to, jak ludzie oddziałują na miasto. Poza tym dzięki zdjęciom ludzi moi rodzice również mogą poczuć się choć trochę związani z Poznaniem i zrozumieć to miasto. Tego nie oddadzą zdjęcia budynków czy ulic.

Czy są jakieś zdjęcia, które zrobił Pan w Poznaniu i są dla Pana wyjątkowe?
Są dwa, które uważam za niezwykłe. Pierwsze było zrobione na Jeżycach i według mnie pokazuje wszystko o Polsce. To dla mnie naprawdę „polska” fotografia. Wystarczy, że się na nią spojrzy i można się domyślić, że mamy do czynienia z niedzielnym porankiem oraz dwoma kobietami ubranymi w schludne ubrania, które idą do kościoła. Być może to matka i córka. Do tego zimny poranek… Coś pięknego. Tak właśnie widzę ludzi w Polsce. Ludzi ciepłych, którzy się kochają. A drugie zdjęcie pokazuje współczesny Poznań, choć jednocześnie mogło być zrobione w latach 50. czy 70. i dotyczy ul. Fredry. Naprawdę doceniam w tym mieście to, że w pewnym sensie można przenieść się w czasie.

Co jest dla Pana najważniejsze w fotografii?
Szukanie nowych rzeczy i konsekwencja. Często chodzę tymi samymi ulicami i odnajduję na nich nowe rzeczy. Ale jestem konsekwentny w tym, jak to robię. Przede wszystkim staram się mieć świeże spojrzenie. Na samym początku w Poznaniu nienawidziłem tego, że ludzie często wchodzili w kadr tak, że nie mogłem zrobić zdjęcia. Teraz nauczyłem się łączyć wiele różnych aspektów na zdjęciu.
W Polsce stał się Pan lepszym fotografem?
Tutaj rozwinąłem się w taki sposób, w jaki prawdopodobnie nie mógłbym w Stanach Zjednoczonych lub zajęłoby mi to o wiele więcej czasu. W Polsce zacząłem również dokumentować swoją podróż, dzięki czemu bliscy w USA mogą ją zobaczyć. Poza tym w życiu się nie spodziewałem, że moje zdjęcia spotkają się z takim zainteresowaniem w Poznaniu.

Jak w takim razie zaczęła się Pańska przygoda z fotografią?
Chodziłem do szkoły artystycznej. Rysowałem, odkąd byłem dzieckiem i w szkole dalej kontynuowałem naukę rysunku. Doszedłem jednak do momentu, kiedy musiałem jakoś zacząć zarabiać pieniądze, by opłacać rachunki. Chciałem wykorzystać moją kreatywność, ale nie wiedziałem jak. Dopiero Agnieszka pewnego dnia spytała się mnie, dlaczego nie zacznę robić zdjęć. Pomyślałem sobie, że wszyscy robią zdjęcia, więc co będzie w tym interesującego… Powiedziała mi jednak kilka rzeczy o fotografii i pokazała jak robić zdjęcia. Nauczyła mnie podstaw. Zainteresowałem się tym i zaczęło mi się podobać.

Początki były trudne?
Kiedy zacząłem robić zdjęcia, byłem przerażony. Nie wiedziałem, jaka ma być np. kompozycja. Przez całe życie słuchałem o kompozycji, ale nie miałem żadnego pojęcia, jak wykorzystać tę wiedzę, mając aparat w ręku. Przez rok robiłem zdjęcia skupiając się na detalach. Pewnego razu pojechaliśmy nad ocean. W związku z tym, że jest tam szeroka i otwarta przestrzeń, to uczyłem się nowych sposobów robienia zdjęć. Na początku moje zdjęcia były jednak naprawdę okropne.

Teraz wiele osób uznaje Pańskie zdjęcia za wyjątkowe.
W fotografii trzeba zwracać uwagę na wszystko. Patrzę na różne rzeczy i zastanawiam się, co one mogą znaczyć lub czym są. Dlaczego ludzie idą w jakimś kierunku lub na coś patrzą. Poza tym trzeba przestać robić rzeczy, które normalnie ktoś robi. Ludzie w Polsce są bardzo przyzwyczajeni do tego, że codziennie o tej samej porze mijają pewne miejsca i przechodzą tymi samymi ulicami w drodze do pracy czy szkoły. A może czasami warto wyjść pięć minut wcześniej, pójść inną drogą do pracy, czy przejść obok innego budynku. Wystarczy zmienić niewielkie rzeczy, by znaleźć coś specjalnego.

To nie jest jednak takie proste.
To jest trudne. Jednak stale zachęcam ludzi do jednej rzeczy... By byli turystami w swoim własnym mieście. By zrobili coś, co planowali od jakiegoś czasu. By np. poszli do zoo w zimie, zamiast w lecie. By poszli do jakiegoś muzeum w normalny dzień, a nie podczas Nocy Muzeów. By zrobili coś innego, a nie zwyczajnego. Większość ludzi nie odwiedza Starego Rynku, chyba że się tam z kimś spotyka. Dla nich to po prostu Stary Rynek. Jednak ten Stary Rynek jest piękny! I można tam dużo odkryć. Jeśli będziesz turystą w swoim mieście, wtedy zaczniesz zauważać wiele nowych rzeczy. Oczywiście to trzeba robić raz na jakiś czas, bo nie da się tak żyć stale. W przeszłości przez jakiś czas mieszkałem w Los Angeles. I już wtedy też starałem się być turystą w swoim mieście, gdy wracałem do Seattle. Wtedy odkrywałem coś nowego. Dlatego zachęcam wszystkich do tego, by po prostu czasami spróbowali być turystami w swoim mieście.

Zauważyłem, że rzadko robi Pan czarno-białe zdjęcia.
To dlatego, że chcę pokazać, jak piękna i kolorowa jest Polska. Moi znajomi i rodzina mogą dzięki temu każdego dnia w internecie przekonać się, jak wspaniały to kraj.

Kilka miesięcy po przeprowadzce do Poznania otworzył Pan w tym mieście kawiarnię. Dlaczego?
Kiedy się tu przenieśliśmy, Agnieszka poszła na uniwersytet, ale ja nie miałem żadnego zajęcia. Miałem jednak doświadczenie w zarządzaniu w branży hotelarskiej i restauracyjnej. Poza tym uwielbiam kawę. Zresztą prawie każdy kocha kawę. Początkowo chcieliśmy otworzyć małą restaurację, ale nie wiedzieliśmy, jak ludzie na nią zareagują. A najgorsze to otworzyć restaurację, do której nikt nie będzie przychodził. W końcu zdecydowaliśmy się na kawiarnię. To był także sposób, by bardziej zjednoczyć się z tym miastem. W tym celu postanowiłem też, że wszystko, co znajduje się w kawiarni, musi pochodzić z Polski. To było dla mnie bardzo ważne. Obecnie jedynym obiektem w tej kawiarni, który nie pochodzi z Polski, jestem ja i niektóre moje zdjęcia. Żeby to osiągnąć, poświęciliśmy jednak trochę czasu. W Seattle to tradycja, że ludzie kupują lokalne produkty. I chciałem przenieść ten zwyczaj do Polski.

Zobacz zdjęcia Erica: Amerykanin fotografuje Poznań. I to jak fotografuje!

Miał Pan na początku jakieś problemy z porozumiewaniem się z klientami? I czy byli zaskoczeni, że właścicielem kawiarni jest Amerykanin?
Muszę zacząć od tego, że wybraliśmy akurat to miejsce na kawiarnię (ul. Ratajczaka - przyp. red.), bo obawiałem się ją prowadzić gdzieś na głównej ulicy. Bałem się tego, że nie będę rozumiał wszystkich, którzy wejdą do środka. Byłem naprawdę zmartwiony tym, że nie zrozumiem ludzi, bo nie mówię dobrze po polsku. Kiedy otworzyliśmy kawiarnię, okazało się jednak, że prawie każdy rozmawia ze mną po angielsku. I nie mogłem tego pojąć, bo myślałem, że dzięki kawiarni w ciągu sześciu miesięcy nauczę się płynnie mówić po polsku. Kiedy załatwialiśmy wszystkie formalności w urzędach, prawie nikt nie mówił tam po angielsku. Za to w kawiarni prawie wszyscy klienci rozmawiali ze mną w tym języku. Byłem bardzo zaskoczony. Zresztą klienci na początku także byli zaskoczeni, że kawiarnia jest prowadzona przez Amerykanina. Każdy był jednak zawsze bardzo przyjazny. Tuż po otworzeniu kawiarni często mówiłem do ludzi chodzących po ulicy „cześć”, „jak się masz?” itp. To normalne w Stanach Zjednoczonych. Jednak Agnieszka powiedziała mi, że nie powinienem tak robić, bo ludzie czują się zdezorientowani i zmieszani. Tylko że robiłem tak od zawsze. I ostatecznie nie przestałem.

Odnoszę wrażenie, że to się opłaciło. Rozmawiamy już ponad godzinę, a w tym czasie wiele osób przeszło na zewnątrz obok kawiarni i do Pana pomachało czy po prostu się uśmiechnęło.
To dlatego, że właśnie nigdy nie przestałem mówić „cześć” czy „dzień dobry” do ludzi, którzy przechodzili obok kawiarni. Zawsze się z nimi witałem. Jest wiele osób, które przechodzą tędy codziennie i nigdy nie weszły do środka. Jednak patrzą na mnie i się uśmiechają oraz przywitają. I mnie to cieszy.

Zapewne minęło trochę czasu, zanim osiągnął Pan taki efekt.
Wśród Polaków jest duży sceptycyzm. Bardzo dużą wagę przywiązujecie do zaufania. Kiedy otworzyłem kawiarnię, ludzie musieli mi najpierw zaufać. Po jakimś czasie udało się zdobyć to zaufanie. Przez ten czas nauczyłem się także, jak wiele znaczy zaufanie w polskiej kulturze.

W jakim stopniu traktuje Pan kawiarnię jako biznes, a w jakim jako hobby?
To jest oczywiście biznes, ale także rozrywka. Lubię wypić dobrą kawę i uważam, że każdy zasługuje na dobrą kawę. Za to moim hobby jest rozmowa z ludźmi, a w kawiarni mam na to okazję przez cały dzień. Czasami nawet aż za dużo. Jestem częściowo przedsiębiorcą, a częściowo marzycielem. W życiu kieruję się swoją wyobraźnią, kreatywnością, marzeniami oraz miłością.

Rozpocząłem naszą rozmowę od pytania, kim Pan jest. Na koniec chciałbym się jednak dowiedzieć, kim Pan był, zanim przyleciał do Polski.
Sądziłem, że byłem kimś, kto bardzo dobrze zna samego siebie. Myślałem, że wiem o sobie wszystko. Jednak przyjazd do Polski to zmienił. To tutaj tak naprawdę zrozumiałem, kim jestem i co jestem w stanie robić. To Polska pozwoliła mi odkryć samego siebie. Moja największa i najwspanialsza podróż w życiu trwa właśnie teraz. Ta podróż powoduje, że wciąż odkrywam siebie, a każdy dzień jest nową przygodą.

Erik zamknął kawiarnię pod koniec czerwca 2016 roku. Jak zapewnia, ma już w głowie nowy projekt.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski