Potężna wyrwa
Lech Poznań sprzedał w tym okienku transferowym dwóch piłkarzy, którzy mogli pochwalić się liczbami. Kristoffer Velde oraz Filip Marchwiński w ubiegłym sezonie strzelili razem aż 24 gole oraz zanotowali 11 asyst. Taką wyrwę bardzo trudno zasypać. Kolejorz postawił na piłkarzy, którzy w swoich klubach też nie imponowali skutecznością. Bryan Fabiema na trzecim poziomie w Hiszpanii zdobył w 30 meczach 5 goli i dodał jedną asystę. Daniela Hakansa też trudno określić mianem "maszynki do strzelania goli". W II lidze norweskiej zdobył w 2024 roku 5 bramek i dodał asystę. Na ich tle imponująco wyglądają statystyki Antoniego Kozubala, który dla GKS Katowice w Fortuna 1. lidze też strzelił 5 bramek, ale miał aż 10 asyst. 19-latek jednak dopiero "uczy się" ekstraklasy. Wymaganie od niego, by od razu stał się motorem napędowym Lecha Poznań, byłoby szaleństwem.
Kto da potrzebne liczby?
Tę rolę powinien spełniać Afonso Sousa. Tyle, że on ze względu na prześladujące go kontuzje, nigdy nie był piłkarzem gwarantującym liczby. W poprzednim sezonie nie zdobył gola i miał tylko jedną asystę. Ten wynik już wyrównał, ale w meczu w Częstochowie, spisywał się podobnie jak w wielu poprzednich. Był bezproduktywny, a w drugiej połowie wręcz zniknął z radarów. Słabe liczby notują też skrzydłowi. Ba Loua błysnął tylko w meczu z Lechią, a w piątek znów pokazał, że potrafi zepsuć każde podanie, które do niego dociera. Hotić też miał problemy z utrzymaniem się przy piłce. Efektem tego była liczba sytuacji jakie potrafił sobie wykreować Kolejorz. Obecnej drużynie po prostu brakuje jakości, czego efektem był brak celnego strzału.
Co gorsze, Hakans i Fabiema podczas weekendu dostali drugą szansę i zaprezentowali się jeszcze gorzej niż w Częstochowie. Fin, co prawda, w meczu trzecioligowych rezerw Lecha z Kotwicą Kórnik wpisał się na listę strzelców, ale jego braki techniczne, kłopoty z przyjęciem piłki oraz straty były na tle takiego rywala szczególnie widoczne. Hakans zaliczył dwa bezbarwne występy w ekstraklasie i mecz w III lidze potwierdził tylko wszystkie obawy, że poziom ekstraklasy może go przerastać. A przecież jest w pełni sezonu, powinien właśnie teraz pokazać te atuty, o których mówiono, gdy ogłaszano jego transfer.
Jest już bohater memów
Bryan Fabiema z kolei już stał się bohaterem memów, bo pudło jakie zaliczył w Częstochowie było wręcz komiczne. Można stwierdzić nawet, że odwróciło uwagę od występu Filipa Szymczaka. Rok temu mówiło się jeszcze o wielkim potencjale wychowanka Kolejorza. Teraz głównie irytuje swoją postawą. Niewidoczny, odcięty od podań, przegrywający pojedynki. Ten mecz był dla niego szansą, by pokazać, że może konkurować z Ishakiem, tymczasem okazało się, że nie jest na to absolutnie gotowy. Dla Szymczaka był to już 69 mecz w ekstraklasie. Ma na koncie tylko 5 goli, czyli tyle ile zanotował...Tomasz Mikołajczak w 34 występach.
Cieszyć po tym meczu może tylko to, że Lech Poznań poprawił się w organizacji gry i zdecydowanie więcej biega, co jest zasługą Nielsa Frederiksena. Pokonywany dystans regularnie przekracza 115 km (w Częstochowie było nawet 119,06 km). Lecz nawet taka intensywność niewiele daje, jeśli przed bramką rywali, Kolejorz ma tak słabych wykonawców.
Miliard Cristiano Ronaldo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?