18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aron Rozum z Krotoszyna: Sumo w Polsce robi furorę, a w Japonii jest skostniałe

Radosław Patroniak
Aron Rozum
Aron Rozum Fot. Archiwum TA Rozum
Rozmowa z Aronem Rozumem, sumoką Towarzystwa Atletycznego Rozum w Krotoszynie i brązowym medalistą niedawnych mistrzostw świata w sumo w Hongkongu.

W sumo pojedynek odbywa się na dojo, podwyższonym ringu wykonanym z mieszaniny gliny i piasku, a wygrywa go ten zawodnik, który wypchnie rywala poza pole walki . Jeszcze kilka lat temu dojo zarezerwowane było dla Japończyków, ale pan podczas MŚ w Hongkongu, zdobywając brązowy medal, udowodnił, że ojczyzna sumo traci dawny blask...

Aron Rozum: - Coś w tym jest, bo w mojej wadze, czyli do 85 kg, w strefie medalowej nie było zawodnika z Kraju Kwitnącej Wiśni. To z jednej strony efekt wzrostu konkurencji, bo co roku dochodzą po 2-3 nowe federacje, a z drugiej słabnącej pozycji Japończyków. Dzisiejsze sumo można nawet porównać do tego, co działo się przed kilkunastoma laty w judo. Japończycy niechętnie dzielą się swoją wiedzą, o czym przekonałem się podczas miesięcznego stażu w 2007 roku. Zamykają się w sobie i w konsekwencji oddalają się od światowej czołówki. Do połowy poprzedniej dekady niepodzielnie rządzili na najważniejszych imprezach. W ostatnich latach do głosu doszła jednak Europa i Mongolia, która zawsze była mocna we wszystkich sportach walki. Skostniała struktura japońskiego sumo źle też rzutuje na rozwój dyscypliny w kontekście starań o dołączenie jej do programu igrzysk. Dla nas byłyby one ukoronowaniem jakiegoś procesu, dla nich jest mało znaczącym epizodem.

Może już nie ciągnijmy tego wątku, bo ktoś pomyśli, że sumo to dyscyplina bez przyszłości?

Aron Rozum: - Bez przesady aż tak źle nie jest. W naszym kraju wszystko idzie w dobrym kierunku. W statystyce sumo rośnie w oczach. Na ostatnich MP kadetów było 450 zawodników. Myślę, że atutem naszej dyscypliny jest jej widowiskowość. Sumo nie jest nudne i ma bardzo przejrzyste zasady rywalizacji. Nie trzeba przy nich "grzebać", żeby osiągnąć wyższy poziom popularności. Wiadomo, że przydałaby się nam większa życzliwość mediów, ale i w tym zakresie widzę postęp, bo moja i kolegów niedawna wizyta w programie TVNspotkała się z naprawdę dużym oddźwiękiem.

Co jeszcze można zrobić, by spopularyzować sumo?

Aron Rozum: - Moim zdaniem trzeba zacząć od podstaw, czyli robić pokazy w szkołach i otwierać kolejne sekcji. Do nas, do klubu w Krotoszynie, trafiają często dzieci z nadwagą, wyśmiewane i szykanowane przez rówieśników. Ważą po 130 kg i więcej. Wystarczy, że zaliczą kilka treningów i odzyskują pewność i wiarę w siebie. Sumo to nie tylko szansa sięgania po medale, ale przede wszystkim wspaniała szkoła charakterów.

Najgłośniej było o pana sukcesie na MŚ seniorów, ale w minionym roku z dobrej strony pokazał się pan też na innych zawodach?

Aron Rozum: - To prawda, bo stanąłem też na najniższym stopniu podium na ME na Ukrainie i wygrywałem prestiżowe zawody w Holandii i USA. W sumie to był to mój najlepszy sezon w karierze, bo przecież tytułów w czasach juniorskich nie da się porównać do medali w dorosłym sporcie. Te ostatnie mają zawsze największą wartość. Wyjazdów mogło być jeszcze więcej, ale wiadomo, że wszystko rozbija się o pieniądze.

Pan chyba nie powinien narzekać, bo przecież pana ojciec, Dariusz Rozum, jest prezesem Polskiego Związku Sumo?

Aron Rozum: - Wszystko się zgadza, ale trzeba pamiętać, że w kadrze nie jestem sam. Poza tym formę wypracowuje się na treningach w klubie. Moim trenerem jest Marek Paczków. Z kolei za pracę z młodzieżą odpowiada u nas w klubie Marek Konieczny, któremu czasem też pomagam ukierunkowywać 7- i 8-latków. Trochę zazdroszczę tym chłopcom, bo sam zaczynałem jako 14-latek. W Japonii nikt by już na mnie nie postawił...

Jak zdobędzie pan jeszcze medal na kwietniowych ME w Warszawie, to pewnie trudno będzie przejść ulicą po rodzinnym Krotoszynie?

Aron Rozum: - Nie ekscytuję się popularnością i nie muszę walczyć o rozpoznawalność w mieście, bo i tak mnie tu niemal wszyscy znają. Oczywiście zdarzają się pytania o występy i specyfikę dyscypliny, ale sumo w Krotoszynie nie jest egzotyczne. Rodzice dzieci nie mają obaw przed zapisywaniem dzieci do naszego klubu, bo zajęcia rozpoczynają się od nauki padów i koordynacji ruchów, a nie od rzeczy ekstremalnych. Regularne walki stają się udziałem szóstoklasistów, a czasami nawet dopiero gimnazjalistów.

A jak wygląda dzień z życia 22-letniego sumoki? Czy jest w nim miejsce na inny sport?

Aron Rozum: - Rano wstaję i po zjedzeniu śniadania udaję się do pracy. Zdobywam doświadczenie handlowe w firmie wujka. O godz. 17 wracam do domu i kolejnym posiłku wychodzę na trening, który trwa dwie lub trzy godziny. Weekendy mam wolne, pod warunkiem, że nie wyjeżdżam na zawody. Zdarza się też tak, że wracam do domu po godz. 22, bo lubię pograć z kolegami w siatkówkę halową lub plażową. Siatkówka to zresztą taki sport nr 2 w Krotoszynie, bo stąd się wywodzą mistrzowie świata juniorów w plażówce. Mama nie pochwala moich siatkarskich wypadów, bo przez nie bywam totalnie wyczerpany. Zawsze mnie jednak ciągnęło do uprawiania sportu. Lubię też obejrzeć w telewizji męską siatkówkę, zwłaszcza w wykonaniu ZAKSY Kędzięrzyn-Koźle, bo właśnie z tą drużyną sympatyzuję.

Rozmawiał: Radosław Patroniak

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski