Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Atak zimy sparaliżował Wielkopolskę

Robert Domżał
Koszmarnie jeździło się, a właściwie stało bądź ślizgało, po ulicach Poznania, a zwłaszcza drogach dojazdowych do stolicy Wielkopolski. Nie lepiej było i w innych częściach regionu.

W naszym kraju to właśnie Wielkopolska wczoraj najbardziej odczuła atak zimy. Kierowcy, którzy rano chcieli dojechać do Poznania tkwili w tasiemcowych korkach. Oblodzone jezdnie powodowały wielokilometrowe korki. Samochody poruszały się z prędkością 5-10 km/godz. Maratończyk przegoniłby je pieszo.

Tak było między innymi na trasie z Rokietnicy do Poznania. Pokonanie 20 kilometrów zajęło około 2 godzin. Na śliskiej jezdni przysypanej tu i ówdzie śniegiem nie było ani grama piasku. Zwykle pokonanie tego odcinka zajmuje około 40 minut.

Podobnie wyglądała jazda z Koziegłów do stolicy Wielkopolski. Trwała ona trzy razy dłużej niż zwykle. Na ul. Poznańskiej przejazd blokował ciągniki siodłowy, który nie mogąc podjechać pod górę, stanął w poprzek. Przez godzinę od 7.25 nie kursowały z tego powodu autobusy. Z kolei przejazd ze Swarzędza do Poznania zajmował ponad dwie godziny.

Jeszcze gorzej było na trasie Oborniki-Poznań. Tam korki zaczynały się już w okolicach Ocieszyna. - Od rana oblodzona była droga krajowa nr 11. Kilku kierowców z tego powodu wjechało samochodami do przydrożnych rowów, ale nie można tego zakwalifikować jako kolizje - ocenia Marcin Marcinkowski z KPP w Obornikach.

W konińskiem doszło do kilkunastu kolizji. Kiedy około godz. 8 rano w samym mieście zaczął padać śnieg, ulice zamieniły się w ślizgawki. Ruch zamarł. Nieliczni, którzy zdecydowali się wyruszyć w drogę, jechali przez miasto w żółwim tempie. Dopiero około godz. 9 na ulice miasta wyjechały solarki.

W Kaliszu i okolicach poranne opady śniegu najwięcej dały się we znaki na drogach lokalnych. Tam również próżno było szukać piaskarek. Kierowcy, którzy mają w samochodach CB-radia nie szczędzili gorzkich słów pod adresem drogowców. Przy okazji nawzajem ostrzegali się m.in. o bardzo śliskiej drodze wojewódzkiej Kalisz- Turek w miejscowości Skarszew.

Nie lepiej było w powiecie nowotomyskim. Tam trasy od rana były śliskie i pokryte grubą warstwą śniegu. Solarki pojawiły się między Opalenicą i Grodziskiem oraz na trasie z Opalenicy do Lwówka o godz. 6.30. Pracowały do godziny 11. Trzy piaskarki rozrzuciły na jezdnie 15 ton piasku z solą.

Nie uchroniło to jednak kierowców przed wypadkami i kolizjami. Wczoraj rano w Rostarzewie na ulicy Wolsztyńskiej kierowca fiata 126p, osiemnastoletni chłopak, jadąc w kierunku Wolsztyna wjechał w tył volkswagena T4. Poważniej ranna została jedna z pasażerek fiata, a kierowca i dwie inne kobiety doznali ogólnych potłuczeń ciała. Kierujący byli trzeźwi. Sprawę bada KPP w Grodzisku Wielkopolskim.

Z kolei w wielkopolskim Ptaszkowie nad ranem dachował i wjechał do rowu ford escort. W Rakoniewicach 23- letni mieszkaniec Rostarzewa na łuku drogi wpadł w poślizg, zjechał na przeciwległy pas ruchu i zderzył się z samochodem jadącym z przeciwka. Z kolei w Pamiątkowie na trasie z Szamotuł do Poznania doszło do zderzenia dwóch aut.

- Ranne zostały dwie osoby, w tym jedna jest w stanie ciężkim - mówi Jacek Michałowski, rzecznik prasowy KPP w Szamotułach. Na skutek tego zdarzenia przez ponad godzinę przejazd był poważnie utrudniony. Spokojniej było na terenie powiatu obornickiego, gdzie nie doszło do żadnych kolizji.

Niemile zaskoczeni byli wczoraj rano też mieszkańcy leszczyńskiego, kościańskiego, rawickiego i gostyńskiego. W Morownicy pod Śmiglem kierowca ciężarówki podczas wymijania drugiej ciężarówki zjechał do rowu. Uderzył w niego kierowca jadącego z tyłu fiata seicento, który nie zdążył zahamować. Siła uderzenia wyrzuciła samochód osobowy na przeciwległy pas ruchu, wprost pod jadącą z naprzeciwka ciężarówkę. Kierowca oraz pasażerka fiata zostali przewiezieni do szpitala. Są potłuczeni, ale ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.

W całej Wielkopolsce doszło do kilkuset kolizji. Jak się okazuje wielu z nich można było uniknąć, gdyby drogowcy przygotowali się na atak zimy.

Ci jednak nie poczuwają się do winy. Marek Suchecki, naczelnik wydziału dróg poznańskiego oddziału GDDKiA twierdzi, że o możliwości pojawienia się marznącego deszczu, deszczu ze śniegiem bądź śniegu wiedział z prognozy synoptyków już we wtorek przed południem. GDDKiA korzysta z usług firmy mieszczącej się pod Warszawą. Dlatego do wszystkich rejonów dróg wysłane zostało ostrzeżenie wraz z poleceniem przygotowania sprzętu i rozpoczęcia działań, gdy będzie potrzeba.

Dlaczego zatem było aż tak źle? - Gdyby to załamanie pogody nastąpiło między godziną 4 a 5, zdążylibyśmy zapobiec temu co było na drogach. Sam jechałem z Gniezna samochodem trzy godziny. Od Paczkowa, no może od Swarzędza do Poznania jechałem 2,5 godziny - tłumaczy Suchecki.

Między godz. 7 a 8 na drogi krajowe wyjechało 35 solarek. Sypać zaczęły dopiero, gdy jezdnia była mokra, czyli gdy auta zdążyły rozjechać padający śnieg. Zdaniem przedstawiciela GDDKiA odśnieżający i tak zmieścili się w czasie, jaki mają w umowie wyznaczony na usunięcie skutków opadów.

Wczorajszy atak zimy wymusił na kierowcach wymianę opon na zimowe. Telefony urywały się we wszystkich serwisach i warsztatach samochodowych.

Najpewniejszym środkiem transportu w Poznaniu był wczoraj bez wątpienia tramwaj, na który przesiadało się wielu kierowców pozostawiając swe pojazdy na parkinkach.

Póki co z zimowej aury cieszą się jedynie górnicy z Kłodawy. - Sól drogowa znika z magazynów w błyskawicznym tempie - mówi dyrektor Janusz Kołodziejski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski