Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bezpańskie psy i koty szukają miłości

Marta Danielewicz
Bezpańskie psy i koty szukają miłości
Bezpańskie psy i koty szukają miłości Adrian Wykrota
Bezpańskich psów i kotów na ulicach Poznania są setki. Ich właściciele umierają, wyrzucają je na ulice, lub nie potrafią odpowiednio o nie zadbać. Są jednak osoby, których los bezdomnych zwierzaków nie jest obojętny. O lasce, w todze, z książką pod pachą - przekonują, że prawa zwierząt są równie ważne, jak prawa ludzi

Dwa króliki, 124 psy i 141 kotów. Tyle obecnie zwierząt przebywa w poznańskim schronisku. Funkcjonujący od 51 lat tymczasowy dom dla czworonogów przyjmuje wszystkie bezpańskie zwierzaki, by im pomóc, nakarmić, wyleczyć, a przede wszystkim znaleźć nowy dom. To ostatnie zadanie okazuje się jednak najtrudniejsze. Dlatego zwierzęta, przebywające w schronisku potrzebują miłości, którą dają im zabawy, spacery, codzienne czynności z wolontariuszami.

- Nie każdy pies, niestety, znajduje nowy i kochający dom. Zdarza się tak, że niektóre czworonogi w schronisku spędzają większość swojego życia - mówi Małgorzata Lamperska, rzeczniczka poznańskiego schroniska.

Jego pracownicy przekonują, że najbardziej trzeba pomóc bezdomnym psom w mieście. - Bez nas, nie są w stanie sobie poradzić. Inaczej jest z kotami. One nawet powinny żyć w mieście. Łapią myszy i inne gryzonie, potrafią zadbać o siebie. Jednak trzeba je kastrować, by ich populacja nie wzrastała - przekonuje Lamperska.

Rocznie na sterylizację, którą kontrolują instytucje komunalne w Poznaniu, wydawanych jest kilkadziesiąt tysięcy złotych. Okazuje się, że taka pomoc nie wystarczy.

Marta Rabesztyńska ma 22 lata. Jest studentką filologii czeskiej. Każdą wolną chwilę spędza jednak w schronisku.

- Pomyślałam o pracy w schronisku, gdy straciłam swojego psa. Jestem tu dopiero pół roku, ale bardzo się zaangażowałam w pomoc moim podopiecznym - przyznaje studentka. Pod swoją opieką ma osiem zwierząt. Borus pokochał całym sercem swoją opiekunkę. - Borus stracił ostatnio jedną łapę, w wyniku zakażenia. Amputację jego łapy przeżyłam bardziej ja niż on - mówi Marta, kiedy pies akurat łapie rzuconą mu piłkę.

Wolontariuszka przyznaje, że przywiązała się do zwierząt, którymi się opiekuje.

- Cieszę się, gdy ktoś chce adoptować mojego psa. Liczę na to, że Borus też znajdzie kochający dom. Chociaż wiadomo, jest mi przykro żegnać się z nimi. Z rodziną mojego poprzedniego pupila utrzymuję kontakt, by wiedzieć, że nic mu się złego nie dzieje - opowiada Marta Rabesztyńska.

Wolontariuszka pokazuje schronisko od kuchni. Zwierzęta mają do dyspozycji wybiegi, ale z wytęsknieniem rozglądają się za smyczą, która zwiastuje wyjście na spacer i zabawy na otwartej przestrzeni. Czasem z lecznicy ucieka jakiś kundelek, spragniony zabawy.

- Niektóre udają, że już są takie stare i schorowane, ale gdy uciekają, to zadyszki dostajemy, próbując je złapać - mówi Marta.

Ma 90 lat i dom pełen zwierząt
Jest ikoną wolontariatu na rzecz zwierząt w Poznaniu. Alina Kasprowicz, mimo swojego wieku (w czerwcu skończyła 90 lat!) wciąż aktywnie działa na rzecz swojej fundacji Zwierzęta i My. Starsza pani zajmuje się dwudziestoma psami i ośmioma kotami w swoim domku na przedmieściach Poznania.

- To Rodzik, Psotka, Perełka, Sonia, Dziunia, Maszenka… O Perełka bardzo panią polubiła i chce dawać buziaki - mówi, gdy mały kundelek wskakuje mi na kolana i domaga się pieszczot. - Nikt nie chce ich już, niestety, adoptować. Są stare, niektóre wymagają specjalnej opieki. To jest na przykład piesek rasowy, który nie ma trzustki. Trzeba sprowadzać specjalne leki dla niego zza granicy. Zachęcam ludzi, by nie szukali rasowych psiaków do adopcji. Najbardziej kochane i wierne są kundelki.

Psy, którymi opiekuje się teraz pani Alina, pochodzą z różnych stron Polski. Suczka z jednym okiem przyjechała aż z Częstochowy, po tym jak jej właścicielka zmarła. Inny piesek pochodzi z wrocławskiego schroniska, a jeszcze inne to trzy dzikie suczki, znalezione na polu.

Alina Kasprowicz od zawsze związana była ze zwierzętami. Skończyła zoologię, następnie pracowała w Instytucie Zoologicznym, była kierownikiem poznańskiego schroniska, działała aktywnie w Towarzystwie Przyjaciół Opieki nad Zwierzętami.

- Organizowałam schroniska dla zwierząt. Adaptowałam stare pomieszczenia na ten cel. Fundację założyłam, gdy przeszłam na emeryturę. Sama przez 12 lat związana byłam z małym ratlerkiem, Nelą, którego dostałam, gdy miałam 8 lat. Pamiętam, jak w czasie wojny, Rosjanie weszli do naszego domu, a ja schowana byłam pod kołdrą z nim. Rączkami trzymałam mu pyszczek, by czasem nie zaszczekał - wspomina Alina Kasprowicz.

Dziś jej działalność obchodzi 25-lecie. Od tego czasu pomogła już setkom bezdomnym psom i kotom.

- Praca naszej fundacji od lat skupia się na sterylizacji wiejskich czworonogów. Finansujemy kilkaset zabiegów rocznie w całej Polsce - mówi Alina Kasprowicz. Jak dodaje, to kropla w morzu potrzeb.

Mimo podeszłego wieku, założycielka fundacji Zwierzęta i My apeluje o zmianę ustawy w sejmie o obligatoryjnej sterylizacji psów i kotów. - Teraz widnieje zapis o tym, że trzeba sterylizację przeprowadzać tylko w schroniskach. Parę lat temu ten zapis brzmiał inaczej, sterylizacją zajmowała się też gmina. Wnioskujemy więc, by rada gmin przyjęła program zapobiegający bezdomności zwierząt, obejmujący ich kastrację na koszt gminy. Dzięki temu bezdomność czworonogów na wsiach spadnie, a schroniska nie będą nimi przepełnione - mówi A. Kasprowicz.

Kobiecie w codziennej opiece nad pupilami pomagają przyjaciele i wolontariusze fundacji.

- Staramy się też pomagać osobom, które tak jak ja kochają zwierzęta i przygarniają bezdomne psy i koty. Załatwiamy im karmy. A wszystko to z 1 procenta, który otrzymujemy - mówi kobieta.

Obrońca w todze
Adwokat Mateusz Łątkowski wśród swoich kolegów po fachu może pochwalić się najbardziej nietypowym typem klientów. Nie mówią, nie przychodzą na rozprawy, nie zeznają w sądzie, a nawet sami nie proszą go o pomoc. Mateusz Łątkowski to m.in. obrońca praw zwierząt. Stoi na straży ich poszanowania i zabiega o kary, adekwatne do wyrządzonych im krzywd. Zwierzęta, które mecenas „reprezentuje” w sądzie są najczęściej pokaleczone, pobite lub zmaltretowane, doprowadzone do prawie agonalnego stanu.

- Jednym z pierwszych moich drastycznych przypadków była historia owczarka niemieckiego z Włocławka, Wolfa. Mężczyzna niebędący jego właścicielem przywiązał zwierzę do drzewa, założył kaganiec i zadał mu wiele ciosów nożem. Wykrwawiającego się psa próbowano bezskutecznie operować. Niestety, nie przeżył - wspomina Mateusz Łątkowski. Za swój czyn sprawca usłyszał wyrok roku bezwzględnego więzienia, 500 zł nawiązki na rzecz fundacji EMIR i zakaz posiadania zwierząt na dziesięć lat.

- Oczekiwania społeczne, po każdej takiej historii rosną. Nic dziwnego, że ludzie chcą wyższych kar dla oprawców zwierząt. Jeśli dochodzi już do znęcania się nad zwierzętami, to są to naprawdę drastyczne przypadki. Nie mogę jednak powiedzieć, że sądy osądzają nieadekwatnie. Jeśli jednak uważam, że wyrok jest niestosowny, składam apelację - mówi mec. Łątkowski.

Na sześć miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności i także 500 zł nawiązki na rzecz prozwierzęcej fundacji, poznański sąd skazał w lutym tego roku mężczyznę, który wyrzucił malutką suczkę Tinę przez okno. O karę więzienia bez zawieszenia zabiegał mec. Mateusz Łątkowski w imieniu fundacji Animal Security. - Fundacje działają stanowczo i konsekwentnie. Nagłaśniają wiele spraw. Prokuratura nie może zatem bagatelizować kolejnych przypadków znęcania się nad zwierzętami. Widać, że prawo w tym względzie zmienia się na lepsze - uważa mecenas. - Bardzo często natomiast działanie sprawców jest wyrafinowane.

Adwokat z Poznania, występujący w obronie pokrzywdzonych zwierząt za swoją pomoc prawną nie pobiera wynagrodzenia. Sprawami z zakresu ochrony zwierząt zajmuje się na zasadach pro publico bono. Na stałe współpracuje z kilkoma fundacjami, także spoza Wielkopolski.

Sam od sześciu lat posiada adoptowanego psa ze schroniska, Marylin. Suczka była wspólnym prezentem jego i żony z okazji ślubu - ich „pierwszym dzieckiem”. - Tak naprawdę całe życie jestem związany ze zwierzętami. Żona pomaga jako wolontariuszka w fundacjach, a ja, skoro posiadam umiejętności i mam prawne możliwości pomagam i bronię pokrzywdzone, niewinne zwierzęta. To był mój świadomy wybór - tłumaczy.

Jesteśmy kroplą w morzu
- Na początku chce się pomagać wszystkim bezdomnym zwierzakom. Potem okazuje się, że jesteśmy kroplą w morzu potrzeb - mówi Emilia Kaczmarek.

Emilia jest współzałożycielką fundacji Animal Security, która współpracuje z mecenasem Łątkowskim. Parokrotnie jej fundacja odbierała zaniedbane i zmaltretowane zwierzęta od właścicieli. - Status fundacji upoważnia nas do przeprowadzania interwencji i reagowania, gdy zwierzę jest źle traktowane. Pamiętam, gdy odbieraliśmy z ogródków działkowych suczkę Abra. Pies był przetrzymywany w małym kojcu, gdzie drzwi zaryglowane były drutem kolczastym. Suczka była na skraju wytrzymałości. Karmiona przez miesiące tylko obierkami marchwi - wspomina Emilia.

Początkowo fundacja powstała w 2013 roku, by pomagać bezdomnym psiakom, szukać dla nich domu do adopcji. Potem zajęła się wspomaganiem chorych zwierząt.

- Prowadzimy też prelekcje w szkołach. Przez ten czas zdobyliśmy zaufanie wielu ludzi, wydaliśmy 300 przybłęd w dobre ręce. Dowozimy też karmy do dokarmiaczek - tłumaczy Emilia Kaczmarek.

Jak mówi założycielka Animal Security, najwięcej interwencji zdarza się w okresie letnim i zimowym na ogródkach działkowych, gdzie zwierzęta w zimowe dni przebywają na dworze bez wody i jedzenia.

- Latem sytuacja jest podobna. Staramy się tłumaczyć właścicielom, jak należy postępować ze zwierzakiem. Niestety, niektórzy myślą, że zwierzę to tylko zwierzę. Ale ono żyje, czuje i kocha kompletnie bezwarunkowo - mówi E. Kaczmarek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski