Słabość człowieka, który doznał szkody w polskim szpitalu jest powszechnie znana. Ofiara błędu rzadko jest więc traktowana jak równy przeciwnik. Niektórzy prawnicy, reprezentujący interesy dużej instytucji, jaką jest lecznica, wychodzą z takiego założenia. Prawdopodobnie należy do nich pełnomocnik szpitala w Lesznie, który przyjął podobne stanowisko. I dlatego upiera się, że dyrektor leszczyńskiej placówki może umyć ręce i spać spokojnie, ponieważ lekarz skazany za popełnienie błędu jest zatrudniony na umowie cywilno-prawnej.
Pan pełnomocnik ma rację, gdy tłumaczy, że medyk ponosi pełną odpowiedzialność za swoje czyny. Ale myli się, gdy twierdzi, że pacjent powinien domagać się odszkodowania od doktora, a nie od zatrudniającej go instytucji. Jeden z dyrektorów poznańskiej lecznicy podpowiada mi, że ta sprawa jest "prosta jak drut". Płaci szpital, bo niepowetowana żadnymi pieniędzmi szkoda, a takim jest kalectwo dziecka, stała się na jego terenie. Dopiero kiedy pracodawca medyka wywiąże się z tego wobec pacjenta, domaga się zwrotu wypłaconych pieniędzy od lekarza.
Umowy kontraktowe, które zawierają lekarze ze szpitalami, czynią z chirurga i ginekologa "odrębny podmiot prawny". Pacjenta takie szczegóły nie muszą interesować. Jeżeli dyrektor lecznicy zatrudnia prawnika, to dlatego, że sam nie jest tak biegły w prawie i przepisach. Jak zatem ocenić umiejętności prawnicze pełnomocnika, który w tak oczywistej sprawie popełnia równie kardynalny błąd, jak wcześniej skazana lekarka?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?