18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Antoni Kończal - najdłużej urzędujący dyrektor teatru [ZDJĘCIA]

Stefan Drajewski
Antoni Kończal w otoczeniu lalek w Muzeum Lalek Teatru Animacji w Poznaniu
Antoni Kończal w otoczeniu lalek w Muzeum Lalek Teatru Animacji w Poznaniu Fot.Waldemar Wylegalski
Antoni Kończal rozpoczął w 1976 roku karierę dyrektora jako zastępca do spraw administracyjnych w Teatrze Lalki i Aktora „Marcinek”. Od 1980 do listopada tego roku był dyrektorem naczelnym Teatru Animacji w Poznaniu.

Antoni Kończal, najdłużej urzędujący w Polsce dyrektor jednego teatru, przeszedł na emeryturę. W latach 1976–1979 był zastępcą dyrektora do spraw administracyjnych Poznańskiego Teatru Lalki i Aktora „Marcinek”. W 1980 objął stanowisko dyrektora naczelnego i piastował je do 14 listopada 2013. W tym czasie zmieniali się dyrektorzy artystyczni (Alojzy Zwierzyński, Maciej Lejman, Andrzej Bieżan, Maciej Tondera), teatr przeprowadził się z kamienicy przy kościele pod wezwaniem św. Marcina do Pałacu Kultury (obecnie CK Zamek), zmienił się w kraju ustrój polityczny, wreszcie teatr pożegnał się z nazwą „Marcinek” i przyjął Teatr Animacji.

To nie jest do końca artysta, ale ma jakiś dar...
Antoni Kończal jest polonistą z wykształcenia. Zawsze ciągnęło go jednak do teatru i kabaretu. Jako aktor związał się ze Studenckim Teatrem Nurt. Po latach wspominał: „W domowym archiwum zachowałem pierwszą recenzję, w której wymienił mnie Ryszard Danecki: „Coś w tym Tonim (pseudonim artystyczny - dop. S. D.) zauważyłem. Może to nie jest do końca artysta, ale ma jakiś dar”.

Ten dar miał się ujawnić po latach, kiedy Leokadia Serafinowicz i Wojciech Wieczorkowski upatrzyli sobie inspicjenta Kończala na stanowisko zastępcy dyrektora do spraw administracyjnych. On sam bardzo często w początkach pracy zawodowej wracał do Studenckiego Teatru Nurt:

– Tam guru był Janusz Nyczak. Jak on coś powiedział, to była świętość. Przecież wszystko, co robił, robił dla naszego dobra. Umiał nas przekonać, zjednać do swoich pomysłów. Coś mi z Janusza zostało. W teatrze musi być decydent, ale zanim postawi on kropkę nad i, to musi słuchać innych, dyskutować, rozmawiać – wspominał po latach Kończal.
Od pucybuta…

Kariera teatralna Kończala przypomina american dream. W „Marcinku” zaczął jako inspicjent. Ale ciągnęło go także na scenę. Kiedy tylko nadarzyła się okazja lub konieczność, grał jako aktor.

W 1976 roku został zastępcą dyrektora do spraw administracyjnych. Zdaje się, że już wtedy Leokadia Serafinowicz i jej następca Wojciech Wieczorkiewicz dostrzegli w Kończalu przyszłego sukcesora na dyrektorskim stołku.

– Oni mieli „nosa” do ludzi – opowiadał przy okazji jakiegoś swojego jubileuszu Kończal. – Oni odkryli dla teatru dla dzieci między innymi Jana Berdyszaka, Krzysztofa Pendereckiego, Jerzego Miliana... I pewnie szukali kogoś, kto nie zmarnuje tego wszystkiego, co zrobili. Odchodząc w 1980 roku, zostawili nam świetny teatr. Z myślą o nich i Janie Berdyszaku powstała Rada Programowa, co dla nas nieopierzonych szefów, było bardzo ważne. Moim zastępcą do spraw artystycznych został Alojzy Zwierzyński. Trochę mi żal tego okresu. Kiedyś wychowywało się następców.

Kończal jako dyrektor miał szczęście i nieszczęście do dyrektorów artystycznych. Zwierzyński wybrał emigrację. Lejman był dobrym aktorem, ale jako szef był za delikatny. Andrzej Bieżan zginął w wypadku samochodowym. Maciej Tondera nie zaaklimatyzował się w Poznaniu, a właściwie Poznań nie zaakceptował jego koncepcji artystycznej. Na tę karuzelę zmian należy nałożyć klimat polityczny, który nie sprzyjał sztuce. Stan wojenny… W jednym z wywiadów Kończal opowiadał:

– W pamięci aktorów szczególnie utknęło to, co wydarzyło się podczas naszego tournée w 1982 roku po Francji i Niemczech. Teatr pojechał tam wtedy z „Betlejem polskim” Rydla w dwa lub trzy miesiące po ogłoszeniu stanu wojennego. Zanim zdążył zagrać pierwsze przedstawienie, już uznany został za teatr reżimowy, kolaborancki, skoro władza wypuściła go na Zachód. Ale kiedy okazało się, że w lalkowej pastorałce, granej przez nas zarówno dla małych widzów, jak i dorosłych, żołnierze Heroda noszą hełmy „zomowskie”, że Herod ma generalskie szlify, a w finale powiewają flagi z białym orłem w koronie i z Pogonią, wybuchła euforia. Na kolejnych spektaklach atmosfera była gorąca, przychodziło też mnóstwo Polaków, którzy znaleźli się na emigracji, zjawiały się delegacje Solidarności. Fetowano spektakl, wznoszono do góry dwa palce.

W latach 80. „Marcinek” próbował się określić artystycznie. Z jednej strony ciążyła nad nim legenda złotej ery Leokadii Serafinowicz, z drugiej – chęć mówienia swoim głosem.

Na kolejnym zakręcie historii, w 1989 roku, w Poznaniu pojawił się Janusz Ryl-Krystianowski. Dyrektor Kończal wspólnie z Hanną Rubas przekonali dyrektora Teatru Animacji w Jeleniej Górze, aby rzucił interesujący i „ustawiony” teatr na prowincji i przyjechał do „miasta z tramwajami”, by budować od początku nową markę teatralną. Ryl-Krystianowski zaczął ostro: doprowadził do zmiany nazwy teatru. W Poznaniu zawrzało. Legendarny Poznański Teatr Lalki i Aktora „Marcinek” nowy szef artystyczny za zgodą naczelnego zastąpił Teatrem Animacji, który zawiera w sobie kredo artystyczne. Emocje opadły, bo… Teatr Animacji poszybował w górę. Znowu do Poznania na premiery zaczęli zjeżdżać fani teatru.

Nowa era
Aż trudno uwierzyć, ale niewiele zabrakło, by Kończal i Ryl-Krystianowski mogli obchodzić srebrne teatralne wesele. Pracowali razem 24 lata. Kiedy się ich pytało, w czym tkwi sukces ich współpracy, uśmiechali się… i wymawiali bon motem.

Janusz Ryl-Krystianowski od pierwszej premiery wyznaczył drogę, po której konsekwentnie kroczy. Interesuje go teatr intelektualny i emocjonalny zarazem, bardziej od tego, co za oknem, interesuje go metafora. Nie wiem, jak układało się ich życie gabinetowe, oficjalnie zawsze stali murem obok siebie. W jednym z wywiadów Kończal powiedział:

– Kłócimy się, i to nierzadko. Wymagamy od siebie lojalności. Chodzi o to, by dyrektorzy w rozmowie z widzem czy pracownikiem mówili zawsze tym samym językiem i mieli jednakowe zdanie.

Harmonii sprzyjały sukcesy teatru. Janusz Ryl-Krystianowski tchnął nowego ducha, ukształtował zespół artystyczny, starannie dobierał tytuły i powoli teatr zaczął wypływać na szerokie wody. Publiczność już nie tylko wspominała legendarne spektakle „Marcinka”, ale zaczął się tworzyć kanon Teatru Animacji. Do tego kanonu należały między innymi „Czerwony Kapturek” z 1990 roku, „Tygrysek Pietrek” z 1966 roku, „Szałaputki” z 1997 roku, „Ribidi Rabidi Knoll” z 2002 roku… Teatr Animacji zaczął znowu jeździć na festiwale i za granicę. Szybko satysfakcję z chodzenia do Teatru Animacji zaczęły czerpać nie tylko dzieci, ale i dorośli.

W ostatnich latach wydawało się, że Teatr Animacji tworzy wielopokoleniową rodzinę, w której zdarzają się pewnie jakieś kłótnie, ale nie wychodzą poza ściany domu. Nie wszystkie premiery budziły taki rezonans jak te w pierwszych kilkunastu latach współpracy tandemu Kończal – Ryl-Krystianowski.

Poparł Sławomira Hinca
Antoni Kończal nie angażował się w politykę. Częściej z niej dworował, zwłaszcza w towarzystwie.
Dopiero w 2010 roku dał w tej sprawie głos, podpisując się pod listem poparcia dla Sławomira Hinca, ówczesnego zastępcy prezydenta Poznania odpowiedzialnego za kulturę w mieście. Poszło o konflikt Hinca z Ewą Wójciak, kiedy to Teatr Ósmego Dnia wysłał list poparcia dla Janusza Palikota. List o apolityczności instytucji kultury podpisali również szefowie Galerii Miejskiej Arsenał, Teatru Muzycznego, CK Zamek, Biblioteki Raczyńskich, Muzeum Archeologicznego i Walk Niepodległościowych, Estrady Poznańskiej, Domu Kultury „Stokrotka” i Teatru Nowego. Kończal mówił „Głosowi”:

– Podpisałem się pod tym, w co święcie wierzę.
Kilku dyrektorów, którzy podpisali się pod tym dokumentem, nie kieruje już tymi instytucjami, a list o apolityczności instytucji kultury stał się polityczny.

Antoni Kończal od pewnego czasu chorował. Coraz więcej obowiązków w teatrze przejmowali jego współpracownicy. Ostatni raz oficjalnie udzielał się w maju tego roku na Kontekstach, festiwalu dramaturgii współczesnej, który przyciąga do Poznania dramaturgów piszących dla dzieci. Widać było, że coś jest nie tak. Wyraźnie stracił swój humor, dowcip… Po wakacjach nie wrócił do teatru. Przeszedł na emeryturę przed którą – jak się mówi nieoficjalnie – dość długo się wzbraniał. a

Dekalog długowiecznego dyrektora teatru
1. Najważniejsza jest pasja
2. Znać swoje miejsce w szeregu.
3. Bronić swoich racji.
4. Umieć przyznać się do błędu.
5. Zaufanie pracowników.
6. Nie można być pamiętliwym.
7. Wieczny optymizm.
8. Uśmiech na ustach.
9. Świetna atmosfera w domu.
10. Pozytywny stosunek do władz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski