Rysiek, Misiek, Stasiek i Wiesiek umiłowali to miejsce, ponad wszelkie inne na świecie. W żadnej innej piaskownicy nie było takiego piasku, wierzb płaczących, nie było tylu siniaków, nie było takiej możliwości podkopów. Misiek, Stasiek, Wiesiek i Rysiek umiłowali to miejsce z dziada pradziada. To tę piaskownicę wyznaczyli ich dziadowie. To w niej ich babcie poznawali. To w niej ich ojcowie pierwsze babki klepali. Pierwsze piwo wypili. I pierwsze dziewczyny obłapiali. Słowem: tradycja. Miejsce kultu. Miejsce święte.
Jednak Staśka, Wieśka, Ryśka i Miśka różnił sposób podejścia do piaskownicy. I to dość znacznie.
Stasiek reprezentował pogląd, że piaskownicy nie należy kalać obcą stopą. Wznosił barykady, kopał wilcze doły, dojścia obsypał potłuczonym szkłem. Barykady po każdym deszczu się rozpływały, w wilczych dołach lubowały się miejscowe psy i koty, a potłuczone szkło częściej wbijało się w bose stopy Wieśka, Ryśka i Miśka, ale fakt pozostawał faktem: Stasiek bronił piaskownicy w myśl piosnki: Bój to jest nasz ostatni...
Wiesiek podejście miał inne. Gospodarskie, można by rzec. Wiesiek zakładał, że piaskownica dobra rzecz, gdy w piaskownicy jest piasek. Znosił go równo ze wszystkich okolicznych budów, w wiaderku dziecięcym, plastikowym, po 5,99. Wolno piasku przybywało, bo jak się miejscowi tatusiowie o źródle zwiedzieli, to co rusz przy jakimś domowym tynkowaniu po piasek przybiegali. Wspólne to nasze.
Rysiek z kolei uważał, że piaskownicy przydałaby się różnorodność. Dopóki zapraszał miejscowe psy i koty, jakoś to jeszcze współpiaskownicze mogli znieść. Ale Rysiek posunął się do tego, że w ramach wymiany kulturalnej zaprosił Bolka z bloku obok, który piaskownicy nie miał, ale za to miał huśtawkę. Myślał Rysiek: ja mu piaskownicę, on nam huśtawkę. Nic z tego. Stasiek się oburzył. - Co? - zakrzyknął gniewnie - Obcy nam będzie piasek nogą swą obmierzłą kalał? Po moim trupie!
Szczęściem: Bolkowi na trupie Staśka nieszczególnie zależało, więc poszedł do piaskownicy na sąsiednim osiedlu. Tam były też dziewczyny! Dziewczyny próbował zaprosić też Rysiek, ale nawet na te miejscowe furczał Stasiek. - Co? - krzyknął gniewnie, choć z lekkim rumieńcem - Będą tu jakieś elementy w kieckach chodzić? Po moim trupie!
Szczęściem: miejscowe dziewczyny ledwo widok żywego Staśka znosiły, więc martwym w ogóle już zainteresowania nie wykazywały.
A co robił z piaskownicą Misiek? Misiek popierał. Najczęściej tego, kto głośniej krzyczał. Czasem Misiek popierał na złość. A najczęściej dlatego, że chciał mieć dostęp do piaskownicy.
Aż w końcu za decydowanie o piaskownicy wzięli się dorośli. Chłopcy jak jeden mąż się zbuntowali. I się zaczęło. Wiesiek wynegocjował, że i owszem, piaskownicę to on pozwoli przerobić, ale na plac zabaw. I z zagwarantowanym dostępem wieczystym. Ryśkowi też to pasowało, ale żeby tylko dziewczyny były. I psy, i koty, i obce chłopaki. Żeby się coś działo.
A Stasiek się zabarykadował. Do piaskownicy nawrzucał śmieci, stwierdził, że weźmie się za patriotyczną obronę, ale zszedł ze stanowiska, gdy tylko zaoferowano mu oranżadę. A Misiek? Poparł. Wszystkich.
20 lat później chłopcy dorośli. Każdy uważał się za patriotę. Niektórzy za większych. Jak przychodziło więc co do czego, to jeden gwizdał i buczał, darł szaty i stawiał barykady, drugi budował, trzeci chciał, żeby coś dla ludu było. A Misiek... Popierał. I klepał babki.
P.S. Zbieżność imion jest absolutnie, absolutnie przypadkowa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?