Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anathema: Inni, choć wciąż ekscytujący [ROZMOWA]

Cyprian Lakomy
Cyprian Lakomy
Vincent Cavanagh
Vincent Cavanagh Archiwum zespołu
- To będzie coś więcej niż zwykły koncert akustyczny - zapowiada Vincent Cavanagh, lider Anathemy. Brytyjczycy, którzy od ponad dwudziestu lat są w czołówce atmosferycznego rocka, wystąpią w czwartek na kolejnej edycji Głos Rock Festiwalu w poznańskim Blue Note. Na wydarzenie nie ma już biletów.

Większość zespołów rockowych traktuje występy akustyczne jako wyjątek od koncertów z rozkręconymi wzmacniaczami. Z tego, co wiem, z Wami jest inaczej...

Zgadza się. To kolejna odsłona Anathemy na żywo. Na tę okazję zmieniamy piosenki, eksperymentujemy z dźwiękami. To nie będzie jednak sytuacja typu dwóch gości na stołkach i z akustycznymi gitarami. Korzystamy też z zapętlonych efektów i pogłosów, przez co całe zdarzenie przypomina bardziej koncert ambientowy albo progresywny. Danny (Cavanagh, brat Vincenta - przyp. red.) gra podkład rytmiczny na gitarze, który następnie sampluje i dogrywa do niego linię basu. Wtedy do akcji wkraczam ja, a następnie Lee (Douglas, wokalistka zespołu - przyp. red). To naprawdę coś innego niż zwykły show unplugged.

Krótko mówiąc, odświeżacie piosenki, dodając do nich nowe elementy. Ale czy nie odbywa się to kosztem tego, co pierwotnie miały ze sobą nieść?

Myślę, że można je wzbogacać, nie pakując się jednocześnie w kłopoty. Dobrym przykładem jest tu "Thin Air" z naszej przedostatniej płyty, które nie traci swej pierwotnej energii w nowej aranżacji. Grając te koncerty, jesteśmy tak samo zaangażowani, jak wtedy, gdy gramy na przesterach. Podsumowując - to inne doświadczenie, lecz nie mniej ekscytujące.

Swoje eksperymenty niejednokrotnie dokumentowaliście na płytach. W 2008 r. ukazał się wasz akustyczny album "Hindsight", trzy lata później - orkiestrowy "Falling Deeper". Jak je dziś oceniasz?

"Hindsight" powstawał w okresie, kiedy wspólnie z Dannym zaczynaliśmy grać dużo akustycznych koncertów. Na płycie tej gościnnie zagrał wiolonczelista. Natomiast "Falling Deeper" był poniekąd spełnieniem marzeń. Od dawna jesteśmy fanami muzyki klasycznej i niesamowicie było usłyszeć nasze kompozycje wykonane w ten sposób. Do dziś traktuję tę płytę jako jedno z naszych największych osiągnięć. Jest ona czymś w rodzaju mostu, który łączy rocka i klasykę.

Jakie piosenki adaptuje się Wam najłatwiej na potrzeby koncertów, takich jak ten w czwartek, a które stanowią wyzwanie?

Najłatwiejsze do przerobienia są utwory z prostym rytmem i regularnym tempem, takie jak wspomniany "Thin Air". Kompozycje złożone, z różnymi detalami są z reguły trudniejsze do zagrania.

Skład Anathemy liczy obecnie sześć osób, lecz do Poznania przyjeżdżacie tylko we trójkę. Czy reszta zespołu nie ma o to do Was pretensji?

Nie, skąd (śmiech). We trójkę jesteśmy w stanie zagrać ten koncert tak, jak chcemy. Mniej osób to także mniej sprzętu do zabrania. Tym razem nie musimy martwić się tym, jak przewieźć wszystkie wzmacniacze oraz perkusję. Zamiast wynajmować kilka samochodów, możemy po przylocie do Polski przesiąść się do pociągu i po kilku godzinach być u celu.

Związki Anathemy z Polską sięgają jeszcze lat 90. Zastanawiałeś się kiedyś nad przyczyną tej popularności?

Myślę, że ma ona związek z charakterem ludzi ze wschodu Europy, a Polaków zwłaszcza. Podobnie reagujemy na intensywną i pełną pasji muzykę. Zdaliśmy sobie z tego sprawę już za pierwszym razem, gdy do was przyjechaliśmy. Fani, których wtedy spotkaliśmy, byli bardzo otwarci, sprawiali wrażenie nieźle wykształconych i bardzo dobrze mówili po angielsku. Nie wstydzicie się również wyrażać emocji na koncertach, przez co bardzo przypominacie nam nas samych.

O jakie piosenki jesteście najczęściej proszeni przez polską publiczność?

Myślę, że nadal są to te najsmutniejsze, jak "One Last Goodbye" czy "A Natural Disaster". Zawsze, kiedy je tutaj gramy, wypadają imponująco. Z drugiej strony, całkiem sporo osób lubi nowszy materiał, jak choćby obie części "Untouchable" z ostatniej płyty. Choć pewnie nie zawsze uszczęśliwiamy każdego, to staramy się układać setlistę tak, by ludzie, którzy przychodzą nas zobaczyć, usłyszeli przynajmniej jedną z ulubionych piosenek.

A nie macie jeszcze dość tych, którzy wciąż skarżą się na to, że nie gracie już metalu?

Na szczęście jest takich osób coraz mniej. Od czasu do czasu zagramy "Angelica" czy "Sleepless", ale ludzie zdają się rozumieć to, że na koncie mamy dziewięć płyt, a na scenie - tylko półtorej godziny.

Anathema zagra w czwartek, 24 października, w klubie Blue Note. Bilety na koncert zostały wyprzedane.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski