Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anita Lipnicka o nowej płycie i dwudziestu latach na scenie muzycznej

Marek Zaradniak
Anita Lipnicka wystąpiła w Poznaniu
Anita Lipnicka wystąpiła w Poznaniu Waldemar Wylegalski
Anita Lipnicka, po poznańskim koncercie opowiada o nowej płycie, 20-leciu na scenie i nowych projektach muzycznych. I o tym, że dotychczas żyła miłością...

Pani pierwsza od 13 lat płyta polskojęzyczna zatytułowana jest "Vena Amoris". Skąd pomysł na taki właśnie tytuł?
Długo zastanawiałam się, jak tę płytę zatytułować. Szukałam jakiegoś klucza, według którego mogłabym spiąć merytoryczną zawartość tego albumu i natrafiłam na określenie vena amoris w kryminale norweskiego pisarza Jo Nesbo, choć było ono tam użyte w zupełnie innym kontekście. Gdy wygooglowałam tę frazę, odkryłam, że ma ona ciekawą historię sięgającą starożytnego Egiptu i oznacza żyłę miłości. Byłam bardzo zadowolona, bo żyła miłości to właśnie to, czego szukam. Biegnie od serca do serdecznego palca lewej ręki. Stąd się wzięła tradycja obrączek i pierścionków, dzięki którym kochankowie mogli oznaczyć, że należą do siebie. Jest w tym sformułowaniu pewien ładunek emocjonalny. Ta miłość może wiązać, ale jak się zawiąże zbyt mocno, może udusić. A ponieważ moja płyta jest pełna takich ambiwalencji, pomyślałam, że świetnie będzie użyć takiego określenia.

Pod względem muzycznym skręciła Pani w kierunku folku, country, stylistyki american.
Kocham taką nutkę, i od pięciu, sześciu lat jestem pod bardzo silnym wpływem tej muzyki, która przybywa do nas aż z Ameryki Północnej. Chodzi mi głównie o brzmienia, jakie americana niesie ze sobą, czyli alternatywne country i alternatywny folk. To wszystko jest tak przekształcone, że nie przypomina tej muzyki w czystej formie. Są tylko w niej pewne kolory zaczerpnięte z tych nurtów. Uwielbiam brzmienie pedal steel guitar i od tego się zaczęło. Postanowiłam, że choć tym razem teksty będą polskie, oprawię je zupełnie nienadwiślańskimi klimatami. Stąd pomysł, aby to zrobić pod włos, pod prąd, trochę inaczej, aby nic nie powtarzać i abym była inna i nie powtarzała samej siebie. Dlatego wyjechałam do Londynu i zaprosiłam do nagrania kolegów, którzy dodali zupełnie innego ducha. Gdybym płytę nagrała w Polsce, to pewnie by to było bardziej oczywiste.

Czy to oznacza, że wspólnych projektów z Johnem Porterem już nie będzie?
Mam nadzieję, że będą, ale proszę pamiętać, że mamy rodzinę. Nasza córka Pola chodzi do drugiej klasy, więc trudno, abyśmy znikali razem z domu. Musimy brać pod uwagę, aby jej osobowość nie wypaczyła się z powodu naszego zawodu i tym, czym się zajmujemy na co dzień. Dlatego teraz nagrywamy swoje projekty naprzemiennie. Gdy ja się skupiam i jestem w amoku twórczym i wyjeżdżam do studia, domem zajmuje się John i vice versa. Gdy ja skończę moją trasę, John niebawem wyjedzie do Londynu. Myślimy, aby nagrać kolejną wspólną płytę, ale to dopiero wtedy, gdy Pola podrośnie, bo teraz popada w rozpacz, że mamy nie ma w domu.

W tym samym czasie słyszeliśmy też Panią na płycie "W siódmym niebie". Była to swego rodzaju niespodzianka....
To projekt mojego brata. Tak bardzo chciałam, żeby mu się udało i marzenie przekuł na rzeczywistość, więc pomyślałam, że mogę chłopakom pomóc swoim doświadczeniem. Wystąpiłam na niej jako gość. Miałam też wiele koncertów z nimi. Teraz koncertują już samodzielnie, ale cieszę się, że im się udało.

Śpiewa Pani już 20 lat. Które momenty może Pani uznać za przełomowe?
Były takie trzy. Najpierw sam początek, czyli grupa Varius Manx. Potem odejście od zespołu i poszukiwanie swojej drogi. Bardziej niezależnej. I potem spotkanie z Johnem, co znowu było rewoltą i próbą odnalezienia siebie i wymyślenia siebie na nowo, a zarazem próbą zmiany nurtu muzycznego, w którym byłam wcześniej. Z roku na rok zaczęłam podążać bardzo intymną ścieżką i bardziej zaczęłam skłaniać się ku muzyce autorskiej niż popowej czy komercyjnej. I do tej pory podążam tym wybranym szlakiem.

Czy jako artystka czuje się Pani spełniona?
Jeszcze nie i mam nadzieję, że dopóki nie jestem spełniona, są przede mną nowe wyzwania. Za każdym razem sama siebie zaskakuję tym, co będę robić jako następny projekt. Dziś jeszcze nie umiem powiedzieć, co to będzie, ale będę się starała, aby to było coś innego niż "Vena Amoris".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski