Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aptekarze zawieszają protest

Marta Żbikowska, Tomasz Nyczka
Na razie aptekarze zawieszają protest, w ramach którego zamykali apteki na godzinę w ciągu dnia.
Na razie aptekarze zawieszają protest, w ramach którego zamykali apteki na godzinę w ciągu dnia.
Farmaceuci zawieszają protest, który trwał od zeszłego poniedziałku. Nie będę zamykać już aptek, tak jak robili do tej pory - w godz. od 13 do 14. Ale rezygnacja z tej formy strajku nie oznacza zgody na warunki, które stawia im resort zdrowia.

Czytaj także:
Aptekarze nie przyjmują źle wypełnionych recept
Poznań: Aptekarze zapowiadają protest do skutku
Pierwszy dzień aptekarskiego protestu za nami

Aptekarze będą wciąż wyjątkowo dokładnie przyglądać się receptom i, w razie czego, odmawiać ich realizacji. Wszystko dlatego, że farmaceutom nadal nie udało się wywalczyć abolicji dotyczącej kar ponoszonych przez nich za wydanie leku ze źle wypełnionej recepty.

- To prawda, zawieszamy strajk. Zwróciłem się do wszystkich kierowników aptek w Wielkopolsce o usunięcie informacji, dotyczących protestu w godz. 13 - 14, jakie dotąd umieszczone były w aptekach i zamieszczenie, w ich miejsce, uchwały naszego zjazdu - wyjaśnia dr Tadeusz Bąbelek, prezes Wielkopolskiej Okręgowej Izby Aptekarskiej w Poznaniu.

Zmiana formy protestu, to, jak mówią aptekarze, ukłon w stronę pacjentów. Wszystko przez wzgląd na niedogodności, jakie ci mieli w czasie strajku. Wygląda jednak na to, że te niedogodności wcale się nie skończą. Protest będzie bowiem trwał nadal.

- Ze względu na to, że mogą być narażeni na brak refundacji od NFZ, aptekarze zostali poproszeni o skrupulatne, dokładne i zgodne z obowiązującymi przepisami, sprawdzanie recept - wyjaśnia dr T. Bąbelek.

Krótko mówiąc, pacjent ze źle wypełnioną receptą wejdzie już do apteki po 13, ale od okienka i tak może zostać odprawiony, jeśli druk na lek refundowany będzie źle wypełniony. Albo zapłaci za niego tyle, ile kosztuje on bez refundacji.

Pacjenci muszą więc wiedzieć, że, według nowych przepisów, po prawej stronie recepty, obok nazwy leku, powinno być napisane, ile pacjent zapłaci za dany lek (100, 50 lub 30 proc., B - jeśli lek ma być wydany bezpłatnie lub R - jeśli pacjent ma uiścić opłatę ryczałtową). Na recepcie musi się również znaleźć numer PESEL pacjenta, pieczątka przychodni z numerem regon oraz pieczątka z numerem pozwolenia wykonywania zawodu lekarza (na dole po prawej stronie).

Mimo tego pacjeci, którzy w poniedziałek odwiedzali apteki, i tak mieli problemy z realizacją recept. Jak Ewelina Urbańska, która przyszła do apteki z receptą na antybiotyk dla dziecka. Lekarz zaznaczył na druku, że jest ubezpieczona, ale obok nazwy leku nie było już wymaganej informacji o odpłatności.
- Zdecydowałam się zapłacić całą kwotę za lek, czyli ponad 40 złotych, mimo że należała mi się 50- procentowa zniżka - przyznaje Ewelina Urbańska. - Inaczej musiałabym wrócić do przychodni, odstać swoje w kolejce, narażać się może na jakieś komentarze lekarza i pacjentów w kolejce. Wolałam tego uniknąć.

Farmaceuci się bronią. I mówią, że wszystko to wina rządu.

- To nie my organizujemy strajk włoski, ale decyzje rządu wymuszają na nas takie zachowanie - przekonuje Elżbieta Taterczyńska, właścicielka kilku poznańskich aptek.

- Kiedyś mieliśmy czas, aby pochylić się nad pacjentem, dzisiaj musimy pochylać się przede wszystkim nad receptą, żeby sprostać wymaganiom ustawy - wtóruje jej Marzena Reichelt- Correia, farmaceutka.

Według niej, w wyniku zamieszania wokół ustawy refundacyjnej, farmaceuci przestali zajmować się tym, czym powinni.

- W pierwszej kolejności musimy wklepać do komputera ciągi liczb, m.in. PESEL pacjenta, regon przychodni, numer pozwolenia wykonywania zawodu lekarza - wylicza M. Reichelt-Correia. - Potem odczytujemy kod kreskowy recepty, sprawdzamy, czy ta jest wypisana poprawnie i czy zawiera wszystkie wymagane elementy.

Poza obowiązkową biurokracją nie ma już czasu na przypomnienie pacjentowi, jak zażywać lek, doradzenie tańszego odpowiednika, czy poinformowanie o ewentualnych skutkach ubocznych. Tym bardziej ze brak tańszych odpowiedników mocno bije pacjentów po kieszeni.

A sami pacjenci? Są coraz mniej zainteresowani własnym zdrowiem. Bardziej martwią się, czy ich recepty są zgodne z przepisami. - Czy tutaj mogę zrealizować tę receptę? - to najczęstsze pytanie zadawane ostatnio farmaceutom w aptekach.

Zdarza się, że ci, których nie stać na pełną odpłatność, rezygnują z zakupu leków. Farmaceuci ostrzegają: - Pacjenci, którym odmówiono wydania leku, zaczną się w końcu domagać odszkodowania od państwa.

Państwo tymczasem toczy z aptekarzami regularną wojnę. Farmaceuci swoje postulaty próbowali przeforsować w Sejmie i Senacie. Z połowicznym sukcesem. O ile sejmowa komisja zdrowia ściągnęła z nich odpowiedzialność za przyjmowanie od stycznia "oprotestowanych" recept, to senacka na całkowitą abolicję od kar już się nie zgodziła.

Tymczasem nowelizację ustawy refundacyjnej podpisał prezydent. Pewne jest, że nie będzie żadnych kar finansowych dla lekarzy za niewłaściwe wypisywanie recept. A aptekarze? Ustawa wprowadza wywalczoną przez nich abolicję za realizowanie recept z błędami do czasu wejścia w życie nowelizacji. Nie w tym jednak rzecz, jak mówią farmaceuci. I czekają na to aż minister zdrowia spełni obietnicę i kwestię ich odpowiedzialności za błędnie wypisane recepty rozwiąże rozporządzeniem do ustawy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski