Każdej zimy zamarza w Polsce 100-200 osób. Ostry mróz stanowi dla bezdomnych realne zagrożenie. Oni jednak często nie chcą pomocy "z urzędu". Jak sobie radzą?
Pan Eugeniusz mieszka w tym miejscu już od 16 lat. W jego "pokoiku" jest nawet telewizor, zasilany przez akumulator. Nad łóżkiem wisi święty obrazek. - Mam w środku piecyk, więc nawet w najgorsze zimy, u mnie w środku było ponad 20 stopni - mówi. Na piecyku gotuje się bigos, obok leżą parówki i chleb. - Dostaję jedzenie od znajomego właściciela sklepu. Jak ma się zmarnować, to oddaje mi - opowiada. Nie wszyscy z grupy radzą sobie tak dobrze, ale nikt nie narzeka.
Bezdomni mieszkają razem przy parku Sołackim od co najmniej kilku lat, ale każdy na własny rachunek. Zbieranie puszek i złomu to tylko jeden ze sposobów na zarobek. - Czasami trzeba komuś posprzątać garaż, albo piwnicę, to ja takie zajęcia biorę - tłumaczy pan Józef.
Chcieli się do nich przyłączyć kolejni, ale brakuje już miejska. Policja i straż miejska często tu zagląda. Ale bezdomni nie szukają dla siebie innego miejsca. Wodę przywożą w bańkach z kranu na Rynku Jeżyckim, organizują sobie drzewo na opał. Część z nich wychodzi na darmowe obiady. Czy czegoś im brakuje?
- Tylko pieniądze by się przydały. Ale całkiem dobrze sobie radzimy - podsumowuje pan Eugeniusz.
Pani Elżbieta, koczująca od kilku miesięcy przy przystanku PST Szymanowskiego, mimo mrozu, nie zwinęła swojego namiotu. - Jest zima, znaczy, że idzie wiosna, bo po zimie zawsze jest wiosna - mówi. Twierdzi, że nie jest jej zimno, chociaż śpi praktycznie na gołej ziemi, w grubej kurtce, okryta kilkoma kocami. Warunki są tu ekstremalne. Żeby się ogrzać, podgrzewa sobie kawę i herbatę. Dopóki nie wyładował się akumulator, słuchała radia. Nie chce szukać schronienia gdzie indziej, bo, jak mówi, ma wszystko czego potrzebuje.
- Codziennie ktoś do mnie przychodzi, ludzie przynoszą coś do jedzenia. Wczoraj miałam prawdziwy obiad, w tym ciepłą zupę. Przetrwam zimę - opowiada bezdomna. Nie zastanawia się nad swoim losem. Jedyne czego by chciała, to miejsce do zamieszkania i godziwa emerytura. Ta, która jej przysługuje teraz, to zaledwie 400 zł.
Na pytanie, czy czegoś jej brakuje, stanowczo zaprzecza. Jednak po chwili zmienia zdanie: - Jakby ktoś miał rajstopy albo ciepłe skarpety, to mi by się przydały, nawet stare. Dwie panie już mi obiecały, ale chyba o tym zapomniały. Pani Elżbieta też próbuje sobie dorobić zbieraniem puszek. Ale próbuje też innych sposobów. - Jak siedzę w tym namiocie to sobie piszę. Próbuję rozpracować system, żeby wygrać w "totka" - śmieje się.
By pomóc im przerwać zimę, warto pozbyć się uprzedzeń i okazać trochę ciepła.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?