Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anna Rogozińska: Inwestycja w młodą sztukę to ryzyko, ale może się opłacić

Kamil Babacz
Dr Anna Rogozińska
Dr Anna Rogozińska Archiwum prywatne
O polskim rynku młodej sztuki - jego stanie i o tym, jak kształtuje się na nim ceny oraz pozycję artystów - opowiada Anna Rogozińska, doktor nauk ekonomicznych i kulturoznawca. Przekonuje, że inwestowanie w młodą sztukę może się opłacać i prywatnym kolekcjonerom, i miastu.

Jaki procent handlu sztuką w Polsce to sztuka współczesna?

Anna Rogozińska: Jeżeli pyta pan o najnowszą sztukę, o młodych polskich artystów, to ich udział w krajowym rynku wynosi między 40 do 50 procent; rocznie sprzedaje się około 1400 prac. Jeszcze w 2005 roku ich dzieła stanowiły jedynie ok. 0,5% sprzedaży. Pamiętać należy, że mówimy o sztuce, której średnia cena oscyluje między 1500-2000 złotych.

Skąd ten nagły wzrost popularności młodej sztuki u kolekcjonerów?

Anna Rogozińska: W Polsce brakuje wysokiej klasy dzieł z sektora sztuki dawnej, którą można handlować. Jest to oczywiście spowodowane spustoszeniem, jakiego dokonała nasza historia. Z kraju wywożono dzieła sztuki już od XVII wieku - zaczynając od potopu szwedzkiego, przez zabory, a skończywszy na pierwszej i drugiej wojnie światowej. Przeprowadzona pod koniec lat czterdziestych "rewolucja własnościowa", spowodowały ograbienie i rozproszenie prywatnych zbiorów. Teraz próbuje się odzyskiwać wartościowe prace, ale jest to trudne i wymaga zaangażowania ze strony państwa. Te, których nie straciliśmy lub które odzyskaliśmy, są w kolekcjach muzealnych albo u prywatnych kolekcjonerów, a oni nie chcą się ich pozbywać. Szuka się więc nowych sektorów. Dopiero rodzi się zainteresowanie sztuką młodych artystów, dzisiejszych 30-latków. Powstaje bowiem coraz więcej galerii sztuki najnowszej prowadzonych przez młodych ludzi, którzy chcą sprzedawać młodą sztukę.

Kto kupuje młodą sztukę?

Anna Rogozińska: Również głównie młodzi ludzie, rówieśnicy artystów lub troszkę starsi. Nie ma jednak nadal zbyt wielu nabywców, bo wciąż nie ma w Polsce bogatej klasy średniej. Pojawiają się w dużych miastach, przede wszystkim w Warszawie, stąd też centralizacja polskiego rynku. Tam odbywa się ponad 90 procent sprzedaży polskiej sztuki. Sztuka jest potrzebą ostatniego rzędu, tzn. gdy mamy już samochody, domy, dopiero wtedy myślimy o dobrze luksusowym, jakim jest dzieło sztuki. Poza tym ciągle jeszcze upodobania posiadane przez większą część społeczeństwa polskiego, dotyczą sztuki dawnej lub wybranych "klasyków współczesności". Spowodowane jest to w dużej mierze 50-letnim życiem w izolacji, brakiem edukacji artystycznej oraz zwyczaju odwiedzania muzeów i galerii, a przede wszystkim zanikiem tradycji kolekcjonerskich.

Taki zakup jest traktowany jak inwestycja, czy ma inny cel?

Anna Rogozińska: Większość osób myśli już o inwestycji. Jeżeli kupuje, to dobrą sztukę, którą traktuje także jako dobro inwestycyjne. Kupują ze sprawdzonego źródła, przede wszystkim w galerii. Kupują sztukę dlatego, że im się podoba, ale także z myślą o jej ewentualnej odsprzedaży z zyskiem.
Jakie ryzyko wiąże się z kupowaniem najnowszej sztuki?

Anna Rogozińska: Oczywiście inwestowanie w sztukę najnowszą wiąże się z największym ryzykiem, ale można też na niej najwięcej zarobić. Jeżeli kupujemy pracę artysty o ugruntowanej renomie, obecnego w kolekcjach muzealnych, to wiemy, że jego pozycja się już nie zmieni, a cena prac będzie stopniowo wzrastać. W przypadku młodej sztuki jest inaczej - możemy kupić dzieło za 1500 złotych i w przeciągu 5-10 lat jego wartość może zwiększyć się o 200 procent. Może się też jednak okazać, że artysta nagle zniknie z rynku, jeśli jego losy potoczą się inaczej.

Kto w tej chwili jest najdroższym z polskich młodych artystów?

Anna Rogozińska: Wciąż Wilhelm Sasnal i Piotr Uklański, ale już nie w Polsce, tylko za granicą, bowiem ich prace osiągnęły zbyt wysokie ceny jak na polski rynek. W krajowym obiegu jest spore zainteresowanie pracami poznańskich artystów: Basi Bańdy, Radka Szlagi, sprzedających obrazy za kwoty rzędu 15-40 tysięcy złotych, a także Małgorzaty Szymankiecz, Kamila Strudzińskiego, Agnieszki Grodzińskej, Wojtka Bąkowskiego oraz Konrada Smoleńskiego, którego ceny rosną, bo reprezentował polski pawilon na biennale w Wenecji.

Ceny podawane przez galerie potrafią sięgać nawet 100 tysięcy złotych. Wyniki aukcji mówią co najwyżej o kilku tysiącach. Czemu te kwoty się tak różnią?

Anna Rogozińska: Musimy mieć świadomość, że ceny, które znajdziemy na portalach poświęconych sztuce, to zawsze ceny aukcyjne. Na ich podstawie przeprowadza się analizy rynku, tworzy rankingi, indeksy cenowe. To jednak zaledwie 50 procent sprzedaży na światowym rynku. Reszta to sprzedaże galeryjne, na targach, między kolekcjonerami. Nie wiemy tak naprawdę, jak wygląda taka sprzedaż. Często jest tajemnicą. Jednak nie zdarza się, by ceny galeryjne różniły się aż tak znacznie od aukcyjnych, zwłaszcza gdy galeria sama wystawia na aukcji prace swoich artystów. Galeria nie może sobie pozwolić na zbyt wielkie rozbieżności. Byłby to negatywny sygnał dla nabywców. Czasami pojawiają się na aukcjach prace artystów związanych z galeriami po zaniżonych cenach, ale wystawią je inni sprzedający. Niestety, także aukcje charytatywne zniekształcają ceny.
W jednym z Pani tekstów znalazłem stwierdzenie, że rynek sztuki jest bardziej rynkiem komunikacji, niż rynkiem towarowym.

Anna Rogozińska: Każdy uczestnik świata sztuki traktuje komunikowanie się jako najbardziej wartościowy środek w poszukiwaniu informacji o sztuce. Na rynku dzieł sztuki kontakty, relacje, zaufanie buduje się latami. Właściciel galerii stara się o dobre relacje z krytykami, kuratorami, by mógł wystawiać prace swoich artystów w cenionych instytucjach, dzięki temu zwiększa ich wartość. Od reputacji galerii zależy w dużej mierze reputacja artysty. Ważna jest także relacja galeria - nabywca. Galerie zmierzają do zainteresowania, przyciągania klientów, aż w końcu do budowania zaufania.

Rynkiem faktycznie rządzi kilka osób?

Anna Rogozińska: Polski rynek sztuki jest ciągle małym rynkiem, a ponieważ skoncentrowany jest głównie w Warszawie, to jego uczestnicy doskonale się znają. W przypadku międzynarodowego rynku, można wymienić kilka nazwisk, które potrafią mocno nim potrząsnąć. To właściciele galerii, np. Larry Gogosian czy kolekcjonerzy, np. François-Henri Pinault. Na pewno nie jest to najbardziej demokratyczny rynek, jaki można sobie wyobrazić. I niestety bardzo zmonopolizowany.

Powinno być przejrzyściej?

Anna Rogozińska: Tak, to podstawowy problem rynku dzieł sztuki w ogóle. Brak przejrzystości, jawności i regulacji. Są też mechanizmy i gry rynkowe, które nie zawsze są fair. Np. na aukcjach właściciele galerii, dealerzy licytują przez telefon tylko po to, by podbić ceny swoich artystów. Uczestnicy aukcji o tym nie wiedzą. Z kolei największą przeszkodą w ocenianiu zysku z inwestowania w sztukę jest łańcuch ograniczonych i często subiektywnych informacji, do których bardzo trudno dotrzeć.

Czy ceny mogą podbijać polskie instytucje kultury lub ministerstwa, kupując prace po zawyżonych cenach?

Anna Rogozińska: Na pewno mogą wpływać na wartość dzieł sztuki. Jeżeli organizujemy wystawę indywidualną artysty w muzeum, czy w ważnej instytucji wystawienniczej lub nabywamy prace do ich kolekcji, to staje się to znaczącym wydarzeniem w karierze artysty. Na Zachodzie, po wystawie zbiorowej w znanym muzeum ceny prac artysty mogą wzrosnąć o ok. 10-20%. W wyniku indywidualnej wystawy nawet o 50-100%. A co do sztucznego podbijania cen poprzez nabywanie dzieł po zawyżonych cenach: jeżeli takie sytuacje mają miejsce, a wiem, że niestety czasami mają, nie wpływa to na wartość rynkową danego artysty. Tych cen nie bierze się pod uwagę badając rynek.
Jak wygląda rynek sztuki w Poznaniu?

Anna Rogozińska: Trudno nawet zawyrokować, czy w ogóle istnieje. Nie ma tu żadnego domu aukcyjnego, nawet jego przedstawicielstwa, którym może się pochwalić chociażby Sopot czy Łódź. W Poznaniu co jakiś czas powstają młode, ambitne galerie, jednak upadają lub szybko emigrują do Warszawy. Długą historią mogą pochwalić się zaledwie trzy bardzo dobre galerie: Galeria ABC, Galeria Piekary i Galeria Ego. Reszta pojawia się i znika.

Młodzi poznańscy artyści twierdzą, że są zmuszeni do ucieczki do Berlina lub Warszawy. Faktycznie w innych miastach dostają większe wsparcie od władz?

Anna Rogozińska: Poznań nie jest wzorcowym miastem, jeśli chodzi o wspieranie kultury. Nie ma subwencji, pomysłów na wydzierżawianie artystom pracowni czy lokali miejskich pod galerie. Artyści nie mają też szans na pozyskanie środków z miasta, stając w konkury z dużymi festiwalami. Miasto nie próbuje również edukować swoich mieszkańców, którzy mogliby stać się uczestnikami rynku. Poza Arsenałem nie ma żadnej instytucji publicznej, która regularnie wystawia sztukę współczesną. Na całym świecie muzea stały się sposobem wyrażania prestiżu, bogactwa, odgrywają ważną rolę w narodowej i regionalnej konkurencji. Zlokalizowanie w ośrodku miejskim atrakcyjnych zbiorów sztuki współczesnej traktowane jest jako punkt wyjścia do opracowania strategii rozwoju. Polega ona na systematycznym powiększaniu liczby instytucji zajmujących się wystawianiem i promowaniem sztuki współczesnej. Dzięki temu zaobserwować można nie tylko wzrost potencjału kulturowego takiego ośrodka, ale także jego ekspansję terytorialną. Włodarze Poznania nie odkryli jeszcze potencjału i mocy przyciągania, jaki ma w sobie sztuka, także ta najnowsza.

Anna Rogozińska - doktor nauk ekonomicznych i kulturoznawca. Jest adiunktem na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu. Zajmuje się analizą funkcjonowania międzynarodowego oraz polskiego rynku dzieł sztuki, a także marketingiem sztuki i art bankingiem.

emisja bez ograniczeń wiekowychnarkotyki
Wideo

Strefa Biznesu: Czterodniowy tydzień pracy w tej kadencji Sejmu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski