Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Apel o solidarność w rocznicę Czerwca 1956

Tomasz Cylka
Romek Strzałkowski to najmłodsza ofiara Poznańskiego Czerwca. W czasie protestów śmierć poniosło łącznie kilkadziesiąt osób
Romek Strzałkowski to najmłodsza ofiara Poznańskiego Czerwca. W czasie protestów śmierć poniosło łącznie kilkadziesiąt osób W. Wylegalski
Trzy dni trwały w tym roku obchody 53. Rocznicy Poznańskiego Czerwca.

W niedzielę uczestnicy tych historycznych wydarzeń modlili się w kościele Ojców Dominikanów. Biskup Grzegorz Balcerek zaapelował o solidarność zamiast walki politycznej. Przed Poznańskimi Krzyżami razem z samorządowcami kwiaty złożyło kilkadziesiąt osób.

Dominikański kościół w czasach PRL był miejscem spotkań demokratycznej opozycji. To właśnie w tym miejscu wspominano w niedzielę ofiary czarnego czwartku. Uroczystościom przewodniczył Grzegorz Balcerek, biskup pomocniczy archidiecezji poznańskiej. W homilii nawiązał do słów Jana Pawła II wypowiedzianych na gdańskiej Zaspie w 1987 roku. Połączył je z aktualnymi wydarzeniami społecznymi w naszym kraju.

- W kraju ciągłych napięć i walki politycznej, w kraju medialnej agresji i propagandy sukcesu, w kraju poprawności politycznej, która dyskryminuje prawdę i dobro, powiedzmy raz jeszcze: Nie może być walka silniejsza od solidarności. I zastanówmy się, proszę, nad tymi słowami - wołał poznański hierarcha.

- Dziś znów stajemy wobec zagrożeń istoty pracy pojmowanej jako porozumienie i dialog. Zamiast tego wymiaru pracy, faktycznie uczłowieczającego, współtworzącego człowieka, postrzegamy wyłącznie ekonomiczny sens pracy - podkreślał biskup Grzegorz Balcerek.

Hierarcha przypomniał, że Powstanie Poznańskie 1956 roku było także "upomnieniem się o Boga". I to wołanie o Boga trwa do dziś. - Nie można budować przyszłości na tej ziemi bez Chrystusa, bez świadomości tego szczególnego związku, jaki wyrażają Poznańskie Krzyże. Jego krzyż i krzyż każdego z nas, związane z sobą węzłem solidarności - mówił biskup Balcerek.

Po mszy świętej delegacja z Węgier przekazała prezydentowi miasta nagrodę "Chłopiec walczący w Budapeszcie". To symboliczny gest podkreślający podobieństwo tragicznych losów poznańskiego 13-latka Romka Strzałkowskiego i młodego Węgra Petera Mansfelda.

- To nagroda dawana prosto z serca, a nie polityczna - zapewniali w Poznaniu węgierscy goście. - Szanujemy was, bo nie straciliście wiary i poczucia własnej godności. Chcemy zabrać do domu waszą siłę, żeby nasz naród miał skąd czerpać wzorzec i nadzieję.

- Robotników zmusił do tego protestu szacunek do pracy i ojczyzny, z której poznaniacy zawsze byli znani. Była tam także chęć szacunku dla władzy. Wartości, które są tu wypisane na pomniku, nie znikają po 50 latach - powiedział z kolei na placu Mickiewicza prezydent Ryszard Grobelny. - Z ulic Poznania te wartości nie znikną już nigdy. Niech zostaną tu ku pamięci wszystkich tych, którzy walczyli o prawdziwe wartości. Składamy im hołd na ręce tych, którzy przeżyli - stwierdził Ryszard Grobelny.

Uroczystości przed Poznańskimi Krzyżami zakończył apel poległych. Niestety, w oficjalnych wystąpieniach nikt nie obiecał uczestnikom Poznańskiego Czerwca pomocy finansowej. Przypomnijmy, że już trzy lata temu, podczas obchodów 50. rocznicy Poznańskiego Czerwca, politycy PiS i PO deklarowali nadanie bohaterom pełnych uprawnień kombatanckich. Do dziś tego nie zrealizowano.

W 2008 roku najbiedniejsi otrzymali od wojewody średnio 2 tysiące złotych. Pieniądze dzieliła specjalna komisja, w której pracowali także sami członkowie kombatanckich związków. W tym roku czerwcowcy nie dostali żadnej pomocy od rządu. Jedną z przyczyn jest kryzys gospodarczy i zły stan budżetu. Pieniędzy odmówiły także władze Poznania.

- Przepisy nie pozwalają nam wyręczać rządu. Bohaterowie, którzy są w trudnej sytuacji, mogą jedynie skorzystać z pomocy społecznej - mówi Marek Kalemba, dyrektor Gabinetu Prezydenta Poznania.

Przypomnijmy, że 28 czerwca 1956 roku doszło w stolicy Wielkopolski do pierwszego w kraju masowego wystąpienia przeciwko władzom PRL. Strajk i manifestacja robotników z zakładów Cegielskiego czy poznańskich Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego przerodziły się w żywiołowe demonstracje uliczne. Żądano między innymi obniżenia cen artykułów spożywczych i wzrostu płac.

Stalinowskie władze brutalnie stłumiły protesty. Przeciwko manifestującym użyto wojska (ponad 10 tysięcy żołnierzy) i milicji. Śmierć poniosło co najmniej kilkadziesiąt osób, a przynajmniej kilkaset zostało rannych. Jednym z zabitych był Romek Strzałkowski, który stał się symbolem Poznańskiego Czerwca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski