Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Juskowiak na bruku, czyli czas na powrót do korzeni...

Radosław Patroniak
Kilka dni temu rada nadzorcza Lechii Gdańsk odwołała z funkcji wiceprezesa, Andrzeja Juskowiaka. Dla jednych to nie była sensacyjna wiadomość, bo przecież w Trójmieście mieli zbudować trzecią siłę polskiej ligi, a pałętają się w środku tabeli. Dla drugich był to kolejny przykład polskiej niecierpliwości, czyli zwalniania budowniczego na początku realizacji wieloletniego projektu.

Właściciel w Lechii jest niemiecki, ale sponsorzy są krajowi i też chyba w gorącej wodzie kąpani. Trudno powiedzieć, że legenda wielkopolskiej piłki znalazł się się na bruku („Jusko” mógłby być rentierem), ale impuls do przemyśleń na pewno ma.

Zanim o tych ostatnich to wcześniej kilka zdań o modzie w polskim futbolu. Byli piłkarze, a także część środowiska lansuje bowiem tezę, że tylko byli znani gracze mogą być dobrymi trenerami i zarządcami w rodzimych klubach z ambicjami. Powołują się przy tym na wzory niemieckie, holenderskie, portugalskie, angielskie i inne. Juskowiak z niejednego pieca chleb jadł i wiadomo, że ma dobre kontakty w Portugalii i u naszych zachodnich sąsiadów. Ściągnął najpierw Holendra Ricardo Moniza, a przed sezonem Portugalczyka Joaquima Machado. Obaj okazali się „niewypałami”, ale czasami nawet dokładne prześwietlenie nie pokazuje całej prawdy o stanie pacjenta. Król strzelców z igrzysk w Barcelonie może mieć pomysł na pracę, drużynę i szkoleniowca, ale nie jest wszechmocny. Ludzie w Polsce wciąż nie rozumieją, że działalność w klubie to złożone zjawisko, w którym słabość jednego ogniwa doprowadza do efektu domina i i prowadzi do opłakanych skutków.

Wróćmy jednak do Juskowiaka i jego wielkopolskich korzeni. Przygoda trenerska „Jusko” z Lechem też się zakończyła mało ciekawie, a mówi się przecież, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Wariantem awaryjnym dla utytułowanego futbolisty zawsze może być też powrót do telewizji w roli komentatora i eksperta. Ja sobie jednak myślę, że prezes TPS Winogrady to najbardziej nadaje się do pracy organicznej i u podstaw. Może prestiż i uznanie mniejsze, ale za to praca spokojniejsza i wśród swoich, a nie na wygnaniu, u obcych i bez wzajemnego szacunku.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski