Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Beksińscy odmitologizowani [RECENZJA KSIĄŻKI]

Cyprian Lakomy
Cyprian Lakomy
Magdalena Grzebałkowska, "Beksińscy. Portret podwójny", Wydawnictwo Znak, Kraków 2014
Magdalena Grzebałkowska, "Beksińscy. Portret podwójny", Wydawnictwo Znak, Kraków 2014 Materiały wydawcy
Jeden pozostawił po sobie obrazy, wobec których bezradne były akademickie wykładnie. Drugiemu zawdzięczamy trafione w punkt przekłady Monty Pythona, Bonda, a pokolenie dzisiejszych 40-latków - także muzyczną edukację.

Obu już nie ma. Zdzisław Beksiński zginął zamordowany we własnym mieszkaniu w 2005 roku, pięć lat po swoim synu Tomaszu, który przez całe życie odprawiał wokół śmierci godowy taniec. „Odchodzę do świata fikcji, bo tylko tam było mi dobrze” – to jedne z ostatnich słów, które nagrał żegnając się ze światem doczesnym, nie chcąc wejść wraz z nim w XXI wiek.

Przez lata – także za życia – Beksińskich otaczał nimb tajemniczości. W książce „Beksińscy. Portret podwójny” Magdalenie Grzebałkowskiej udaje się przekroczyć próg ich osobliwego świata i nieco ten nimb uchylić. Autorka robi to niecałkowicie, mimochodem, ale tak, by na ojca, syna, a przy okazji - parę innych postaci rzucić dostatecznie dużo światła.

„Portret podwójny” to przede wszystkim rzecz o relacji pomiędzy dwoma ostatnimi przedstawicielami galicyjskiego rodu. Ale również o ich relacjach z otaczającym światem, które każdy z nich ułożył sobie w sposób znacznie odbiegający od tego, jak robi to większość ludzi. Przyglądamy się więc bardziej kumpelskiej niż rodzicielskiej więzi ojca z synem, niechęci Zdzisława do pojawiania się na wystawach i interpretowania własnej pracy („lubię malować kości, nie wiem, dlaczego to lubię, ale lubię”), śledzimy konsekwentne odgradzanie się Tomka od rzeczywistości wraz z rozpadami kolejnych związków i próbami samobójczymi.

Autorka uniknęła błędu wielu współczesnych biografów, polegającego na nadmiernym interpretowaniu zdarzeń. Zamiast snuć własne wnioski, usuwa się w cień i daje przemówić surowym faktom, sięgając do prywatnych dzienników, korespondencji i przeprowadzonych rozmów.

Z książki Grzebałkowskiej wyłania się portret ludzi znacznie zdystansowanych od świata. O ile jednak Zdzisław Beksiński potrafił iść wobec niego na pewne ustępstwa, o tyle Tomasz trwał w nieprzystosowaniu, niezrozumieniu i wręcz w niechęci jego zrozumienia. Kiedy Zdzisław wydawał fortunę na kolejne elektroniczne gadżety, jego syn ostentacyjnie gardził podstawowym pecetem. Biografia częściowo odczarowuje również mit Sanoka, siedliska familii Beksińskich, którego ojciec-malarz szczerze nie znosił, wbrew powszechnym wyobrażeniom. Dużo bardziej odpowiadało mu późniejsze życie na warszawskim blokowisku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski