Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Wituski: Nie lubię konkursów, które wygrywają artyści z jednego kraju

Stefan Drajewski
Maxim Vengerov (z lewej), przewodniczący jury, i Andrzej Wituski, dyrektor Konkursu Wieniawskiego
Maxim Vengerov (z lewej), przewodniczący jury, i Andrzej Wituski, dyrektor Konkursu Wieniawskiego Fot. Waldemar Wylegalski
Z Andrzejem Wituskim, o XIV Międzynarodowym Konkursie Skrzypcowym im. Henryka Wieniawskiego, który rozgrzał internet, rozmawia Stefan Drajewski

Czy Międzynarodowy Konkurs Skrzypcowy im. Henryka Wieniawskiego w 2016 roku odbędzie się w internecie?

Andrzej Wituski: - Na pewno nie, chociaż prawdą jest, że stronę internetową Towarzystwa Wieniawskiego podczas trwania konkursu, który był w całości transmitowany w internecie, odwiedziło ponad półtora miliona internautów z ponad stu krajów. W pierwszej dziesiątce były: Polska, Niemcy, Japonia, USA, Rosja, Szwajcaria, Wielka Brytania, Hiszpania, Austria, Turcja. Internet stał się potęgą przekazu, ale wybór musi nastąpić na żywo. Mogą być co prawda pewne modyfikacje, ale ocena na żywo jest już niepodważalna.

Wróćmy do realu. Czas na podsumowanie. Jakie były blaski zakończonego w październiku konkursu, który był niewątpliwie największym wydarzeniem muzycznym tego roku w Poznaniu.

Andrzej Wituski: - Na pierwszym miejscu wymieniłbym obecność Maxima Vengerova, charyzmatycznego skrzypka, do którego wręcz pielgrzymowali na preselekcje organizowane w różnych częściach świata młodzi skrzypkowie na półtora roku przed rozpoczęciem konkursu. Obserwowałem preselekcje w Bergamo i trudno mi było uwierzyć, że stosunkowo jeszcze młody artysta może budzić tak wielkie zainteresowanie adeptów tej sztuki, którzy przyjeżdżali tam z rodzicami, opiekunami, aby ich posłuchał i aby z nimi porozmawiał. Wiem od Koichiro Harady, japońskiego jurora, że podczas preselekcji w Japonii organizatorzy zamierzali wprowadzić bilety na przesłuchania. Na drugim miejscu wymieniłbym wyrównany i wysoki poziom uczestników, którzy przyjechali z różnych stron świata, reprezentowali różne kultury.
Pozytywnym wyzwaniem był także program, w którym skrzypkowie musieli pokazać, że są wszechstronnymi muzykami. Maxim Vengerov natomiast udowodnił, że nie obca mu jest polska literatura skrzypcowa, bo zaproponował, aby w eliminacjach uczestnicy grali kaprys z opusu 18, a w konkursie kaprys z opusu 10 Henryka Wieniawskiego. W ten sposób każdy musiał nauczyć się dwóch utworów. Poza tym musiał poznać utwory Szymanowskiego i większe dzieła patrona konkursu. Wśród utworów do wyboru znalazła się także muzyka Mieczysława Karłowicza.
Wreszcie chciałbym powiedzieć o jury młodych i kapitule krytyków. Oba te ciała podpatrzyłem na innych konkursach i uznałem, że warto z tych pomysłów skorzystać. I dalej. Nie byłoby takiego formatu konkursu, gdyby nie zaangażowanie Urzędu Marszałkowskiego i Urzędu Miasta Poznania. Nie bez znaczenia był też udział w miejskiej przestrzeni wydarzeń towarzyszących: tramwaje promujące konkurs, okolicznościowa bimba, pomnik, tablica pamiątkowa, wystawy. Na uwagę zasługiwały również nagrody pozaregulaminowe, zwłaszcza koncerty w świecie. Okazało się, że nie tylko pieniądze się liczą, ale szczególnie koncerty z Maximem Vengerovem już po konkursie.

Czyli?

Andrzej Wituski: - Andrzej Wituski: - Jeśli tylko ma okazję, zaprasza do udziału w koncertach laureatów naszego konkursu. W Gorzowie miała wystąpić Soyoung Yoon (nagroda tamtejszej filharmonii), ale Maxim zaprosił dodatkowo Marię Włoszczowską i Macieja Strzeleckiego i w Koncercie podwójnym Bacha każdy zagrał jedną część. Do udziału w koncercie w Krakowie zaprosił natomiast Erzhana Kulibaeva. Zakładamy, że to nie koniec.

Blasków było spora, ale nie zabrakło cieni.

Andrzej Wituski: - Jednym z nich jest brak umowy z prestiżowymi wytwórniami płytowymi w Europie. Niestety, nie udało się to zadanie. Wszyscy odpowiadali, musimy najpierw poznać zwycięzcę. Na drugim miejscu wymieniłbym rezonans konkursu w kraju.

A półtora miliona internautów to mało?

Andrzej Wituski: - Ze 127 krajów. Gdyby tyle wejść było tylko z Polski, byłoby fantastycznie. Nie bawi mnie tłumaczenie, iż brak środków finansowych sprawił, że nie było bezpośrednich relacji w telewizyjnej Jedynce lub Dwójce, które są powszechnie dostępne. Dziwię się, że tak mało było informacji w prasie codziennej.

Inne słabości?

Andrzej Wituski: - Powiem wprost: 300 kilometrów od stolicy to dla ministra kultury lub jego przedstawiciela zbyt duża odległość do pokonania, aby pokazać się na otwarciu i na zamknięciu konkursu. Przecież to minister był fundatorem nagród i do tradycji należało, że je wręczał. Zabrakło też przedstawiciela Kancelarii Prezydenta, który był protektorem tego wydarzenia. Przykro, że od tej strony - czysto reprezentacyjnej, nie udało nam się pokazać, że obok Konkursu Chopinowskiego mamy także swój prestiż i szacunek.

Wnioski?

Andrzej Wituski: - Między innymi: opieka nad laureatami. Od tej edycji założymy im "teczki", w których będziemy gromadzić informacje na ich temat: gdzie grają, co nagrywają, jakie wygrywają konkursy... Podpisaliśmy z nimi umowy na bezpośredni kontakt w sprawie ewentualnych występów w Polsce. Chcielibyśmy ich co jakiś czas pokazywać. Chciałbym uniknąć sytuacji z przeszłości, kiedy to dwoje laureatów po zwycięstwie w konkursie nigdy w Poznaniu nie wystąpiło, myślę o Tatianie Grindienko i Zakharze Bronie.

Nie martwi Pana brak Polaków w finale?

Andrzej Wituski: - Martwi, i to bardzo. Wydaje mi się jednak, że muzyka jest ponadnarodowa. Jury było międzynarodowe, reprezentujące różne kultury i narody, oni tak zadecydowali. Nie lubię konkursów, w których finaliści reprezentują jeden kraj czy jeden krąg kulturowy. Polska grupa była doskonale przygotowana - to podkreślam z naciskiem: była doskonale przygotowana. Miała dwa czarne konie: Marię Włoszczowską i Macieja Strzeleckiego. Niespodziewanie dołączyła do nich Aleksandra Kuls dokooptowana w ostatniej chwili przez Maxima Vengerova, który w tej sprawie napisał do mnie list. Wyjaśnił w nim, że słyszał ja na preselekcji w Poznaniu, a potem na kursie w Gdański i doszedł do wniosku, że się pomylił. Zaimponował mi tym. Strzelecki miał pecha, bo w trakcie konkursu chorował, a Włoszczowska znalazła się jako pierwsza za podium. Vengerov ufundował jej nagrodę specjalną w postaci kilkunastu indywidualnych lekcji, które były podkreśleniem jej talentu.

Największe emocje i kontrowersje wśród obserwatorów wywołała zmiana regulaminu pracy jury.

Andrzej Wituski: - Brałem udział we wszystkich pracach nad regulaminem. Maxim Vengerov ze swojej strony zaproponował oryginalny sposób oceniania. Każdy juror musiał ocenić technikę, styl, współdziałanie z pianistą… W I i II etapie jurorzy musieli pokazać rozpoznanie dogłębne każdego kandydata. Jurorzy składali na moje ręce karty ocen natychmiast po każdej sesji. Odrzucaliśmy skrajne oceny. To się sprawdzało, ale w pewnym momencie Erich Gruenberg i Maxim Vengerov rozpoczęli dyskusję, że różnice matematyczne są znikome i nie oddają pełnej prawdy o uczestnikach. Vengerov zaproponował, aby w trzecim etapie każdy wskazał nazwisko kandydata, którego chce widzieć w następnym etapie. Wtedy poprosiłem, że zanim jurorzy zmienią zasadę kwalifikowania uczestników, poddali ten postulat pod głosowanie. Jurorzy przegłosowali propozycję Vengerova. I na tym skończyły się moje kompetencje. Po tym konkursie jednak wiem, że w regulaminie trzeba zawrzeć paragraf mówiący o możliwości zmiany sposobu oceniania w trakcie konkursu lub jej wykluczenie.

Przeczuwał Pan, że czwarty raz z rzędu może wygrać kobieta?

Andrzej Wituski: - Tomasz Cyz w "Głosie na Konkurs Wieniawskiego" po występie Soyoung Yoon w II etapie napisał, że dla niego konkurs już się skończył. Ja nie miałem żadnych takich przemyśleń, bo były jeszcze dwa etapy z towarzyszeniem orkiestr. I wiem z doświadczenia, że mogą decydować o dalszym uczestnictwie w konkursie. Ciekawostką jest zdarzenie, że kiedy wcześnie rano odbierałem jurorów na dworcu, zwróciłem uwagę na dziewczynę ze skrzypcami, która rozglądała się po peronie. Zapytałem ją, czy przyjechała na konkurs. Potwierdziła i zapytała, czy może zapłacić w taksówce euro? Pokazałem jej, że hotel widać sprzed dworca, dałem sto złotych i podałem nazwisko, mówiąc, że się w trakcie konkursu na pewno zobaczymy. Po tygodniu stwierdziłem, że sto złotych poszło na straty. Chyba trzy dni przed końcem podchodzi do mnie w hotelu dziewczyna z banknotem stuzłotowym w ręku… To była Soyoung Yoon. Ucieszyłem się, komu wówczas pomogłem.

Po raz pierwszy w historii dyrektor złożył obszerne sprawozdanie wszystkim najważniejszym osobom związanym z organizacją i finansowaniem konkursu.

Andrzej Wituski: - Mam w tym określony cel. Jak nikt inny mam też do tego prawo, ponieważ z konkursami jestem związany od 1977 roku. W tym dokumencie zawarłem nie tylko dane statystyczne, opis przebiegu konkursu i jego ocenę, ale przede wszystkim pewne propozycje na przyszłość. Planuję z przewodniczącymi komisji kultury Radu Miasta Poznania i Sejmiku Województwa Wielkopolskiego powołać małą grupę roboczą, której zadaniem byłoby opracowanie zasad funkcjonowania zespołu organizującego kolejne konkursy. Ideałem byłoby powołanie do życia Instytutu Henryka Wieniawskiego w Poznaniu.

Przed konkursem powiedział Pan, że czeka na powiew świeżego wiatru podczas Konkursu Wieniawskiego 2011. Poczuł Pan ten wiatr?

Andrzej Wituski: - Poczułem ten świeży wiatr. To był w swojej istocie halny. Nazywał się Henryk Maxim Wieniawski.

Czy to oznacza, że szefem jury następnego konkursu będzie Vengerov?

Andrzej Wituski: - Ponieważ nikt z nikim nie podpisał dotąd kontraktu, to trudno na to pytanie odpowiedzieć. Ale ciągle nie możemy się otrząsnąć z wrażenia, jakie zrobił na nas Maxim Vengerov. Potwierdził, że szefem jubileuszowej edycji konkursu musi być ktoś tej klasy. A takich w świecie jest niewielu. W przeszłości Grażyna Bacewicz, Irena Dubiska i Stanisław Wisłocki dwukrotnie byli przewodniczącymi jury konkursu, a więc…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski