Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Benedykt Kunicki. Człowiek bez reszty zakochany w bluesie

Marek Weiss
Miał dziesięć lat, kiedy po raz pierwszy wystąpił na scenie podczas szkolnej akademii. Potem dał niezliczoną liczbę koncertów, ale już jako muzyk bluesowy. Dziś spełnia się jako organizator jednego z najbardziej renomowanych festiwali w Europie. Nawet gwiazdy zza oceanu ustawiają się w kolejce, aby wystąpić na jego imprezie.

Benedykt Kunicki zamiłowanie do muzyki przejął w genach po swoich przodkach. Dziadek grał na skrzypcach, a matka na harmonijce ustnej i dodatkowo śpiewała w chórze kościelnym. Bywało, że robiono rodzinne muzykowanie w domu.
On jest kontynuatorem tych tradycji. Mówiąc pół żartem pół serio, robi to i za siebie i za siostrę, która akurat na żadnym instrumencie nie gra.

Jako dziecko pobierał lekcje gry na gitarze, kontrabasie i perkusji. Był w czwartej klasie, kiedy wyszedł na scenę w ostrowskiej ,,jedenastolatce'' (obecnie III LO). Zaśpiewał i zagrał na gitarze ,,Chryzantemy złociste'' z okazji Dnia Nauczyciela. Jako nastolatek pasjami słuchał zespołów Led Zeppelin, Deep Purple i Jimmy'ego Hendrixa. Pociągały go rhytm and blues i hardrock. Gdy zaczął dorastać przestawił się na kierunek stricte bluesowy. A ponieważ podobnych pasjonatów było w Ostrowie więcej, zaczęły powstawać młodzieżowe zespoły grające niezbyt mile widzianą w tamtych czasach, ,,amerykańską'' muzykę. W gronie kolegów całymi nocami słuchało się kupionych na Zachodzie płyt i marzyło się o graniu takiej muzyki. Ostrowscy fani z tamtego okresu doskonale pamiętają takie formacje, jak ,,Max'', ,,Pralnia'' (nazwa ta wzięła się od miejsca odbywania prób), ,,Volty 3'' czy ,,Quo''. Grupy te odnosiły sukcesy na ogólnopolskich festiwalach. Grano w klubach ,,Strychowiec'' (tuż obok ówczesnej siedziby Milicji Obywatelskiej), ,,Jajczarnia'' oraz w ZNTK. Na koncertach w ,,Olimpijskiej'', w II LO czy w browarze nie sposób było wcisnąć szpilki. Dziś o takiej frekwencji młodzieżowe grupy mogą tylko pomarzyć.

- Na naszych występach panował znakomity klimat. Młodzi ludzie chcieli słuchać granej przez nas muzyki. Bywało, że utwór „Hey Joe” Hendrixa graliśmy podczas jednego wieczoru nawet dziesięć razy. Drzwi klubów były przed nami szeroko otwarte, a jedyny problem mieliśmy tylko w Domu Kultury Kolejarza. Pod koniec lat 60. usłyszeliśmy od dyrektora, że jak ubierzemy się porządnie i obetniemy włosy, to nas wpuszczą. Podejście władz do nas, z początku krytyczne, z czasem zaczęło zmieniać się na plus - wspomina Benedykt Kunicki, który miał znaczący wpływ na brzmienie każdego z wspomnianych zespołów, będąc czołową postacią ostrowskiej sceny bluesowej.

Mijały lata i boom przygasł. Młodzi bluesmani pozakładali rodziny. Ścięli włosy i zajęli się zarabianiem na chleb. Po gitary sięgali rzadziej, ale nigdy całkowicie ich nie odłożyli. W rodzinie Kunickich blues powrócił po dwóch dekadach w znakomitej odsłonie. W roku 1994 powstał w Ostrowie ,,Fire Band'' - jedyny w skali kraju, a może i na świecie bluesowy duet autorski ojca z synem. Potem dołączyli do nich kolejni muzycy. W ciągu kilkunastu lat przez grupę przewinęło się ponad 30 osób reprezentujących różne pokolenia, w tym m.in. obecny dyrektor Zespołu Szkół Muzycznych Robert Matuszewski i prowadzący prywatną szkołę Grzegorz Szwarc. Skład zmieniał się wraz z nowymi projektami muzycznymi inspirowanymi bluesem lat 70.

- Wtedy, dwadzieścia lat temu to syn Oskar namówił mnie, abym powrócił na scenę. Trzy czwarte zespołu stanowili zawodowcy, którzy grali w filharmoniach lub byli nauczycielami muzyki. Mnie nazywano w tym gronie ,,zawodowym amatorem'', ale tak się dziwnie składało, że zespół grał przede wszystkim moje kompozycje. Występowaliśmy na festiwalach w całej Polsce, razem z wielkimi gwiazdami, ale jednak byliśmy grupą prowincjonalną. Kto nie był bliżej Warszawy, ten nie miał większych szans na przebicie się. Tak zresztą jest nadal - mówi Benedykt Kunicki.

Zespół nagrał dwie płyty i co ciekawe, zajęło to muzykom za jednym zamachem łącznie zaledwie 50 godzin. Obecnie ,,Fire Band'' to już etap zamknięty. Większość jego dawnych członków wyjechała do innych miast lub za granicę bądź też zaangażowała się na innych polach. Nie oznacza to jednak, że blues w Ostrowie zamilkł. Wręcz przeciwnie. Wspaniale rozwinęła się działalność założonego przez duet Beno i Oskar Towarzystwa Adoracji Bluesa i Rocka ’70. Dlaczego akurat lata 70?

- Bo to najlepsze lata w muzyce blues-rockowej - wyjaśnia Kunicki senior. - Blues i rock tamtych lat należy adorować, jako coś wyjątkowego, coś co pobudza nasze serca i umysły.

Najbardziej spektakularnym przejawem tej adoracji jest festiwal Jimiway. W jego ,,rozkręceniu'' udział miał każdy z członków rodziny Kunickich. Pomysł był nowy. Nie wiadomo było jak się przyjmie w nowej polskiej rzeczywistości lat 90. Okazało się, że ludzi, którzy ,,czują bluesa'' jest w Ostrowie wielu. Na początku przegląd był imprezą o zasięgu lokalnym, stanowiąc okazję do koncertowania dla ostrowskich muzyków. Nikt w najśmielszych marzeniach nie przypuszczał, że impreza rozrośnie się do rozmiarów jednego z najważniejszych wydarzeń muzycznych w kraju. Przy wsparciu miasta przegląd w krótkim czasie wyrobił sobie znakomitą rangę, przerastając wszelkie oczekiwania swoich twórców. Na ostrowskiej scenie w ciągu 20 lat gościła czołówka wykonawców gatunku z całej Europy oraz szeroka plejada zespołów amerykańskich. Każdy Jimiway to prawdziwe święto bluesa, na które zjeżdżają fani z wielu stron. Oprócz koncertów na głównej scenie zawsze odbywają się wystawy,  jam session, koncerty akustyczne czy spotkana z wykonawcami. Co roku zapraszani są młodzi wykonawcy z naszego regionu, dopiero rozpoczynający swoją wielką przygodę.

Festiwal w swojej formule przedstawia różnorodne barwy bluesa. Można tu usłyszeć także muzykę z pogranicza rocka, country, jazzu czy folku. Tradycją od pierwszej edycji jest grany na otwarcie hymn przeglądu - utwór ,,Who Knows" Jimi'ego Hendrix'a, patrona duchowego Jimiway. Kompozycję tę z festiwalowej sceny wykonywali na przestrzeni lat nie tylko zawodowi muzycy, ale także przedstawiciele władz miasta czy członkowie chóru dziecięcego ,,Do-Re-Mi''.

Tegoroczny Jimiway odbędzie się w dniach 17-18 października. Towarzyszy mu rekordowe zainteresowanie w całej historii imprezy. Sprzedaż biletów w kasie Ostrowskiego Centrum Kultury trwała zaledwie pół godziny. Sprzedaż internetowa skończyła się dużo szybciej. System odnotował, że tylko w ciągu pierwszych 10 sekund po uruchomieniu sprzedaży zamówienia w sieci próbowało złożyć 3640 osób. Tymczasem sala widowiskowa OCK, gdzie odbywa się festiwal liczy tylko 370 miejsc. Przenieść go nie ma gdzie, gdyż nie sposób w mieście znaleźć bardziej ,,pojemne'' miejsce , które miałoby równie ,,bluesowy'' klimat. Bo Jimiway to nie tylko muzyka, to przede wszystkim atmosfera.

- Rzeczywiście, jeśli chodzi o zainteresowanie, rekord w tym roku został pobity i jako organizatorzy możemy się z tego tylko cieszyć. Nie wzięło się to jednak znikąd. Do obecnej rangi festiwalu dochodziliśmy latami. Powiem tylko, że listę wykonawców mam już do roku 2017 zapełnioną amerykańskimi wykonawcami, którzy czekają w kolejce. Po przyjeździe zawsze są zaskoczeni, że takie małe miasto organizuje imprezę o takiej renomie - mówi Benedykt Kunicki.

Podczas tegorocznej edycji publiczność obejrzy takich wykonawców za Atlantyku, jak John Nemeth, Larry McCray Band, EB Davis & The Superband czy Carlos Johnson. Rodzimych artystów reprezentować będą zespoły JJ Band, HooDoo Band i Two Timer.

Warto dodać, że ostrowski Jimiway jako pierwszy festiwal w Polsce został zakwalifikowany do amerykańskiego zrzeszenia Blues Foundation. To największa organizacja tego typu w USA, skupiająca najbardziej znaczące stowarzyszenia, festiwale, producentów i agencje koncertowe z całego świata. Ciekawostką jest też, że fanka ostrowskiego festiwalu Natalia Janowska obroniła pracę dyplomową na UAM na temat ,,Propagowanie bluesa w Ostrowie Wielkopolskim na przykładzie ,,Jimiway Blues Festival''. Rzadko która impreza może pochwalić się podobnym opracowaniem.

- To człowiek zakochany bez reszty w bluesie - mówi o Kunickim naczelnik Wydziału Kultury i Sztuki Urzędu Miejskiego Andrzej Leraczyk. - Dzięki swojemu zapałowi, kreatywności i otwartości potrafi wokół siebie skupić muzyków, dziennikarzy i fanów nie tylko tego gatunku.

Obecnie całą swoją aktywność twórca Jimiway skupia wyłącznie na pracy przy organizacji tego festiwalu. Jak mówi, wbrew pozorom jest to zajęcie na cały rok.

- Podpisanie jednego kontraktu z amerykańskimi muzykami zajmuje nieraz od 3 do 5 miesięcy. Podczas negocjacji nam zawsze zależy na tym, aby wykonawcy nie tylko zagrali koncert, ale także na tym, aby wzięli udział w jam session, aby fani mogli z nimi porozmawiać, zrobić sobie z nimi zdjęcia. Amerykanie nie są przyzwyczajeni do tego. Nie kryją zaskoczenia, że mamy w Polsce tak dobre zespoły i taką wspaniałą publiczność - mówi Benedykt Kunicki.

Nasz rozmówca może być spokojny o kontynuację rodzinnych tradycji. Mieszkający obecnie we Wrocławiu syn Oskar jest nadal czynnym muzykiem, liderem grupy Blues Doctors. Córka przez pewien czas zdradzała muzyczne ,,ciągoty'', ale na pewnym etapie powiedziała stop i poszła w inne dziedziny życia. Z czwórki wnucząt co najmniej dwoje rokuje na znakomitych muzyków. 9-letnia Natalia córka Oskara już koncertuje. Kształci się w specjalnej szkole podstawowej łączącej normalny program nauczania z edukacją muzyczną. Podobną ścieżką kroczy Wiktoria jej kuzynka - rówieśniczka z Poznania. Zaledwie po trzech lekcjach zagrała dziadkowi trzy utwory. Nawet nauczycielka jest zaskoczona takimi postępami. Trzeci wnuk ma 6 lat i na razie w prezencie urodzinowym od dziadka otrzymał gitarę. Cała rodzina co roku w komplecie stawia się na Jimiway.
Gdyby dzisiaj, ponad pół wieku po swoim scenicznym debiucie miał określić dlaczego zauroczył go właśnie blues, nie miałby jednej prostej odpowiedzi.

- Słuchanie bluesa odbywa się w sferze uczuć, bluesa czuje się sercem i na to nie ma definicji. Ta muzyka jest miłością i antidotum na życie. Jest ona elitarna i niech taka zostanie. W naszej muzyce jest serce i dusza, a te wartości nie są na sprzedaż. Z drugiej strony blues to muzyka dla ludzi i dlatego zawsze chcemy dać cząstkę siebie innym - mówi Benedykt Kunicki.

ZiemiaKaliska.com.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski