Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Awaria w słupskim solarium. Klientka uciekła nago

Sylwia Lis
Sylwia Lis
Zdjęcie poglądowe
Zdjęcie poglądowe ARchiwum Gp24
Pani Dagmara ze Słupska chciała się zrelaksować w solarium. Zamiast tego ma traumę. Do żadnego solarium już nigdy nie pójdzie. - Ze strachu - mówi wprost młoda słupszczanka. - Mogłam tam umrzeć. Wciąż nie mogę dojść do siebie. Pod adresem właścicielki solarium wysuwa poważne oskarżenia. Z kolei właścicielka uważa, że zrobiła wszystko, by zminimalizować straty jakie poniosła klientka.

Pani Dagmara przedwczoraj wybrała do jednego ze słupskich solariów. Towarzyszył jej syn, który czekał, aż kobieta skorzysta z zabiegu.

- Często korzystam z solarium i nigdy wcześniej czegoś podobnego nie przeżyłam. Rozebrałam się do naga, usiadłam na łóżko do opalania i zaczęłam zmywać makijaż - opowiada słupszczanka. - Pokrywa zamykająca kabinę znajdowała się nade mną. W pewnym momencie usłyszałam potężny huk, głośny dźwięk przypominający tłuczone szkło, bardzo przerażający. Dochodził z łóżka, bądź zza łóżka, ciężko mi było dokładnie go zlokalizować. Natychmiast spod łóżka zaczęła wypływać woda, nagle pojawiło się dużo dymu. Wszędzie był dym! Byłam przerażona, zaczęłam krzyczeć, bałam się, nie wiedziałam co się dzieje! Przybiegła pracownica, dopytując co się stało. Natychmiast kazała mi opuścić pomieszczenie. Byłam naga! Majtki i stanik zalany wodą. Wybiegłam z pomieszczenia bez ubrań, dopiero w następnym się ubrałam. Obsługa widziała mnie nago, a w salonie są kamery. Nie wiem, do czego mogą teraz posłużyć te filmy. Nie chcę by nagrania obiegły internet, a nawet by ktoś z obsługi je oglądał.

Pani Dagmara wpadła w panikę. Bardzo się przeraziła. Usiadła na krześle w innym pomieszczeniu, bo czuła się źle.

- Myślałam, że zemdleję, nie mogłam złapać oddechu - relacjonuje zdenerwowana kobieta. - Mój syn widząc, jak się czuję również był przerażony, próbował mi pomoc. Pani z obsługi w ogóle nie zainteresowałam się mną, dzwoniła tylko do swojej szefowej, że w solarium jest dym, krzyczała też do innych osób, aby zakręcili zawór z wodą. Byłam w tak fatalnym stanie, że nie mogłam prowadzić samochodu, musiał przyjechać mój partner, który zawiózł mnie do domu.

Kobieta, gdy trochę ochłonęła zadzwoniła do salonu. Chciała porozmawiać z właścicielką obiektu. Ta po dwóch godzinach oddzwoniła.

- Chciałam się dowiedzieć, jak mogło dojść do takiej sytuacji, każdy chyba wie, że połączenie prądu i wody mogło się dla mnie skończyć tragicznie, co by się stało, gdybym już zamknęła pokrywę łóżka i nacisnęła przycisk start? A właścicielka początkowo stwierdziła, że "wszystko mogło się wydarzyć", a później zmieniła zdanie i powiedziała, że nic.

Nasza czytelniczka jeszcze raz telefonicznie skontaktował się z właścicielką salonu w celu wyjaśnienia sprawy. Chciała się dowiedzieć o zabezpieczenie przeciwpożarowe i wymagane kontrole. Treść rozmowy słupszczanka przesłała naszej redakcji.
Szefowa salonu początkowo zaproponowała zwrot 25 złotych za niewykonaną usługę, gdy pani Dagmara dopytywała się o szczegóły awarii stwierdziła, że to awaria podobna do takich, jakie mogą zdarzyć się w każdym domu, a następnie odpowiedziała: - W takim razie, jeśli ma pani jakieś pytania, to proszę do mnie przyjść lub wysłać zapytania drogą listową, bo widzę, że ta rozmowa przybiera nie taki kierunek - stwierdziła właścicielka.

Musi być bezpiecznie

We wtorek pani Dagmara osobiście wybrała się do salonu. Przedstawiła swoje zarzuty, chciała też uzyskać informacje na temat przeglądu stanu technicznego obiektu i urządzeń.

- Bo gdyby było wszystko w porządku do takiej sytuacji nie mogłoby dojść - uważa pani Dagmara. - To nie jest zwykły dom, tu przychodzą ludzie na wykonanie danego zabiegu. Musi być bezpiecznie! Poprosiłam o dokumenty, bo tym razem ja przeżyłam, ale nie chcę by na utratę zdrowia byli narażeni inni ludzie!

Właścicielka odpowiedziała, że nie ma wpływu na awarię i że w ścianie pękła rura. Następnie przeprosiła klientkę. Co do zignorowania stanu zdrowia pani Dagmary przez pracownicę odpowiedziała, że ta zajęta była zakręcaniem zaworów. A w ramach rekompensaty - gdy już klientka przestanie się bać - może "załadować konto" na kolejne zabiegi opalające w wysokości 200 zł.

- Nie skorzystam, bo już nigdy nie będę korzystać z solarium - zapewnia pani Dagmara. - Za bardzo się boję!

Właścicielka odpowiada poprzez kancelarię

Skontaktowaliśmy się z właścicielką salonu. Początkowo stwierdziła, że klientka nie mówi prawdy, po czym poprosiła o pytania w formie elektronicznej. Tak też uczyniliśmy. Dopytywaliśmy o przegląd sprzętów do opalania, przegląd techniczny obiektów oraz budowlany, gazowy (o ile się znajduje) i elektryczny. Po kilku godzinach otrzymaliśmy odpowiedź poprzez kancelarię prawną radcy Anny Marii Kowalskiej, zaczynającą się od tego, że właścicielka solarium ceduje reprezentowanie swojej osoby poprzez tą właśnie kancelarię.

Awaria w słupskim solarium. Klientka uciekła nago
Awaria w słupskim solarium. Klientka uciekła nago
Radca prawny dodaje, że właścicielka gabinetu odmawia dalszych komentarzy.
Radca prawny dodaje, że właścicielka gabinetu odmawia dalszych komentarzy.

W odpowiedzi czytamy m.in.: - W dniu 16 maja 2022 roku nie doszło do żadnej awarii (...), jak również nie doszło do żadnego spięcia elektrycznego w urządzeniach, ani nie unosił się żaden dym - wyjaśnia radca prawny. - W kabinie nr 8 doszło do wycieku wody z przyczyn losowych i niezawinionych przez moją Mandantkę. Pani Dagmara nie odniosła żadnych obrażeń ciała. Urządzenie w kabinie nie było jeszcze przez nią włączone. Zanim pani Dagmara wyszła z kabiny nr 8, pozostali klienci gabinetu zostali poproszeni o jego opuszczenie ze względów bezpieczeństwa. Nikt zatem nie widział pani Dagmary. Po opuszczeniu przez nią gabinetu, pracownica przeprosiła panią Dagmarę za zaistniałą sytuację i poprosiła o pozostawienie kontaktu do siebie, aby moja Mandantka mogła do niej zadzwonić w wolnej chwili. Następnie pracownica musiała zająć się wyciekiem wody, aby go zlokalizować, zatamować i powiadomić odpowiednie osoby, w tym moją Mandantkę. Pani Dagmara siedziała przez dłuższą chwilę na fotelu, następnie zaczęła dokumentować zdarzenie. Pani Dagmara wyszła z gabinetu przez przyjazdem mojej Mandantki na miejsce. Zanim opuściła gabinet nie wykazywała żadnych niepokojących objawów. Moja Mandantka po przyjeździe na miejsce niezwłocznie zajęła się usuwaniem skutków zdarzenia. W wolnej chwili moja Mandantka zadzwoniła do pani Dagmary, kilkukrotnie przeprosiła ją telefonicznie, zaproponowała rekompensatę w zamian za zamoczoną odzież. Pani Dagmara nie była usatysfakcjonowana propozycją mojej Mandantki, dlatego też została poproszona o spotkanie. Pani Dagmara przyszła do gabinetu, była bardzo roszczeniowa, sugerowała zły stan zdrowia po zdarzeniu, nie sprecyzowała roszczeń, pomimo iż była proszona przez moją Mandantkę o wskazanie, co mogłaby dla pani Dagmary uczynić, poza doładowaniem konta, aby zrekompensować jej zaistniałą sytuację. Wszelkie propozycje mojej Mandantki zostały odrzucone przez panią Dagmarę jako niepoważne. Jeśli chodzi o pozostałe pytania, to jedynie wskażę, że moja Mandantka dysponuje wszelkimi dokumentami, wszystkie urządzenia są sprawne technicznie i mają aktualne przeglądy (...)

Radca prawny dodaje, że właścicielka gabinetu odmawia dalszych komentarzy.

Przede wszystkim ostrożność

O opinię w tej sprawie poprosiliśmy strażaków.

- Woda i wilgoć to bardzo niebezpieczne środowisko dla instalacji elektrycznych, a w kontakcie z energią elektryczną jest śmiertelnie niebezpieczne (przewodzi prąd) - mówi st. kpt. Iwona Lenart, st. specjalista ds. operacyjno-szkoleniowych Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Słupsku. - Dlatego wszelkie instalacje elektryczne w newralgicznych miejscach w środowisku, gdzie znajduje się wilgoć i woda powinny być zabezpieczone przed skutkami awarii i wypadków. Wystarczy przypadkowe przebicie elektryczne w połączeniu z zawilgoconą ścianą, lub rozlaną wodą aby kontakt z nią bez odpowiedniego zabezpieczenia groził porażeniem prądem. W takich warunkach w momencie gdy dojdzie do jakiegokolwiek uszkodzenia instalacji i spowodowania zwarcia prąd poprzez środowisko wodne przenoszony jest błyskawicznie, gdyż woda jest doskonałym przewodnikiem prądu elektrycznego. Przebywanie w takich warunkach, bez odpowiedniego zabezpieczenia, naraża osoby na porażenie prądem elektrycznym, co może spowodować utratę przytomności, oparzenie skóry, zatrzymanie pracy serca, a nawet śmierć. Dlatego w przypadku porażenia prądem elektrycznym bardzo ważne jest natychmiastowe wyłączenie źródła prądu oraz uwolnienie porażonego spod jego działania. Do czynników sprzyjających porażeniom prądem oraz pożarom należą niesprawne urządzenie elektryczne czy niewłaściwe ich użytkowanie. Tutaj szczególnie wyróżnić należy sytuacje, gdy dochodzi do przeciążenia sprzętu, bądź uszkodzenia instalacji elektrycznej.

Pani Dagmara póki co nie zawiadomiła żadnych służb. - Muszę ochłonąć, ale zastanawiam się, być może powiadomię prokuraturę, bo moim zdaniem moje życie i zdrowie było zagrożone - przekonuje. - Może moje działanie uchroni innych.

Aktualne promocje w Lidlu

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Awaria w słupskim solarium. Klientka uciekła nago - Głos Pomorza

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski