Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bieganie na pełnym "gazie”

Przemysław Walewski
Jak mogę uratować swój bieg, jeżeli nie udaje mi się utrzymać zamierzonego tempa już na półmetku? Pytało wielu zrozpaczonych biegaczy, którzy wystartowali w poznańskim półmaratonie. Właśnie, czy można wrócić do gry?

Podstawą jest mierzyć zamiary według sił, a nie towarzyskich zakładów. Do startu w półmaratonie trzeba być dobrze przygotowanym. Niestety wielu biegaczy, jak widać po międzyczasach, traktuje start z marszu. Z potencjału, który starcza na pokonanie 8 kilometrów, nie da się pokonać półmaratonu według tempa, którym biegało się jesienią zeszłego roku. Dystans obnaży wszelkie słabości spowodowane brakiem przygotowania.

Gdy jesteśmy przygotowani do startu, a na półmetku czujemy, że nie jesteśmy dodać już „gazu”, to jest szansa, by bieg ukończyć w zamierzonym czasie. To tylko kwestia samodyscypliny i … zwolnienia tempa. Jednak, jeżeli pozwolimy sobie na to, aby taka sytuacja trwała zbyt długo (3-4 km), nie będziemy już w stanie cofnąć negatywnych skutków. Nie trzeba dać się złapać w pułapkę podekscytowania biegiem oraz łatwym początkiem. Mimo najlepszych intencji, możliwe jest, że adrenalina będzie tak duża, że damy się ponieść i zaczniemy za szybko. Z drugiej strony, możemy czuć tak ciężkie nogi na początku, że będziemy zmuszeni zmniejszyć zaplanowaną prędkość. Jednak kiedy zauważymy, że wypadliśmy z „timingu”, to musimy naprawić ten błąd.

Stopniowo dostosujmy prędkość. Jeżeli zwolniliśmy za bardzo nie biegnij sprintem, aby załapać się na dobry międzyczas przy kolejnym kilometrze. Stracimy za dużo energii. Stopniowo zwiększajmy prędkość, pilnując kadencji kroków (optymalna wynosi 90 kroków liczona na jedną nogę na minutę). Rytm jest bardzo ważny, by utrzymać i zwiększyć prędkość.

Gdy zdarzy się start, kiedy stwierdzimy jednak, że pomimo starań i tak nie możemy osiągnąć „przelotowej” prędkości, znajdźmy taki rytm, który jest dla komfortowy, utrzymajmy go przez pewien czas, a kiedy poczujemy się lepiej, spróbuj jeszcze przyspieszyć. Dojdziemy do maksimum mocy jaką dysponujemy tego dnia.

Jedźmy na zawody przygotowany na wszystkie warianty. Nie zdziwmy się jak zobaczymy na starcie, zwłaszcza maratonu, biegacza, który ma trzy opaski z międzyczasami. Pierwsza to zupełne minimum, które da satysfakcję, jeżeli zmieni się pogoda albo poczujemy, że nas „stawia”. Druga to międzyczasy na wynik, który nas satysfakcjonuje, ale nie jest jej życiowym rekordem. Trzecia? To międzyczasy na wynik, który można osiągnąć, jeżeli warunki będą idealne i kiedy postanowimy powalczyć o „życiówkę”. Nigdy pojedynczy trening nie da nam odpowiedzi na pytanie czy biegniemy w odpowiednim tempie. Musimy miesiącami uczyć całe nasze ciało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski