Bayern Monachium - Real Madryt. Wynik 0:4
Od początku na Allianz Arenie lepsze wrażenie sprawiali piłkarze Realu, tak jakby La Decima, czyli obsesja zdobycia dziesiątego Pucharu Europy tylko dodatkowo motywowała ich do gry. Inaczej rzecz się miała z ekipą Pepa Guardioli. Bawarczyczy grali bojaźliwie i apetycznie, tak jakby z kolei wizja historycznej obrony cennego trofeum sparaliżowała im nogi.
Pierwszy cios mistrzom Niemiec zadał Sergio Ramos, po centrze z rogu Luki Modrica. Stoper "Królewskich" wykorzystał błąd Davida Alaby i "zasłonę" Cristiano Ronaldo. Gospodarze nie zdążyli jeszcze ochłonąć, a już było 0:2, bo Sergio Ramos skopiował swój wyczyn sprzed czterech minut, z tą różnicą, że tym razem dośrodkowywał Angel Di Maria, a nie Modric, i z wolnego, a nie z rogu.
Czarny serial dla monachijskiej jedenastki przedłużył Cristiano Ronaldo, wieńcząc płaskim strzałem popisową kontrę magicznego trójkąta (Karim Benzema-Garethe Bale-Ronaldo). Tym samym "CR 7" zdobył 15. bramkę w tej edycji LM.
Pierwsza połowa upłynęła nie tylko pod znakiem efektownych akcji i bramek gości, ale również pod znakiem ostrych fauli i pyskówek zawodników obu drużyn. Ich konsekwencją były żółte karki dla brazylijskiego stopera Bayernu, Dante i defensywnego pomocnika Realu, Xabi Alonso (wyeliminowała go z finału LM w Lizbonie).
Po zmianie stron bawarskie piekło przerodziło się w arenę niedoszłych bohaterów, walczących o honorowe trafienie i godne pożegnanie z Ligą Mistrzów. Ekipa Carlo Ancelottiego, zgodnie z przypuszczeniami, pilnowała natomiast wyniku i czyhała na kolejne zabójcze kontry.
Niemcom nie można było odmówić zaangażowania, ale ich cały wysiłek zaowocował jedynie niegroźnymi strzałami z dystansu. Drużyna ze stolicy Hiszpanii swoją dominację udokumentowała w ostatniej minucie, kiedy to drugie trafienie zaliczył Ronaldo. Inna sprawa, że w zdobyciu 16. gola Portugalczykowi bardzo pomogli rywale, którzy przy strzale z wolnego solidarnie podskoczyli w murze i utorowali futbolówce drogę do siatki.
W środę o godz. 20.45 (relacja w TVP 1) w drugim półfinale LM, Chelsea Londyn zmierzy się z Atletico Madryt. Bezbramkowy remis w pierwszym pojedynku stawia ekipę Jose Mourinho w korzystnym położeniu przed rewanżem, tym bardziej, że w tym sezonie na własnym stadionie przegrała ona tylko dwa razy (raz w Lidze Mistrzów - z FC Basel). - Kwestia awansu pozostaje otwarta, ale to, że nie wygraliśmy przed własną publicznością, sprawia, że teraz "The Blues" mają nad nami przewagę - przyznał trener Atletico, Diego Simeone.
Optymizm gości wzrósł także po wtorkowym treningu, na którym zaroiło się od rekonwalescentów. Niewykluczone, że osłabienia Chelsea będą dużo mniejsze niż pierwotnie zakładano. W zajęciach uczestniczyli bowiem Eden Hazard, Samuel Eto'o, Petr Cech i John Terry. Tydzień temu dwóch pierwszych w ogóle nie grało na Vicente Calderon, natomiast doświadczony stoper i bramkarz z powodu kontuzji przedwcześnie opuścili boisko.
Mimo powrotu kilku kluczowych zawodników Mourinho i tak nie będzie miał w środę nieograniczonego pola manewru. Za kartki pauzują bowiem Frank Lampard i John Obi Mikel, z kolei Mohamed Salah i Nemanja Matić nie mogą grać w LM, ponieważ w jej obecnej edycji występowali w innych klubach (w FC Basel i Benfice Lizbona).
Bayern Monachium - Real Madryt. Wynik 0:4. Zobaczcie zdjęcia z meczu!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?