Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bares o NBA: Jeremy Sochan odpalił po trudnym początku. Los Angeles Lakers w opałach

Filip Bares
Filip Bares
BARES O NBA. W minionym tygodniu wystartował 77. sezon najlepszej koszykarskiej ligi świata, który zapowiada się najciekawiej od lat. W Polsce wszystkie oczy były skierowane na Jeremiego Sochana, który zadebiutował dla San Antonio Spurs. Początki bywają trudne, ale mieliśmy też przebłyski. Tych nie mieli natomiast Los Angeles Lakers, którzy przegrali trzy pierwsze spotkania sezonu. Na drugim biegunie sensacyjnie znajdują się koszykarze Utah Jazz. Draymond Green natomiast zapłacił już ponad milion dolarów w karach finansowych...

1. Debiut Jeremiego Sochana - trudne początki i przebłysk

Jeremy Sochan ma za sobą debiut w NBA. Przeciwko Minnesocie Timberwolves rzucił 14 punktów - rekord kariery.
Jeremy Sochan ma za sobą debiut w NBA. Przeciwko Minnesocie Timberwolves rzucił 14 punktów - rekord kariery. eastnews

Musimy zacząć od „naszego” Jeremiego Sochana, który w minionym tygodniu zadebiutował w NBA. W swoim pierwszym meczu Polak zagrał 27 minut przeciwko Charlotte Hornets i w tym czasie zdobył 4 punkty (2/8 z gry), 7 zbiórek, 2 asysty i 2 przechwyty. Jak na pierwszy mecz całkiem nieźle choć skuteczność na pewno do poprawienia.

W kolejnych spotkaniach trener Gregg Popovich mniej chętnie stawiał na 9. wybór w minionego draftu. W starciu z Indianą Pacers Sochan zagrał 21 minut (4 pkt./5 zbr./1 ast./1 strata), a z Philadelphią 76ers już tylko 10 minut (1 pkt./3 zbr./1 ast./1 blok/1 strata). W tym ostatnim Polak zagrał tylko 23 sekundy w drugiej kwarcie, a w ostatniej nie wszedł nawet na parkiet.

Sochan w końcu pokazał się z dobrej strony w nocy z poniedziałku na wtorek. Przeciwko Minnesocie Timberwolves 19-latek zagrał 23 minuty, zdobył 14 punktów (7/9 z gry) i dołożył 4 zbiórki, asystę oraz przechwyt. Polak był wykorzystywany w powietrzu i aż trzykrotnie kończył akcję alley-oopami.

W swoich pierwszych czterech meczach Sochan gra średnio 20.5 minut co spotkanie i zdobywa w tym czasie 5.8 punktów, 4.8 zbiórek, 1.3 asyst i 0.8 przechwytów.

- Zagrałem mocno, asertywnie i koledzy dostarczali mi piłkę. […] Jestem w stanie kontrolować to, z jaką gram energią. Robię rzeczy, których nie widać w statystykach – mówił Sochan w rozmowie z komentatorami Spurs.

To prawda, bo w koszykówce defensywa nie jest tak łatwo "policzalna" jak atak. W obronie 19-latek raz po raz zmieniał krycie na zasłonach, uprzykrzając tym samym grę rywalom i pokazując swoją uniwersalność. Największym mankamentem Polaka pozostaje skuteczność rzutowa. W NBA Sochan oddał na razie 7 prób zza łuku, ale nie trafił ani jednej.

Mapa rzutów Sochana

Kółka wypełnione na niebiesko - trafione rzutyPuste kółka - rzuty spudłowane
Kółka wypełnione na niebiesko - trafione rzuty
Puste kółka - rzuty spudłowane statmuse

A tak prezentuje się Sochan na tle innych pierwszoroczniaków (średnie na mecz):

  • Punkty - 5.8 (11. miejsce)
  • Zbiórki - 4.8 (8.)
  • Asysty - 1.3 (5.)
  • Przechwyty - 0.8 (4.)
  • Bloki - 0.3 (12.)

Polak jest jeszcze "surowym" zawodnikiem, który musi wiele poprawić, ale początek jego przygody z NBA pokazał, że czeka go długa kariera w tej lidze - oczywiście jeśli będzie tylko ciężko pracował.

2. Lakers są fatalni

W wieku 37 lat sam LeBron James nie tylko nie "pociągnie" Lakers do finałów NBA, ale być może nawet i do playoffów.
W wieku 37 lat sam LeBron James nie tylko nie "pociągnie" Lakers do finałów NBA, ale być może nawet i do playoffów. epa/pap

Gorszego startu sezonu nie mogli sobie wyobrazić kibice Los Angeles Lakers, którzy przegrali trzy pierwsze spotkania: z Golden State Warriors (109:123), L.A. Clippers (97:103) i Portland Trail Blazers (104:106). Głównym problemem Lakers jest po raz kolejny skuteczność rzutowa zza łuku – w tym sezonie trafiają z dramatyczną skutecznością 21% (najgorszy wynik w lidze) i są aż o 8%. gorsi od przedostatnich Bulls. Po pierwszych trzech meczach sześciu podopiecznych trenera Darvina Hama zdołało oddać przynajmniej 10 prób za trzy, ale żaden nie przekroczył skuteczności 26%, a tylko LeBron James trafił więcej niż trzy takie rzuty.

Zawodnicy Lakers z min. 10 próbami zza łuku

  • LeBron James – 7/27 (25.9%)
  • Lonnie Walker – 3/17 (17.6%)
  • Patrick Beverley - 3/14 (21.4%)
  • Kendrick Nunn – 3/13 (23.1%)
  • Russell Westbrook – 1/12 (8.3%)
  • Anthony Davis – 2/10 (20%)

W swoim 20. sezonie w NBA, w wieku 37-lat James gra na razie średnio po 36.6 minut na mecz, z tendencją wzrostową co spotkanie. Przychodząc do L.A. i „ściągając” Anthony’ego Davisa, LeBron liczył, że z czasem będzie mógł zostawić maskę Batmana i założy tą Robina w celu konserwacji sił – w końcu jego celem nr 1 jest gra ze swoim synem, a do tego nawet najbardziej wytrzymały koszykarz w historii potrzebuje spuścić z tonu. Obecnie trudno sobie wyobrazić ten zespół w playoffach, a co dopiero jej drugi garnitur w meczach o taką stawkę. Do tej pory Lakers przegrywali nie zależnie od tego czy James był na parkiecie czy nie – z nim rywale byli lepsi o średnio 4 punkty na 100 posiadań, natomiast bez już o 12, co daje różnicę 8 pkt. Dla porównania Davis „robi” różnicę tylko dwóch „oczek”. Westbrook natomiast jest już totalną karykaturą zawodnika sprzed lat, co najlepiej podsumowują dwa poniższe zagrania.

Nikt już nie kryje Westbrooka na obwodzie, a zespoły wręcz chcą by oddawał rzuty z dystansu. Zobaczcie ile miejsca zostawiają mu obrońcy Blazers.

A ten klip to już prawdziwa tragikomedia. Lakers prowadzą 1-punktem na 36 sekund przed końcem. Zamiast wykorzystać zegar, poszukać lepszego rzutu i zostawić rywalom jak najmniej czasu, Westbrook podpala się chcąc zostać bohaterem i pudłuje z półdystansu.

Sytuację w L.A. najlepiej opisują słowa Charlesa Barkleya: „To co Lakers zbudowali wokół LeBrona Jamesa jest żenujące”. James jest systemem koszykarskim samym w sobie – kiedyś wystarczyło dać mu piłkę, obudować go strzelcami, skupić się na wysokim pick&roll’u, a obecnie kolejny rok z rzędu musi się męczyć z zawodnikami, którzy nie potrafią rzucać i zwężają mu parkiet do gry. Być może nie z własnej winy James wchodzi w erę „Jordana w Wizards” i już nigdy nie zobaczymy go w finałach NBA. Bez poważnego przemodelowania składu trudno traktować Lakers poważnie.

3. Draymond Green i milion dolarów grzywny

Jordan Poole (po lewej) został znokautowany przez swojego kolegę z zespołu - Draymond Green (po prawej).
Jordan Poole (po lewej) został znokautowany przez swojego kolegę z zespołu - Draymond Green (po prawej). eastnews

Serce Golden State Warriors ewidentnie nadaje się do przeszczepu – tuż przed startem sezonu Draymond Green znokautował Jordana Poola na jednym z treningów. Starsza generacja powspomina Michaela Jordana, który przywalił Stevowi Kerrowi, ale na takie zachowanie nie ma miejsca. Oczywisty fakt, że Kerr jest obecnie trenerem Warriors należy wspomnieć dla samej ironii. Wideo z bójki wyciekło do internetu przez portal TMZ.

Warriors postanowili nie zawiesić Greena, ale ukarać finansowo. Przed startem sezonu jego licznik był zaledwie 5 tysięcy dolarów od miliona w zapłaconych grzywnach, więc można śmiało zakładać, że już ten próg przekroczył.

Kary Draymonda Greena (kwoty w tysiącach dolarów):

  • 451 za faule techniczne i dyskwalifikacje,
  • 157 za brutalne lub ostre faule,
  • 135 za krytykowanie sędziów,
  • 120 za konflikt z Kevinem Durantem,
  • 50 za nagabywanie Devina Bookera,
  • 45 za różne boiskowe przepychanki,
  • 20 za pokazywanie środkowego palca kibicom

No i oczywiście trzeba pamiętać o zawieszeniu w finałach 2016, które najprawdopodobniej kosztowało Warriors mistrzostwo. Green jest już chyba jedną nogą na wylocie i przymierza się do Los Angeles Lakers. Urok L.A. nie przestaje zadziwiać zważywszy na formę zespołu, choć w tym wypadku większym afrodyzjakiem jest LeBron James. Spójrzcie sami jak Green ochoczo wita się ze swoim rywalem w trakcie meczu. Nie ma nic w tym złego, ale jest to dość niespotykane i w tym wypadku ostentacyjne. Pamiętajmy, że to gracze o wielkim ego, a James lubi tworzyć narracje jak mało kto.

Warriors podpisali Poola i Andrew Wigginsa na najbliższe lata. Teoretycznie mogliby podpisać jeszcze Greena, ale na pewno nie na warunkach, które go początkowo interesowały. Po drodze padły przeprosiny, GSW wróciło do wygrywania, dym opadł, ale konsekwencje tego ciosu poznamy tak naprawdę o wiele później.

4. Jazz grają „górze” na nosie

Każde zwycięstwo Utah Jazz odbiera radość z życia ich dyrektorowi sportowemu Danny Ainge'owi.
Każde zwycięstwo Utah Jazz odbiera radość z życia ich dyrektorowi sportowemu Danny Ainge'owi. eastnews

Ależ to było lato w Utah. Dyrektor sportowy Danny Ainge za pomocą dwóch wymian zaorał projekt poprzedników, kupując bilet w jedną stronę 3-krotnemu Obrońcy Roku Rudy’emu Gobertowi i Donovanovi Mitchellowi. Obaj nie do końca dogadywali się ze sobą po tym jak Francuz zlekceważył koronawirusa i wszystko wskazywało, że ich partnerstwo ma termin ważności. Ainge dostał w zamian wielki worek prezentów (głównie w postaci przyszłych wyborów w draftach) i był gotowy na wyścig na samo dno przyszłorocznego draftu. Koszykarze Jazz i trener Will Hardy nie dostali chyba jednak maila w tej sprawie i wygrali trzy pierwsze spotkania: z Denver Nuggets (123:102), Minnesotą Timberwolves (132:126) i New Orleans Pelicans (122:121), z czego dwa ostatnie po dogrywkach.

Liderem zespołu jest Fin Larry Markkanen, który tym razem przeniósł świetną formę z EuroBasketu na parkiety NBA. 25-latek zdobywa w tym sezonie średnio 24.0 punkty na mecz, na skuteczności 48 proc., a jeszcze nie „wstrzelił” się zza łuku (tutaj tylko 30 proc.). Jazz spisują się jednak świetnie jako kolektyw i to pozwoliło im wygrać z trzema zespołami, które są nastawione na grę w tegorocznych playoffach. Mike Conley, Colin Sexton i Jordan Clarkson tworzą ciekawy i świetny w defensywie obwód, a Markkanen i Kelly Olynyk są w życiowej formie.

Każde zwycięstwo oddala Jazz od najwyższego wyboru w drafcie, a nie jest to Ainge’owi na rękę, bo i nie po to został zatrudniony. Ten skład z pewnością nie ma co liczyć na tytuł, więc trzeba porządnie nacisnąć guzik z napisem „restart”. Ainge przyzwyczaił kibiców w Bostonie do bycia wyrachowanym dyrektorem, który żongluje zawodnikami jak pomarańczami, więc możemy się spodziewać kolejnych wyprowadzek z Utah nawet już w okolicy świąt – przynajmniej po to, żeby przestali już wygrywać.

5. Najciekawszy sezon od lat

Od 1980 roku NBA, mimo swojej atrakcyjności, nie była najbardziej zróżnicowaną ligą na świecie. W tym czasie 7 zespołów (Lakers, Bulls, Spurs, Warriors, Celtics, Heat, Pistons) wygrało 38 z 42 mistrzostw, a „rodzynki” pojawiły się dopiero po 2011 roku – Mavericks, Cavaliers, Rockets i Bucks. W tym sezonie szanse na tytuł ma najwięcej drużyn od 2003 roku – wtedy zacząłem interesować się koszykówką, więc do tej daty mogę się cofnąć z pełną odpowiedzialnością. Warriors bronią tytułu, Celtics są głodni rewanżu, podobnie jak Bucks, Heat i Nets na nich. Sixers zaliczyli falstart, ale kiedy jak nie teraz duet Joel Embiid – James Harden ma zacząć wygrywać? MVP Nikola Jokić w końcu odzyska wparcie w Denver, a Paul George Kawhia Leonarda w Clippers. Timberwolves weszli „all-in” wymianą po Goberta i wydają się być najmocniejsi… możliwe, że i w klubowej historii, bo przecież nawet Kevin Garnett nie dostał tyle wsparcia ile po raz kolejny dostaje Karl-Anthony Towns. Dallas i Luka Doncic liczą na kolejny krok, a Suns na powrót do finałów. Co najmniej 10 ekip liczy się w stawce – no po prostu coś pięknego!

Statystyki

Na koniec garść statystyk i ciekawostek z zeszłego tygodnia:

  • Chris Paul został trzecim koszykarzem w historii, który przekroczył próg 11 tysięcy asyst. Przed nim w klasyfikacji wszech czasów plasują się tylko Jason Kidd (12 091) i John Stockton (15 806)
  • LeBron James wszedł do TOP 10 trafionych trójek w historii. „Król” przegonił swojego rywala z początkowej fazy swojej kariery Paula Pierce’a (2 143) i ma już 2 147 udanych prób na koncie
  • Przeciwko Blazers James zanotował również swój 1 134 (!) mecz w karierze, w którym zdobył minimum 20 punktów. Tym samym zrównał się z liderem wszech czasów Karlem Malonem
  • Kevin Durant wyprzedził na liście wszechczasów Alexa Englisha i zajmuje już 20 . miejsce w klasyfikacji strzelców (25 622)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Bares o NBA: Jeremy Sochan odpalił po trudnym początku. Los Angeles Lakers w opałach - Sportowy24

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski