W czasie VII Forum Gospodarczego Metropolii Poznań poprowadzi Pan panel poświęcony obecności globalnych firm na lokalnym rynku. Na ogół mniejsi przedsiębiorcy bardzo się ich obawiają. Zasadnie?
Andrzej Głowacki: Sprawa jest złożona. Z jednej strony wielkie sieci handlowe faktycznie powodują, że małe lokalne sklepy tracą rację bytu. Z drugiej strony w przypadku firm produkcyjnych sytuacja może wyglądać zupełnie inaczej. Na przykład w Kaliszu ma siedzibę firma z branży lotniczej Pratt&Whitney. Wraz z nią powstał cały czas rozwijający się klaster lotniczy, w którym także mniejsze firmy znalazły swoje miejsce. W Poznaniu też nie brakuje nam światowych koncernów. Chcemy w czasie tego panelu, z udziałem ich przedstawicieli zadać pytanie, na ile są zainteresowani współpracą z lokalnymi firmami, na ile zaś Polska to dla nich po prostu źródło taniej siły roboczej.
Mniejsi przedsiębiorcy także często obawiają się wchodzenia w relacje z gigantami, przede wszystkim dlatego, że nie chcą być petentami. Czy faktycznie są na taką rolę skazani?
Andrzej Głowacki: To kolejne pytanie i sądzę, że obawy te mają źródło właśnie w doświadczeniach w kontaktach z sieciami handlowymi. A to jednak specyficzny rynek i co tu ukrywać brutalny. Ja sam znam producenta artykułów spożywczych, który był dostawcą kwasku cytrynowego dla dużej sieci. Produkcja szła na trzy zmiany przez 7 dni w tygodniu. Gdy któregoś roku przegrali przetarg firma znalazła się na progu bankructwa. Zapewne też część prawdy jest w tym, że duży ciągnie do dużego, ale to nie musi oznaczać braku miejsca dla lokalnych przedsiębiorców.
W jakim zakresie średnia firma, o małej nie mówiąc może być partnerem dla potentata?
Andrzej Głowacki: Możliwości jest szereg. Wystarczy choćby wymienić usługi transportowe czy cateringowe. Takich dziedzin, w których duże firmy korzystają z outsourcingu jest wiele. W czasie Forum Gospodarczego Metropolii chcemy, rozmawiając z ich przedstawicielami zapytać, gdzie dostrzegają możliwości współpracy.
Obecność światowych gigantów na lokalnym rynku to niejedyny kłopot przedsiębiorców.
Andrzej Głowacki: Oczywiście, że nie. O niektórych z nich mówiliśmy w ubiegłych latach. To między innymi sprawa sukcesji, kwestia prawa upadłościowego, które pozwalałoby w cywilizowany sposób zamknąć nieudane przedsięwzięcie, ale też zmiany związanej z rozwojem technologii, komunikacji i innych. Na przykład informatyzację bardzo odczuła branża poligraficzna. My sami drukowaliśmy sporo folderów, raporty roczne itp. Dziś wieszamy je po prostu na stronie. Czasu się nie cofnie.
DGA sama w ciągu ostatnich lat bardzo się zmieniła.
Andrzej Głowacki: Gdyby DGA trwało w niezmienionej postaci już by nas nie było. Kilka lat temu zatrudnialiśmy na etatach 250 osób. Dziś jest ich 14. Dla nas jednak restrukturyzacja była o tyle łatwiejsza, że naszym kapitałem są ludzie. Większość z nich przeszła do innych spółek należących do grupy. W przypadku, gdy przedsiębiorca ma produkcję, park maszynowy, takie przekształcenia są dużo trudniejsze. Prawo też im nie sprzyja, choć już wkrótce ma się to zmienić.
Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?