Ładnych kilka lat temu zakazano w Polsce "pożyczek" udzielanych w tak zwanym systemie argentyńskim. I takiego systemu już nie ma. Ale nadal cwany gość w garniturze (dawniej nazywało się go lichwiarzem) potrafi podsunąć do podpisu cwaną umowę. I to, że zapłacimy i nie dostaniemy nigdy żadnej pożyczki - jest zgodne z tą umową. I jest... prawem? Mam teraz pisać: czytajcie uważnie umowy? O, co to to nie. Te umowy są celowo pisane tak, że trzeba mieć doktorat z prawa, żeby zrozumieć, że cel mają jeden: oskubać pożyczającego. I w tym wypadku musi wkroczyć państwo. Już raz wkroczyło. Ustawa antylichwiarska uderzyła w banki. Te nauczyły się szybko ją obchodzić, sprzedając kredyty przez pośredników. Ten bierze prowizję, bank tłumaczy, że taka była dyspozycja pożyczającego i to jego sprawa, co robi z pieniędzmi. Prawa nie łamie. Ale jakieś prawo go ogranicza.
Czas zmienić prawo na tyle, żeby ograniczało również tych od pseudopożyczek, kredytów, "chwilówek". Bo dziś może udzielać ich byle kto. No właśnie: gdyby choć udzielał.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?