18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ania Rusowicz: Boska cząsteczka wciąż blisko [ROZMOWA]

Marek Zaradniak
Ania Rusowicz zaśpiewa w Poznaniu już w poniedziałek.
Ania Rusowicz zaśpiewa w Poznaniu już w poniedziałek. Archiwum artystki
Z Anią Rusowicz o nowej płycie i fascynacji latami sześćdziesiątymi rozmawia Marek Zaradniak.

Lubisz tango?
Ania Rusowicz: Kocham, choć nie umiem tańczyć.

Napisałaś "Ostatnie takie tango - tango śmierci". Dlaczego tak młoda dziewczyna pisze i śpiewa o śmierci?
Ania Rusowicz: O życiu... To wszystko jest bardzo przewrotne. Nie wiedziałam nawet o tym, że większość ludzi tak będzie interpretować tę piosenkę. Słowo śmierć w dzisiejszych czasach jest często tematem tabu. Ale ja nie mam takich ograniczeń. Traktuję śmierć jako jeden z wyrazów użytych w piosence i dla mnie to słowo nie ma złych konotacji. A piosenka jest o życiu, bo śmierć jest przecież częścią życia i zawiera się w życiu. Janis Joplin, Jim Morrison czy Jimi Hendrix nie chcieli umierać. Oni tak bardzo chcieli żyć, że przegięli i o tym jest ta piosenka. O poznaniu tak bardzo życia, że balansuje się na granicy śmierci, ale to jest przecież ta największa namiętność, jakiej doświadczamy.

Dlaczego na Twojej nowej płycie "Genesis" jest tyle utworów na temat pamięci, śmierci. Czy to przypadek, że ukazała się tuż przed listopadem, miesiącem, w którym wspominamy tych, którzy odeszli?
Ania Rusowicz: Akurat w naszym kręgu kulturowym święto Zmarłych przypada w listopadzie, ale mogłoby również być obchodzone w marcu. Dla mnie nie ma to żadnego znaczenia. Nie zrobiłam płyty z okazji Święta Zmarłych. To by było zbyt duże uproszczenie. To psychodeliczna część mojej osobowości. Ja odczytuję życie we wszystkich jego barwach. Po prostu w życiu zawsze są jakieś emocje. Nie można powiedzieć, że smutek jest zły. Smutek może być bardzo rozwojowy i dlatego ja jestem osobą, która również doświadcza smutku. Doświadcza lęku, osamotnienia i też o tym są te piosenki. Chcę mieć kontakt ze wszystkimi emocjami, dlatego ta płyta jest pełna rozmaitych emocji.

Tytuł "Genesis" to nawiązanie do Biblii?
Ania Rusowicz: Historia tego tytułu jest niezwykle interesująca. Na okładce jest "boska cząstka". W momencie premiery krążka otrzymałam SMS-a od mojej teściowej: - Masz Nobla.

Zapytałam - o co chodzi? Co się stało ? Byłam tak zaaferowana premierą, że nie słuchałam wiadomości i nie czytałam internetu, a okazało się, że tego dnia za to, co ja mam na okładce, naukowcy Francois Englert i Peter Higgs dostali Nobla. I naprawdę mogłabym mieć na okładce wszystko, choćby moją twarz, ale mam boską cząstkę. To niesamowite, że te dwa zdarzenia się zbiegły, ale cofnijmy się o rok. Interesuję się trochę malarstwem i rok temu oglądałam wywiad z młodą malarką, która zahipnotyzowała mnie, bo takich obrazów jeszcze nie widziałam. Zapisałam sobie jej nazwisko i imię. Po dwóch miesiącach weszłam na jej stronę i zastanawiałam się, czy ma jakąś galerię, bo chętnie bym jej obrazy zobaczyła na żywo i może coś kupiła. Nazajutrz rozmawiałam z moim gitarzystą i powiedziałam, że mam ochotę pójść na jakąś wystawę i że widziałam niesamowitą dziewczynę która maluje piękne rzeczy - Julię Curyło. A mój gitarzysta mówi - To znajoma mojego kolegi. Załatwię ci numer do niej. Powiedziałam - super. Na jej stronie internetowej zobaczyłam, że całą serię obrazów poświęciła boskiej cząstce. Stwierdziłam, że to jest to, co czuję. Bo ja zawsze lubiłam naukowe nowinki i zainteresowałam się swego czasu ideą wielkiego zderzacza hadronów. Zaczęłam o tym czytać i stało mi się to bliskie. Czytałam o tej pierwotności i wpadłam na pomysł, dlaczego by nie zrobić z okładki miniarcydzieła. Poprosiłam Julię, aby pozwoliła mi wykorzystać obraz na okładce. No a potem zdarzyła się historia z Noblem.

Poprzednia płyta nawiązywała do tego, co robiła Twoja mama. Śpiewałaś niektóre wykonywane przez nią piosenki. Była stylistyką lat 60., 70. Tutaj też pojawia się tamten klimat, ale tym razem nie ma piosenek mamy. Dlaczego?
Ania Rusowicz: Tamta płyta była hołdem dla niej. Miała na celu przypomnienie jej postaci. Dzięki tamtemu krążkowi zaistniałam. Było tam też sześć moich piosenek. Jestem artystką niezależną, odrębnym bytem. Nie jestem moją mamą.

Jakie miałaś relacje z mamą?
Ania Rusowicz: Myślę, że takie córczano-matczyne. Miałam przecież tylko moją mamę przez pierwszych 7 lat życia. Pamiętam ją jako ciepłą i niezwykle dostępną.

Czym dla Ciebie jest śpiewanie?
Ania Rusowicz: To spełnienie moich ukrytych marzeń, pragnień, jakiegoś zadośćuczynienia. Można by długo mówić. To po prostu jest takie kosmiczne, że mogę robić to, co robię.

W Poznaniu koncert już za parę dni
Ania Rusowicz: Tak. Bardzo cieszę się na koncert w mieście, które przecież jest moje.

Rozmawiał: Marek Zaradniak

ANIA RUSOWICZ
Scena przed CK Zamek , (ul. Św. Marcin), poniedziałek 11.11., godzina 19.30, wstęp wolny

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski